Pocałunek motyla
Pamiętam, że dawno temu
Miałam ciebie za stróża.
Kiedy płakałam, jak to dziecko,
Lub tylko się smuciłam,
Często bez ważnego powodu,
Podfruwałeś do mnie i skrzydłami głaskałeś.
Dotyk twój szedł w parze z objęciem matki
I ozłacał mokrą twarzyczkę.
Dreszcz od oka przechodził, ciało się rozgrzewało
I mogłam dalej żyć radosną chwilą.
Gdzie jesteś teraz, motylu?
Gdzie byłeś, kiedy ze szkoły wychodziłam po raz ostatni
I ledwo szłam o własnych siłach
Pijana od euforii i depresji ciągłych?
Jakie miejsca widziałeś, kiedy przez obcy korytarz wychodziłam na zewnątrz,
Krytyczną ocenę swej wartości sporządzając,
Bo intelekt tego drugiego stanął ponad moim sercem?
Komu innemu twarz muskałeś, kiedy we łzach się topiłam
I cudem pod koła innego nieszczęśnika nie wpadłam?
Dlaczego byłeś zawsze, gdy trosk nie miałam,
A znikasz, gdy faktycznie cierpię?
Przecież nigdy nie byłeś mi potrzebny bardziej,
Niż właśnie teraz.
Niebiański pyłek zszedł z mych powiek.
Zostało go tylko tyle,
Bym mogła znieść te wszystkie szkiełka ciskane w oczy,
Których wtedy przecież nie było.
Daj mi jeszcze choć jeden pocałunek.
Może i trochę urosłam
I nieco mniejszy będziesz,
Ale wierz mi.
Małe muśnięcie teraz będzie więcej warte
Niż tysiąc tamtych pieszczot.
Komentarze (6)
Jeśli chcesz na poważnie pisać wiersze i pracować nad warsztatem, to pogadamy.
Jeśli tylko wrzucasz w celach terapeutycznych, to nie ma o czym gadać.
Wiersz ma potencjał, ale popełnia wszystkie grzechy główne.
Zmysł masz, ale nie umiejętność formułowania poetyckiego.
''i (ozłacajął) mokrą twarzyczkę''?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania