Piętno minionych dni. Cz. 41
Gdy Sułtan i jego świta dotarli, już do pałacu w powietrzu unosił się zapach krwi zmieszanej z łzami. Gdzieniegdzie krew kapała ze ścian. Pierwsze kroki Padyszacha skierowane były w stronę haremu. Jednak widok, który tam zastał, wolał wymazać z pamięci. Na ziemi leżeli zabici Agowie i niewolnice, które nie zdążyły uciec.
- Kuban Aga idziemy do podziemi! Zawodom kogo trzeba! - Rozkazał Padyszach i poszedł w stronę podziemi.
Kiedy Sułtan z zaciśniętymi ze złości ustami szukał żywych, Kader w swojej komnacie z niecierpliwością czekała aż to piekło się skończy.
- Felicja, Gulseren zaopiekujcie się Książętami. Ja muszę zobaczyć co się tam dzieje. - Mówiła, nerwowo Kader kładąc na łóżko śpiącego syna Bigel.
- Kader to niebezpieczne, lepiej zostań z nami. Sama nie wiem, czemu nas nie zabili, Ci ludzie stojący przed komnatą. I nie chce wiedzieć, ale proszę, Cię nie idź. - Szepnęła Felicja, tak aby Gulseren tego nie słyszała.
- Fela sama chciałabym wiedzieć. Jedno jest pewne ludzie, którzy napadli, na Seraj mają porachunki nie ze mną, czy Muratem. Lecz z Valide. - Odpowiedziała jej blondynka biorące do ręki łuk, a do ręki sztylet.
- Kader tylko uważaj na siebie. - Powiedziała Wenecjanka do wychodzącej Kader.
Jednak Kader zamiast iść sprawdzić co się tak naprawdę stało. Poszła schować łuk. I tak samo, jak za pierwszym razem tylko, że z większą czujnością udała się na piętro faworyt i za gobelinem schowała łuk. Gdy już miała, odejść z jednej z komnat usłyszała ciche wołanie.
- Kader opamiętaj się, to może być pułapka. - Mówiła dziewczyna sama do siebie.
Lecz, kiedy wołanie ucichło, zdecydowała się jednak wejść do komnaty. Gdy otworzyła, drzwi zobaczyła leżącą na ziemi półprzytomną Ayshe z raną na głowie. I leżącą obok niej Lalezar Kalfe.
- Kader pomóż mi. - Cicho szepnęła faworyta Władcy.
- Co oni ci zrobili? - Zapytała, Kader pomagając jej wstać i położyć się na łóżku.
- Popchnęli mnie. Dzięki Bogu uderzyłam się w głowę, a nie w brzuch. - Szepnęła Ayshe.
- Poszukam medyczki. Wszystko będzie dobrze. - Odpowiedziała jej blondynka.
Nagle drzwi komnaty otworzyły się, a do środka wszedł Sułtan i Sułtanka Jasemin.
- Murat! Jak się cieszę, że żyjesz! - Krzyknęła Kader i rzuciła mu się na szyję.
- Kader tak cieszę się, że żyjesz. - Odparł Sułtan, przytulając ją.
- Muradzie zabierz Ayshe do medyczki. - Rzekła, blondynka puszczając Sułtana.
- Kuban Aga! Idź po medyczkę! - Rozkazał Padyszach, siadając na skraju łóżka.
W tej chwili Jasemin podeszła do Kader.
- Mówiłam, że mam swoich ludzi. A podczas pobytu w Amasji miałam czas by zawierać sojusze. - Szepnęła Sułtanka.
- To byli twoi ludzie? - Zapytała szeptem zdziwiona blondynka.
- To nie czas na taki rozmowy. - Odpowiedziała jej Jasemin.
Podczas gdy Kader i Jasemin rozmawiały, Ayshe żaliła się Sułtanowi.
- Panie to był koszmar. Oni na moich zabili Lalezar. - Mówiła przez łzy Ayshe.
- Ci, wszytko będzie dobrze. - Rzekł, Padyszach, głaszcząc ją po twarzy.
- A jeśli przez nich coś stało się dziecku? Ja sobie tego nigdy nie daruje. - Mówiła zrozpaczona Ayshe.
- Wszystko będzie dobrze. Obiecuje, że znajdę tych, przez których cierpisz. - Oznajmił Sułtan.
- Dziękuję. - Odparła dziewczyna.
- Kader co z moimi dziećmi? Bo w podziemiach znalazłem tylko Sułtankę Seniorkę, Sułtankę Fatme z córką i Sułtankę Jasemin — Zapytał Sułtan, wstając.
- Książę Mustafa i Mahmut są razem z Felicją i Gulseren w mojej komnacie. Cudem uratowałam ich z rąk zdrajców. Ale nie wiem co z Valide, Bigel i resztą Twoich dzieci. - Odparła, Kader patrząc mu w oczy.
W tej chwili do komnaty przybyła medyczka.
- Zostanę z Ayshe. - Rzekła Sułtanka.
- Niech medyczki się nią zajmą i daj znać co z jej i dziecka zdrowiem. - Rozkazał Sułtan i razem z Kader ruszył w stronę komnaty Valide.
- Ja nie wiem, co tam zastaniemy. - Odrzekła Kader.
- Nie wiem, czy wiesz, ale Valide i Książe Yasuf podobno zostali porwani. - Powiedział Padyszach.
Gdy dotarli, do komnaty obok drzwi zauważyli nieprzytomną Hume.
- Agowie zanieście ją do lecznicy! - Rozkazał Sułtan.
- Panie spójrz! - Krzyknęła blondynka i pobiegła w stronę kołyski.
A tam jakby nigdy nic spała Sułtana Nur. Przykryta kocykiem, a na rączce zawiązany miała amulet.
- Nur, moja córeczko. - Szepnął Padyszach i wziął ją na ręce.
- A gdzie jest jej matka? - Zapytała, Kader rozglądając się.
- Kader ktoś leży na tarasie. - Powiedział cicho Murat, żeby nie obudzić córki.
Kader podeszła więc do drzwi prowadzących na taras. A tam zobaczyła Bigel całą we krwi.
- Panie zawołaj medyczki! Bigel jest ranna! - Krzyknęła blondynka, próbując zatamować krwawienie, które prawdopodobnie powstało na skutek dźgnięcia nożem.
Sułtan położył córkę do kołyski i podszedł do nieprzytomnej Sułtanki.
- Bigel kto Ci to zrobił? - Mówił Sułtan, choć wiedział, że Bigel go nie słyszy.
- Panie połóżmy ją na łóżku. - Oznajmiła Kader.
Zrozpaczony Murat przeniósł swoją pierwszą miłość na łóżko. I nie mógł uwierzyć, że matka jego dzieci może umrzeć.
Po około godzinie medyczką udało się zatamować krwotok. W tym czasie Kader i Sułtan dokładnie rozglądali się po komnacie.
Nagle blondynka zauważyła na stoliczku obok sofy list. Ostrożnie go rozwinęła i przeczytała.
- Panie znalazłam list. - Pwiedziała, Kader przekazując list Sułtanowi.
- Co? Jak oni śmieli porwać moją matkę i syna! I jeszcze mają czelność mi grozić! - Krzyczał Murat.
- Panie nie możesz działać pod wpływem emocji. Lepiej skonsultuj dalsze działania z Radą Dywanu. - Szepnęła blondynka.
- Masz racje. Kader wracaj do siebie, za jakiś czas przyśle, kogoś byś przyprowadziła moich synów. - Rzekł Padyszach i wyszedł.
- Jak rozkażesz. - Odparła, Kader kłaniając się.
Gdy Kader wróciła, do siebie zastała spokojną już Felicje i Gulseren.
- Gulseren zabierz Książęta do komnaty Księcia Mustafy. Muszę odpocząć. - Powiedziała zmęczona blondynka.
- Kader ja nigdzie nie idę! - Krzyknął Książę Mustafa.
- Książę w pałacu już jest bezpiecznie. Twój ojciec już wrócił, idź i pobaw się z Mahmutem. Jego mama jest ranna. - Szepnęła Kader, kucając obok Księcia.
- A co z Yasufem? Czemu jego nie uratowałaś? - Zapytał cicho Mustafa.
- Czasami trzeba dokonywać bolesnych wyborów. Ale przysięgam Ci, poruszę niebo i ziemie by Twój brat znów tu był. - Oznajmiła Kader.
Gdy Gulseren i Książęta wyszli, Kader usiadła na sofie i zaczęła płakać.
- Kader co się stało? - Zapytała Wenecjanka.
- Ile jeszcze razy będę musiała skłamać? Przecież Yasuf i Valide są w rękach tych zdrajców. A na domiar złego dali Padyszachowi dwa dni na decyzje, kto ma przeżyć. - Mówiła, blondynka płacząc.
- Tylko nie to. Ja wiem, że nie lubisz Valide, ale takiego końca jej nie życzyłaś. - Odezwała się Felicja.
- Myślałam, że wygram z nią w równej walce. Muszę coś zrobić, nie mogę tak siedzieć bezczynnie. - Mówiła, Kader wciąż płacząc.
- Nie martw się, wszytko będzie dobrze. Każe, przygotować hamam ciepła kąpiel dobrze Ci zrobi. - Powiedziała Wenecjanka i wyszła.
Gdy blondynka została, sama wstała i wyszła na taras. Powoli podeszła do balustrady i patrzyła w niebo. A tam jak gdyby nigdy nic latały mewy, statki przybijały do portu. Nagle do komnaty ktoś wszedł.
- Witaj Pani. Jestem Ibrahim Aga, przysyła mnie krymski Chan. - Oznajmił, Aga, kłaniając się.
- Szybko działa ten Twój Chan. Wiesz, może kto napadł w nocy na Seraj? - Zapytała, blondynka stając na sofie.
- Pani podobno Ci ludzie chcą wyrównać rachunki z Valide. Możliwe, że chodzi o śmierć jej męża. - Odrzekł Aga.
- To by nawet miało sens. Niech Tatarzy czekają na moją wiadomość. Sułtan może wyruszyć w każdej chwili. - Rozkazała Kader.
W tym samym czasie Fatma i Jasemin z niecierpliwością oczekiwały na decyzje Sułtana. A decyzje, jakie zostały, podjęte zadziwiły Sułtanki.
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania