Poprzednie częściPo zachodzie - prolog

Po zachodzie - Rozdział drugi

Dwudziesty drugi dzień września, dziewiąta rano, pierwsza faza Mroku.

Obudziłem się tam, gdzie zasnąłem. Cały obolały wstałem bez żadnego problemu, poszedłem zmyć z siebie pot z poprzedniej nocy i nieświadomy, co dzieje się za zasuniętymi roletami zjadłem śniadanie. Nawet nie przyszło mi do głowy, by oszczędzać zapasy… bo i po co? Jajecznica, trzy plastry boczku, kanapka z samym masłem – typowe amerykańskie śniadanie. Do popicia zamiast wody czy mleka wyjątkowo zabrałem z półki piwo. Przyłożyłem boczną część puszki do czoła. „Czemu zimno łagodzi ból?”, zacząłem się zastanawiać, zdając sobie sprawę, że nawet nie złożyłem rolet.

Wcześniej wspomniałem w kilku zdaniach o rutynie w naszym… to znaczy moim domu. Razem z Emmą mieliśmy pewne przyzwyczajenia, które nazywaliśmy „tradycjami”. Na początku po ślubie śmialiśmy się z nich, później stały się codziennością i nikt nie zwracał na nie szczególnej uwagi. Jednym z takich przyzwyczajeń było zasuwanie na noc rolet i żaluzji w całym domu. Mówiąc szczerze nawet nie wiem czemu miało to służyć. Wystarczyłoby zasunąć tylko w sypialni, by słońce nie dokuczało świtem; jednak skrupulatnie dzień w dzień o dwudziestej drugiej chodziłem po wszystkich pokojach i ciągnąłem za te białe sznureczki. Zasłona, jak kurtyna w teatrze, przykrywała zewnętrzny obraz, przyciemniając wnętrze. Czułem się bezpieczny, jakby była zrobiona z niezniszczalnej stali i broniła mnie przed zabójcami, gwałcicielami i złodziejami czyhającymi na mój dom.

Już niedługo miałem się przekonać, że ta zasłona tak naprawdę chroniła zewnętrzny świat przede mną. Chyba wszyscy mamy to w naturze – mam na myśli rasę ludzką – że gdy gasną światła, stajemy się potworami. Jako dzieci nie boimy się wnętrza szafy czy przestrzeni pod łóżkiem w dzień, za to w nocy stają się one kryjówkami najstraszniejszych istot, jakie widział świat (a raczej umysł dziecka). Z czasem dorastania przestajemy w nie wierzyć, a zaczynamy bać się o wiele straszniejszych i jednocześnie realnych potworów. Samych siebie.

Wracając do zasłon… Otworzyłem je, ale do pomieszczenia nie wleciał żaden promień słoneczny. Wpierw pomyślałem, że pomyliłem godzinę i wstałem jeszcze przed świtem. Chwilę później – gdy sprawdziłem dosłownie wszystkie zegary w domu i stwierdziłem, że pokazują dokładnie tę samą godzinę – usiadłem przed laptopem, by sprawdzić, czy nie ma jakiegoś niezapowiedzianego zaćmienia słońca czy czegoś w tym rodzaju. Jednak okazało się, że nie jestem podłączony do internetu. Uznałem to za zbieg okoliczności, więc włączyłem telewizje. Tak, w wiadomościach na pewno coś o tej pogodzie mówią. TV również nie działało; na ekranie wyświetlały się wyłącznie tak zwane „mrówki”, wskazujące zakłócenia odbiornika.

„Dziwne”, pomyślałem i zacząłem dedukować. Nawet przyszło mi do głowy, że jestem jeszcze w śnie, ale gdy po szczypnięciu się nie przebudziłem, wymyśliłem inną teorię. O wiele bardziej logiczną.

Po prostu w nocy była przerwa w dostawie prądu, więc wszystkie elektroniczne zegary (a miałem tylko takie; zegarka na rękę nie miałem w zwyczaju nosić) wyłączyły się, a po włączeniu – zresetowały. Tak! Na to wygląda, a ja zwyczajnie obudziłem się w środku nocy, widząc, że na budziku jest dziewiąta siedem.

Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. W dalszym ciągu nic nie podejrzewając, mając w głowie drobny niepokój, co do tajemniczego gościa w środku rzekomej nocy, podreptałem w papuciach do drzwi frontowych.

Z każdym moim krokiem pukanie stawało się wyraźnie głośniejsze i szybsze. Wyraźnie się mu śpieszyło. Gdy znajdowałem się kilka kroków od wejścia, delikatne „puk-puk” mieniło się w gwałtowne uderzanie pięścią o drewniane drzwi. Muszę przyznać – zląkłem się. Nawet bardzo. Nie zwróciłem wtedy na to uwagi, ale mogę się założyć o wszystko, co mam, że na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Wyraźnie czułem, że nie będzie to miłe spotkanie.

Ani mnie, ani Emmie nigdy nie przyszło do głowy, by zakupić drzwi z Judaszem (tą dziurką pośrodku, dzięki której możesz niezauważony podglądać, co dzieje się przed domem). Dzisiejszego dnia brakowało mi tego wynalazku, podobnie jak dywaniku wczorajszej nocy.

- Kto tam? - zapytałem najgrubszym, jaki potrafiłem wydobyć z siebie, głosem. Przyłożyłem ucho do drzwi i nasłuchiwałem odpowiedzi.

Pukanie ani na chwilę nie ustało. Wręcz przeciwnie – stukot wzmagał się z każdym uderzeniem; był tak głośny, że osoba za niego odpowiedzialna, miała prawo, nie usłyszeć mojego pytania.

- Kto tam? - powtórzyłem, prawie krzycząc. „Jeśli to znów Jehowi, to dosłownie zabiję”, pomyślałem. Kilka dni temu przyszedł tu jeden z nich. Ja grzecznie odmówiłem i podziękowałem, on grzecznie odszedł. Następnego dnia ta sytuacja się powtórzyła… i następnego i następnego. Zawsze przychodziła ta sama osoba i zawsze tak samo ładnie odmawiałem. No, prócz czwartego dnia, kiedy to po prostu nie wytrzymałem i wygarnąłem gościowi, używając dość niecenzuralnych słów.

Tak się zamyśliłem, że nie zauważyłem, kiedy pukanie umilkło. Przez kilkadziesiąt sekund stałem jak wryty przystawiając ucho do drzwi, po czym po prostu odszedłem. Usiadłem ponownie na kanapie przed telewizorem, próbując uruchomić jakikolwiek program. Nie udało się. Ponownie pojawił się błąd w odbiorze i „poranny seans” szlag trafił.

Zdecydowałem, że jeszcze trochę się prześpię. I tym razem zasnę na łóżku – tak sobie w duszy obiecałem, choć nigdy nie udało się tego spełnić. A to dzięki krótkiemu wydarzeniu, które miało miejsce kilka sekund później…

Wstałem i ruszyłem szybkim krokiem (nieco otrzeźwiałem po tajemniczym pukaniu) do sypialni. Nie zdążyłem stawić nogi na pierwszym schodzie, kiedy usłyszałem za sobą odgłos tłuczonego szkła. Odwróciłem się, robiąc wielkie ze zdziwienia oczy i ujrzałem…

W salonie, przed szklanymi drzwiami prowadzącymi na taras, leżał na potłuczonym szkle skulony chłopiec. Wiedział, że stoję wpatrzony w niego. Nie otwierając oczu powiedział zdławionym głosem:

- Pomóż mi!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • Karo 25.08.2016
    Chciałem przypomnieć, że zanim, Szanowny Czytelniku, przeczytasz ten rozdział, zapraszam, do zapoznania się z poprzednimi (w tym też prologiem). Dziękuję za poświęcony czas.


    Ha.
  • NataliaO 25.08.2016
    Już niedługo miałem się przekonać, że ta zasłona tak naprawdę chroniła zewnętrzny świat przede mną. Chyba wszyscy mamy to w naturze – mam na myśli rasę ludzką – że gdy gasną światła, stajemy się potworami. Jako dzieci nie boimy się wnętrza szafy czy przestrzeni pod łóżkiem w dzień, za to w nocy stają się one kryjówkami najstraszniejszych istot, jakie widział świat (a raczej umysł dziecka). Z czasem dorastania przestajemy w nie wierzyć, a zaczynamy bać się o wiele straszniejszych i jednocześnie realnych potworów. Samych siebie. ------- ŚWIETNY FRAGMENT.
    Zapomniałam dodać, ze bardzo szybko czyta mi się rozdziały; dawno tak nie goniłam za słowami to jest na plus; wciągnęło opowiadanie 5:)
  • Karo 25.08.2016
    Dziękuję bardzo :D
  • Elizabeth Lies 25.08.2016
    Akcja się rozwija. Podoba mi się narracja. Jest taka lekka, niewymuszona. Czekam na kolejną część, a co do świadków Jehowy to są dopiero uparci ludzie. Też nie wiem czemu rozbawiło mnie to wyjaśnienie co to judasz. No ta dziurka w drzwiach. Tak, wiem, zryte poczucie humoru.
  • Karo 25.08.2016
    Miało rozbawić :D Dziękuję bardzo ;)
  • Violet 25.08.2016
    Trzymasz poziom i zaciekawiasz, to dobrze rokuje. Czekam na c.d. Pozdrawiam i piątkę zostawiam.
  • Karo 25.08.2016
    Dziękuję ślicznie ;)
  • levi 25.08.2016
    Czyta się szybciutko i bardzo przyjemnie :D
    Nie które stwierdzenia i przemyślenia były bardzo celne i takie prawdziwe :D zostawiam 5 i czekam na więcej
  • Karo 25.08.2016
    Dziękuję z całego serca. To wiele dla mnie znaczy, że ktokolwiek czyta moje teksty ;)
  • korekta 26.08.2016
    Po zmroku budzą się "upiory" i ich "mroczny" świat przejmuje władzę nad domniemaną i, iluzoryczną rzeczywistością. Zakłócenia w sferze postrzegania czasu są tego najlepszym dowodem. Także wizyta Jehowych (piszę w liczbie mnogiej celowo, bo musiały to być dwie osoby) nie była przypadkowa. Przychodzą oni ze "słowem" , już samo to pojęcie otwiera gigantyczne pokłady wyobraźni, a czasem też i słów. I tak też się stało:-) Kolejne wydarzenia nastąpiły już w sposób lawinowy, jak w układance z klocków Domino:-))
  • Karo 26.08.2016
    Pięknie powiedziane ;)
  • Karo 28.08.2016
    UUUU średnia nadal 5.0??? Czyżby troll mnie opuścił... *tutaj jest błaganie na klęczkach do trollika o powrót i pałę*
  • Violet 30.08.2016
    Tworzysz napięcie, nie można być obojętnym na ten tekst, skupiasz czytelnika na tej historii i zmuszasz do niecierpliwego czekania na kolejną część. Dałam piątkę pod tym i poprzednim rozdziałem. Pozdrawiam.
  • Karo 30.08.2016
    Przecież kiedyś już komentowałaś je XD Zapomniałaś, czy przeczytałaś drugi raz :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania