Pokaż listęUkryj listę

Płaczący człowiek, który się śmieje - część druga -

<Poprzedni tekst tutaj: http://www.opowi.pl/placzacy-czlowiek-ktory-sie-smieje-a14387/

A teraz zapraszam na kolejną odsłonę przygód o grupce prawdziwych przyjaciół>

 

 

Ogromna sala, ozdobiona wszelakimi kolumnami, rzeźbami i freskami, ledwo mieściła w sobie setki tańczących ludzi. Tłum był ogromny, gdy ktoś się gubił, potrzebował kilku, a czasem nawet kilkunastu minut, by się odnaleźć.

Muzyka była bardzo piękna i idealna do sytuacji. Na podwyższeniu stał zespół i grali oni spokojną melodię, przy użyciu przeróżnych instrumentów strunowych. Oczywiście czasem muzyka przyśpieszała i nawet zażarci miłośnicy nowoczesnych stylów, odnaleźli coś dla siebie.

Kolejną ciekawą rzeczą, jaka zwracała uwagę w tym miejscu, były przeróżne stroje i kostiumy. Ku mej radości, nikt nie przebrał się w przebranie batmana, czy innego „super” bohatera. Stroje na pierwszy rzut oka były zwyczajne – u kobiet długie, białe bądź niebieskie suknie z falbankami, które kojarzyły mi się dworami królewskimi, a u mężczyzn pospolite fraki, garnitury, lecz bez krawatów. Na każdej twarzy widniała maska, lecz żadna się nie powtarzała. Ta różnorodność przepięknych, teatralnych, drewnianych twarzy, wprawiała moją artystyczną duszę w podekscytowanie. Przyglądałem się każdej z osobna i zwracałem uwagę na szczegóły. Odniosłem wrażenie, że ów zakrycie twarzy było najważniejszym elementem stroju.

Tego widoku nie dało się opisać.

Stojąc w rozległym balkoniku nad głowami tańczących, szukałem moich ulubieńców. Mój czarnoskóry przyjaciel opisał ich przed chwilą bardzo dokładnie. Wiedziałem więc jakich kolorów szukać.

Elena ponoć ubrana była w lazurową suknię z elementami złoconymi, a co ważniejsze - bez falbanek. Na głowie nosiła diamentowy diadem oraz - jak się pewnie domyślacie – maskę. Miała ona kształt półksiężyca, zakrywała tylko część twarzy, więc znalezienie jej nie będzie trudne.

Szymon, za to, ubrany był podobnie do mnie – czarne dżinsy, biała koszula z nałożonym ciemnym płaszczem. Maskę miał na wzór dawnego grajka. Różnokolorowa twarz z namalowaną pięciolinią oraz nutami idealnie go określała.

„Raz spokojny, rytmiczny, do przewidzenia, a raz nieokrzesany, intrygujący i pełen energii”, pomyślałem.

Szukałem ich dobre dziesięć minut, aż ich taniec przyciągnął mój wzrok.

Poruszali się z taką gracją, jakby przećwiczyli te kroki już wcześniej.

Muzyka nagle spoważniała, część osób zeszła z parkietu, a oni, jak zahipnotyzowani, tańczyli w rytm przepięknych dźwięków.

Patrzyłem na nich z podziwem, a jednocześnie czując zażenowanie.

Sobą.

W pewnym momencie usłyszałem piękny śpiew dochodzący ze sceny.

 

Gdzie jesteś moja wybranko?

Gdzie jesteś ma pani?

Ja tu z tęsknoty umieram,

A ty nawet nie znasz mnie,

Nie widzisz mej osoby,

Gdy przed tobą stoję,

Nie słyszysz mojego tonu,

Gdy do ciebie mówię,

Głucha na potrzeby,

Mojej egzystencji,

Idź przed siebie,

Obyś taka pozostała…

 

Gdzie jesteś moja miła?

Gdzie jesteś ślicznotko ma?

Ja do ciebie biegnę czym prędzej,

By ostrzec przed świata złem,

Zatańczmy ostatni raz,

Jak gdyby zmarł nam czas,

I patrzy sobie w oczy,

Te jeden ostatni raz...

 

To było już za wiele. Zamknąłem oczy, przepraszając samego siebie za to, co zaraz pocznę.

Poddałem się, nie będę ich namawiał. Nie chcę ich narażać, chcę by byli szczęśliwi, tak samo, jak dziś. Odstąpię i nigdy mnie już nie zobaczą…

Wybacz, lecz to już chyba koniec Karo, twój czas uciekł ci wystarczająco daleko. Teraz zostaję sam. Ja, Wiktor Craigh i tylko ja. Samotny we własnym ciele. On odszedł, nareszcie.

 

Spojrzałem w stronę bawiących się Eleny i Szymona i z uśmiechem na twarzy, który skrywała maska, odszedłem. Lecz nie tak od razu. Wpierw musiałem skoczyć to toalety, by obmyć się resztek zapachu Wiktor.

Po wejściu coś przykuło moją uwagę. Wziąłem głęboki oddech… Tak, to krew. Wszędzie rozpoznałbym ten zapach. Ponownie zrobiłem wdech… Świeża. To chyba stamtąd.

Podszedłem do drzwi na końcu klozetu i przystawiłem ucho.

- Kurwa, trzeba go zanieść do furgonetki i to teraz – mówił mężczyzna – Ja włączę w tym czasie licznik.

- Na ile? - wtrącił się drugi.

- Pięć minut. Wystarczająco, by wyjść przed wybuchem. Ta bomba ma spory zasięg rażenia, więc musisz czekać na nas w odpalonym aucie, by szybko spieprzyć. - Atmosfera wyraźnie się pogarszała.

- Co zrobić z ciałem? Skurwysyn nieźle się bronił, może by tak obciąć głowę i na rynku na pal wystawić. Będzie to idealna zemsta, za to, co mu zrobił!

Usłyszałem kroki zmierzające w moją stronę, więc szybko schowałem się w jednej z kabin i wyjąłem nóż, schowany w razie czego w tylnej kieszeni.

Dwóch ludzi wyszło z pomieszczenia, a ja korzystając z okazji, że jeden niesie drugiego, przez co ma zajęte ręce, zaatakowałem. Przeciąłem jednym ruchem tętnicę niosącemu, a krew siknęła na mężczyznę z krwawiącą nogą. Ten spadł na ziemię, a ja z całej siły wbiłem ostrze w rozwartą szczękę.

Karo wrócił!

Miałem szczęście, gdyż działo się to tak szybko, że nikt z pozostałych bandytów nie usłyszał bójki. Miałem dosłownie kilka minut, by ostrzec przyjaciół.

Wybiegłem z pomieszczenia, wpadłem na barierkę na balkonie i wzrokiem szukałem Eleny i Szymona. Nie było ich, zniknęli.

Nie mogłem zadzwonić na policję, gdyż sam jestem poszukiwany, więc pozostało tylko samemu sobie z tym poradzić.

Wróciłem do łazienki, przeszukałem zwłoki i znalazłem USP-s z tłumikiem. Choć broń palna była dla mnie hańbiąca, to jednak musiałem spróbować. Otworzyłem drzwi do ich tymczasowej kryjówki i strzeliłem na ślepo kilka kulek. Po wrzasku jednego z nich wnioskowałem, że trafiłem, lecz mało skutecznie, gdyż żyje.

Po ułamku sekundy poleciała w moją stronę seria strzał, przed którymi skryłem się za ścianą.

Wszystko to działo się w dwóch oddzielnych pomieszczeniach, przez co nie widzieliśmy się wzajemnie. Wsłuchałem się ich okrzyki i pojąłem, że odliczanie trwa.

Nagle do łazienki wszedł nie znany mi mężczyzna i w jego stronę również poleciały strzały. Nie celne. Przestraszony człowiek już miał uciekać z wrzaskiem, jednak zatrzymałem go i kazałem ewakuować całą salę. Nie wiem, czy zrozumiał… Po jego twarzy wnioskowałem, że najpewniej poleci z krzykiem do wyjścia, mając w dupie innych.

Nagle zobaczyłem, że z pokoju wylatuje mała kulka… Granat. Ogłuszył mnie przez chwilę. Nie wiedziałem, co robić. I nagle poczułem lufę tuż przy mojej głowie. Spojrzałem w górę, a tam stał uśmiechnięty mężczyzna, kolorem skóry przypominający araba. Spojrzałem mu prosto w oczy i uśmiechnąłem, a on zniżył się do mnie i rzekł cicho:

- Bum!

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Karo 09.03.2016
    Mam nadzieję, że odpowiada wam ten styl. Dziś nieco go zmieniłem, trochę eksperymentując ;) czekam na wasze opinie :D
  • elenawest 09.03.2016
    Niooo :-) super ;-) parę błędów było, ale dziś się nie czepiam, nie mam na to siły :-P
  • elenawest 09.03.2016
    No i masz 5
  • Karo 09.03.2016
    Dziękuję ;)
  • KarolaKorman 09.03.2016
    ,,I patrzy sobie w oczy,
    Te jeden ostatni raz...'' - I patrzmy sobie w oczy,Ten jeden ostatni raz...
    ,, by obmyć się resztek zapachu Wiktor.' - by obmyć się z resztek zapachu Wiktora.
    ,, by szybko spieprzyć.'' - by szybko odjechać.
    ,, poleciała w moją stronę seria strzał, '' - strzał? Takich z łuku?
    ,,Wsłuchałem się ich okrzyki'' - Wsłuchałem się w ich okrzyki
    ,,do łazienki wszedł nie znany mi mężczyzna'' - do łazienki wszedł nieznany mi mężczyzna
    Mnie też się podobało, choć liczyłam na dłuższy opis o przebraniach, 5 :)
  • Karo 09.03.2016
    Karola dziękuję ;) niestety ja nie umiem opisywać strojów. Jestem pełen podziwu, że wymyśliłem "lazurowy" :D bo to pierwszy raz gdy tego słowa używam ;)
  • KarolaKorman 09.03.2016
    To powiem Ci, że w takim razie, to wielki postęp w Twojej twórczości :) Myślę oczywiście o lazurowym kolorze :)))

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania