Początek sezonu

– Nie blokuj kolejki! – Paweł szarpał mnie za ramię.

Zawiesiłem się na jakiś czas, słuchając „Breadfan” Budgie. To, co facet wyczynia z gitarą, pozwala słuchającemu na osiągnięcie orgazmu nawet podczas obierania ziemniaków.

Czyste LSD.

– Już? Dawaj.

Paweł podał mi kieliszek. Zakołysało autokarem i trochę ulało się na spodnie. Cholera.

Przechyliłem naczynie i otarłem usta grzbietem dłoni.

– Za godzinę będziemy na miejscu. – Kolega z trudem polewał przy podskokach pojazdu.

Bieszczadzkie drogi cały czas pozostawiają wiele do życzenia, mimo gwałtownej asymilacji środków unijnych. Zbyt duże zapóźnienia cywilizacyjne.

– Piękny ośrodek, sam zobaczysz. Byłem tam dwa lata temu. Kolega ze studiów kupił i odstawił tak, że mucha nie siada...

 

Paweł był rodowitym rzeszowianinem z nieuleczalną miłością dla tych gór. I słusznie.

Bieszczady mają w sobie coś ulotnego i wprawiającego wrażliwego człowieka w jakiś nostalgiczny, ba, metafizyczny nastrój. Stosunkowo łatwe do chodzenia, dzikie i jeszcze w miarę puste. Otulone krwawą i mroczną historią, ubrane w stare cerkwie i opuszczone w wyniku akcji „Wisła” wsie. Ledwie widoczne wśród gąszczu pokrzyw i leszczyn, patrzą na przechodzącego podmurówki domów, które pamiętają krzyk przerzynanych piłą mężczyzn, szaleństwo gwałconych kobiet i błękitny wzrok przerażenia w oczach dzieci, kiedy ich główki rozbijano o ściany.

Nie będąc autochtonem, podzielałem jego miłość.

Wieloletnie wizyty w charakterze palącego i pijącego harcerza na zawsze zaszczepiły we mnie to uczucie.

Tylu wspomnień i emocji tu doświadczyłem.

Otrząsnąłem się z nostalgii, patrząc na przewijający się za oknem pejzaż. Eksplozja wszystkich odcieni zieloności, rozlanych na palecie szalonego malarza. Sunący z dużą prędkością autokar artystycznie rozmywał każdą obserwowaną przez jego szyby barwę.

 

Jedziemy na majówkę, by odpocząć od zimy i stresującego kieratu pracy. Oznacza to mniej więcej Zalew Soliński rozrobionego z miodem spirytusu, załatwionego przez Waldka. Spiryt jakimś cudem wyciekł przez nieszczelne ogrodzenie z lubelskiej gorzelni. Peowiec i szef socjalnego w naszej szkole, w pełni zasłużył na swoje kierownicze stanowisko w tej komórce organizacyjnej.

Na tyle wozu zawodziły całkowicie zintegrowane działy: polonistyki, zawodowców i ścisłych:

– Ore, ore!

– Piotrek, weź gitarę i chodź tutaj. Siedzisz tam jak kołek, a tu grajka potrzeba...

– Najmniej to wam muzyki przy tym śpiewaniu potrzeba.

Zarechotali.

– Dziś ognisko, jutro spływ i szlak cerkwi. Bogato nam się zapowiada program. A kiedy czas wolny? – Lidka, matematyczka, popatrzyła na mnie.

Długo i dokładnie, jakby chciała przeczytać myśli odbite w źrenicach. Reszta, już nieźle wstawiona, nie zauważyła naszego dziwnego kontaktu wzrokowego. Wytrzymałem bez mrugnięcia.

Była znana z rygoryzmu i dystansu. Zimna profesjonalistka, widząca tylko spóźnienia uczniów, cyfry i równania, czyli wszystko, co kojarzy się ze wzniosłymi uczuciami romantycznymi.

A jednak coś działo się między nami. Bezgłośnie, bezszelestnie.

W przelotnych spojrzeniach była chemia, podrażniająca ośrodki mózgu odpowiedzialne za przyjemność, seks, pożądanie. I odpowiednio pobudzające moją fizyczność.

Nie mogłem z nią rozmawiać nawet o zezowatej, leniwej sprzątaczce Rudlikowej bez starannie ukrywanego wzwodu. Choć ubierała się stosownie do wykonywanego zawodu, czyli spódniczka tuż przed kolana i stonowany kolorystycznie żakiet, ja i tak oczyma wyobraźni widziałem wszystko, co jest powyżej rąbka tej spódnicy i tylko to, co opinała dopasowana marynarka.

Zbereźnik jeden.

Ale coś jest na rzeczy. Miałem wielokrotnie nieodparte wrażenie, że jej wzrok jest podobny do mojego.

Głodny mojej osoby.

Teraz siedziała naprzeciwko, w powycieranych dżinsach i grubym, szarym swetrze z golfem, pasującym barwą do jej oczu. Na nogach adidasy, przez co wydawała się dużo niższa, gdy stała. Tak ze sto sześćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu. Bez szpilek, czubkiem głowy sięgała mi najwyżej do nosa. Delikatny makijaż i lekki nieład krótkiej fryzury z balejażem powodował, że podobała mi się jeszcze bardziej niż odstawiona w firmowy komplet.

Taka dziewczęca.

Znowu zatrzęsło na wertepach i poleciałem na Lidkę, uderzając głową w jej ramię.

– Piotrusiu-opałku, nie molestuj nam szefowej katedry. – Małgośka pogroziła mi palcem. – Potem da nam w robocie popalić, jak będzie zmolestowana… – Roześmiała się. Nieco za głośno.

Wszyscy już byliśmy dobrze rozbawieni.

– No to po bączku! – odezwał się pijący do tej pory w milczeniu, Bogdan – wuefista.

 

Ośrodek rzeczywiście dobrze się prezentował. Nie nuworyszowskim bogactwem kiczowatych gipsowych amorków czy krasnali sikających do miniaturowych oczek wodnych, czy pseudo-renesansowych balustrad i kolumn wejściowych, często ładowanych taśmowo w takie ośrodki dla grubo-portfelowców.

Stare stajnie zaadoptowane na kompleks sypialny, na dawnym padoku wielka, drewniana wiata z kamiennym grillem. Obok krąg na ognisko i ławki z poprzecinanych wzdłuż bali. Wokół niepoprawiana natura krzywych sosen i strzelistych buków.

Pachniało żywicą i wygrzaną majowym słońcem ziemią. Wiosną.

Ponieważ było wyjątkowo ciepło, rozsiedliśmy się na wielkim tarasie. Oczywiście kontynuowaliśmy zawieranie dalszej znajomości z tajemniczym napitkiem Waldka, którego receptury strzegł zazdrośnie. Miód, jakieś przyprawy, koniecznie woda źródlana.

Wchodziło jak masełko, choć z pięćdziesiąt koni miało.

– Zwiedźmy teren! – Bożena podniosła się nieco zbyt gwałtownie. Plastikowy fotel spadł z łomotem z tarasu.

Parę osób wstało.

– No... to idź... idziemy! – Artek z fizyki przytrzymał się barierki. – Nooo... chodź... chodźcie!

Ruszyliśmy pod górę wąską ścieżką poprzecinaną wyrastającymi w poprzek korzeniami jodeł i wysypaną dywanem zeschniętego igliwia. Ostre majowe słońce prześwitywało przez korony drzew i szczypało w policzki.

Lidka szła obok mnie.

Czułem, chłonąłem jej bliskość, ale uważałem, żeby nie okazywać po sobie nic szczególnego. Fizyczny pociąg czy coś więcej? Przecież tak naprawdę w ogóle się nie znamy. Co takiego intrygującego w niej jest? Chyba też coś do mnie czuje, tylko jak zacząć?

Potknęła się na korzeniu i złapała mnie za rękę. Trzymała ją przez chwilę i nagle szybko schowała nasze złączone dłonie do mojej kieszeni kurtki. Oblała mnie fala gorąca. Jak sztubaka na pierwszej randce.

Rozejrzałem się ukradkiem, ale chyba nikt nie zwrócił na to uwagi. Szliśmy ostatni.

– W porządku? – zapytałem z głupia frant tylko po to, żeby powiedzieć cokolwiek. Straciłem rezon, czując jej dłoń w mojej kieszeni.

Popatrzyła mi w oczy.

– W porządku.

Szum górskiego potoku przybliżał się coraz bardziej. Jest.

Podskakuje na otoczakach jak młody źrebak, perli się mgiełką drobinek wody, szemra wesoło niczym upojony młodością nastolatek.

Siedzieliśmy na brzegu, mocząc nogi. Piersiówka Waldka krążyła jak przysłowiowa fajka pokoju. Nie ma to, jak wyjazdy integracyjne. Nawet zasady higieny poszły w kąt, bo wszyscy żłopali z gwinta.

Usiadłem z nią trochę z boku. Cały czas nie puszczała mojej ręki w kieszeni. Czułem, jak mi potnieje dłoń i robi się coraz bardziej ciepła, ale bałem się wysunąć.

Pryśnie czar i już się nie wróci.

Parę ukradkowych spojrzeń i uśmieszków jednak zanotowałem. A kij im w mordę. Pójdzie na karb alkoholu.

Gwałtowne szarpnięcie wyrwało mnie z zamyślenia. Lidka leciała do wody, a ponieważ siedziała w tej kieszeni, pociągnęła mnie za sobą.

Artek śmiał się głośno na brzegu.

– No, papużki-nierozłączki! Do wody! Ostudzić emocje.

Przez moment widziałem jej wykrzywioną złością twarz.

Cholera, w tej minie była nie tylko złość... coś jeszcze... Strach?

Ale to była chwila. Wszyscy śmiali się głośno, po chwili ona również.

Staliśmy po kolana w lodowatej wodzie. Spodnie przemakały nam coraz wyżej.

– I jak? Pomogło? – zawołała z brzegu Gośka.

– Wariaci.

Wyszliśmy, ociekając wodą i piszcząc przemoczonymi butami.

– Wracamy – powiedziałem. – Musimy się przebrać.

Ostrożnie schodziliśmy z Lidką w dół. Teraz nie musiałem się ukrywać z trzymaniem jej.

- Nie byłaś zachwycona żartem – rzuciłem.

– Boję się wody. Mam złe wspomnienia...

Przez moment mocniej ścisnąłem jej rękę.

 

Na takich imprezach możliwości spożywania alkoholu stają się inne. Niby pijemy cały dzień, ale nikt nie jest pijany. Dużo łażenia, jedzenia, wrażeń, powietrza jak kryształ.

Tu naprawdę ma się uczucie, jakby było stąd bliżej do gwiazd niż do ziemi.

A gwiazd było mnóstwo, kiedy rozpoczynaliśmy ognisko. Krążyły wokół nas (może to pod wpływem „miodówki” Waldka?).

Światłocienie tańczyły na trawie i korze najbliższych drzew.

Bukowe polana, czerwone ze wstydu, syczały, jarząc się pomarańczowo w ogniu. Strzelała watra z wyschniętych sosnowych kłód.

Z pamięci wypełzały harcerskie obozowe piosenki – „Majka”, „Buty siedmiomilowe” czy kultowe kawałki Perfectu lub Lombardu.

Jesteśmy jeszcze pokoleniem mającym w pamięci takie zestawy startowe dobrych imprez.

 

Kiełbasa, karkówka, gar bigosu przygotowany przez życzliwych gospodarzy, śmiech, śpiew. I przemykający śmiało pomiędzy nami napitek wujka Waldka. Czegóż więcej chcieć?

Siedzieliśmy z Lidką naprzeciwko siebie. Za daleko na rękę.

Obserwowałem ją kątem oka i sam wyczuwałem jej ukradkowe spojrzenia. Zauważyłem, że bardziej udaje, niż pije.

– Kto przyniesie z kuchni resztę? – Wysoki głos Bożeny zabrzmiał jak u wróbla w ciąży. – Na tackach jest naszykowane...

Odłożyłem gitarę.

– Dobra. Przyniosę.

Lidka podniosła się również.

Ruszyliśmy w stronę budynku.

– Tylko pamiętaj, co mówiłam. – rzuciła za nami Gośka. – Nie molestuj nam szefowej!

– Nie ma w pobliżu strumienia dla ochłody. – Roześmiała się. – Będzie potem osa w pracy.

Lidka wzruszyła ramionami.

– Jak nie dokończysz tego planu zajęć nadliczbowych do przyszłego wtorku, to nawet moje żądło poczujesz.

Wszyscy zaśmiali się chóralnie.

Szliśmy ramię w ramię w mroku ledwie rozpraszanym słabą żarówką nad bocznym wejściem.

Dziewczyna zadrżała.

– Wieczory jeszcze chłodne – mruknęła.

Jakoś tak impulsywnie, odruchowo, objąłem ją w pasie i przycisnąłem jej bok do swojego.

Pochyliłem się i szybko pocałowałem w usta.

Może za ostro? Rączka to co innego. Teraz albo dostanę w mordę, albo będzie dobrze.

Nie uciekła i nie dostałem w mordę.

Będzie dobrze.

– Zauważyłem, że oszukujesz przy piciu. To teraz jest ci zimno – rzuciłem przed siebie.

Mimo jej deklaracji czułem bijące od niej ciepło i lekki zapach „Evasion”.

Lubię te perfumy.

– Chcę wypić tylko tyle, żeby mi było łatwiej. Nie, żeby się upić.

– Łatwiej z czym?

Przystanęła i obróciła się do mnie twarzą. Poczułem jej usta na swoich. Długo. Zawirował szybko język, omiatając moje zęby.

Co to za smak? Waldkowego miodu? Migdałów?

– Łatwiej z tym... – powiedziała, odrywając się i łapiąc przez chwilę oddech. – Chodźmy po te tace. – Pociągnęła mnie za rękę.

Oszołomiony dałem się prowadzić jak dziecko.

W jasno oświetlonej kuchni unikaliśmy nawzajem swojego wzroku.

– Gdzie jest ta cholerna musztarda? – rzuciła do ściany.

– Widziałem w letniej kuchni. Tam za domem... – odpowiedziałem do drugiej ściany.

Podparłem się rękami oblat i powiedziałem, nie patrząc na nią:

– Lidka, od dawna jest między nami coś niewypowiedzianego. Ale to jest jeden zakład. Ta sama szkoła. Jak coś zaczniemy, to się nie ukryje. Masz męża...

– A ty żonę. – weszła mi w słowo.

Westchnąłem. Zużyłem chyba połowę zapasu tlenu w pomieszczeniu.

– Idę po tę cholerną musztardę.

Na zewnątrz odetchnąłem kilkakrotnie chłodnym powietrzem. Słaby odblask lampy kończył się po kilkunastu krokach. Dalej już tylko jasny księżyc oświetlał drogę, przebijając się z trudem swoim światłem przez korony drzew.

Do letniej kuchni było jakieś trzydzieści metrów.

Usłyszałem za plecami odgłos cichych, pośpiesznych kroków.

Złapała mnie za rękę, a sama oparła się o pień sosny. Przyciągnęła do siebie.

– Niech będzie jeden zakład. Niech będzie mąż i żona. Niech będzie do kitu z tym wszystkim... – wyszeptała mi do ucha.

Wsunęła zimną dłoń pod moją bluzę. Zadrżałem. Poczułem, jak kieruje ją w stronę moich sutków, które natychmiast stwardniały. Potem zaczęła zjeżdżać w dół. Niecierpliwie mocowała się z guzikiem w moich spodniach.

– Niech będzie do kitu... – powtórzyła głośniej.

*

Śniadanie w formie szwedzkiego stołu.

Nagle okazało się, że w ośrodku jest pełno gości. Przewijały się wokół grupki i pary. Hałasowały dzieci. Jakaś młodzieżowa ekipa złożona z kilku dziewczyn i długowłosych chłopaków, poubieranych w wytarte do bólu jeansy i wywleczone do kolan swetry, urzędowała na tarasie, pobrzękując na gitarze kawałki „Starego Dobrego Małżeństwa” i wystukując rytm na butelkach żywca.

Z geriatryczną nostalgią przypomniałem sobie swoje czasy uczelnianych wędrówek po Bieszczadach. Dobrze, że klimat tych gór się nie zmienia.

– Chodź na chwilę do mojego domku. – Paweł mrugnął znacząco.

Podniosłem się. Podobno poranne kliny są jednym z objawów alkoholizmu. A niech tam. Jakoś damy radę.

Walnęliśmy po sto gram. Nawet mnie nie odrzuciło. Przyjemne ciepło zadrgało w żołądku. Po chwili pozytywny impuls przemknął po nerwach i rozjaśnił przyciężkawe myśli. Chyba jednak coś jest ze mną nie tak.

Przez okno zobaczyłem idących w naszą stronę Waldka, Mirka i Artura. Ciekawe czy dziewczyny też mogą...

– No to jeszcze po razie i jedziemy na spływ – powiedział Paweł, rozlewając ponownie.

 

Unikałem Lidki po wczorajszej nocy. Nie bardzo wiedziałem jak się zachować i musiałem pozbierać myśli. A myślało mi się teraz jasno. Kontynuować czy udawać, że to, co się stało, było przypadkiem i wynikiem wypitego alkoholu?

Przyglądałem się, jak wsiadała do płaskodennej łodzi z numerem trzy. Właściciel przystani – gruby facet z czerwoną, nalaną twarzą wrzucał kapoki na dno.

– Kto z państwa potrzebuje, to proszę zakładać. – Stał blisko, więc wyczułem, że wczoraj musiał świętować rozpoczęcie sezonu. Gdzie się człowiek nie obróci, to wóda. Wspominał, że jesteśmy pierwszą grupą w tym roku.

– Piotrek, siadaj koło mnie. – Dziewczyna poklepała miejsce obok siebie. Popatrzyła na mnie z lekkim uśmiechem. Cholera, śliczna jest z tym uśmiechem! Czułem, że mięknę i nie będzie to przelotny romans na wyjeździe integracyjno – wypoczynkowym.

Siadłem obok.

– Piłeś? – skrzywiła się.

– Wszyscy pili.

– Ja nie.

– Bo ty jesteś święta i śliczna, wiesz? – Popatrzyłem w jej oczy i wziąłem za rękę. A niech się dzieje co chce.

Zmieściliśmy się w pięć łodzi. W naszej było nas ośmioro. Z mężczyzn tylko ja i Paweł oraz stary flisak, który stał na podwyższeniu na końcu, trzymając stery. Młody, może siedemnastoletni chłopak, jako jego pomocnik, właśnie odpychał długą żerdzią nasz rzeczny statek od brzegu.

San rozlewał się brudnym, brązowo-szarym morzem. Po wiosennych roztopach masy wody spłynęły z gór, tworząc Amazonkę Podkarpacia. Toczyła połamane gałęzie, jakieś konary z zielonymi gałęziami, fragmenty desek i kępy roślinności. Nie wyglądało to zachęcająco. Rzeka była co najmniej trzy razy szersza od normalnego stanu. I zapewne głębsza, bo pomocnik flisaka już po paru metrach nie mógł sięgnąć swoją tyką dna.

Do pierwszego zakrętu, odległego od przystani jakieś dwieście metrów, toczyliśmy się szybko, kierowani przez starego raczej w stronę środka nurtu. Tu było zdecydowanie spokojniej.

Na zakolu prąd zdecydowanie przyśpieszył. Rozpoczął się taniec rzeczy spływających z nurtem. Pokazały się duże wiry zasysające wszystko, co łapy znalazło się w ich pobliżu. Łodzią zaczęło bujać coraz mocniej. Z niepokojem obserwowałem twarz starego, która pokryła się potem, kiedy próbował wykierować nas w centrum rzeki. Chłopak rozpaczliwie poszukiwał dna swoją żerdzią.

– Trzymać się mocno! – wychrypiał flis – spróbuję do brzegu... dalej nie można...

Za późno zorientował się, że popełnił błąd. Tuż nad wodą, w poprzek pojawił się wielki konar drzewa rosnącego nad brzegiem. Przy normalnym stanie wód zapewne wisiał ze trzy metry nad nurtem. Ale nie teraz. Płynąca przed nami „dwójka”, w której byli ludzie z innych działów naszego zakładu, z impetem uderzyła w niego. Usłyszeliśmy trzask, głuchy łomot i kilka osób wypadło za burtę.

Mimo chłodu idącego od wody, pot spływał ciurkiem po naszym kierującym. Pędziliśmy błyskawicznie w kierunku tamtych.

– Kłaść się na dnie! – krzyknął, ale już nie zdążyliśmy tego zrobić.

Uderzyliśmy z całą mocą w „dwójkę”. Poczułem, jak ogromna siła wyrywa z mojej ręki dłoń Lidki. Nie puściłem. Usłyszałem jej urywany krzyk i plusk. Szary sweter zafalował na wodzie. Kątem oka zobaczyłem głowę Bożeny zmierzającą do ogromnego wiru przed nami. Jej przerażone oczy i usta rozchylone w krzyku, którego nie było słychać w szumie i krzykach innych kobiet. Zakręciło nią przez moment i zniknęła.

Jedną ręką trzymałem dłoń Lidki. Drugą zaciskałem na konarze. Jeśli puszczę, pójdziemy prosto w ten cholerny wir, który przed chwilą pochłonął Bożenę. Z tyłu Paweł wciągał z trudem Gośkę do łodzi. Słyszałem, jak przeklina. Pękały mi ścięgna. Boże, nie wytrzymam!

Jej oczy były tak zamglone przerażeniem. Usta co chwilę zalewała woda.

– Pi… Pio... – wykrztusiła – ja nie.... – zachłysnęła się wodą – trzym... ...ie...

Wyślizgiwała się. Powoli, nieubłaganie. Mógłbym ją złapać drugą ręką, ale puszczę wtedy konar i wszyscy pójdziemy w ten wir. Puszczę konar... puszczę... Lidka..

Straciłem nagle jej dłoń. Po prostu rozchyliła palce i nic już nie zdążyłem zrobić, zareagować. Odruchowo schwyciłem obiema gałąź. Przysunąłem się do burty.

– Nie bądź idiotą – wysapał mi Paweł do ucha, trzymając za bluzę. – Za późno.

Usłyszałem urwane „Piotrek!” i zniknęła.

*

Na brzegu kłębił się tłum policjantów, karetek i przedstawicieli przeróżnych służb ratunkowych. Pomiędzy nimi uwijali się z mikrofonami dziennikarze, którzy wylądowali przed chwilą helikopterem. Jakaś tleniona blondyna w beżowym żakiecie, ściskająca kurczowo dyktafon, dopadła do mnie. Bardzo podobny żakiet nosiła w pracy Lidka

– Czy był pan uczestnikiem spływu? Co może pan powiedzieć na temat organizacji...

– Spierdalaj.

Wszedłem do naszego autokaru. Zza oparcia fotela wyjąłem półlitrówkę Waldkowego cudu. Wypiłem w pół minuty.

 

Ciało odnaleziono po trzech tygodniach. Mąż rozpoznał je po charakterystycznym pierścionku, łańcuszku z fantazyjnym krzyżykiem i ubraniu. Testy DNA potwierdziły tożsamość. W sądzie człowiek z ekipy poszukiwawczej, zeznający jako świadek, powiedział mi, że kiedy je znaleźli, w prawym oczodole zamieszkał już dorodny węgorz.

Średnia ocena: 4.1  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (155)

  • AlaOlaUla 01.12.2019
    Jejku! Jak ty lubisz dołować tymi zakończeniami! Nie mogło być z happy endem??

    Bardzo dobre i bardzo smutne.
    Kurcze, no.
  • Puchacz 01.12.2019
    Życie.
    Zresztą wydarzenie jest autentyczne. Wystarczy znaleźć w necie "2005 rok. Tragiczny spływ Sanem nauczycieli ZSZnr1 w Kielcach.
    Byłem na tych łodziach. To moja szkoła.
  • Zaciekawiony 01.12.2019
    No to współczuję. Ja bym chyba nie miał odwagi literacko przetworzyć czegoś takiego ze swojego życia.
  • Puchacz 01.12.2019
    Zaciekawiony Napisałem to po 15 latach po wydarzeniu.
  • AlaOlaUla 01.12.2019
    Naprawdę?
    I te osoby zostały wciągnięte przez wir?
    Dobrze, że trzymam się z daleka od "żywej" wody.

    Przykro mi. Życie pisze najlepsze historie, szkoda, że czasami są bolesne do szpiku kości.
  • Puchacz 01.12.2019
    Utonęło pięć nauczycielek. W tym Lidka (imię zmienione).
    Nie dałem rady jej utrzymać.
  • bogumil1 01.12.2019
    Puchacz ja kilkukrotnie pływałem po Sanie z Krasiczyna do Przemyśla, na gumowych pontonach, ale zawsze w kapokach. Czy te nauczycielki nie miały kapoków? San w sumie jest płytki, miejscami to mielizny.
  • Zaciekawiony 01.12.2019
    bogumil1
    Na spływie nie było kamizelek i tylko kilka kół ratunkowych, łodzie zderzyły się w miejscu małego progu, za którym głębia sięgała do 6 metrów. Na dodatek San miał podniesiony pozom, bo wiosna była wilgotna (wiosna zaraz po pamiętnej zimie, kiedy zawaliła się hala MTK)
  • Puchacz 01.12.2019
    Zaciekawiony No przecie wyraźnie jest w opku, że to wiosna przy ogromnym podniesieniu stanu wód.
    I że to był pierwszy spływ tego sezonu, to jeszcze nie wszystko grało.
  • Puchacz 01.12.2019
    Na pewno przeczytałeś to opko?
    Sprawdziłeś w necie?
    Wszystko jest napisane, to nie rozumiem pytań.
  • bogumil1 01.12.2019
    Pytam, nie mam zamiaru szukać w necie, napisałeś w komentarzu że chodzi o spływ po Sanie. Sam tam pływałem. Jak nie chcesz odpowiedzieć, to dziękuję za uwagę. Pozdrawiam.
  • Puchacz 01.12.2019
    A doczytałeś w opku kiedy był spływ i w jakich okolicznościach?
    Bo jeśli nie, to oznacza, że czytasz co piąte zdanie, a wypowiadasz się.
    Nie świadczy to dobrze o czytelniku.
  • AlaOlaUla 01.12.2019
    Nieważne, czy to fikcja, czy życie. Śmierć przez utonięcie jest okropna? Współczuję rodzinom ofiar.
  • Puchacz 01.12.2019
    Dla mnie jako świadka jednak ma znaczenie.
    Co innego przeczytać o śmiertelnej ofierze wypadku samochodowego, a co innego zobaczyć ją na własne oczy.
    Utonął też wtedy ten pomocnik flisaka.
    Miał 17 lat.
  • AlaOlaUla 01.12.2019
    A gdyby Lidka żyła, to związalibyście się na stałe? Myślałeś o tym?
  • Puchacz 01.12.2019
    Na pewno nie.
  • AlaOlaUla 01.12.2019
    Czytałeś już Kkaudunię? Idź, rozerwiesz się. Na atomy?
  • Puchacz 01.12.2019
    Ona dużo wstawia.
    Jaki tytuł?
  • AlaOlaUla 01.12.2019
  • betti 01.12.2019
    Nie trawię zdrad, nawet jeśli słoneczko jak drucik, a w głowie szumi alkohol. Nie chciałabym faceta, który na każdym wyjeździe, zaliczałby inną ''panienkę'', dlatego ten fragment mogłeś sobie darować. Dla mnie zepsuł odbiór tego dramatu, bo to był dramat. Tyle osób przecież zginęło, a Ty zamiast na tym się skupić, chwalisz się, jakie wrażenie zrobiłeś na mężatce i jakie ona na Tobie. Czym dla takich ludzi jest przysięga małżeńska?
  • Puchacz 01.12.2019
    Moja sprawa, czy się chwalę, czy opisuję fakty. Twoja, jak je czytasz.
    I skoro nie chciałabyś takiego faceta, to go po prostu nie masz.
    Na pewno masz porządnego, więc szkoda dywagować i rozkminiać postępowanie bohatera tego opka.
    Do kościoła na pewno nie chodzi, nie spowiada się z takich grzechów i jest zagorzałym stalinistą :)
  • betti 01.12.2019
    Fakt, nawet bym na takiego nie spojrzała. Co to za frajda? Żenada raczej...
  • AlaOlaUla 01.12.2019
    yetti, jako współczesna Joanna Dark...
  • betti 01.12.2019
    A ty nie masz innego zajęcia poza bieganiem za moimi komentarzami? Poprawiaj swoje wypociny...
  • Puchacz 01.12.2019
    Ma taki czarno-biały świat spagetti westernów. Dobry charakter - zły charakter.
    A świat jest szary.
    I trochę bardziej złożony, ale nikt nikomu nie zabroni nosić dobrowolnie pasa.
    Mamy wolność.
  • AlaOlaUla 01.12.2019
    Poprawiłam już! Ty kalarepo!!!!!!!
  • betti 01.12.2019
    Puchacz ale jaka to wolność, jak Tobą rządzi to, co masz w spodniach?
  • betti 01.12.2019
    Nie wyzywam ciebie, ale mogę zacząć...
  • AlaOlaUla 01.12.2019
    Zacznij...
  • Puchacz 01.12.2019
    betti Tobą zaś to, co sama sobie nakładasz.
    Dziewczyna była śliczna i iskrzyło (jeśli rozumiesz to sowo), bo wygląda mi jakby Twoje skry już dawno zgaszono.
  • AlaOlaUla 01.12.2019
    Poza tym mnie wyzywasz, więc nie kłam, że tego nie robisz : /
  • betti 01.12.2019
    Puchacz Ty nie rozumiesz. Co z tego, że facet może mi się podobać, kiedy innemu przysięgałam? Co by ze mnie był za człowiek, kiedy nad własnymi majtkami nie umiałabym zapanować?
  • Puchacz 01.12.2019
    betti wyjaśnijmy sobie coś. To jest opko na portalu literackim. Bądź więc uprzejma odnieść się do opka, a nie oceniać etykę autora.
    A jeśli czujesz wewnętrzną niezgodę na jego życie i poglądy, to zwyczajnie odwróć się do niego i udawaj, że go nie ma.
  • betti 01.12.2019
    Sorry, ale jakoś mnie to zdrażniło... opowiadanie samo w sobie dobre, ale to przecież wiesz.
  • Puchacz 01.12.2019
    betti I na tym skończmy.
    Ja nie zamierzam oceniać Twoich konserwatywnych poglądów i proszę o to samo.
  • Puchacz 01.12.2019
    No i fajnie.
  • AlaOlaUla 01.12.2019
    W obliczu tragedii, jaka się wydarzyła kwestia zdrady małżeńskiej schodzi na drugi plan.
    Był człowiek. Nie ma człowieka.
    Tp jest największa tragedia.
  • AlaOlaUla 01.12.2019
    Bo się zbliża...
  • Puchacz 01.12.2019
    Bądź uprzejma nie karmić hejtera.
  • Puchacz 01.12.2019
    Misiek Żegnam.
  • betti 01.12.2019
    Misiek Klaudynia napisała ciekawe opko, idź postaw jej piąteczkę, może ci się przyda...
  • AlaOlaUla 01.12.2019
    To idę sobie.
  • betti 01.12.2019
    AlaOlaUla co za strata... xd
  • Puchacz 01.12.2019
    Misiek Żegnam.
  • betti 01.12.2019
    Misiek znowu masz ból d...?
  • AlaOlaUla 01.12.2019
    Wróciłam!!!!!!?
  • AlaOlaUla 01.12.2019
    Misiu, czy lubisz jeść torty?
  • Puchacz 01.12.2019
    betti Głupek. po 19 latach pomyliłem ilość, bo dodałem tego flisa.
    Na głównym korytarzu szkoły wisi tablica marmurowa z nazwiskami dziewczyn
    A opko napisałem 4 lata temu, czyli 15 od wydarzeń.
    Znowu szukał gównoburzy, ale ciołkowi nie można dać się sprowokować przy takim adminie.
  • betti 01.12.2019
    Puchacz mieliśmy nie reagować, wtedy zamilknie - jedyna broń w walce z wściekłym misiem.

    Trzymajmy się tego.
  • Puchacz 01.12.2019
    betti Mam zbyt choleryczną naturę, choć wiem, że masz rację.
    Niemniej ten psychol działa na mnie jak płachta na byka.
  • Puchacz 01.12.2019
    Zresztą bezpośrednio odpowiadam Tobie, a nie jemu.
    To ta menda się wcina, bo taka natura mend.
  • Tjeri 02.12.2019
    betti :))))
  • Misiek 02.12.2019
    betti najpierw pisze sam : ,,Wystarczy znaleźć w necie "2005 rok. Tragiczny spływ Sanem nauczycieli ZSZnr1 w Kielcach.,,
    a potem tłumaczy się,że nie pamięta roku...
    za dużo kretactw jak na jeden tekst z komentarzami autora
    nie widzisz tego ? czy tylko udajesz,że nie widzisz tego co Puchacz -puszczyk tu wyprawia ?
  • betti 02.12.2019
    Mirek w ogóle nie musiał pisać, kiedy to było, ani że na faktach. To jest tekst literacki i tak trzeba go czytać, a ty wariujesz. Weź się wreszcie ogarnij, bo ośmieszasz się i to na całego.
  • Tjeri 02.12.2019
    *Twoje teksty czy komentarze
  • Puchacz 02.12.2019
    betti On tego właśnie nie czai, bo jest ograniczony, prymitywny i kocha zadymy.
  • betti 02.12.2019
    Puchacz on się chyba kocha w Halmar, i ta nim steruje. To jest specjalne działanie, żeby wyprowadzić Ciebie z równowagi i żebyś pojechał wulgaryzmami. Nie sądzę, że ktoś może być aż tak ograniczony.
  • Puchacz 02.12.2019
    betti Mnie akurat takie kreatury łatwo wyprowadzają z równowagi.
    Taka moja natura. co do sterowania tą kreaturą to nie wiem, ale na pewno na podatny grunt trafiło.
    Ktoś mi mądrze napisał prywatnie, że pod płaszczykiem agresji, to tylko mały, grafomański frustrat, który uwierzył w rzesze fanów i mitycznych zawodowców - recenzentów.
    Takim łatwo sterować, a niektórzy świetnie się znają na manipulacji takimi przypadkami.
    Problem polega na tym, jak się tego wrzoda pozbyć.
  • betti 02.12.2019
    Puchacz prosto: milczeniem. Kiedy zobaczy brak reakcje, opadnie w nim chęć walki, bo z kim?
  • Puchacz 02.12.2019
    betti Ja milczę, to inni go zachęcają, wywołując do odpowiedzi.
    Wtedy on rusza mnie, ja dostaję ciśnienia na idiotę i koło się zamyka.
  • betti 02.12.2019
    Przecież ''im'' chodzi, żebyś dostał bana. Chcesz ''im'' pomóc? Po co? Śmiej się z tego, bo to śmieszne... zachowuje się jak odtrącona panienka.
  • Puchacz 02.12.2019
    betti Dobre określenie.
    Po prostu nie wywołujcie go tutaj.
    Jak go nie widzę, to nawet nieźle funkcjonuję.
  • Tjeri 02.12.2019
    betti ja również.
  • betti 02.12.2019
    Puchacz e tam, stara się tylko dogodzić ukochanej... jak ty miłości nie rozumiesz. Wszystkiego muszę Ciebie uczyć... xd
  • Misiek 01.12.2019
    usunięte
  • AlaOlaUla 01.12.2019
    Misiu, przecież to tylko opko, w którym można nagiąć pewne fakty.
    Proszę cię nie wywołuj burdy, bo to jest po prostu już chore...
    Miłego?
  • Puchacz 01.12.2019
    AlaOlaUla Norma u niego. Przecież mówiłem, że to taka natura, to wątpliwości miałaś.
  • Puchacz 01.12.2019
    Misiek żegnam.
  • AlaOlaUla 01.12.2019
    Misiu, myślisz, że rodziny ofiar przeczytają to opko i wniosą pozwy z pretensjami? Zdradzony mąż chyba, by tego nie zniósł, że nie był ostatnim mężczyzną w życiu żony...

    Może lepiej przekręcić pewne fakty. Nie uważasz? Właśnie z szacunku dla rodzin.
  • Puchacz 01.12.2019
    AlaOlaUla Ala, prosiłem.
    Nie zapraszaj go tutaj z polemiką.
    Nikt tu za nim nie tęskni, a wiadomo co zrobi pod tekstem.
  • sensol 01.12.2019
    autentyczne fakty... misiek. dwója z polskiego!
  • Puchacz 01.12.2019
    sensol Sensol, ja nawet teraz już nie jestem pewien, czy podaję dobry rok, a sprawdzić mi się nie chce.
    I dla barana nie będę szukał taśm TVN, czy Polsatu, aby cokolwiek mu udowadniać.
    Niech tylko zniknie.
    Wypłynęły na spływ cztery łodzie. Dwójka walnęła w ten konar, a trójka (w której siedziałem) w nich.
    Organizator dostał po latach jakiś wyrok w zawieszeniu za kapoki i za to, że w ogóle nas wypuścił przy takim stanie Sanu. Śmiechu warte.
  • Puchacz 01.12.2019
    On wprawdzie wyrzucił kapoki z jakiejś szopy na stertę i powiedział, że kto chce, może sobie wziąć, ale jego psim obowiązkiem było nie wypuszczać ładzi, kiedy każdy uczestnik nie ma założonego kapoku.
    Jak byliśmy lekko wstawieni, to każdy miał kapok w d...
  • Puchacz 01.12.2019
    Misiek Żegnam
  • Puchacz 01.12.2019
    Misiek Żegnam
  • betti 01.12.2019
    Misiek straszne to, nieprawdaż? Co to będzie, co to będzie? Może pozew zbiorowy napiszemy?
  • Zaciekawiony 01.12.2019
    Pewne informacje wskazują no to, że jednak mógł być tym świadkiem:
    "Na rozprawie zeznawała nauczycielka, która płynęła w trzeciej łodzi - w tej, która się wywróciła. Razem z nią płynęli dwaj flisacy, jeden mężczyzna i pięć kobiet."
    https://wiadomosci.wp.pl/5-osob-utonelo-w-sanie-bo-brakowalo-kol-i-kamizelek-6036391027192961a
  • Puchacz 01.12.2019
    Zaciekawiony szkoda gadać.
    Udowadniać cokolwiek mogę każdemu jeśli potrzebuje, ale nie takiej upierdliwej mendzie.
  • Misiek 01.12.2019
    usunięte
  • Puchacz 01.12.2019
    Żegnam.
  • IgaIga 01.12.2019
    Tu tylko jedna osoba jest chora - Ty.
  • IgaIga 01.12.2019
    Misiu.
  • Puchacz 01.12.2019
    IgaIga No i co poradzisz na idiotę?
    Wpieprzy się w gumiakach i już.
    Drzwiami wypychają, to oknem wlezie.
    Zwyczajna gnida.
  • Puchacz 01.12.2019
    Misiek Żegnam.
  • IgaIga 01.12.2019
    Misiek - lepiej bez kultury niż bez mózgu.
  • Puchacz 01.12.2019
    Kurwa mać, powiedz mendo jak się ciebie pozbyć!
  • Puchacz 01.12.2019
    A odpowiadam tylko tym, którym chcę odpowiedzieć.
    Ty się do nich nie zaliczasz. Moje prawo.
  • Puchacz 01.12.2019
    Spieprzaj. Mówiłem Ala, toś liczyła na cud.
    Z chamem i natrętem nie ma cudów.
  • Puchacz 01.12.2019
    Won stalkerze.
  • betti 01.12.2019
    Misiek, to jak z tym pozwem? Przemyślałeś?
  • Puchacz 01.12.2019
    Betti...
  • Antonina 01.12.2019
    A jeśli to czyta mąż tej kobiety? I po co zdradzasz że byli podpici. Tego nie było w informacjach prasowych. To wcześniej czy później dotrze do tej szkoły. Co powiedzą uczniowie o swoich nauczycielach? Po co to wywlokłeś na światło dzienne. Usuń ten tekst. Specjalnie się zalogowałam bo mnie wkurzyłeś.
  • AlaOlaUla 01.12.2019
    Specjalnie zarejestrowałaś się, żeby wstawić komentarz?
  • betti 01.12.2019
    Tak, następna chętna do zbiorowego pozwu...
  • Puchacz 01.12.2019
    Nie zamierzam.
    Obecni uczniowie mają to w dupie, a nauczyciele nie przebywają na portalach literackich.
    Tekst ukazał się 4 lata temu na innych portalach i jakoś nie było odzewu.
    To była wycieczka samych nauczycieli, a to są tylko ludzie i też mają prawo do spożywania.
  • betti 01.12.2019
    Puchacz a teraz Ciebie zamkną... buhahahaha
  • Puchacz 01.12.2019
    betti Najwyraźniej.
    Życie zawsze niesie mi niespodzianki.
  • AlaOlaUla 01.12.2019
    Oglądam film o miłości, a w czasie reklam zaglądam.

    Straszne rzeczy wyprawiacie. Wolę sytucje, w których mogę się pośmiać...
    Także proszę mnie nie wołać.

    Róbta, co chceta. Mnie szkoda wieczoru na takie głupoty.
  • betti 01.12.2019
    Bo młodzież nie widzi na wyjazdach podpitych nauczycieli... faktycznie nikt nie był na wycieczkach i nie widział. Śmiechu warte!
  • Puchacz 01.12.2019
    To była wycieczka tylko nauczycieli.
    Nie doczytałaś?
  • AlaOlaUla 01.12.2019
    Wiem, kim jest Antonina...:-/
  • AlaOlaUla 01.12.2019
    Uwaga!

    Konkurs Bitwa na Rymy jeszcze trwa! Czas do 6 grudnia.

    Puch napisz ładny wiersz na Bitwę, może kogoś zainspirujesz
  • Antonina 01.12.2019
    Wyślę link do tej szkoły i oni się tobą zajmą jeśli tego natychmiast nie usuniesz. Bez odbioru.
  • AlaOlaUla 01.12.2019
    Grozisz i szantażujesz.
    Wstydź się.
  • AlaOlaUla 01.12.2019
    Napiszę do admina, jeżeli to się powtórzy do kogokolwiek.
  • Puchacz 01.12.2019
    I wtedy rzeczywiście zrobisz komuś kłopot i przykrość.
    Raczej nie mnie.
    Najwyraźniej jesteś walnięta.
  • betti 01.12.2019
    A nie mówiłam... nie możesz jednym słowem pisać o innych kobietach w Twoim życiu, bo kobiety szaleją. Ciekawe kto to... hahaha
  • Puchacz 01.12.2019
    Normalna w każdym razie nie jest.
  • betti 01.12.2019
    Uśmiałam się... tutaj to codziennie można boki zrywać.
  • AlaOlaUla 01.12.2019
    Czasami tak sobie myślę, że może ktoś ma kilka nicków i sobie jajeczka robi?
    Nie, nie czasami. Często. Cały czas?
  • Puchacz 01.12.2019
    Może to nie jajeczka, a jajeczkowanie?
  • AlaOlaUla 01.12.2019
    Idę na scenę seksu???
  • betti 01.12.2019
    Ty myślisz? Naprawdę?
  • AlaOlaUla 01.12.2019
    Won kalarepo???????????
  • betti 01.12.2019
    Hahahahaha
  • Tjeri 02.12.2019
    Super, że admin pousuwał choć część trollich wpisów.
    Opko komentowałam, nadal uważam je za bardzo dobre.
  • AlaOlaUla 02.12.2019
    Hipotetyczne blagi, oczywiście?
  • Puchacz 02.12.2019
    Tjeri :))))))))))))))
  • Misiu M 02.12.2019
    Tjeri ty też piszesz wspaniale teksty - oczywiście twoim zdaniem ;-)
  • Misiu M 02.12.2019
    AlaOlaUla nie do końca hipotetyczne - wiele faktów jest do sprawdzenia co sugerował sam autor a teraz z tego się wykręca z waszą pomocą
  • Misiu M 02.12.2019
    AlaOlaUla ocena twórczości to także między innymi ocena literatury faktu
    co do wiarygodności a nie tylko sprawdzeniu czy wstawił autor przecinki.
  • Misiu M 02.12.2019
    AlaOlaUla ale was tak Mireczek omamił,że prawdy nigdy nie będziecie szukać
    gdyby to było moje opko albo Miśka
    ooooo komentarzy negatywnych by pewnie nie brakowało
  • Puchacz 02.12.2019
    Misiu M Idź już wrzodzie.
  • Tjeri 02.12.2019
    Misiek, wiem, sądzisz ludzi po sobie, ale muszę Cię rozczarować. Każdy mój tekst można poprawić i jako autorka mam tego pełną świadomość :)).
  • Puchacz 02.12.2019
    Tjeri Daj spokój Sowo, bo przyciągasz tego gza.
  • AlaOlaUla 02.12.2019
    Misiu M,

    Ty piszesz, że omamił. Ja, że mam to gdzieś.
    Pamiętaj pysiaczku, że internety, to złudzenie optycznie i słowa wszystkich trzeba dzielić przez trzy.
    Twoje niedźwiadku także.

    Chcesz robić zadymę na spókę z Puchem, to rób.
    W dupeczce, to mam. I jeszcze gdzie indziej? Mam bardzo duży dystans do tego, co się dzieje w internetach, skarbusiu. Także tego to miłego. Baju, baju.

    Nie pisać. Nie wołać. Zająć się czymś pożytecznym ludzie.

    Słowo rzekłam , raka spiekłam.
    ???
  • Puchacz 02.12.2019
    AlaOlaUla Mnie raczej zostaw w spokoju.
    Od 80 wpisów walczę, aby gównoburzowiec zwyczajnie sobie stąd poszedł.
  • Tjeri 02.12.2019
    Puchacz, no fakt. Mam fajną łapkę elektryczną jakby co.
  • Puchacz 02.12.2019
    Tjeri Qva, byle na 220v.
  • AlaOlaUla 02.12.2019
    Puch, walczysz, ale jakoś mało przekonująco żabciu???
  • Puchacz 02.12.2019
    AlaOlaUla Raczej mało efektywnie, ale straszliwy beton mi się trafił.
    A już beton - mitoman z tendencjami do gównoburz to prawdziwa klęska.
  • AlaOlaUla 02.12.2019
    Puch, Margaryna wrzuca 4 część pornosa! Ty się zajmij czymś miłym, a nie walczysz, jak osa. Która laczkiem obrywa po żądełku małym. Maleńkim może i nieco spróchniałym...Lecz czy warto czas tracić, kiedy go niewiele? Pomyśl żabciu i skończ waść swe ceregiele?

    Do zobaczenia pod pornosem Margaryny???
  • Puchacz 02.12.2019
    Dzięki Sowo :)
  • Misiu M 02.12.2019
    Mireczek obraża kiedy chce i kogo chce - nawet nowych ludzi wyzywa od ,,walniętych,,
    zmienia tylko nick i wszystko zaczyna od nowa
    bo skoro ma przyzwolenie to będzie tak zawsze
    nawet jak ostatecznie stąd sobie z bratem pójdziemy
  • Misiu M 02.12.2019
    o... już zaczyna swój repertuar - nie odpłacę mu tym samym bo nie będę sie zniżał do jego poziomu
  • Puchacz 02.12.2019
    Idź już wrzodzie.
  • betti 02.12.2019
    Puchacz ale jakie to zawzięte... pisze i pisze, i pisze... i przychodzi cały czas. I szuka draki, i dokłada... takiego jakby mieć w domu, to by człowiek poszedł siedzieć, bo by nie zdzierżył i przywalił czymś ciężkim.
  • betti 02.12.2019
    Misiowi się udało dostać na smycz u Hal. Ot, sukces!
  • Puchacz 02.12.2019
    Niech sobie na tej smyczy bryka gdzie chce, ale czy może już stąd iść?
    Żegnał się z 5 razy.
  • betti 02.12.2019
    Puchacz z czym pójdzie? Na razie nie ma sukcesu, a tylko za to może być pogłasiany po łysince...
  • Puchacz 02.12.2019
    betti A tak się reklamował...
    Wrażliwy, wycofany, kłótni nie lubi, wszystkich kocha... :)))
    Wprost ideał cipy męskiej :)))
  • betti 02.12.2019
    Widać dobro i wrażliwość. Przynosi wstyd katolikom.
  • Puchacz 02.12.2019
    Niekatolikom też.
    To stworzenie zwyczajnie obraża homo sapiens sapiens.
  • AlaOlaUla 02.12.2019
    Zgłosiłam was wszystkich adminowi!
    Dosyć tego!
    To przekracza wszystkie granice dobrego wychowania i smaku!
    Tyle pozycji do komentowania, a wy w kółko o tym samym.
    Liczę, że niektórzy dostaną zasłużonego bana!!!!
    ????????????????
  • Puchacz 02.12.2019
    Może jednak wypadałoby pomyśleć i ocenić, gdzie i kto gównoburzę uprawia.
    Mnie załatwisz bana, a gówno pozostanie niezatapialne.
    Chcesz, to komentuj. Ja bronię przestrzeni pod własnym tekstem.
    Pod innymi było po 60 wpisów i wszyscy świetnie się bawiliśmy.
    Przyszedł ten ochłap tutaj i jest jak zwykle.
  • AlaOlaUla 02.12.2019
    Dobre pytanie.
  • betti 02.12.2019
    50 twoich komentarzy + te wykasowane przez Admina. O czym to świadczy? Nachodzisz Autora i prześladujesz, spamując o jego sprawach, które ciebie w ogóle nie powinny obchodzić, bo jedyne, co możesz pod czyimś tekstem, to wypowiedzieć się na temat tekstu.
    Tak się nie dzieje tylko pod tym tekstem tego Autora, ale pod prawie każdym. Nachodzisz i prześladujesz łamiąc tym regulamin portalu.
  • Puchacz 02.12.2019
    I właśnie dlatego jest tym, co tak skrzętnie wypisał.
    Upierdliwym, żałosnym fiutem.
  • Ozar 02.12.2019
    Kurde, kurde, czytałem ten tekst dwa razy i nadal jestem w lekkim szoku. Początek taki niby ala romans, albo tylko chwilowe zauroczenie. Tu drobna uwaga - nie złośliwa - do bettti - wierz mi czasami tak mówiąc prosto coś zaiskrzy między chłopem a babą. Oni mogą się nawet nie znać, ale iskra wznieci pożar, który zabije wszystko z rozumem włącznie. Wierz mi wtedy wulkan wybucha nawet nie wiemy kiedy. A wracając do tekstu, to jak przeczytałem byłeś tam i przeżyłeś to i wcale mnie nie dziwi, że odważyłeś się to opisać po 15 latach. Takie przeżycie czasami kładzie się na psychice do końca życia. Już pomijam czy to pech, czy błąd bo to już nie ma znaczenia. Zginęli ludzie których znałeś i to tak nagle, szybko i bez możliwości ratunku. Ciekawie opisane! 5 za odwagę!
  • Puchacz 02.12.2019
    Ozar, boję się już odzywać pod tym tekstem bo czołowy troll portalowy urządził tu taką jazdę, że zęby userom ścierpły.
    Sprostuję daty, bo zrobiłem zwyczajnie czeski błąd i wyszło mi że między 2005r., a 2019 upłynęło 19 lat! Nie wiem, czemu mi tak wyszło:)
    Tekst napisałem cztery lata temu, czyli 10 lat po wydarzeniach.
    Wydarzenia były istotnie bardzo traumatyczne. Przez jakiś czas wszyscy uczestnicy byli pod opieką psychologa i praktycznie przez pół roku spotykaliśmy się u kumpla, aby wałkować w nieskończoność tę sprawę.
    Doszły jeszcze dochodzenie, zeznania itp.
    W sądzie zeznawało kilka osób (nasz organizator - Paweł, Waldek - Peowiec i kilka najbliższych koleżanek utoniętych dziewczyn.
    O skutkach prawnych wspomniałem we wcześniejszym komentarzu. Współmałżonkowie nasi mieli już tego zwyczajnie dość.
    Wycieczka rozpoczęła się super, super była pogoda majówkowa i trach. Drogi się już porozchodziły ( ja odszedłem ze szkoły w 2007), ale zawsze wspominamy jak się spotykamy przypadkiem.
    Za ocenę dzięks i oby nikt nie doświadczał podobnych traum.
  • Joanna Gebler 04.12.2019
    Po przeczytaniu komentarzy, nie wiem co powiedzieć. To musi być ciężkie i naprawdę współczuje. Natomiast wracając do tekstu, to bardzo mi się podoba. Jest naprawdę świetny, aczkolwiek szkoda, że tak rzeczywisty...
  • Zaciekawiony 04.12.2019
    To jeszcze tylko takie coś, co wpadło mi w oko:
    "duże wiry zasysające wszystko, co łapy znalazło się w ich pobliżu." - bez łap
  • Puchacz 04.12.2019
    Podziękować Joanno za refleksje i ślad.
    Patrz Zaciekawiony, żeby sto osób czytało (łącznie ze mną) to i tak się coś znajdzie. :)
    Dzięki.
  • zingara 04.12.2019
    Az nie wiem co napisać i zdarza mi się to pierwszy raz.
  • Puchacz 04.12.2019
    Wystarczy co napisałaś.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania