Początek miłości
I na ten czas chłopię napotkało oblubienice- Kobietę, obleczona w czarną, atłasową szatę przypominającą swym wyglądem całą głębie wszechświata, zdającą się wołać milonami uwięzionych w niej głosów. Stali tak jedno obok drugiego na skale osadzonej gdzieś pośrodku niczego, powstałej w wyniku kosmicznego zjawiska, którego nie jest wstanie opisać żadne zdanie, nie ważne jak mądrym frazesem by ono nie było…
Młody chłopaczek, który był jednocześnie zgrzybiałym, pozbawionym energii starcem wykrzywił swe pobladłe, matowe usta w grymasie, będącym prawdopodobnie tylko w jego mniemaniu uśmiechem. Poruszył swymi nie używanymi od wieków strunami głosowymi, by drżącym, najsłabszym głosem wyszeptać jedno zdanie, w którym zawarte były wszelkie niedorzeczności egzystencji prostej materii, kłębka atomów zwanego człowiekiem. -Jestem-
Oblubienica odwróciła swe zwiewne, zgrabne ciało i ukazała twarz, ukazała prawdziwe oblicze, pozbawione makijażu życia.
- Witaj- wyszeptała śmierć.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania