Poprzednie częściPiętno minionych dni. Cz. 1

Piętno minionych dni. Cz. 27

Gdy Kader weszła, do środka poczuła dziwny dreszcz. Ale wiedziała, że może się cofnąć. Szła więc po krętych schodach, modląc się o wybaczenie. Gdy była już w połowie drogi zerknęła przez małe okienko, z którego rozpościerał się piękny widok na Bosfor i Pałac.

 

- Trzymaj się Murad. - Szepnęła cicho Kader.

 

Nagle blondynka usłyszała, że ktoś schodzi na dół. Kader włożyła więc nóż za pasek i żwawym krokiem ruszyła na spotkanie tajemniczej osobie.

 

- Kto idzie! Hassan to ty?! Ile razy Ci mówiłam, że nie możesz tu ot, tak przychodzić. Chyba że masz jakieś wieści od Bigel?! - Krzyczała, kobieta powoli schodząc na dół.

 

- O jak miło wiedzieć, kto jeszcze spiskuje przeciwko Padyszachowi! - Głośno i wyraźnie Kader.

 

- A ty to kto? A chwila, moment niech sie tylko przyjrzę to nasza dzielna Luiza, a raczej Kader! - Krzyczała czarnowłosa kobieta, śmiejąc się do rozpuku.

 

- A ty to pewnie ta idiotka Sara, która uwierzyła w kłamstwa Bigel! - Odpyskowała blondynka.

 

- Haha! Biedaczko, dla twojego kochanego Sułtana jest już za późno. Tak samo, jak dla mnie! - Wykrzyczała Sara, podchodząc do kolejnego okna, a tym samym ukazując oznaki Ospy.

 

- Mylisz się, jeśli wypijesz ten wywar to i ty i Sułtan przeżyjecie. - Oznajmiła blondynka.

 

- Ty masz mnie za głupią?! Przecież i tak mnie zabiją! - Krzyczała Sara.

 

Tego było już za dużo, Kader wyjęła nóż i już chciała dźgnąć nim zdrajczynie, gdyby nie ktoś, kto chwycił jej rękę.

 

- Puszczaj! - Krzyknęła blondynka odwracając się.

 

- Obiecałem Valide, że nie zrobisz żadnego głupstwa. - Oznajmił Szambelan.

 

- O kogo my tu mamy?! Sam Szambelan pofatygował się, by mnie zabić! A co jeśli ja zabiję, się na przykład skacząc z okna? - Zapytała dziwnym tonem Sara.

 

- Nie waż się tego robić! - Krzyknęła, blondynka wyrywając swoją rękę z uścisku Samira. I wbiła Sarze nuż w brzuch.

 

- Haha! To mnie nie zabije, bo widzisz, kochana ja nie mam ani ciała, ani duszy! - Zaryczała kobieta, wyrywając sztylet z brzucha i rzucając go do stup Kader.

 

- Samir ona albo majaczy, albo jest obłąkana. Przecież widać, że krwawi z rany. - Szepnęła blondynka.

 

- Wiem, ale ona nie może targnąć się na swoje życie. - Odpowiedział jej szeptem Szambelan.

 

- To, co robimy? - Zapytał Kader.

 

- Po pierwsze musimy zmusić ją do wejścia do komnaty Gece. A tam chyba wiesz, co musisz zrobić. - Rzekł Samir.

 

- Wiem. Ale jeśli by mi się nie udało, przysięgnij, że za cenę życia będziesz bronił Księcia Mustafę przed Bigel. - Odparła Kader, patrząc mu w oczy.

 

- Przysięgam. A teraz do roboty. - Oznajmił Szambelan.

 

W tym samym czasie przed komnatą Padyszacha nadal czuwały ubrane na szaro Valide Sułtan, Bigel i Fatma. Nagle rozległy się głosy oznajmujące przybycie Davuda Paszy, męża Sułtanki Fatmy.

 

- Witaj Valide, przyjechałem, jak tylko dowiedziałem się o wszystkim. - Oznajmił na powitanie Pasza.

 

- Davudzie dobrze Cię widzieć. Z moim synem jest naprawdę źle. - Rzekła Binnaz kryjąc twarz w dłoniach.

 

- Mamo Murad na pewno wygra z chorobą. - Powiedziała Fatma przytulając matkę.

 

- Moja kochana córko, ty nigdy nie tracisz nadziei. Ale idź już odpocząć, tyle godzin już tu z nami czuwasz. Idź do Meleksimy ona potrzebuje matki. Davidzie Paszo, zabierz żonę. - Odrzekła Valide Sułtan.

 

- Jak rozkażesz Pani. - Rzekł Pasza kłaniając się.

 

- Ależ momo... - Próbowała coś powiedzieć Fatma, lecz Valide jej przerwała.

 

- Bez dyskusji. Jesteś zmęczona, odpocznij w razie czego dam Ci znać. - Rzekła Binnaz.

 

- Pani jest jeszcze coś. Twoja córka Sułtanka Jasemin jedzie do Seraju. - Oznajmił Davud prawie na odchodnym.

 

- Jasemin córko, nie było Cię tu pięć i pół roku. Uciekałaś przed tym piekłem, aż do Amasyi. A teraz dobrowolnie tu wracasz. - Szepnęła Valide uśmiechając się.

 

- Pani każę przygotować jej starą komnatę. - Oznajmiła Huma.

 

- Dobry pomysł. - Odpowiedziała Valide.

 

Gdy Pasza i Sułtanka Fatma oddalili się Valide podeszła do Binnaz.

 

- Idź do dzieci książęta i Sułtanka Nur na pewno się za Tobą stęsknili. - Szepnęła zapłakana Bigel.

 

- Wiem. Ale za Tymi drzwiami leży chory Sułtan. A ja nie mogę go zostawić, Valide ja nie przeżyje, jeśli mu coś sie stanie. - Odparła Bigel patrząc na bransoletkę, którą podarował jej Padyszach z okazji narodzin Księcia Yasufa.

 

- Ja wiem, że najchętniej to ty pobiegłabyś ratować mojego syna. Ale po co masz sobie brudzić ręce skoro Kader robi to za Ciebie. A tak ap ropo innych kobiet. Słyszałam, że faworyta mojego syna jest w ciąży. - Rzekła Valide poważnym tonem, idąc w stronę drzwi na taras.

 

- Owszem, Ayshe jest w ciąży. - Odparła Bigel idąc za Valide Sułtan.

 

- Mam nadzieję, że tym razem to dziecko przyjdzie na świat. I tym razem nie powtórzy się historia, która miała miejsce pięć i pół roku temu. - Rzekła szorstko Bigel patrząc w stronę Bosforu.

 

- Pani dostałam nauczkę, nie tym razem zachowam, się jak na matkę a co przede wszystkim Sułtankę przystało.

 

- Oby. Jeszcze jedno uważaj, bo moja Jasemin, poruszy niebo i ziemie, by się zemścić. - Oznajmiła Binnaz.

 

- Valide dobrze wiesz, że ten napój był dla Salen. Nie moja wina, że Fatma wypiła ten wywar. Wiem, że to dziecko było jej jedyną życiodajną siłą. Wiem, że prze ze mnie straciła dziecko, ale śmierć Orhan Paszy to już nie była moja wina. - Tłumaczyła się młoda Sułtanka.

 

- Bigel! Idź do siebie! - Krzyknęła Valide.

 

- Dobrze Pani. - Rzekła, Bigel kłaniając się.

 

Nie zadowolona Bigel ruszyła Złotą Drogą w stronę haremu. Jej serce było rozdarte pomiędzy miłością do Sułtana a rozpaczą. Cały czas nie wiedziała, czemu jej ukochany Murat odsunął się od niej. Czemu najpierw jej miejsce stopniowo zajmowała Salen, a teraz Kader. Gdy już miała skręcić w stronę swojej komnaty po drodze zaczepiła ją Musa Hatun.

 

- Pani Hassan przesyła wiadomość. - Oznajmiła dziewczyna, przekazując jej liścik.

 

- Musa Hatun przekaż reszcie, żeby trzymali się z dala od Ayshe. Drugi raz nie możemy pozwolić sobie na błąd. Na dodatek przyjeżdża Sułtanka Jasemin, ją przede wszystkim musicie mieć na oku. - Szepnęła młoda Sułtanka, rozglądając się.

 

- Jak rozkażesz Pani. - Powiedziała Musa, kłaniając się.

 

Gdy Bigel została sama, wolnym krokiem weszła do komnaty. Usiadła na miękkiej sofie obok okna. Czuła, że jeśli Kader nie uda naprawić się tego, co ona zepsuła, to jej serce nigdy nie zazna spokoju. Jednak jakaś cząstka jej czuła, że wojna dopiero się rozpocznie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Pasja 01.07.2017
    Zostawisz nas w zawieszeniu. Czas ucieka, czy Kader uda się uratować sułtana. Wśród tych spisków jest jednak miejsce na miłość. Pozdrawiam
  • Tina12 01.07.2017
    Dzięki za wytrwałość.
  • Margerita 17.07.2017
    pięć

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania