Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Pod tym samym niebem. W tym samym piekle. Cz 1

18 Lutego 1943 roku 5:45

 

Charakterystyczny łoskot gąsienic nadjeżdżającego czołgu wybudził ze snu nawet najbardziej zaspanego czerwonoarmistę. Po przetrzymaniu całonocnego ostrzału niemieckiej artylerii zwiastował on nadchodzący szturm na Poliwkę. Widok nadjeżdżającego po pokrytym śniegiem polu czołgu Panzer III w wersji zwiadowczej wzbudził w obrońcach wioski mrożącą krew w żyłach myśl: gdzieś w pobliżu znajdowały się tygrysy...

Hauptscharführer Hess oddalił oczy od okularu lornetki i upewniwszy się, że dwa pozostałe tygrysy czekają w gotowości, gestem ręki wydał rozkaz ataku. Niemal równocześnie nad trzema czołgami pojawiły się gęste obłoki spalin, podczas gdy trzy silniki pociągnęły pięćdziesięciotonowe bestie w kierunku radzieckich pozycji.

– Tu Czerwony 1, brak śladów Iwana, jak u Was? – zapytał Hess dowódców pozostałych maszyn.

– Tu czerwony 3, ruskie nie wystawią dupy na taki pierdolony mróz.

– Czerwony 3, znacie procedury Zelt, uszkodzilibyście silnik, jakbyście włączyli teraz ogrzewanie

– Czerwony 1, Kapitanie jest z -20 stopni – nie ustępował świeżo upieczony Untersturmführer

–Tu czerwony 2, kontakt, działo p-panc, lekkie, drewniany budynek 1500 metrów – przerwał dyskusję dowódca drugiego czołgu.

– Czerwony 2, widać załogę?

– Czerwony 1, nie wid... Kurwa

– Tu czerwony 1 do czerwonego 2, podajcie status – rozkazał nad wyraz spokojnie Hess.

–Pierdolone nieroby, nie saperzy! – przeklinał dowódca drugiego czołgu. – Wjechaliśmy na minę. Straciłem gąsienicę.

Komunikat ten zatrwożył dowódcę grupy pancernej. Oznaczał bowiem, że jego pluton znajdował się w potrzasku, z którego uciec można było tylko jedną drogą, a co gorsza odwrót oznaczał pozostawienie na pastwę losu załogi unieruchomionego czołgu. Hess musiał podjąć decyzję: wycofać się i zaatakować z innej pozycji lub zostać, zapewnić osłonę towarzyszą broni do czasu przybycia kompani naprawczej. Jako doświadczony oficer chciał pierw zyskać pełen obraz sytuacji

– Czerwony 1 do drużyny zwiadowczej, Raport!

– Błękitny 4 do czerwonego 1, żadnego śladu Iwana.

– Błękitny 1, sprawdźcie ścianę lasu za nasypem kolejowym, a następnie ruszajcie na moją pozycję.

Hess wiedział, że w przypadku rosyjskiej zasadzki drużynę rozpoznania czeka niechybna śmierć, było to jednak konieczne ryzyko. A strata jednego czołgu lekkiego, to niewielka cena za zdobycie wioski.

Dziesięć minut później dowódca grupy pancernej usłyszał huk i tak jak się spodziewał, ujrzał słup gęstego dymu za nasypem kolejowym. Gdy po trzykrotnym wezwaniu drużyny zwiadowczej odpowiedziała mu cisza, był już całkowicie pewien, że to zasadzka.

– Tu czerwony 1, czerwony 3 ustawcie się frontem do nasypu kolejowego, gotowość bojowa!

– Tu czerwony 3 zrozumiałem.

Kierowca mechanik czołgu pchnął prawy drążek kierowniczy, wnet mechanizm planetarny zablokował lewą gąsienice, a tygrys wykonał obrót, ustawiając się czołem do nasypu kolejowego. Załoga trzeciego czołgu wykonała manewr w ostatniej chwili, bowiem, Rosjanie, zdawali sobie sprawę z tego, że Niemcy znają ich pozycje. Wobec tego jedynym rozsądnym rozwiązaniem pozostał atak. Załogi sześciu T-34, licząc, że zdążą zaskoczyć Niemców na ich lewej flance, ruszyły w stronę nasypu kolejowego... Prosto pod lufę ustawionego czołem do nich tygrysa.

– Ognia! – Krzyknął Untersturmführer Zelt. Celowniczy czołgu machinalnie nacisnął przycisk spustu, a potężne działo wystrzeliło, niszcząc radziecki czołg.

Chwilę po tym, jak padły pierwsze strzały, Hess dostrzegł, że wewnątrz wioski coś zaczęło się dziać

– Tu czerwony 1, ruch wewnątrz wioski. – Ostrzegł resztę grupy pancernej.

– Czerwony 1, cywile czy Iwan? – Zapytał dowódca drugiego czołgu.

– Czerwony 2, nie widzę, strzelcie do grupy przy budynku cerkwi, jeżeli się rozpierzchnie to cywile, w przeciwnym razie walcie do oporu.

– Odłamkowy ładuj! – Rozkazał działonowemu dowódca uszkodzonego czołgu.

– Gotowe.

– Ognia!

Celowniczy Kurtz oddał strzał. Osiemsiesięcioośmio milimetrowy pocisk z impetem uderzył w ścianę cerkwi, zabijając i raniąc ludzi w pobliżu. Ludźmi tymi okazali się mieszkańcy wioski, którzy usłyszawszy strzały, postanowili uciekać, nim walka przeniesie się na ulice.

– Czerwony 2, strzelajcie dalej, jeśli usuniemy cywilów, łatwiej będzie wykryć Iwana.

– Odłamkowy ładuj! – Spokojnie rozkazał dowódca.

– Jest. – Po kilku sekundach odpowiedział mu ładowniczy.

– Cel, piesza grupa, kamienny budynek, 1500 metrów.

– Mam. Odparł Kurtz.

– Ognia! – Rozkazał Edelman. Kurtz machinalnie nacisnął spust, tygrysem szarpnęło, a wybuch pocisku zabił kolejną grupę uciekinierów. Celowniczy nie odczuł wyrzutów sumienia, jego zadaniem było: namierzyć i oddać strzał. Moralnością rozkazu niech przejmuje się dowódca wozu, nie on.

Podczas gdy, dwa z trzech tygrysów prowadziły swoje krwawe ćwiczenia strzeleckie, czerwonoarmiści zaczęli odpowiadać ogniem. Załoga radzieckiego działa ukrytego pomiędzy dwoma budynkami, załadowała pocisk, po czym na rozkaz dowódcy oddała strzał. Siła odrzutu minimalnie cofnęła działo. Stalowy pocisk z impetem odbił się od twardej blachy pancerza czołowego tygrysa.

– Kontakt bojowy! – Krzyknął do radia Edelman.

– Odpowiedzieć ogniem, czerwony 2! – Hess zdawał sobie sprawę, w jak niebezpiecznej sytuacji znalazł się teraz jego pluton. Od prawego skrzydła atakowały radzieckie czołgi, od frontu zaś odezwała się artyleria p-panc. Zawiodło wszystko: wywiad, który nie miał pojęcia o siłach przeciwnika w tym rejonie, saperzy, którzy nie rozminowali terenu przed atakiem i wreszcie piechota, która ociągała się teraz z atakiem. I tak oto oni, 3 pluton 501 batalionu czołgów ciężkich, byli zdani wyłącznie na siebie, brakowało tylko by...

– Artyleria! – Usłyszał w radiu komunikat dowódcy drugiego czołgu. Właśnie tego brakowało, Iwan ściągnął ciężkie działa, Teraz te tchórze z piechoty na pewno już nie wystawią dupy z okopów. Wnet czołgiem dowódcy targnął nagły wstrząs. Pocisk musiał walnąć naprawdę blisko, pomyślał Hess. Rozkazał radiotelegrafiście połączyć się z dowództwem batalionu.

–Tu Czerwony, zostaliśmy przyszpileni kilometr od celu. Ogień artylerii, prawdopodobnie 122 milimetry, czołgi i armaty, 76 milimetrów. Jakie rozkazy?

– Czerwony, zostańcie na linii! – Rozkazał dowódca.

Szum w radiostacji oznaczał, że przekierował łączność na inną częstotliwość. Pozostało czekać...

– Trzymajcie pozycję czerwony! – Dowódca odpowiedział po kilku minutach. – Kontruderzenie artylerii za pięć minut.

Dowódcy grupy pancernej pozostało przekazać rozkaz podwładnym.

– Czerwony 2 i 3 raport! – Rozkazał, chcąc rozeznać sytuację.

– Czerwony 3, cztery zniszczone, pozostałe się wycofały.

Dowódca drugiego czołgu nie odpowiedział.

– Czerwony 2, Edelman, zgłoś!

****

Kurtz otrząsnął się ze wstrząsu spowodowanego trafieniem. Pocisk uderzył prosto we właz, urywając zawiasy. Siła wybuchu wepchnęła właz do środka, miażdżąc głowę porucznika Edelmana.

– Wszyscy cali? – Zapytał resztę załogi. Gorzką ironią był fakt, że dowódca – głowa załogi, nie posiadał już własnej. Nie czas jednak było o tym myśleć, Kurtz był najstarszy stopniem po Edelmanie, więc teraz to on odpowiadał za pojazd i załogę. Przypływ adrenaliny rozjaśnił mu umysł. Zginął tylko dowódca, niemniej czołg stracił właz. Należy jak najszybciej uciekać... Pod ogniem artylerii, przez pole minowe. Nie ma szans, pomyślał. Radio! Westchnął z ulgą, gdy zobaczył, że jeszcze działa, chwycił więc lepką od krwi słuchawkę i rozpoczął swój meldunek. Adrenalina rozjaśniła mu umysł, ale i rozwiązała język...

****

– Tu Kurtz... Znaczy Czerwony 2 – Hess usłyszał przerażony głos sierżanta. Domyślił się, że Edelman nie żyje, a jego działonowy nadal jest w szoku. – Nie mamy głowy. Kurwa znaczy, Edelman jej nie ma. Nie mamy jebanego włazu. Iwan strzela... – Hess wziął głęboki oddech. Byleby młody nie wpadł w panikę. Musiał teraz poczekać aż świeżo upieczony dowódca drużyny wyrzuci z siebie wszystko, by mógł go uspokoić i wyprowadzić. Kurtz przerwał wywód, łapiąc oddech, wtedy odezwał się Hess.

– Kurtz, Teraz Wy dowodzicie. Za minutę dostaniemy wsparcie artylerii. Gdy Wam powiem, puście zasłonę dymną, nastawcie detonator i udajcie się na moją pozycję. Powtórz! – Hess starał się mówić spokojnie. Wiedział, że sierżant jest w szoku, oraz dużo od niego teraz wymaga, ale zniszczenie uszkodzonego pojazdu było równie ważne co wycofanie załogi, o ile nie ważniejsze.

– Czekać na rozkaz, detonator, dym i wiać.

****

Huraganowy ogień, niemieckiej artylerii zmiażdżył nieosłonięte pozycje radzieckich baterii.

Dla panzergrenadierów oznaczało to możliwość ataku, dla załogi uszkodzonego tygrysa, szanse na ucieczkę. Hess obserwował, jak przed unieruchomionym tygrysem gęstnieje obłok dymu, następnie zaś zobaczył, jak czterej czołgiści biegną w stronę jego wozu.

Opuszczonym tygrysem szarpnęły dwa wybuchy, pierwszy z nich zniszczył silnik stalowego potwora, drugi zaś uszkodził działo. Maszyna oznaczona jako C02 nadawała się teraz wyłącznie na złom.

Dwa pozostałe tygrysy pozostały na pozycjach wspierając atak panzergrenadierów.

****

Po zakończonej bitwie o Charków, jednostka Hessa wraz z resztą Pierwszej Dywizji Grenadierów Pancernych SS została przeniesiona na tyły. Sierżant Kurtz otrzymał oficerską promocję oraz Krzyż Żelazny II Klasy, za wykazane w boju męstwo.

„Korpus oficerski potrzebuje doświadczonych żołnierzy, nietracących głowy w krytycznych sytuacjach”. Napisał Hess w liście polecającym, niefortunne sformułowanie to rozbawiło dowódcę akademii oficerskiej, który przeglądając akta Kurtza, czytał sprawozdanie z bitwy pod Poliwką.

Kurtz po powrocie z akademii oficerskiej, otrzymał dowództwo nad swoją dawną załogą, uzupełnioną i nowego kierowcę. Młodego pełnego werwy, prosto ze szkolenia. Kierowca ten czegał niecierpliwie na swoją pierwszą bitwę. Był pierwszy lipca 1943 roku...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Anonim 09.04.2019
    Czy to oznacza, że to na faktach? A jeśli tak, to czy "zachowanie" poszczególnych to też historia, czy to już wolna interpretacja nieznanych szczegółów?
    Podobało mi się. Było trochę do poprawy, ale nie jest źle.
    Zajrzę do Ciebie jeszcze kiedyś.
  • Matyz1991 10.04.2019
    Ideą która mi przyświecała gdy zacząłem pisać było ukazanie, że wojna wcale nie wygląda jak gra komputerowa czy niektóre filmy. Chodź postacie są wymyślone, faktem jest, że niestety, "w szczęku oręża, milczą prawa". A ludzie którzy giną często nie wyglądają tak, jakby po prostu spali. Jeśli chodzi o wartość historyczną, staram się, na ile to możliwe odwzorowac realia ówczesnej epoki. Np. niemieckie bataliony czołgów ciężkich posiadały na stanie kilka drużyn zwiadowczych, które bardzo często były jako pierwsze brane na cel podczas działań. Chętnie przyjmę informacje co jeszcze należy poprawić. I zapraszam za kilka dni powinienem dodać kolejną część.
  • Anonim 10.04.2019
    pięćdziesiąt tonowe - ja napisałbym: pięćdziesięciotonowe

    Charakterystyczny łoskot gąsienic nadjeżdżającego czołgu, wybudził ze snu nawet najbardziej zaspanego czerwonoarmistę. - bez przecinka.

    budynek 1500 metrów – Przerwał dyskusję - tu dałbym bez kropki (jak jest), ale dalej z małej.

    Oznaczał bowiem, że jego pluton znajdował się teraz w potrzasku, w potrzasku, z którego uciec można było tylko jedną drogą, a co gorsza odwrót oznaczał pozostawienie na pastwę losu załogi unieruchomionego czołgu. - Wyrzuciłbym "teraz" oraz powtórzenie "w potrzasku".

    Jako doświadczony oficer, chciał pierw zyskać pełen obraz sytuacji - niepotrzebny przecinek.

    Gdy po trzykrotnym wezwaniu drużyny zwiadowczej, odpowiedziała mu cisza, był już całkowicie pewien, że to zasadzka. - niepotrzebny pierwszy przecinek.

    Kierowca mechanik czołgu pchnął prawy drążek kierowniczy, wnet mechanizm planetarny zablokował lewą gąsienice a tygrys wykonał obrót ustawiając się czołem do nasypu kolejowego. - przecinek przed "a" i kolejny po "obrót".

    Załogi sześciu T-34 licząc, że zdążą zaskoczyć Niemców na ich lewej flance, ruszyły w stronę nasypu kolejowego... - przecinek po T-34.

    To tak na szybko kilka poprawek z początku tekstu. Niestety nie mam czasu na więcej, przykro mi.
    Aha, bardzo mi się podobało, że działonowy w niemieckim czołgu nie czuł wyrzutów sumienia, bo był pod rozkazami. Tak to z ludźmi jest. Zwykle jak widzą, że coś się robi, to kontynuują bez zawahania czy rozterek.

    Pozdrawiam.
  • Kapelusznik 05.05.2019
    Przeczytałem
    Bardzo ładne - podoba mi się narracja i dbanie o szczególiki
    Ironia też mi się spodobała
    Jedna uwaga...
    Szkopy - znowu
    To nie jest pretensja do ciebie - tylko spostrzeżenie - wszyscy piszą właściwie z perspektywy niemców - nawet w moim Demonie cały czas odnoszę się do cesarstwa Niemieckiego (II Rzeszy jeśli wolisz)
    Więc zostawiam 5
    I obiecuję że będę czytał dalej
  • Ozar 12.08.2019
    Jak widze moje klimaty. Jutro dokładnie przeczytam i napisze komentarz.
  • Ozar 13.08.2019
    Matyz1991 Witam bardzo serdecznie nowego członka opowi, szczególnie takiego, który pisze teksty historyczne. Jest nas tu kilku tylko i każdy nowy członek jest mile widziany. U ciebie dochodzą jeszcze dwie sprawy które mnie cieszą: II wś i Tygrysy. Ja pisze tu teksty o tym największym konflikcie, a do tego jestem od wielu już lat wielbicielem tego moim zdaniem najlepszego, mimo swoich wielu wad czołgu tej wojny.
    Twój tekst czyta się całkiem dobrze, widać że masz pojęcie o czym piszesz. Jedna tylko mała uwaga. W batalionach ciężkich czołgów czyli od 501 do chyba 510 służyli w zasadzie sami weterani tacy jak Wittman, Hartmann, czy Clarius. Tam często, jak wspomina kapitan Hans Keppke nie używano kryptonimów tylko albo nazwisk albo ksywek, bo wszyscy się znali. To nie zarzut tylko taka ciekawostka. Tygrysy były znakomitymi czołgami a to, co potrafiły zrobić budzi ogromny szacunek. Nie będę tu pisał o Wittmanie, czy Clariusie bo to wszyscy wielbiciele tych kotów znają, ale przytoczę przykład ich skuteczności. W marcu 1944 roku we wsi Machorowka 8 Tygrysów stało ukrytych albo w budynkach, albo między nimi. Na polu przed wsią pojawiły się radzieckie czołgi. Tygrysy bez strat własnych w ciągu 15 minut zniszczyły 37 czołgów w tym 22 T-34. Takich przykładów jest mnóstwo.
    Napisałeś „Widok nadjeżdżającego po pokrytym śniegiem polu czołgu Panzer III w wersji zwiadowczej wzbudził w obrońcach wioski mrożącą krew w żyłach myśl" – tu mała uwaga rzeczywiście Panzer III na początku czyli w 1942 i 1943 były używane jako pojazdy zwiadu, ale nie były jakoś specjalnie przystosowane do zwiadu, po prostu wykorzystywano ich szybkość. Ich zadaniem było głównie zbadanie okolic i ewentualne wskazanie czołgów, albo dział ppanc przeciwnika i szybki powrót do swoich. Później w 44/45 roku były to zazwyczaj cięższe czołgi Panzer IV.
    Co do T-34/76 to w zasadzie one musiały podjechać bardzo blisko na min. 600 metrów żeby mieć chociaż nadzieję na uszkodzenie Tygrysa. Z T-34/85 było podobnie, ale żeby zniszczyć Tygrysa musiały go zajść od tyłu i strzelać z 500/600 metrów, co oczywiście graniczyło z cudem, no chyba że było ich powiedzmy 50 na 3/4/5 Tygrysów, wtedy mogli tak zrobić. Podobnie zresztą sprawa się miała z Shermanami.
    Fajnie się czytało, choć jest kilka błędów, ale te napisali już mądrzejsi ode mnie. Na początek 5. Oczywiście będę czytał dalej.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania