Pluszowy miś

- Spójrz na mnie. Tu jestem – cichy szept rozchodził się po ciemnym pokoju – Tuuuu jeeesteeem.

Lucy, sześcioletnia mieszkanka tego pokoju, zakryła głowę kołdrą i cicho płacząc, błagała by głos zniknął.

- Luuucy. Luuuuucy. Nie udawaj, że mnie nie słyszyyyyyysz – dźwięki pełzł w stronę dziecka jak szept samej śmierci. Zimne słowa ociekały wibrującym złem, złem wdzierającym się w drżące serce dziewczynki, paraliżującym jej rozdygotane, poranione zmysły.

- Nieładnie mnie tak ignorować. Luuucy. Jestem tu. Jestem twoim przyjacielem.

Dziecko skuliło się jeszcze mocniej. Zaciskając piąstki i powieki, Lucy odliczała kolejne, pełne grozy, minuty.

- Choooodź do mnie.

- Nie! – jęknęła, a ciepłe łzy spłynęły po jej policzku.

- Niiieee? – zaśmiał się upiorny głos – Nie przyjdziesz. To ja przyjdę do ciebie.

- Nie, nie, nie, nie.

Nastała mroczna, dzwoniąca w uszach cisza. Oczy dziewczynki rozszerzyły się jeszcze bardziej. To przez ten dźwięk, cichutkie kroki na kolorowym dywanie.

- Jestem bliiiiskoooo.

Lucy krzyknęła przeraźliwie, strach wygrał bitwę o jej zmysły. Chwilę później do pokoju weszła kobieta.

- Lucy, kochanie, co się stało? – zapytała zapalając światło.

Podchodząc do płaczącego dziecka potknęła się o pluszowego misia. Schyliła się i wzięła go do ręki. Patrzyły na nią duże, czarne oczy, jak wypolerowane kamyki z białymi punkcikami domniemanych źrenic.

- Boże, jaki ten miś straszny – zaśmiała się matka Lucy i odłożyła zabawkę na komodę – Słoneczko – usiadła obok dziewczynki – Zły sen?

- Znowu do mnie mówił – jęknęła dziewczynka.

- Ale kto?

- No miś! Ten, co go podniosłaś! – i znów zaniosła się płaczem – Nie chcę go! Nie chcę! Zabierz, wyrzuć, błagam…

Kobieta spojrzała na siedzącego na komodzie pluszaka.

- Nie lubisz go? Przecież to prezent od babci?

Zabawka patrzyła martwym wzrokiem w ścianę pastelowego pokoju. Błyszczące, bezkresne studnie czerni były całkowicie martwe, a białe punkciki w ich centrach tylko pogłębiały wrażenie braku wszelkiego życia. Matka znów spojrzała na córkę, a wtedy białe źrenice powoli zaczęły się obracać, aż siła pchająca je do działania skupiła się na łóżku dziecka.

- Lucy, czy chcesz, bym go wyrzuciła?

- Nie – szepnęła dziewczynka – Spal go!

- Spokojnie, kochanie – matka pogłaskała Lucy po kasztanowych włosach.

- Proszę, nienawidzę go!

- Babci będzie przykro…

- Powiem, że go zgubiłam.

- No dobrze – westchnęła kobieta – Wezmę go.

Wstała, odwróciła się i zmarszczyła brwi. Komoda była pusta. Podeszła bliżej i wtedy zobaczyła zabawkę leżącą na dywanie, a jej ślepia były wlepione wprost w nią.

- Pewnie spadł – uśmiechnęła się pod nosem.

Podniosła zabawkę, a wychodząc pocałowała córkę na dobranoc.

- Co się stało? – zapytał, leżący w łóżku z książką w ręce, mąż kobiety.

- Nic, Lucy znów bała się tego misia, mówi, że do niej mówił.

- Po co go przyniosłaś?

- Obiecałam go spalić.

- Spalić? To chyba poważna sprawa – uśmiechnął się mężczyzna.

- Zrobisz to? – kobieta usiadła na łóżku.

- Jenny – jęknął Harry – Mogę jutro rano?

- No dobrze – pocałowała go w policzek, a misia położyła na szafce nocnej – Dobranoc, kochanie – znów musnęła ustami męża.

 

Lucy otworzyła oczy i zaspana rozejrzała się po ciemnym pokoju. Nagle jej serce ścisnęło się w agonicznej próbie rozwiania potwornej wizji, lecz ta była rzeczywistością. Prawdą, w której klamka powoli zaczynała się poruszać.

- Mama? – szepnęła dziewczynka, okłamując samą siebie.

Drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem, po czym nastała cisza, przerywana tylko spazmatycznym oddechem przerażonego dziecka.

Jenny przetarła twarz, idąc ciemnym korytarzem w stronę łazienki. Nagle zatrzymała się przy pokoju córki. Usłyszała jakiś cichutki głos przez uchylone drzwi.

- Ach śpij kochanie. Jeśli gwiazdkę z nieba chcesz, dostaniesz. Czego pragniesz daj mi znać, ja ci wszystko mogę dać, więc dlaczego nie chcesz spaaaaać?

Kobieta uśmiechnęła się pod nosem i pchnęła drzwi.

- Nie znałam cię z tej strony – zaczęła roześmiana, lecz zamarła.

W pokoju nikogo nie było, oprócz targanej szlochem Lucy, która schowała się pod kołdrą.

- Harry! Wyłaś! Gdzie się ukrywasz? To nie jest śmieszne.

- Mamo…

Jenny usiadła na łóżku i odkryła dziewczynkę, która rzuciła się matce na szyję.

- On wrócił, mamo on wrócił – załkała.

- Spokojnie, to tylko tata się wygłupia.

- To nie był tata…

Jak na życzenie, w ciemności rozległy się ciche kroki, które wymknęły się z pokoju.

- Spij kochanie, a ja uduszę twojego ojca – kobieta ucałowała Lucy i wyszła z pokoju.

Wpadła do sypialni i włączyła światło. Harry spał na brzuchu, a obok siedział pluszowy miś, wlepiając swoje czarne oczy w leżącego mężczyznę.

- Harry!

Śpiący zerwał się jak poparzony i przetarł oczy.

- Co się stało?

- Żarty się ciebie trzymają o tak później porze? – warknęła Jenny.

- O co ci chodzi? Przecież spałem!

- Nie wygłupiaj się!

- Spałem! Nawet nie drgnąłem, chyba, że się już nie kontroluję.

Kobieta zmarszczyła brwi, po czym spojrzała na zabawkę. Zerwała się z miejsca, pochwyciła pluszaka i wyszła z sypialni.

- Mam dość słuchania o tobie – szepnęła schodząc do piwnicy.

Gołe stopy przebiegły po zimnej, betonowej podłodze. Jenny doszła do pieca i otworzyła drzwiczki, za którymi szalały płomienie.

- To koniec! – po czym wrzuciła misia w objęcia ognia.

 

Lucy cały czas nasłuchiwała, aż przez dom przebiegło głębokie westchnienie. Może to sam budynek odetchnął. Dziewczynka przez chwilę obserwowała ciemność pokoju, aż w końcu zasnęła.

 

Delikatne skrzypnięcie obudziło śpiące dziecko. Zaspana rozejrzała się i dostrzegła plecy matki, która siedziała na brzegu jej łóżka.

- Mamo?

- Złamałaś przysięgę.

- Mamo. Jaką przysięgę? Mamo, odwróć się – szepnęła Lucy, a broda zaczęła jej drżeć.

- Mówiłaś, że jestem twoim najlepszym przyjacielem, że będę nim na zawsze… A ty mnie porzuciłaś…

- Mamuś, o czym ty mówisz?

Wtedy kobieta zaczęła powoli obracać głowę, coraz bardziej i bardziej. Mięśnie i ścięgna napięły się do granic wytrzymałość, a następnie, z głośnym trzaskiem, głowa obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni. Bezdenna czerń z migoczącymi, białymi punkcikami, spojrzała wprost na przerażone dziecko.

- Już zawsze będziemy razem…

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Angela 26.09.2015
    Ty to potrafisz człowieka nastraszyć, historia zmroziła mi krew w żyłach : ) 5
  • alfonsyna 26.09.2015
    Literówka się była wkradła - nie "wyłaś" tylko "wyłaź", jak mniemam :) A poza tym wszystko świetnie, dobrze budujesz napięcie, zmierzając do wielkiego finału. Słowem, znasz się na tej robocie ;)
  • KarolaKorman 26.09.2015
    Świetnie, 5 :)
  • Chris 26.09.2015
    Dziękuję ;) Takie historie piętrzą mi się w głowie w ilościach przerażających ;)
  • Lady_Makbet 03.10.2015
    masz 5:)
  • Rasia 05.10.2015
    Pojawiło się parę drobnych błędów.
    1. "Nie udawaj, że mnie nie słyszyyyyyysz – dźwięki pełzł " - pełzły* i podejrzewam, że po "słyyyyyszysz" powinna być kropka i potem duża litera ;)
    2. "- No miś! Ten, co go podniosłaś! – i znów zaniosła się płaczem" - i znów duża litera
    3. "bała się tego misia, mówi, że do niej mówił" - powtórzenie "mówił"
    4. "- No dobrze – pocałowała go w policzek, a misia położyła na szafce nocnej – Dobranoc, kochanie – znów musnęła ustami męża." - to co wyżej
    5. "- Spij kochanie" - śpij*
    Ogółem fajna, dreszczowa historyjka ;) Szkoda tylko, że odgadłam zakończenie, bo wtedy wystraszyłaby mnie bardziej, ale sam tekst jest klimatyczny i dobrze napisany. Zostawiam 5 :)
  • De Lenire* 08.11.2015
    Swietne. Trzyma w napieciu. Podoba mi sie twoj styl pisania i swietny pomysl. Gratuluje 5
  • MiyuDarkenwoods 17.02.2016
    WOW, to było przerażajace. A to dopiero misiek z koszmarów. Aż mi ciary przeszły po plecach. Piąteczka!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania