Poprzednie częściPoczątek cz.1

Początek cz.3

Pół roku później

 

 Czy wszyscy zrozumieli rozkazy?! - Spytał kapitan Podsiadło powstańców – Idziemy czwórkami, pierwszy szereg karabiny na plecy, tarcze przed siebie wyjmijcie też pistolety! Drugi szereg strzelać między nimi. Tylko im łbów nie po odstrzelajcie! Reszta zastępować martwych przed sobą i napierdalać po skrzydłach! ZROZUMIANO?!

 Tak jest! - Krzyknął tłum powstańców

 Formuj szyk! I atak!

Szybko uformowali pięć szeregów i ruszyli w górę. Piętra bunkra połączone były pochyłymi drogami usprawniającymi poruszanie się między nimi i ograniczającymi zużycie prądu przez wyeliminowanie wind. Piotr i Adam zajęli miejsce po lewej stronie ostatniego szeregu.

 Pamiętaj piętro cztery i pół, spieprzamy na lewo w małe drzwiczki serwisowe – powiedział Adam po raz setny.

 Dobrze wiem.

Szli w górę, pierwsze, drugie. Strzały, jęki umierających, chyba nikt z naszych, ale co to ma za znaczenie. Trzecie, czwarte, połówka. Odłączyli się i wpadli do pomieszczenia serwisowego.

 Myślałem już, że nie przyjdziecie – powiedział Marek, kompan Adama podając im kombinezony – przekierowali chyba wszystkich z wyjścia do ochrony zarządu.

 I dobrze, jeden problem z głowy – powiedział Piotr zasuwając kombinezon.

Po chwili byli już gotowi do drogi.

 Idziemy.

Wyekwipowani byli jak na wojnę. Kombinezony które mieli na sobie były przeznaczone dla wojska więc nie były w oczojebnym żółtym czy pomarańczowym kolorze, i nie były wykonane z materiału gumo podobnego. Kombinezony te przypominały stroje ,,bojowe” regularnych żołnierzy z tą tylko różnicą że buty, spodnie oraz kurtka połączone były ze sobą uszczelniającymi kołnierzami. Na kurtce wchodzącej w skład kombinezonu pełno było kieszeni w których Marek upchał wszelakie wyposażenie dodatkowe kompas, latarka, pięć zapasowych magazynków do karabinku, trz do pistoletu, granat odłamkowy, światło chemiczne oraz zestaw wytrychów. Przy pasku pistolet, Piotr miał swojego colta 1911, natomiast Marek z Adamem mieli Sig Sauery P-226, ponadto każdy z nich miał także nóż wojskowy Glock z dwurzędową piłą w górnej części ostrza, która robiła tatara z organów wewnętrznych, dodatkowo każdy z nich miał w plecaku po pięć kilo prowiantu, saperkę kilka zapasowych magazynków, namiot, kilka granatów oraz apteczkę. Całość ważyła piętnaście kilo. Otworzyli właz od przejścia serwisowego. Włączyli latarki i zaczęli wchodzić w górę po drabinie, otoczeni byli rurami i poprzecieranymi w wielu miejscach kablami.

 Jak któryś z nas dotknąłby tych kabli to w włosy na jajach stanęły by dęba – zauważył inteligentnie Marek.

Wchodzili coraz wyżej, uważając żeby ich prąd nie popieścił.

 Stop – powiedział Marek oświetlając drzwiczki serwisowe – to te. Podaj no który śrubokręt – gdy go dostał zaczął kombinować przy wejściu. - No rzesz kurwa, ja pierdole. Przyspawane.

 Cudownie, wiedziałem że coś musi się spierdolić – zajęczał Piotr.

 Cicho kurwa, myślę – Marek świecił po drzwiczkach pod różnymi kątami – dobra, huj z tym, Adam idziesz ostatni. Wydłub nożem, albo odstrzel trochę betonu koło zawiasu i włóż tam odbezpieczony granat, a potem zapieprzaj w górę. Zrozumiał?

 Czemu zawsze ja? - Jęknął Adam dłubiąc nożem w betonie. - Tak, to ja nic nie zrobię.

Adam wyciągnął pistolet z kabury, wszedł kilka szczebli wyżej i strzelił kilka razy w beton. Potem zszedł, włożył w zagłębienie granat po czym po zmówieniu zdrowaśki wyciągnął zawleczkę i wspinając się po trzy szczebelki dołączył do reszty kompani w znajdującej się dwa piętra wyżej wnęce. Huk spotęgowany przez tunel ogłuszył ich na chwilę. Gdy już doszli do siebie zeszli w dół i przeszli przez to co pozostało z drzwi. Marek chciał wyważyć wyjście do głównego przejścia, ale było ono otwarte, więc wypadł jak z procy i wpadł prosto na strażnika śluzy schronu. Dla Piotra czas zwolnił. Adam nie wyszedł jeszcze z szybu, Marek starał się odzyskać równowagę. W tym czasie żołnierz zdążył już wyciągnąć broń. Piotr sięgnął do własnej, ściągnął blokadę w czasie prostowania ręki. Strzelił. Żołnierza złożyło w pół. Nie miał kamizelki. Piotr trafił go w brzuch. Pocisk .45 ACP zrobił swoje, żołądek, trzustka, a może i nerka. Wykrwawi się w góra trzy minuty. Jednak Marek który odzyskał już równowagę wyciągnął nóż. Podniósł żołnierza za kołnierz i przebił mu gardło na wylot. Jasna tętnicza krew trysnęła na jego twarz. Żołnierz zaczął rzęzić. Wyciągnął nóż z jego gardła. Struga krwi trysnęła w powietrze opryskując Marka i posadzkę. Piotr zabezpieczył i schował broń i bez słowa ruszył w kierunku śluzy. Marek wytarł nóż o mundur martwego strażnika, a Adam skończył właśnie zwracać śniadanie. Gdy skończył podszedł do Marka i trzepnął go z otwartej w twarz.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania