Poprzednie częściPochopna decyzja cz.1

Pochopna decyzja cz.8

******

 

Czułam, że ktoś położył się obok. Pogładził mnie po ramieniu. Po dotyku i zapachu wiedziałam, że to Wojtek. Otworzyłam zaspane oczy. Wojtek wtulił się we mnie, jakby szukał ciepła, zrozumienia, wsparcia. Coś było nie tak. Jednak nie miałam siły, by o cokolwiek go wypytywać.

Rankiem obudziły mnie jego ciepłe usta na moim obojczyku, które powoli sunęły po szyi, za uchem, wzdłuż linii szczęki, aż do moich ust. Odwzajemniłam namiętny pocałunek. Objęłam go jedną ręką, a drugą wsunęłam mu we włosy. Po chwili popatrzyłam mu głęboko w oczy. „Przez jedną pochopną decyzję zyskałam tak wiele”, pomyślałam.

- Wiesz, że ponoć seks wspomaga odporność? – szepnęłam mu do ucha. – W moim stanie wysoka odporność jest bardzo ważna – przygryzłam dolną wargę.

- Nie wiem, czy ci wolno… Nie zaszkodzimy dziecku? – zapytał niepewnie, choć widziałam, że zaczyna się nakręcać.

- Lekarka nie widziała przeciwwskazań. Dziecko jest bezpieczne. Tylko musisz być delikatny – szepnęłam, całując go.

- Ma się rozumieć… - uśmiechnął się.

Zaczął mnie całować po szyi, dekolcie… Powoli, delikatnie rozbudzał po kolei wszystkie moje zmysły. Jego ciepłe dłonie czule muskały moje ciało. Szeptał mi do ucha pieszczotliwe słówka, które rozpalały mnie jeszcze bardziej. Zaczął schodzić coraz niżej i niżej, i niżej…

 

******

 

Już dawno nie byłem tak podniecony. Pół roku temu dziewczyna kręciła mnie, jak nikt wcześniej, a odkąd jest w ciąży, kręci mnie dwa razy bardziej. Leżała spełniona na mojej klatce, a na jej twarzy malował się szeroki uśmiech. Trzymałem w ramionach swoje dwa największe skarby.

Iga wzięła moją dłoń i położyła na swoim okrągłym brzuszku. Poczułem pod palcami kopniaki dziecka. Czułem to już nie raz, ale za każdym razem było to dla mnie coś wyjątkowego i magicznego.

- Będzie piłkarzem – stwierdziłem z pełnym przekonaniem.

- Raczej piłkarką… To będzie dziewczynka – stwierdziła z nadzieją.

- Ważne, że kopie, jak zawodowiec, a czy on, czy ona, to już szczegół – zaczęliśmy się śmiać. – Jak podrośnie postawię za domem dwie bramki, kupię oficjalną piłki UEFA i będziemy grać cały dzień.

- No, no… Będziecie grać pomiędzy lekcją gry na fortepianie, a szkołą plastyczną.

- A co, jeśli nie będzie chciało ani grać w piłkę, ani na fortepianie, ani rysować?

- To będzie szczęśliwym dzieckiem realizującym własne marzenia, a nie marzenia swoich starych – stwierdziła radośnie.

- I chyba tak będzie najlepiej. Wiesz… Może to nie pora na takie rozmowy, ale gadałem z rodzicami…

- No, właśnie… Odnoszę wrażenie, że nie było zbyt miło.

- Pokłóciliśmy się… Wyprowadziłem się z domu i dlatego chciałbym u ciebie zostać przez kilka dni – patrzyłem na jej reakcję.

- Znowu poszło o mnie? – szepnęła smutno. – Wiedziałam, że twój wczorajszy powrót nie wróżył nic dobrego.

- Nie martw się. Nie ważne, co powiedzą, ja i tak stanę po twojej stronie.

- Nie chcę, żebyś był skłócony z rodziną przeze mnie.

- Przejdzie im. Potrzebują tylko jeszcze trochę czasu – poprawiłem jej kołdrę i objąłem ramieniem.

- Mam nadzieję – westchnęła, wtulając się we mnie.

 

******

 

Siedziałam na podłodze i przeglądałam ubrania z szafy. Wojtek wyrwał się z pracy na kilka minut. Z uśmiechem wszedł do mojego pokoju.

- Hej, Kicia. Przywiozłem ci obiadek – powiedział, kładąc pudełko z jedzeniem na biurku.

Pocałował mnie i usiadł obok.

- Chyba musisz dać podwyżkę pani Kazi za te obiadki – stwierdziłam.

- Przemyślę to – uśmiechnął się. – Co ty właściwie robisz?

- Wyrzucam rzeczy, w których nie chodzę. Wyniesiesz je później na strych, ok? Muszę zrobić miejsce dla moich dwóch nowych współlokatorów.

- Dwóch? Jest coś o czym nie wiem? – popatrzył na mnie z dumą w oczach i położył rękę na moim brzuchu.

- Nie, Wojtek… Aż taki kozak to ty nie jesteś – zaczęłam się śmiać.

- Szkoda… No to, kto jeszcze? – dopytywał dalej.

- Taki jeden blondyn – zaczęłam od niechcenia. – Kiedyś tak mnie zbajerował, że byłam w stanie zrobić dla niego wszystko. A potem było już tylko gorzej. Bardzo, ale to bardzo grał mi na nerwach. Przez moment nawet nie chciałam go znać – kontynuowałam z przymrużeniem oka.

- Nie kojarzę – stwierdził z pełną powagą. – Ale skoro tak cię denerwuje, to czemu chcesz z nim mieszkać?

Przysunęłam się trochę bliżej niego i wsunęłam palce w jego włosy.

- Bo uwielbiam wpatrywać się w jego niebieskie oczy, wtulać się w jego silne ramiona i czuć jak cały świat przestaje istnieć, kiedy mnie całuje.

Wojtek uśmiechnął się szeroko. Pogładził mnie po policzku. Najpierw delikatnie musnął moje usta. Z każdą chwilą pocałunek przybierał na sile i namiętności. Gdy Wojtek wsunął język w moje usta, poczułam, że odlatuję. Gdybym stała, pewnie ugięłyby mi się nogi. Szybko wróciłam na ziemię.

- Serio chcesz, żebym się tu wprowadził na stałe?

- I tak tu śpisz. A ja cię potrzebuję.

- Będę dzielnie stał na straży twojego bezpieczeństwa.

- Cieszę się bardzo – uśmiechnęłam się, tuląc się do niego.

- Mam dobrą wiadomość, chyba – szepnął mi do ucha.

- Jaką?

- Rodzice zaprosili nas w niedzielę na obiad.

- Myślisz, że chcą się pogodzić?

- Liczę na to.

Średnia ocena: 3.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Bogumił 15.04.2019
    Szanowna autorko, nie będę ukrywał, że ponieważ czytam opowiadanie od samego początku, w pewnym sensie identyfikuję się z bohaterami tego romansu. Wobec czego dziękuję autorce, że nie zafundowała bohaterom jakiegoś kolejnego horroru tym razem z rodzicami, bo z tekstu widać, że wszystko zmierza do szczęśliwego końca:) No chyba, że się mylę i moja intuicja, której zresztą nie mam w nadmiarze, mnie zawodzi.
  • Nysia 15.04.2019
    Czytaj dalej, a wszystko z czasem się wyjaśni.
  • Bogumił 15.04.2019
    Nysia Będę czytał z zaciekawieniem. Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania