Poprzednie częściPochopna decyzja cz.1

Pochopna decyzja cz.4

******

„Muszę ją jakoś do siebie przekonać”, myślałem jadąc wieczorem do Igi. Podjechałem pod jej dom. Wyciągnąłem z bagażnika samochodu dwumetrowego, pluszowego misia. Wszystkie dziewczyny lubią misie. Chyba… Stanąłem przed drzwiami, posadziłem miśka na schodku, wziąłem głęboki oddech i zadzwoniłem dzwonkiem. W głębi domu zaświeciło się światło. Iga podeszła do drzwi, ale ich nie otworzyła.

- Czego chcesz? – warknęła.

- Przeprosić, pogadać, dogadać się jakoś.

- Nie mam ani ochoty, ani siły z tobą rozmawiać.

- Daj mi pięć minut, proszę.

- Nie! – zakończyła.

Widziałem tylko, jak znika gdzieś w głębi domu. Nie mogłem teraz odejść. W jej oczach widziałem, że powoli odpuszcza. Przez kilkadziesiąt minut dzwoniłem dzwonkiem i pukałem do drzwi. Bez efektu. Usiadłem na schodku i czekałem, czekałem, czekałem… Nawet nie wiem, w którym momencie urwał mi się film.

 

******

 

Rankiem poczułam nieodpartą potrzebę wyjścia na podwórko. Wyszłam przez drzwi garażowe. Kilka metrów ode mnie, na schodach spał Wojtek, oparty o wielkiego miśka. Podeszłam bliżej. Usiadłam obok niego.

- Wojtek… - zaczęłam go budzić. – Wojtek…

- Cześć, Iguś – uśmiechnął się.

- Siedziałeś tu całą noc?

- Na to wygląda… Jak się czujesz?

- Dobrze. Na pewno lepiej niż przy ostatniej twojej wizycie – uśmiechnęłam się.

Wzięłam głęboki oddech.

- Chyba naprawdę musimy porozmawiać… Wejdziesz na kawę?

- A powiesz mi, co się z wami działo i dlaczego trzymali cię w szpitalu?

- Tak, wszystko ci wyjaśnię.

Weszliśmy do domu. Wojtek wniósł pluszaka do salonu.

- Proszę, jest dla ciebie – wręczył mi go.

- Jest uroczy – ucieszyłam się. – Dziękuję.

Misiek zajął miejsce w salonie, a my usiedliśmy przy niewielkim, kuchennym stoliku. Dla Wojtka zrobiłam kawę, a dla siebie herbatę.

- Przepraszam – zaczął Wojtek. – Zachowałem się jak szczeniak. Nie myślałem, że tak szybko będę miał dzieci. Stwierdziłem, że nie jestem gotowy na taką odpowiedzialność. Wiem, że cię zawiodłem, ale zależy mi na tobie… Na was…

- I co ja mam z tobą zrobić? – przeczesałam palcami włosy.

- Wybaczyć, przygarnąć?

- Tylko to nie jest takie proste. Potrzebuję kogoś na kogo mogę liczyć. Muszę mieć pewność, że nie uciekniesz, jak się coś stanie. Skąd mam widzieć, że mogę ci zaufać?

- Zaopiekuję się wami, obiecuję. Zrobię wszystko, żeby niczego wam nie brakowało. Będę na każde twoje zawołanie, obiecuję – widziałam, jak bardzo się tym wszystkim przejmuje i szczerze patrzy mi w oczy.

- Tylko, żebyś pantoflarzem nie został. Tego bym ci nie darowała.

- To znaczy, że dasz mi szansę? – zapytał z nadzieją.

- Powiedzmy, że masz okres próbny – uśmiechnęłam się.

- Serio? – złapał mnie w pasie, podniósł i obrócił nas wokół własnej osi, po czym postawił z powrotem.

- Wow, nie zapędzaj się tak… Dziecko powinno mieć ojca i tylko dlatego daję ci szansę.

- Będę najlepszym ojcem na świecie. Nie zwiodę cię.

- Wiem, widzę.

- A skoro mam okres próbny, to mogę wiedzieć, dlaczego trzymali cię w szpitalu? Dziecku coś groziło?

- Podniosłeś mi ciśnienie na tyle, że dostałam skurczy. W pierwszym trymestrze to bardzo niebezpieczne. Zrobili mi badania i na twoje szczęście, wszystko wyszło dobrze. Zostawili mnie na noc, tak na wszelki wypadek – wytłumaczyłam.

- Nie darowałbym sobie, gdyby przeze mnie coś wam się stało.

- Nie graj mi na nerwach i będzie dobrze.

- Postaram się.

Siedzieliśmy, rozmawialiśmy prawie do dziesiątej, kiedy to Wojtek musiał jechać do swojej restauracji.

Wieczór już spędziliśmy razem. Obejrzeliśmy jakąś zagraniczną komedię w telewizji, pochłonęliśmy paczkę chipsów, przepijając ją colą. "To się nazywa zdrowa dieta w ciąży." Bardzo tego potrzebowałam. Trochę czułości i ciepła było mi potrzebne.

Obudziłam się w środku nocy. Wojtek mocno spał, wtulając mnie w siebie. Nogi mi ścierpły. Musiałam się przejść. Ostrożnie wstałam i wyszłam z pokoju. Chodziłam tam i z powrotem po korytarzu. Nie potrafiłam sobie znaleźć miejsca. Kilkanaście minut później z pokoju wyszedł Wojtek. Stanął przede mną, objął mnie w pasie i delikatnie pocałował. Położyłam ręce na jego klatce piersiowej.

- A teraz, co ci jest? – zapytał.

- Nogami mi wywija, wszystko mnie gniecie, jest mi tak bardzo niewygodnie… A poza tym, to nic – uśmiechnęłam się, czując na szyi jego ciepłe usta.

- Proponuję, żebyśmy pozbyli się tego, co cię najbardziej uciska – szepnął, ściągając mi ramiączko stanika wystające spod piżamy.

- Ale bez żadnych podtekstów – zaznaczyłam wyraźnie, delikatnie się kołysząc i drepcząc w miejscu.

- Nie bój się, będę trzymał ręce przy sobie.

Włożył rękę pod moją bluzkę, powoli rozpiął zapięcie stanika i ściągnął go. Odetchnęłam głęboko.

- Lepiej?

- Znacznie lepiej.

Wojtek popatrzył z uśmiechem na moją luźną bluzkę, pod którą rysował się zarys nagich piersi.

- Fajnie wyglądasz bez tej uprzęży. Nie rozumiem, czemu w niej śpisz, skoro jest ci niewygodnie?

- Zazwyczaj w niej nie śpię, ale nie chciałam, żebyś czuł się skrępowany, czy coś… Poza tym nie każdy facet gotowy jest tak szybko przekonać się, że piersi bez stanika wyglądają inaczej niż w nim.

- Uwierz, że nie miałbym problemu, żeby patrzeć na niej bez żadnej osłony – uśmiechnął się nonszalancko. – Żałuję, że wtedy tak się pośpieszyłem i nie rozebrałem cię w całości. Chociaż w tej sukience wyglądałaś bardzo seksownie.

Jego ręce powoli sunęły w górę moich pleców, potem po ramionach, aż zatrzymały się na szyi. Objął dłońmi moją twarz.

- Zapomnij – powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. – Przynajmniej na razie – dodałam, widząc jego smutną minę.

- Czyli nakładasz na mnie celibat. Dobrze… Poczekam… - zadeklarował. – Już się nie bujasz – zauważył. – Czyżby przestało cię nosić?

- Chyba tak. Chodź spać, bo rano musisz wstać do pracy.

- Do dziesiątej mogę spać spokojnie.

 

******

 

Rankiem delikatnie wstałem z łóżka, by nie obudzić mojej zmęczonej Kotki. Choć sam musiałem już iść, to nie chciałem jej budzić. Zostawiłem koło jej łóżka kilka smakołyków na dobry początek dnia, pocałowałem ją w czoło i poszedłem do pracy.

 

******

 

Gdy się obudziłam, byłam sama. Na nokasliku stał termos z herbatą, obok niego na talerzu leżały ciasteczka imbirowe, banan i kanapka z serem, sałatą i pomidorem. Znalazłam też karteczkę z napisem: „Po południu przywiozę ci obiad. Miłego dnia.” Uśmiechnęłam się na ten widok.

 

******

 

To był ciężki dzień, jak każda sobota w moim lokalu. Duży ruch od samego otwarcia. Jeszcze natarczywy klient, który narobił awantury o nic. Ciśnienie zeszło ze mnie dopiero, gdy dostałem sms-a od Igi: „Dziękuję za śniadanie. Było pyszne. :* ”.

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Bogumił 12.04.2019
    Dzięki za ten miły pogodny normalny damsko męski romans.
    Dziś trochę pobawię się w detektywa. Autorka używa słowa podwórko, tak się nie mówi w Małopolsce, ale jednocześnie w innym fragmencie tekstu jest słowo "nokaslik". Nie wiem, czy tak jest prawidłowo, ale chyba powinno to słowo brzmieć "nakastlik". Spotykam się z jego użyciem na określenie szafki nocnej przy łóżku w Małopolsce, w Lubelskiem i na Podkarpaciu. Wielu moich znajomych z okolic Tarnowa, Brzeska, Bochni i Rzeszowa go używało:))) Gdy usłyszałem to po raz pierwszy miałem lekki problem z jego rozszyfrowaniem.
    Pozdrawiam serdecznie.
  • Nysia 12.04.2019
    Ja jestem z okolic Tarnowa, więc zdarza mi się pisać tak, jak się u nas mówi. Może i faktycznie powinno być nakaslik (nie wiem, nigdy nie sprawdzałam), ale w mojej okolicy mowi się przez "o". A jeśli chodzi o "podwórko" to u nas też funkcjonuje to określenie (choć rzadko), częściej wychodzi się na pole :)
  • Nysia 12.04.2019
    Ok, masz rację. Powinno być "nakaslik". Nie będę jednak tego poprawiać. Niech cześć mojego domu zostanie w tym tekście. Dziękuję, że zwróciłeś na to uwagę. Pozdrawiam.
  • Bogumił 12.04.2019
    Nysia czyli mógłbym być Scherlockiem Holmsem;) to słowo pochodzi od niemieckiego „Nacht” i bodajże „Kasten” jeszcze z epoki zaboru austriackiego. Ja te słowa polubiłem mimo że nie spotyka/ się ich nigdzie w Polsce a czasem też zdarza mi się powiedzieć „wychodzę na pole”;)))
  • Nysia 12.04.2019
    Bogumił chyba zacznę Cię podziwiać za ilość wiedzy i dociekliwyość ;)
  • Bogumił 12.04.2019
    Nysia przepraszam za wścibstwo ale ja aczkolwiek nie pochodzę z Twoich rodzinnych rejonów to skądinąd słyszę małopolskie regionalizmy dość często, stąd to zainteresowanie;)
  • Nysia 12.04.2019
    Bogumił absolutnie nie odbieram tego jako wścibstwo. Po prostu coraz bardziej zaskakują mnie Twoje komentarze :)
  • Bogumił 12.04.2019
    No i czekam z ciekawością na kolejną część.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania