Poprzednie częściPiętno minionych dni. Cz. 1

Piętno minionych dni. Cz. 32

Gdy Kader dotarła, do sali głównej kłótnia trwała w najlepsze. Obie Sułtanki otoczone były przez ciekawskie niewolnice, kalfy i faworyty. Sułtanka Jasemin czując poparcie niewolnic i faworyt odepchnęła od siebie Bigel, która upadła na marmurową posadzkę.

 

- Patrzcie na waszą Sułtankę! Niby taka biedna, niewinna a ma na rękach krew! - Krzyczała Jasemin.

 

- Nic mi nie udowodniono! A tak poza tym, kto by miał interes w zabijaniu twojego dziecka?! - Krzyczała zmieszana Bigel, uderzając pięściami w podłogę.

 

- Nie rób z siebie ofiary. Ach zapomniałam, ty teraz zwyczajnie walczysz o przetrwanie. Zniknęła Salen ale pojawiła się Kader i Ayshe. I są jeszcze one haremowe niewolnice, które oddają, wszystko by Padyszach spojrzał na nie przychylnym okiem. Ale on przez lata widział tylko Ciebie, a gdy pojawiła się konkurentka pozbyłaś się jej. Nie, nie od razu. To by było zbyt podejrzane, ale ktoś Ci jednak pokrzyżował twój idealny plan zabójstwa. - Dalej mówiła Jasemin, rozglądając się dookoła.

 

- Ty, nie wiesz, o kim mówisz. Ta cała Kader jest jak kot, ma dziewięć żyć. I Tobie uprzykrzy życie! - Wykrzykiwała Bigel.

 

Kader długo przypatrywała się kłótni, ale nie mogła być bierna, gdy ktoś wmieszał ją w swoje porachunki.

 

- Owszem, jestem jak kot. Ale w przeciwieństwie do Ciebie Bigel ja z godnością przyjęłam wiadomość o ciąży Ayshe. Bo ja może i jestem z Krymu, lecz jestem w przeciwieństwie do Ciebie wolną kobietą. I jak każda z was wie przyszłą żoną Padyszacha! - Krzyczała Kader patrząc Bigel w oczy.

 

- A więc to ty jesteś przeznaczeniem mojego brata. Ty jesteś tą, która go uratowała z objęć śmierci i to dwukrotnie. Musisz mieć wielką odwagę w sercu, by wykrzyczeć Bigel to wszystko prosto w twarz. A ja jak się pewnie domyślasz jestem Sułtanka Jasemin. - Odparła czarnowłosa kobieta, podając Kader rękę.

 

- Miło Cię poznać. Lecz w tym wszystkim nie chodzi o mnie. Mogę się dowiedzieć, o co Ci Pani chodziło, mówiąc o śmieci Twojego dziecka? - Cicho zapytała blondynka.

 

- To nie jest odpowiedni moment na taką rozmowę. Może kiedyś Ci o tym powiem. - Odrzekła Jasemin dając, znać niewolnicą by się rozeszły.

 

- Pani wybacz, ale muszę odwiedzić Sułtana. - Powiedziała blondynka.

 

- Idź, mój brat na pewno się ucieszy. - Wesołym tonem odparła Jasemin.

 

Po tych słowach Kader ukłoniła się i wyszła z sali głównej. Jednak cały czas zastanawiały ją słowa Sułtanki Jasemin. Całą drogę do komnaty Padyszacha o nich rozmyślała. Jednak w jej głowie był jeszcze koszmar, który był tak realistyczny, że na samą myśl o nim Kader miała dreszcze. Gdy na reszcie dotarła, na miejsce przy drzwiach jak zawsze czekał już Szambelan.

 

- Witaj Pani. - Odrzekł Samir jak nigdy nic.

 

- Czemu witasz się ze mną tak oficjalnie? - Zapytała Kader zdziwiona.

 

- Wejdź do komnaty, Sułtan Ci wszystko wyjaśni. - Odpowiedział Szambelan.

 

Blondynka nie wiedziała co o tym myśleć. Weszła jednak do komnaty Padyszacha. Gdy przekroczyła próg i zobaczyła Murada siedzącego przy biurku, kamień spadł jej z serca.

 

- Murad jak ja się cieszę, że nic ci nie jest. - Powiedziała blondynka, kłaniając się.

 

- To dzięki Tobie. Podobno walczyłaś o mnie jak lwica. - Oznajmił Sułtan, wstając od biurka.

- Panie, to był mój obowiązek. Odparła Kader.

 

- Wiem od mojej matki, że znalazłaś legendarną miksturę leczącą choroby. I nie wahałaś się popłynąć do Wieży Panny bym w pełni wrócił do zdrowia. - Mówił Sułtan, wyciągając ze skrzynki na biurku małe pudełko.

 

- Nawet nie wiesz, ile się zdarzyło, gdy walczyłeś z chorobą. - Cicho odparła, blondynka przyglądając się pudełeczku.

 

- Wiem, Samir mi o wszystkim opowiedział. Pewnie zastanawiasz, się czemu Cię wezwałem? - Zapytał Sułtan z uśmiechem.

 

- Gdybym nie była ciekawa, nie była, bym sobą. - Rzekła Kader śmiejąc się.

 

- A więc Kader w tym pudełku są klejnoty, które kiedyś należały do Persów. Jak wiesz przysłał je tu Szach Omer jako Prezent dla Sułtanki Seturb. A teraz ta biżuteria należy do Ciebie. - Padyszach mówiąc, to wyjął z pudełka kwiatową kolię ozdobioną zielonymi szmaragdami i różowymi rubinami.

 

- Ta kolia jest piękna. - Odparła blondynka, przyglądając się naszyjnikowi.

 

- To nie wszystko, w Twojej komnacie czeka już na ciebie diadem, kolczyki i bransoletka oczywiście wszystko wykonane jest tak jak kolia. - Powiedział Padyszach.

 

- Dziękuję. - Szepnęła Kader i przytuliła Sułtana.

 

- A jest jeszcze coś, nasz ślub odbędzie się za tydzień. - Odrzekł Murad patrząc jej w oczy.

 

- Co? - Zapytała ze zdziwieniem blondynka.

 

- Nie martw, się z wszystkie przygotowania już trwają. - Oznajmił Sułtan.

 

- Ale co z pogrzebem Sułtanki Gece? - Zapytał Kader chcąc trochę zyskać na czasie.

 

- Jak to co? Odbędzie się pojutrze, dziś matka każde rozdać chałwę. A jutro w haremie odbędą się modlitwy za zmarłą. - Spokojnie odpowiedział Sułtan, prowadząc Kader na taras.

 

- A żałoba? Chyba że w waszej tradycji nie ma czegoś takiego? - Drążyła temat Kader.

 

- Owszem jest i trwa 40 dni, podczas których recytuje się Koran. Pogrzeby zaś zazwyczaj odbywają się tego samego lub następnego dnia. Ale ze względy na wydarzenia pogrzeb Sułtanki odbędzie się później. - Tłumaczył Sułtan Kader zasady panujące w przypadku śmierci.

 

- A to ledwo słyszalne wołanie, które dochodzi gdzieś tam z miasta to też element waszej tradycji? - Zapytała, blondynka wpatrując się w spokojne już wody Bosforu.

 

- To muezin ogłasza ludzką śmierć Sułtanki Gece. Zazwyczaj muezin podaje, kim była ta osoba i kiedy odbędzie się pogrzeb. - Odpowiedział Padyszach.

 

- Jest jeszcze jedno zostając, Twoją żoną jak głosi, tradycja muszę zmienić wyznanie. Pytanie brzmi, kiedy to się odbędzie? - Zadała pytanie blondynka drżącym głosem.

 

- Wszystko w swoim czasie. Valide powiadomiła już Hodżę. A teraz idź do komnaty i odpocznij trochę. - Oznajmił Sułtan.

 

- Jak rozkażesz. - Odparła blondynka kłaniając się.

 

Gdy Kader wyszła, z Komnaty Padyszacha serce biło jej jak szalone. Nie wiedziała, czy ma się cieszyć, czy płakać. Bowiem ten ślub pomoże jej w misji. A z drugiej strony był Emre, Perski książe, którego kochała. Z zadumy wyrwał ją Samir, który szedł w stronę komnaty władcy.

 

- Pani, teraz już wiesz, dlaczego Cię tak przywitałem. - Rzekł Szambelan, kłaniając się.

 

- Tak, już o wszystkim wiem. Powiedz mi, kto jeszcze wie? - Zapytała zmieszana blondynka.

 

- Cały harem. A Sułtanka Jasemin zaprasza Cię do swoich komnat. - Oznajmił Samir.

 

- Ach tak. A więc nie mogę pozwolić jej czekać. - Powiedziała blondynka i poszła przed siebie.

 

Tego dnia słowa Gece częściowo się spełniły. Jednak to od Kader zależało czy przepowiednia wypełni się do końca.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Margerita 18.07.2017
    pięć Tina pomyliłaś się powinna być 32 cz
  • Tina12 18.07.2017
    Tak już poprawiłam.
  • Pasja 18.07.2017
    Intrygi, tak jak już pisałam. Ale oprócz nich mam duży sentyment do ich obrzędów. Wszystko ma swoje znaczenie i porządek. Ta chałwa, muzeum, modlitwy, wyznanie to cały wschód mroczny i tajemniczy, a zarazem przepiękny i pachnący kadzidłami. Co teraz zrobi Kader, wybierze miłość czy życie obok sułtana. Pozdrawiam*****
  • Tina12 18.07.2017
    Starałam się opisać jak najlepiej ich zwyczaje. Tak wschód jest piękny ale i niebezpieczny.
    A co zrobi Kader przekonamy się.
  • Desideria 30.07.2017
    Literówki:
    "Gdy na reszcie dotarła, na miejsce przy drzwiach jak zawsze czekał już Szambelan." - nareszcie
    "dziś matka każde rozdać chałwę." - każe

    Chyba Jasemin zaczyna coraz bardziej lubić Kader. Mam nadzieję, że stanie po jej stronie i może zostanie jej przyjaciółką. No i przepowiednia zaczyna się sprawdzać, więc szykuje się niezła akcja 5 :)
  • Tina12 30.07.2017
    Dzięki za wizyte

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania