Poprzednie częściPochopna decyzja cz.1

Pochopna decyzja cz.6

Przez moment stanąłem, jak wryty. Pobiegłem do samochodu. Jechałem zamyślony: „Iga ostatnio nie najlepiej się czuła, ale nie wiedziałem, że aż tak”. Dopiero, gdy usłyszałem za sobą trąbienie, uświadomiłem sobie, że właśnie wymusiłem pierwszeństwo na rondzie. Dobrze, że tamten kierowca był bardziej odpowiedzialny niż ja. Jakimś cudem dojechałem w jednym kawałku.

W ciemnym domu świeciła się tylko mała lampka. Szybko poszedłem sprawdzić, co się dzieje z moją dziewczyną. Leżała skulona na łóżku, przykryta kołdrą i kocem. Usiadłem obok niej i pogłaskałem po policzku. Była bardzo rozpalona.

- Co się dzieje, Kicia? – zapytałem półszeptem.

- Zzziomno mi – wycedziła przez zęby.

- Jedziemy do lekarza – stwierdziłem bez wahania.

Pomogłem jej dojść do samochodu. Gdy przyjechaliśmy, okazało się, że kolejka do gabinetu nie miała końca. Ze względu na brak miejsc siedzących, stanęliśmy przy ścianie. Z każdą kolejną minutą Iga czuła się coraz gorzej. Widziałem, jak powoli zamykały jej się oczy. Pomimo że trzymałem ją w ramionach, czułem, że zaczyna wyślizgiwać mi się z rąk. Nie była już w stanie dłużej stać. Wziąłem ją na ręce, a ona wtuliła się we mnie, jak wystraszone dziecko szukające bezpieczeństwa w ramionach matki. Choć była ubrana w kurtkę, to cała się trzęsła z zimna. Obok nas przechodziła pielęgniarka.

- Przepraszam, czy może nam pani pomóc? – zacząłem spokojnie. – Ona mdleje mi na rękach…

- Jest tylko jeden lekarz. Muszą państwo czekać – odpowiedziała.

- Ale ona jest w ciąży. Potrzebuje pomocy teraz. Zanim się doczekamy, dziecku może się coś stać. Bardzo panią proszę – próbowałem wziąć ją na litość, ale miałem ochotę wygarnąć jej, co o tym wszystkim myślę. – Ona ma tu umrzeć, żeby ktoś się nią zainteresował?

- Przykro mi, ale mogę państwu pomóc – zakończyła, zostawiając nas samych sobie.

Zakląłem pod nosem. „Polska służba zdrowia…” Popatrzyłem na rozgrzaną do czerwoności twarz mojej dziewczyny, która zaczęła niewyraźnie coś szeptać.

- Będzie dobrze, maleńka – szepnąłem, ruszając zdrętwiałą już ręką.

Równocześnie podszedł do nas młody chłopak, który zaproponował, żebym usiadł na jego miejscu. Byłem mu bardzo wdzięczny. Usiadłem na plastikowym krześle, a Iga usiadła mi na kolanach. Nie była bardzo ciężka, ale trzymanie jej z tym brzuszkiem dłuższy czas na rękach było dość męczące i niewygodne. Ulżyło mi, gdy mogłem wziąć ją na kolana i swobodnie przytulić.

- Do domu – szepnęła, wtulając mi się w szyję.

- Jeszcze chwilę i pojedziemy do domu, obiecuję. Tylko wytrzymaj jeszcze kilka minut – pocałowałem ją w skroń.

Przed nami było jeszcze około piętnaście osób. Patrząc na szybkość zmniejszania się kolejki, odniosłem wrażenie, że obiecane kilka minut zmieni się w co najmniej dwie godziny. Po prawie godzinie Igusia zaczęła coś mamrotać:

- Czemu te płytki tak wirują?

Podążyłem oczami za jej półprzytomnym wzrokiem. Wpatrywała się w podłogę.

- Kotek, ale te płytki nie wirują – stwierdziłem niepewnie trochę zbity z tropu.

- Kręcą się coraz szybciej.

- Ciii… Kochanie… Spokojnie… - rozejrzałem się po poczekalni. Szybko przeliczyłem, ile jeszcze osób było przed nami. – Jeszcze osiem osób i będzie nasza kolej. Spokojnie, wytrzymaj. Proszę cię kochanie. Trzymaj się dla naszego dziecka – mówiłem coraz bardziej spanikowany.

Już naprawdę nie wiedziałem, co mam zrobić.

- Przepraszam, pana – zaczęła starsza pani siedzące na wprost nas. – Teraz powinna być moja kolej, ale niech pan wejdzie pierwszy. Skoro majaczy, to znaczy, że jest z nią bardzo źle.

- Z nieba nam pani spadła – ucieszyłem się. – Bardzo pani dziękuję.

W końcu mogliśmy wejść do gabinetu, a raczej mogłem ją tam wnieść. Lekarz pobieżnie zbadał moją dziewczynę.

- Proszę pana – zaczął lekarz – to jest zwykła grypa. Takie rzeczy leczy się w domu. Niepotrzebnie pan tu ją ciągnął.

- Pan chyba żartuje… - ręce mi opadły, gdy to usłyszałem. – Dziewczyna mi mdleje na rękach, majaczy, jest rozpalona do czerwoności, a pan mi mówi, że nie potrzebnie ją tu ciągnąłem?

- Ale nie takim tonem – wyrzucił mi moje oburzenie. – Gdybyś nie bzykał jej na takiej pogodzie, nie byłoby problemu. Teraz z brzuchem łazi i problemy tylko robi.

- Słucham? – myślałem, że się przesłyszałem. Jak można mieć takie podejście? – Jest pan bezczelny.

- To takie przykre – ironizował. - Poleży kilka dni w łóżku i wszystko jej przejdzie. To, że jest w ciąży, nie znaczy, że jest umierająca. I tak nie mogę przepisać jej silniejszych leków, żeby nie zaszkodzić temu małemu bachorowi. Chociaż… Mniej by takich puszczalskich do mnie przychodziło.

Wstałem z łóżka, na którym przytulałem moją dziewczynę. Szczerze chciałem wybić mu te wszystkie zęby. Nikt nie będzie obrażał mojej ukochanej. Nie pozwolę na to! Powstrzymała mnie jedynie zaciśnięta dłoń Igi, trzymająca mnie za nadgarstek.

- Niech pan przepisze jej coś, co jej pomoże i każdy pójdzie w swoją stronę – próbowałem powstrzymać się od przyłożenia temu chamskiemu typkowi. Miałem jednak świadomość, że Iga szybko potrzebuje tych leków.

- Dostanie syrop na zbicie gorączki. Niech pan robi jej zimne okłady…

Wyrwałem mu receptę z dłoni, wziąłem Igusię na ręce i wyniosłem z gabinetu tego „doktorka”. W pobliskiej aptece wykupiłem leki i wróciliśmy do domu.

Zaniosłem bidulkę do jej pokoju, okryłem kołdrą oraz kocem po same uszy i podałem leki. Na czoło położyłem jej chłodny okład z ręcznika. Głaskałem ją po gorącym policzku, mając nadzieję, że szybko wróci do zdrowia.

- Żarówka tańczy… - szepnęła.

- Ciii…

- Sufit… Spada… - zaczęła panikować.

- Spokojnie… Nic ci nie grozi, jesteś bezpieczna.

- Spada… - wierciła się na łóżku.

- Jestem obok, spokojnie, śpij – szeptałem, próbując ją uspokoić.

Raz trzęsła się z zimna, raz pociła z gorąca. Jej nagłe i szybkie skoki temperatury coraz bardziej mnie martwiły. Nawet leki jej nie pomagały. Gorączka przekroczyła już czterdzieści stopni. Odnosiłem wrażenie, że Iga cała gotuje się od środka. Na lekarza nie mogłem już liczyć. Musiałem sam szybko coś wymyślić. Przypomniałem sobie, że jak byłem mały i zachorowałem to babcia wkładała mnie do wanny. Szybko zadzwoniłem do mamy, by dopytać o szczegóły. Przy okazji musiałem się nasłuchać, że marnuję sobie życie z tą dziewczyną, ale w końcu mama powiedziała mi, co mam zrobić.

Zgodnie ze wskazówkami do wanny nalałem wody trochę chłodniejszej od temperatury ciała Igi. Rozebrałem moją kobietkę i powoli włożyłem ją do wanny. Delikatnie polewałem jej ciało, pilnując, by Iga nie osunęła się pod wodę. W takim stanie wszystko mogło się wydarzyć. Iga od czasu do czasu coś szeptała, ale nie była aż tak rozgrzana. Chyba gorączka już spadła. Rumieńce miała tylko na policzkach. Zaniosłem ją z powrotem do łóżka. Wtuliła twarz w moją dłoń. Słodko to wyglądało. Była taka bezbronna… To sprawiło, że pragnąłem się nią zajmować do końca życia.

Był już środek nocy. Leżałem obok Igi, lecz mogłem zasnąć. Za dużo myśli krążyło mi po głowie. Bałem się o zdrowie mojej wybranki. Ciągle sprawdzałem, czy oddycha, czy nie trzęsie się z zimna lub nie jest za bardzo rozpalona. Na szczęście było z nią znacznie lepiej. Powoli wstałem i poszedłem do kuchni, by zrobić sobie herbatę. Ledwo zdążyłem wejść do kuchni, gdy usłyszałem kroki w pokoju Igi. Szybko zrezygnowałem z herbaty. Kiedy wszedłem do pokoju, Iga siedziała przy biurku z otwartą książką i liczyła coś na kalkulatorze.

- Możesz mi powiedzieć co ty robisz? – zapytałem zaskoczony.

- Muszę rozliczyć koszty w zadaniu. Jutro mamy sprawdzian – stwierdziła nieprzytomnie.

- Przecież skończyłaś już szkołę.

Dopiero, gdy zaczęła pakować plecak, uświadomiłem sobie, że lunatykuje. Wziąłem ją w ramiona i mocno przytuliłem.

- Jutro pójdziesz do szkoły, teraz chodź spać – zaproponowałem.

Podporządkowała mi się bez żadnego sprzeciwu. Nawet nie wiem, kiedy zasnęliśmy.

Średnia ocena: 3.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Bogumił 13.04.2019
    Przeczytałem z zainteresowaniem obie części. Jeśli w realu rzeczywiście lekarz się tak zachował, to zasługuje na karę. Ponieważ nie lubię donosów do instancji wyższych, więc chętnie przyłożyłbym mu z liścia, może nawet nie specjalnie jakoś mocno, ale tak dla nauczki. Ale mam nadzieję, że to tylko literacka fikcja jest.
  • Nysia 13.04.2019
    Na szczęście to tylko moja wyobraźnia. Nie musisz się denerwować :)
  • Bogumił 13.04.2019
    Nysia Takie objawy, z majakami, jak opisałaś, to mi wyglądają raczej na zapalenie płuc na przykład albo coś innego poważniejszego, a nie zwykłą grypę.
  • Nysia 13.04.2019
    Bogumił Nie chciałam już bardziej komplikować im życia. Załóżmy, że to tylko grypa z wysoką gorączką, ok?
  • Bogumił 13.04.2019
    Nysia Ok.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania