Poprzednie częściPiętno minionych dni. Cz. 1

Piętno minionych dni. Cz. 6

Kader wbiegła do sali głównej nie świadoma, że Sułtan Murad zaczął już szukać wybawicielki swej ukochanej. Gdy uświadomiła, sobie co się tak właściwie dzieje było już za późno. Nie wiedziała co ma teraz robić. A na domiar złego ciągle trzymała w ręce łuk. Chwyciła więc jakiś stary kawałek materiału i owinęła nim broń. Zdając sobie sprawę, że Padyszach na pewno tu przyjdzie, postanowiła ukryć broń. Podeszła więc ostrożnie do schodów prowadzących na piętro faworyt. Cały czas kurczowo trzymając w ręce zawiniątko. Gdy znalazła, się już na piętrze zauważyła zawieszony na ścianie gobelin. Podeszła więc i niepewnie odchyliła zielony materiał. Ku jej zdziwieniu gobelin zasłaniał dziurę w ścianie. Blondynka bez namysłu włożyła do dziury zawiniątko. A gdy już chciała, odchodzić usłyszała czyjś głos.

 

- Ej ty czego tu szukasz?! - Krzyknęła krocząca dostojnym krokiem ciężarna kobieta. Ubrana w biała koronkową szatę. Z brązowymi włosami spiętymi w luźny kok.

 

- Ja... tylko chciałam, zobaczyć jak wygląda piętro faworyt. - Odpowiedziała Kader drżącym głosem.

 

- Ach tak. Każda tak mówi! A potem nie trwa długo jak kroczy dumnie Złotą Drogą! - Dalej krzyczała, ciężarna łapiąc się za brzuch.

 

- Pani wszystko w porządku? - Zapytała niepewnie Kader.

 

- Nic nie jest w porządku! Ta szmata Salen... Ała! - Krzyczała, kobieta ciężko oddychając.

 

Kader zaczęła krzyczeć.

 

- Ludzie! Pomóżcie, ona rodzi! - Nie wiedząc co robić blondynka podeszła do nieznajomej.

 

- Wynoś się! Nie wiesz z kim masz do czynienia... Ała! - Darła się brunetka.

 

W tym momencie przybiegły służące.

 

- Pani chodź z nami. A ty włóczęgo pędź po akuszerkę! - Krzyknęła gruba kobieta ubrana na czarno.

 

Kader pobiegła więc po akuszerkę. Po drodze gubiąc się w labiryncie korytarzy. A końcu dodarła pod drzwi lecznicy. Weszła, bez namysłu nie pukając.

 

- A ty czego? - Zapytała lekarka.

 

- Ona rodzi! - Krzyknęła Kader.

 

- Kto? - Zapytała, kobieta wstając od stołu.

 

- No nie wiem, jak ona ma na imie. Ale to chyba faworyta Sułtana. - Mówiła Kader nie mogąc złapać tchu.

 

- Sułtanka Bilgel rodzi! - Krzyczała lekarka zbierając do torby różne rzeczy.

 

- To ja już sobie pójdę. - Szepnęła Kader.

 

- Ty idziesz ze mną! Moja pomocnica jest chora. - Krzyczała kobieta wypychając blondynę z lecznicy.

 

Kader posłusznie poszła więc za medyczką. A droga wiodła przez pięknie zdobione korytarze. Tym razem nie szły na piętro faworyt, lecz do prywatnych komnat Sułtanki Bilgel. Gdy weszły, brunetka z bólu przygryzała czerwone od krwi wargi. Medyczka natychmiast podeszła do rodzącej.

 

- Pani przyj na trzy. Raz, dwa, trzy! - Krzyczała lekarka.

 

- Ała! Synku, czemu nie chcesz się urodzić! - Wyła z bólu Sułtanka.

 

- Pani cierpliwości. Jeszcze raz. Raz, dwa, trzy! - Krzyknęła ponownie medyczka.

 

W tym momencie do drzwi ktoś zapukał.

 

- Ty idź sprawdź kto to! - Krzyknęła jedna z Kalf obecna przy porodzie.

 

Kader wyszła, więc sprawdzić kto przyszedł. A gdy wyszła oczy wszystkich zebranych haremowych kobiet skierowane były w jej stronę.

 

- Mów, że książę czy sułtanka?! - Krzyczała jakaś ruda niska dziewczyna.

 

- Ja... - Kader nie dokończyła zdania. Ponieważ rozległ się głos zapowiadający przybycie Sułtana.

 

Wszyscy zebrani posłusznie się pokłonili. A Sułtan Murad był to wysoki mężczyzna o oczach ciemnych jak noc. I uśmiechu, któremu nikt nie mógł się opszeć. Ubrany był w błękitną szatę, która doskonale pasowała do jego ciemnej karnacji.

 

- Wiadomo już coś? - Zapytał, Padyszach patrząc na straże stojące przy drzwiach.

 

- Panie ta dziewczyna właśnie z stamtąd wychidziła. - Powiedział, strażnik wskazując na blondynkę.

 

- Jak ci na imie? - Zapytał Sułtan patrząc na Kader.

 

- Kader Panie. Takie imie nadała mi Valide Sułta. - Powiedziała Kader starając się nie dać po sobie poznać, że Sułtan wywarł na niej ogromne wrażenie.

 

- A więc Kader mów co z Bilgel? - Zapytał spokojnie Padyszach.

 

- Panie dziecko jeszcze nie przyszło na świat. - Oznajmiła dziewczyna.

 

- A wiedz idź i przynieś mi dobre wieści. - Powiedział Sułtan.

 

Kader posłusznie wypełniła polecenie Padyszacha. Gdy ponownie znalazła, się w komnacie poród jeszcze trwał. Kalfy i medyczka biegały wokół Sułtanki, która krzyczała.

 

- Synku czemu się nie chcesz urodzić! Ała! - Ostatkiem sił krzyczała Bilgel.

 

Sześć godzin później, w komnacie sułtanki.

 

- Czemu! Czemu! - Darła się wniebogłosy Sułtanka.

 

- Pani tak po prostu musiało być. Ale masz dla kogo żyć. Pomyśl o księciu Yasufie i Mahmucie. No i o twojej córce. - Mówiła, medyczka płacząc.

 

- Właśnie czemu niebo musiało podarować mi podwójne szczęście! I potem pozbawić mnie połowy tej radości! - Krzyczała Sułtanka.

 

W tym momencie jedna z Kalf podeszła do Kader.

 

- Idź i przekaż te wieści Padyszachowi. - Szepnęła jej do ucha Kalfa.

 

Blondynka wyszła więc z komnaty a tam czekał już tylko Sułtan ze swoją służbą.

 

- I co? - Zapytał zdenerwowany Padyszach.

 

- Panie niebo obdarowało Cię podwójnym szczęściem. Ale twój syn jest już w niebie. - Powiedziała ze strachem Kader.

 

Sułtan zbladł i osunął się na kolana.

 

- Panie chciałeś mnie ukarać za grzechy przodków! To, czemu zabrałeś jako zapłatę za winy mojego syna?! - Krzyczał sułtan, a łzy ciekły mu po policzku.

 

- Panie. Wybacz, że ośmielam się przerywać. Ale z Sułtanką nie jest najlepiej. - Rzekła cicho Kader.

 

- Nie wiem, kim jesteś? Nie wiem z kąt jesteś? Ale dziękuję Ci za to, że miałaś odwagę wyjść do mnie. I przekazać mi te smutne wieści. A teraz idź i odpocznij. - Odrzekł, Sułtan wchodząc do komnaty.

 

Kader w tej chwili nie wiedziała, co ma z sobą zrobić. Poszła więc do hamamu, a po drodze mówiła sama do siebie.

 

- Ja Luiza, której odebrano dawne życie. Krymska niewolnica, która odmieniła swój los. A przy okazji splamiła swoją duszę grzechem. W przeciągu jednego dnia pobytu w pałacu widziałam narodziny i śmierć. Ta, której matkę uznano za zdrajcę. Odkryję prawdę a wtedy ci, którym się kłaniam pokłonią się mi. Sułtance Kader! - Mówiła w myślach blondynka idąc korytarzami.

 

A gdy doszła do przed drzwi łaźni już czekała tam na nią Huma.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Margerita 10.11.2016
    5555
  • Tina12 10.11.2016
    Dzięki
  • Noo ciekawie. Mimo wszystko szkoda mi Bilgel (nie mam pojęcia czy dobrze napisałam). Widzę, że Kader bierze sprawy we własne ręce. Ładna przemowa na koniec.
    Daję 5.
  • Tina12 11.11.2016
    Dzięki postaram sie dzis wrzucic cz 7
  • Tina12 No to czekam na 7 część,
    A tak poza tym zapraszam na Faize ;)
  • Tina12 11.11.2016
    Faize Anbare Sultan
    Tak zabieram sie za lekture. Nie było mnie w domu.
  • Pasja 28.06.2017
    Strasznie dużo wrażeń miała Kader. Czy wejdzie w łaski Sułtana. Co ma Huma dla niej. Pozdrawiam
  • Tina12 28.06.2017
    Huma to wciąż zagadtak
  • Desideria 28.07.2017
    Kader zyskuje powoli sympatię, zobaczymy jak to dalej się potoczy 5 :)
  • Tina12 28.07.2017
    Akcja się powolutku rozkręca.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania