Pobór z 1974 roku
- Gratuluję, gratuluję...Obywatelu majorze Meker. Świetna robota. Flagi są. Duży transparent treść słuszna, a jakże: „Dziś poborowy, jutro obrońca socjalistycznej ojczyzny”.
- Czy macie zaufanych w komisji poborowej?
- Owszem sekretarzu, my w tutaj gwarantują wykonanie planu poboru.
- To ważne. Bo wiecie majorze, że na Górnym Śląsku nie wykonano naboru. My musimy to połatać, bo będą kłopoty. Co my możemy poradzić, że tam setki poborowych ma ważnych i chętnych lekarzy, gotowych zaświadczyć, że gówniarz ma zeza, albo jakieś w dupie hemoroidy
- Naszych buraków przekupimy: damy grochówkę, pajdę chleba, paczkę sportów, nawet nie będą po stołówce śledziami rzucać. Tylko ze smakiem zeżrą. To nie lalusie z miasta!
- Święta racja sekretarzu.
- Święta nie święta, ale partyjna. Rychło ruszajmy, bo w sali czeka sporo tych gamoni.
Gwar. Fabryczna orkiestra mocno kaleczy „ My ze spalonych wsi, z głodujących miast”.
Major Meker:
- No, a teraz poborowi cisza... Będzie prelekcja naszego weterana ze zbowidu kapitana Karpiuka. Proszę Włodzimierzu. Mówcie jak to Niemcy wymordowali w Katyniu polskich żołnierzy.
Przez salę przeleciał pomruk.
- Nu wiecie, drodzy poborowi, że po zdradzieckiej napaści w czerwcu 1941 roku Ruskie nie zdążyli ewakuować kilku tysięcy polskich oficerów i żołnierzy. Przechwycili ich Niemcy. Tak trudno mi mówić. Pozwólcie, że wytrę oczy...
Po dłuższej chwili dalej gadał:
- Zbrodniarze w specjalnych piwnicach strzelali im w tył głowy, a ciała owijali w pałatki i wrzucali do głębokich rowów wykopanych w lesie. Mogiły skrupulatnie zamaskowali. Byli tak bezczelni, że próbowali zrzucić całą winę za mord przedwojennych żołnierzy i oficerów na naszych radzieckich przyjaciół. Oto cała niemiecka prowokacja.
Nagle ze stuosobowego tłumu wyrwało się przekleństwo.
- Staszek, kurwa siadaj, nic nie mów, zamknij japę!
- Psia mać przecież ten sowiecki agent kłamie, broni prawdziwych ruskich zbrodniarzy, aż mu nochal wyrósł jak u Pinokia.
- Cały fioletowy! - ktoś krzyknął.
- To od wódy! Trzeźwy, by się posmarkał – ktoś kpił ze środka sali.
Zapanowała konsternacja, a salę wypełnił rechot i gwizdy.
– Cisza! - ryknął major Meker.
Inny oburzony głos z sali.
- Ej ty! W skórzanej kurtce. Gdzie wleczesz Staszka?!
Tłum krzyczał:
- Precz z SB, precz z SB! Nie będzie żadnego poboru!
Orkiestra okropnie fałszując zagłuszała rozgardiasz na sali.
Komentarze (11)
Ozarellli, przyzywam Cię.
Dla mnie to na 2 się klasyfikuje i tyle dam
Coś pomieszane fakfy.
14 stycznia 1974 r. cenzorska instrukcja podtrzymywała sowiecką wersję kłamstwa katyńskiego obowiązującą właśnie od kwietnia 1943 Dopiero w 1990 r. przyznała, że winę za zbrodnię ponosi Związek Radziecki.
Cztery lata później w 1978 r. postawili w lesie katyńskim pomnik, który miał upamiętnić zbrodnię dokonaną przez Niemców w 1941 r.
pzdr
Czytający powinni wiedzieć, że Armia Czerwona w lutym 1941r. (a więc na chwilę przed ruszeniem NIemców na Moskwę!!) miała pierwszeństwo w zaopatrzeniu w broń i amunicję niemiecką przed dywizjami niemieckimi stacjonującymi na zachodzie Europy (gdzie panował względny spokój). Fakt powyższy wynikał nie tylko z paktu Ribbentrop-Mołotow ale i z wcześniejszej współpracy Hitlera ze Stalinem (czy Niemiec z ZSRR). Między innymi Niemieccy specjaliści byli zachwyceni gułagami i doświadczeniami Rosjan w metodach przesłuchiwania podejrzanych. Polecam lekturę Allen Bullock - "Hitler studium tyranii.
Odnośnie do roku 1974 i poboru do wojska to nic na ten temat nie napiszę. Za moich czasów pobór wyglądał następująco; do domu przychodziło pisemne wezwanie by stawić się na komisję poborową. Tam dokonywano "inwentaryzacji" i ani platfuss, ani żadne lekarskie świadectwa znaczenia nie miały - komisja miała swojego lekarza. Po miesiącu, dwu czy trzech przychodził wezwanie do stawienia się w jednostce wojskowej numer w... i jechało się przez PRL do woja. A tam odmóżdżanie i układanie do służby. Piękna sprawa! Ale to było za moich czasów - przed 1974 rokiem.
W Poznaniu było coś takiego jak RWKU (Rejonowa Wojskowa Komenda Uzupełnień) na ul. Rolnej przy jednostce (było ich więcej ale ta pamietam, bo tam należałem. To było najbardziej znienawidzone miejsce przez płeć brzydką po 18 roku życia. A jak ktoś przyniósł jakiś dokument że ma np. jak napisałeś platfusa to dostawał skierowanie do wojskowego lekarza, a ci praktycznie uznawali wszystkich za zdolnych do służby i wtedy już nic delikwenta nie mogło uratować. A pamiętasz łokieć? Taki sierżant z RWKU kładł łokieć na mapę na Poznań, opuszczał rekę i patrzył co mu wyjdzie. A wychodziło różnie, ale zawsze daleko. czasami jak miał humor to tylko do nadgarstka. Takie to były ciekawe czasy. W zasadzie od służby głównie chroniły szkoły, ale też nie wszystkie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania