Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Pod tym samym niebem. W tym samym piekle. Cz 4

Głośny ryk silników bombowców nurkujących, ponownie wzbudził przerażenie obrońców. Sztukasy krążyły w szyku nad polem bitwy, niczym drapieżne ptaki, wypatrując kolejnej bezbronnej ofiary. Niekiedy jeden z nich odłączał się od grupy i nurkował, by wraz z głośnym gwizdem, zakończyć życie kolejnego radzieckiego żołnierza. Sowiecka obrona przeciwlotnicza była całkowicie bezradna, a bombowce nurkujące raz po raz przerzedzały i tak już mocno przetrzebione siły przeciwnika. Następnie nastała cisza... A cisza po przygotowaniu artyleryjskim oznaczała tylko jedno...

Ziemia zadrżała, gdy blisko 1500 czołgów jednocześnie, niczym spuszczone ze smyczy wściekle psy ruszyły do pierwszego natarcia. Czołgi oraz ciężkie działa samobieżne w swym ponurym marszu taranowały wszystko na swojej drodze. W ślad za stalowymi bestiami z krzykiem na ustach ruszyła piechota. Nie minęło kilka chwil, gdy z radzieckich pozycji zaczęła odzywać się pierw artyleria, a następnie broń ręczna.

****

Siła odrzutu wstrząsnęła stalowym kadłubem tygrysa, gdy kolejny pocisk z impetem opuścił lufę.

– Czerwony 3 naprzód! – rozkazał Kurtz. Załoga czołgu musiała być jak jedno zgrane ciało, bowiem to właśnie od współpracy zależało czy wieczorem zasiądą grać w karty, paląc papierosy i dokańczając resztki racji żywnościowych przydzielonych na dany dzień, czy też dokończą żywota, uwięzieni we wnętrzu płonącego wraku czołgu. Porucznik powoli obracał peryskop, szukając potencjalnego zagrożenia, ruchu, czegokolwiek co w przypadku dość długiego lekceważenia rychło zakończyłoby życie zarówno jego, jak i całej załogi.

– Cel T-34, 2000 metrów. – mechanicznie zakomunikował do celowniczego. W zgiełku bitwy Kurtz przestawał być oficerem, dowódcą, a nawet człowiekiem. Można by odnieść wrażenie, że stawał się integralną częścią swojego wozu.

– Namierzony. – Odparł celowniczy

– Ognia! – Kolejny pocisk opuścił rozgrzaną lufę. Kurtz spojrzał przez peryskop, by potwierdzić trafienie. Pocisk trafił dokładnie w komorę silnika radzieckiego wozu. Iskry powstałe w wyniku przebicia pancerza doprowadziły do zapłonu paliwa. Radziecka załoga nie miała szans na ucieczkę.

– Czerwony dwa, czerwony trzy, raport! – zabrzmiał w słuchawkach głos kapitana Hessa

– Czerwony trzy, gotów – zameldował Kurtz.

– Trzeci batalion zgłasza spore straty, Iwan szykuje kontratak, trzymajcie linię!

Drugi raz tego dnia, z radzieckich pozycji rozbrzmiał krzyk, podobnie do chóru potępionych pozostali przy życiu sowieci, ruszyli do szaleńczego kontrataku. Szturm ten miał w sobie dużo zaciętości, wściekłości. Tej lawinowej fali straceńców nie była w stanie zatrzymać ani artyleria, ani broń maszynowa, plująca kolejną gęstą serią pocisków. Czerwonoarmiści znajdowali się już blisko, można by powiedzieć, że na odległość rzutu kamieniem. Jeśli jednak żołnierz uzbrojony w granaty p-panc znajdował się na odległość rzutu kamieniem, sytuacja stawała się niebezpieczna.

– Drużyna czerwona, odwrót! – Rozkazał Hess

– Bahn, wstecz! – przekazał rozkaz Kurtz.

Kierowca zesztywniał, nie potrafił wykonać tego rozkazu. Pamiętał doskonale, jak jako czternastoletni młodzieniec słuchał w radiu o tym, jak armia niemiecka niestrudzenie wyzwala Polskę, rok później prąc naprzód, zrzuca jarzmo wersalu. Nie, nie mógł się teraz wycofać. Jak na matrę powtarzał słowa „trzymać szyk, trzymać szyk”

– Bahn Kurwa wstecz! – krzyknął Kurtz

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania