"Pod Zielonym Ludzikiem"

Jechałem swoim dużym fiatem przez noc połykając kolejne kilometry mokrej listopadowej drogi. Reflektory oświetlały przydrożne drzewa ciemnego lasu a wycieraczki pracowały rytmicznie usuwając krople deszczu z przedniej szyby.

 

Trzymając oburącz kierownice uciekałem przed rzeczywistością. Przed pracą, która dawała mi całe tysiąc złotych miesięcznie, z których nie byłem w stanie związać końca z końcem.

Uciekałem przed małym pokojem, gdzie mieszkałem wraz z małżonką. Była to część mieszkania dwupokojowego, należącego do mamy mojej żony, w którym gnieździliśmy się w trójkę. Oczywiście ja to ten najgorszy.

 

Niejednokrotnie ta gruba kobieta utrzymująca się z emerytury po swoim mężu, prawiła mi morały, że powinienem zarabiać dwa razy więcej, a moja żona przytakiwała swojej matce. Moja druga połówka była na rencie z powodu złego stanu zdrowia psychicznego, co zasilało nasz budżet domowy o czterysta trzydzieści złotych miesięcznie. Jej stan psychiczny był coraz gorszy i czasem nie można było się z nią dogadać. Od czterech lat nie byliśmy na urlopie, bo zawsze brakowało pieniędzy.

 

- Za niedługo, ja skończę w psychiatryku – pomyślałem ze zgrozą.

 

Dlatego jechałem przed siebie starym dużym fiatem, który pamiętał moje najlepsze młodzieńcze czasy.

 

Zdarzało się, że myślałem czy nie lepiej ze sobą skończyć, ale … to nie było w moim stylu. Jak już bym miał targnąć się na swoje życie, to prędzej zostałbym przestępcą, finansowym oszustem albo nawet zawodowym zabójcą.

 

Ale na razie brnąłem przed siebie pogrążony w myślach z magiczną prędkością dla mojego zdezelowanego fiata, sto trzydzieści kilometrów na godzinę .

 

Jechałem już bardzo długo. Stary zegar wskazówkowy na desce rozdzielczej wskazywał godzinę trzecią nad ranem.

 

Kierunek- północ.

Cel- obojętne.

 

Chciałem po prostu uciec. Przynajmniej na jakiś czas.

 

Jadąc tak, cicho słuchając nocnej audycji w radio, zobaczyłem, że ktoś stoi na poboczu drogi. Podjechałem bliżej i spostrzegłem, że to kobieta. Ubrana była w długi płaszcz co sugerowało, że nie jest tirówką. W ręce trzymała parasolkę, chroniącą ją przed padającym deszczem.

 

Zatrzymałem auto i zaproponowałem podwózkę.

 

Nie kryła ulgi i radości. Usiadła obok, obdarzając mnie szczerym uśmiechem. Była piękna.

 

- Już myślałam, że będę musiała iść pieszo aż do kolejnego przystanku autobusowego. Dasz wiarę, że kontroler biletów kazał mi wysiąść z autobusu i iść dalej pieszo w taki deszcz i to w dodatku sama? I to tylko dlatego że nie miałam biletu? Dziękuję, że zgodziłeś się mnie zabrać- powiedziała spoglądając na mnie swoimi pięknymi czarnymi oczyma.

 

- Bilet za dwa złote. Co za porąbany świat– pomyślałem

- No to miałaś wyjątkowe szczęście trafić na rzetelnego kanara- powiedziałem z lekkim uśmiechem.

Odwzajemnionym.

 

Jechaliśmy tak razem. Miała na imię Magda. Na oko dwadzieścia siedem lat. Autostopowiczka ciągle mówiła. Zwierzała mi się ze wszystkiego, miała talent do gadania. Słuchanie jej sprawiało mi przyjemność. O przednią szybę uderzał deszcz a wycieraczki pracowały jak gdyby miały za zadanie nadawać rytm mowie dziewczyny.

 

Przejechaliśmy koło znaku, który wskazywał, że skręcając za kilometr drogą w lewo po trzystu metrach dojedzie się do ustronnego motelu o nazwie „Pod Zielonym Ludzikiem”, czynnego cała dobę.

 

- Nie zanudzam cię czasem? – spytała

- Nie, skądże, bardzo miło mi się Ciebie słucha- odparłem i ziewnąłem.

 

Magda dostrzegła to i szybko spytała.

- Może napijesz się kawy? Bo właśnie przejechaliśmy obok znaku na którym pisało, że za kilometr w lesie jest motel czynny całą dobę. Może pojedziemy tam na kawę. Ja stawiam- Powiedziała z entuzjazmem.

- O rzesz! Ona chce się ze mną przespać?- pomyślałem- ale przecież może po prostu tylko chciała się odwdzięczyć.

Kawą.

 

Po chwili skręciliśmy w lewo w las i bardzo wąską szosą jechaliśmy w kierunku motelu.

 

Ukazał się nam uroczy, mały motelik oświetlony zielonymi lampkami.

Na parkingu stały tylko dwa samochody. Nad wejściem widniał napis „Pod Zielonym Ludzikiem. Czynne całą dobę”.

Weszliśmy do środka motelu. Na ścianach było dużo poroży jeleni i innych rogaczy, na podłogach tu i ówdzie leżały skóry dzików, wilków i innych leśnych mieszkańców.

Wystrój wnętrza był typowo myśliwski.

 

Po chwili siedzieliśmy przy małym stoliku i piliśmy kawę. Byliśmy sami w barze. Dopiero gdy Magda ściągnęła płaszcz ujrzałem, że jej obcisłe ubranie bardzo dobrze podkreśla jej zgrabne ciało.

 

***

 

Było około południa gdy ubierała się przy łóżku. Przed chwilą zabawialiśmy się więc leżałem na łóżku z rękoma przykutymi mocnymi kajdankami do wezgłowia.

 

Nagle Magda spojrzała w moją stronę ozięble i rzuciła.

 

- To kosztowało pięćdziesiąt tysięcy

- Co? - krzyknąłem nie dowierzając

- Pięćdziesiąt tysięcy- powtórzyła bardzo wolno i cicho, szeptem

- Ale przecież … nic nie mówiłaś – zatrzymałem w połowie zdania- że jesteś prostytutką.

 

Nic nie mówiąc wyciągnęła z moich spodni gruby, skórzany pas i uderzyła mnie nim z całej siły w klatkę piersiową. Zawyłem jak ranne zwierze. Ból był nie do zniesienia.

 

Magda przestań!- zacząłem krzyczeć.

 

Odłożyła pas na stolik.

 

- Po pierwsze, nie jestem prostytutką. Po drugie, żadne sztuczki nie sprawią, że unikniesz zapłaty

- I nie nazywam się Magda- rzuciła po czym wyszła z pokoju.

 

Leżałem tak przykuty do łózka, nagi nie mogąc uwierzyć w to co mi się przydarzyło. W mojej głowie kłębiły się różne myśli. Pierwszą z nich było wzywanie ratunku na całe gardło, lecz po chwili pomyślałem, że może dziewczyna tak naprawdę tylko się ze mną droczy, ciągnie dalej grę i tylko udaje. Jednak pulsująca bólem pręga na moim torsie podpowiadała mi zupełnie coś innego. Może ona była kiedyś zdradzona i teraz mści się na facetach, którzy zdradzają swoje żony? - pomyślałem z przerażeniem.

 

Postanowiłem, że na razie nie będę wzywał na całe gardło pomocy bo narobię sobie tylko wstydu. Postanowiłem poczekać w nadziei, że dziewczyna wróci za niedługo, rozkuje mnie a to wszystko okaże się być tylko zabawą. Grą. Z drugiej strony, skąd mogła wiedzieć, że nie będę wzywał pomocy? Dlaczego nie zakneblowała mi ust na wszelki wypadek? Czekałem więc na rozwój wydarzeń, mocno zaniepokojony.

 

Za jakiś czas wróciła trzymając w dłoni małą walizkę. Położyła ją na stoliku obok mojego pasa.

Usiadła na skraju łózka, na którym leżałem i spojrzała na mnie chłodno. Nie odrywała wzroku od moich oczu, tak jakby chciała z nich coś wyczytać. Ja z kolei spoglądałem nerwowo raz na jej oczy, raz na pudełko i z lękiem na skórzany pas. Jednak to nie pas miał być prawdziwym powodem mojego przerażenia.

 

Wyjęła z walizeczki strzykawkę, igłę oraz małą ampułkę z płynem i położyła je na uprzednio przygotowanej tacy.

 

Na ten widok zacząłem panikować, tętno mocno uderzało w skronie a oddech przyśpieszył niemal do prędkości z jaką koliber macha skrzydłami. Przypomniał mi się film, na którym wbijano komuś igłę w gałkę oczną. Gdy ze strachu zacząłem szarpać z całych sił kajdanki, rozcinając sobie w efekcie jedynie skórę na nadgarstkach, dziewczyna powiedziała spokojnym głosem.

 

- Uspokój się, nie mam zamiaru cie tu torturować, nie kręci mnie to. Zrobisz jednak dla nas coś innego.

 

- Dla nas?- pomyślałem

 

- Jak to , dla nas?- Wycharknąłem

 

Obserwujemy ciebie i takich jak ty od dłuższego czasu. Widzisz… w pewnym sensie spełniamy marzenia. Jak już zapewne mogłeś się domyślić nie robimy tego za darmo. Wręcz przeciwnie- końcówkę zdania mocno zaakcentowała.

 

Znamy ciebie od dziecka, wiemy o tobie wszystko. Z kim się kolegowałeś w podstawówce, jakie masz zainteresowania, umiejętności, jakie sporty uprawiałeś, do jakich szkół chodziłeś, kiedy był twój pierwszy raz, jakie są twoje najgłębsze lęki i pragnienia. Słowem, wiemy o tobie wszystko od dnia kiedy udało ci się uformować pierwszą babkę w piaskownicy, aż do wczorajszej nocy, kiedy to postanowiłeś pojechać przed siebie swoim fiatem, którego kupiłeś za cztery i pół tysiąca złotych. Wiemy o czym myślałeś wczoraj uciekając samochodem od swojego życia.

 

Przerwała na chwilę i odwróciła głowę patrząc się teraz w kierunku metalowej medycznej tacy, na której leżała strzykawka, igła i ampułka z jakąś cieczą.

 

Chciałem zadać jej całą masę pytań, jednak trwałem tak w milczeniu nie dowierzając.

 

Dziewczyna nałożyła igłę na strzykawkę, po czym wbiła ją do szklanej ampułki i powoli zaczęła zaciągać z niej tłoczkiem ciecz do strzykawki.

 

Twoje życie - westchnęła – no cóż, jest delikatnie mówiąc, nieudane. A my, pomożemy ci je zmienić.

 

CDN.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Wrotycz 13.11.2019
    Mnóstwo roboty na korektorskiej działce, ale opko zainteresowało. We właściwym miejscu przerwałeś. :)
  • krajew34 13.11.2019
    Według mnie trochę naciągana historia, ale na pewno znajdzie swych odbiorców. Usunąłbym tylko zbędne "entery".
  • Agnieszka Gu 13.11.2019
    Podlecę w wolnej chwili zobaczyć, coś nawymyślał :)
  • Yourofsky 14.11.2019
    Wrotycz a mogła bys mi troszkę wskazać co jest do poprawy korektorskiej?
  • Wrotycz 14.11.2019
    :) Troszkę, bo ekspertem nie jestem.

    Tytuł bez cudzysłowu.

    Jechałem swoim dużym fiatem przez noc [,] połykając kolejne kilometry mokrej [,] listopadowej drogi. Reflektory oświetlały przydrożne drzewa ciemnego lasu[,] ( do usunięcia ---> a) wycieraczki pracowały rytmicznie [,]usuwając krople deszczu z przedniej szyby.

    Trzymając oburącz kierownice(ę)[,] uciekałem przed rzeczywistością. (a gdyby trzymał jedną dłonią, nie uciekałby przed rzeczywistością? :)

    Przed pracą, która dawała mi całe tysiąc złotych miesięcznie, z których nie byłem w stanie związać końca z końcem. ---> powtórzenie zaimka: który.
    Może tak: Przed pracą za tysiąc złotych miesięcznie, którymi nie udawało się związać końca z końcem.

    Uciekałem przed małym pokojem, gdzie mieszkałem wraz z małżonką.

    Był( do usunięcia ---> a to) część(częścią) mieszkania dwupokojowego, należącego do mamy mojej żony, w którym gnieździliśmy się w trójkę.

    Oczywiście ja to ten najgorszy. ---> Brak orzeczenia, może tak --- > Oczywiście byłem tą najgorszą jedną trzecią.

    Niejednokrotnie ta gruba kobieta utrzymująca się z emerytury po swoim mężu( bez przecinka,] prawiła mi morały, że powinienem zarabiać dwa razy więcej, a moja żona przytakiwała swojej matce. (bez swojej, nadmiar zaimków szkodzi)

    Moja druga połówka była na rencie z powodu złego stanu zdrowia psychicznego, co zasilało nasz budżet domowy o czterysta trzydzieści złotych miesięcznie. ----> wynika z konstrukcji, że zły stan psychiczny zasilał budżet.
    Żona z powodu złego stanu zdrowia psychicznego była rencie. Z tego tytułu marne czterysta trzydzieści złotych zasilało nasz miesięczny budżet.

    Jej stan psychiczny był coraz gorszy i czasem nie można było się z nią dogadać. Od czterech lat nie byliśmy na urlopie, bo zawsze brakowało pieniędzy.

    - Za niedługo (zamiast przecinka -i- ) ja skończę w psychiatryku – pomyślałem ze zgrozą.

    Dlatego jechałem przed siebie starym [,] dużym fiatem, który pamiętał moje najlepsze młodzieńcze czasy.

    Zdarzało się, że myślałem czy nie lepiej ze sobą skończyć, ale … to nie było w moim stylu.

    (---> do usunięcia początek: Jak już bym miał targnąć się na swoje życie, to) Prędzej zostałbym przestępcą, finansowym oszustem albo nawet zawodowym zabójcą.

    Ale na razie brnąłem (pędziłem) przed siebie pogrążony w myślach z magiczną prędkością dla mojego zdezelowanego fiata, sto trzydzieści kilometrów na godzinę . (130km/godz. to na pewno nie jest brnięcie przed siebie :)

    Jechałem już bardzo długo. Stary zegar wskazówkowy na desce rozdzielczej wskazywał godzinę trzecią nad ranem.

    Kierunek(spacja) - północ.

    Cel(spacja) - obojętne(y).

    Chciałem po prostu uciec. Przynajmniej na jakiś czas.

    Jadąc tak, cicho słuchając nocnej audycji w radio, zobaczyłem, że ktoś stoi na poboczu drogi.
    Cicho słuchając? W ciszy...

    ____________
    Tak bym ten kawałek widziała :)
    Pozdrawiam:)
  • Agnieszka Gu 15.11.2019
    Witaj,

    Widzę, że Wrotycz zrobiła ci już rezime wstępnie, więc jakbym się powtarzała, to sorka.

    "Jechałem swoim dużym fiatem przez noc połykając kolejne kilometry mokrej listopadowej drogi." - ładne zdanie, choć brakuje mi tu przecinków.
    "Ale na razie brnąłem przed siebie pogrążony w myślach z magiczną prędkością dla mojego zdezelowanego fiata,..." - w takim zdaniu na przykład, taka jego konstrukcja oraz brak przecinków powoduje, że nie jestem pewna, czy "jechał z magiczną prędkością?" "czy "myślał z magiczną prędkością?" ;) Dalsza część, "zdezelowane auto", dopiero ewentualnie naprowadza na poprawną odpowiedź.

    "O przednią szybę uderzał deszcz a wycieraczki pracowały jak gdyby miały za zadanie nadawać rytm mowie dziewczyny." - bardzo ładne zdanie, z tym "rytmem" - fajne porównanie. Kłania się jednak brak przecinków znów...

    "Ja stawiam- Powiedziała z entuzjazmem." - Ja stawiam – powiedziała z entuzjazmem - "powiedziała" z małej litery, bo odnosi się do dialogu.

    "Weszliśmy do środka motelu." – już trzeci raz użyłeś słowo "motel" w tak małym odstępie czasu. Tutaj z tego dookreślenia możesz spokojnie zrezygnować. Wystarczy że napiszesz "Weszliśmy do środka." - z kontekstu będzie wiadomo przecież, gdzie.

    "- To kosztowało pięćdziesiąt tysięcy" – brak kropki na końcu. Poniżej, w kilku miejscach, również. To sugeruje, że pisałeś na łąpu capu, w pośpiechu i nie dopracowałeś testu.

    "Jednak pulsująca bólem pręga na moim torsie podpowiadała mi zupełnie coś innego." – moim - można spokojnie opuścić. Za dużo takich dookreśleń psuje całość. Tu z kontekstu wynika przecież, czy to tors.

    Ok, koniec seansu.
    Technicznie, bardzo niedopracowany tekst. Mam na myśli brak przecinków, spacji, kropek na końcu.
    Za dużo dookreśleń.

    Fabuła natomiast ciekawa. Intryguje, co będzie dalej.
    Pozdrawiam :)
  • Yourofsky 15.11.2019
    Wrotycz i Agnieszka Gu - Dziękuję za komentarze i wskazówki. Z tego co widzę kuleje u mnie zwłaszcza interpunkcja.

    Własnie wkleiłem część drugą. Teraz muszę juz odejśc od kompa ale popoprawiam to co zasugerowałyscie w powyższym opowiadaniu cz. 1. Z dwiema rzeczami nie do końca się zgadzam ale moge nie mieć racji. Trzeba to rozkminić. Ale o tym później.

    Dziękuję i pozdrawiam :)
  • Nerd 15.11.2019
    "Przejechaliśmy koło znaku, który wskazywał, że skręcając za kilometr drogą w lewo po trzystu metrach dojedzie się do ustronnego motelu o nazwie „Pod Zielonym Ludzikiem”, czynnego cała dobę." i "- Może napijesz się kawy? Bo właśnie przejechaliśmy obok znaku na którym pisało, że za kilometr w lesie jest motel czynny całą dobę. Może pojedziemy tam na kawę. Ja stawiam- Powiedziała z entuzjazmem." Powtórzenie w fabule. Nie wkładaj w usta bohaterów faktów, bo brzmi to sztucznie. Wystarczy samo zapytanie "— Może napijesz się kawy? Ja stawiam" Piszesz opowiadanie, a nie streszczenie.

    "Dopiero gdy Magda ściągnęła płaszcz ujrzałem, że JEJ obcisłe ubranie bardzo dobrze podkreśla JEJ zgrabne ciało." Dwa razy jej i to zupełnie nie potrzebne. Skoro odpisujesz Magdę to oznacza, że odpisujesz jej obcisłe ubranie i jej ciało, a nie wujka Mietka. "Dopiero gdy Magda ściągnęła płaszcz ujrzałem, jak obcisłe ubranie, które miała na sobie, podkreśla zgrabne ciało." Ogólnie unikaj dokreśleń osobowych typu jej, ci, mu itd. Nagromadzenie ich psuje odbiór.

    "Było około południa gdy ubierała się przy ŁÓŻKU. Przed chwilą zabawialiśmy się więc leżałem na ŁÓŻKU z rękoma przykutymi mocnymi kajdankami do wezgłowia." Skoro ubierała się przy łóżku, to gdzie mógł leżeć bohater opowiadania. Drugie nie potrzebne.

    Co do samego tekstu potrafisz zaszokować i stworzyć atmosferę. Fajnie poprowadziłaś fabułę i masz lekkość w ujmowaniu słów. Co do korekty, to rzeczywiście coś w tym jest, bo skoro ja zwróciłem na to uwagę, to hymmm... To innym musi się to naprawdę rzucać w oczy. Co do "naciągania historii" nie przejmowałbym się. Po książkę nie sięga się dlatego, że odwzorowywuje rzeczywistość.
  • Zaciekawiony 01.03.2020
    Błędów jest sporo, szkoda że po uwagach innych tego nie poprawiłeś. Przerabianie własnego tekstu pomaga zapamiętać błędy.

    "Jechałem swoim dużym fiatem przez noc[,] połykając kolejne kilometry mokrej listopadowej drogi. Reflektory oświetlały przydrożne drzewa ciemnego lasu[,] a wycieraczki pracowały rytmicznie[,] usuwając krople deszczu z przedniej szyby."

    "Trzymając oburącz kierownice" - kierownicę. Jeden samochód ma jedną kierownicę.
  • Yourofsky 02.03.2020
    Własnie zabieram się za poprawianie błędów ale szczerze mówiąc to raczej nie podołam z cała korektą. Macie jakieś pomysły jak to sobie ułatwić? Bo serio czasem mam ochotę zadzwonić do zawodowej korektorki.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania