Poprzednie częściPodróż

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Podróż .cz.8

Dziś sobota, od rana biegam jak nakręcona. Będzie Monia z Zuzią i Mirkiem. Mam masę rzeczy do przygotowania, posprzątanie mieszkania, zakupy. Krzyś obiecał zrobić mega-sprawunki na grilla i kupić kilka drobiazgów do domu.

Wzięłam się za prace domowe. Natalka była trochę marudna, musiałam co chwila się nią zajmować – właśnie zaczął wyrzynać się jej pierwszy ząbek. Posmarowałam jej dziąsła i wróciłam do przerwanych zajęć.

Krzyś zrobił szaszłyki z kurczaka z cukinią i papryką. Do tego miały być marynowane polędwiczki. Przygotowałam sok z owoców, lody dla Zuzi. Zostało jeszcze zrobienie sałatki z fetą, pomidorami i kukurydzą. Na koniec pozostało tylko przygotowanie cukinii i bakłażana. Mój „skarb” kupił alkohol, napoje.

Zadzwonił telefon. To była moja mama.

– Cześć, mamusiu – powiedziałam radośnie. – Cieszę się, że zadzwoniłaś. Kiedy mogłabyś do nas przyjechać?

– Nie wiem, córciu, a coś się stało?

– Wiesz, mamy znajomych w weekend, jak chcesz, to zapraszam, Krzych się ucieszy. Natalia też wypytuje o ciebie, stęskniła się za babcią. Ja także chcę ciebie zobaczyć...

– Czy na pewno wszystko w porządku? – Mama wyczuła moje zawahanie.

– Muszę ci coś, mamciu, powiedzieć.

– Tak, kochanie. Co się dzieje?

– Wolałabym ci to wyznać osobiście, nie przez telefon.

Mama przez chwilę milczała, jakby się zamyśliła.

– Postaram się wpaść do was jak najszybciej – odezwała się po dłuższej przerwie. – Może w przyszłym tygodniu uda mi się wyskoczyć. Będę miała kilka dni wolnego, więc chętnie uściskam ciebie i małą. Nawet nie wiesz jak mi was brakuje. Mieszkacie tak daleko. Czuję się taka samotna, Aniu.

– Mnie też bardzo brakuje naszych rozmów i wspólnych wypadów do kawiarenek.

– Wiem, dziecko. Przedtem widywałyśmy się często, teraz widzisz sama. Muszę już kończyć, kochana. Odezwę się jeszcze przed przyjazdem. Ucałuj ode mnie Natalkę. Do zobaczenia, Aniu. Na razie, trzymajcie się.

Odłożyłam telefon. Trochę smutno mi się zrobiło. Wyczułam w głosie mamy lekkie zdenerwowanie, zaniepokoiło mnie to. W jednym jednak miała rację – nie widywałyśmy się za często. Powinniśmy ją odwiedzać, pomyślałam, muszę wspomnieć o tym Krzysiowi. A może zaprosimy ją na wakacje? Odpocznie i przy okazji spędzi trochę czasu z małą.

 

Nakarmiłam malutką. Zwymiotowała mi na bluzkę, więc musiałam pójść się przebrać.

Niedługo miała przyjechać Moniczka z córką i Mirkiem. Krzyś wlał wodę do nadmuchiwanego basenu dla Zuźki – uwielbiała się pluskać w wodzie. Kupiłam jej śliczny kostiumik kąpielowy z Myszką Miki. Krzyś zawiesił huśtawkę. Wystawił stół z krzesłami w ogrodzie.

Usłyszałam klakson nadjeżdżającego auta.

– Przyjechali! – krzyknęłam z kuchni.

Krzyś wyszedł, by się przywitać. Wyszłam za nim.

– Cześć, kochani. – Przywitałam Mirka i ucałowałam kumpelę. – Przygotowałam dla was pokoje.

Kiedy się już rozgościli, wyszliśmy z maluchami do ogrodu, Zuzia chlapała się w wodzie, a my, przy grillu, miło spędzaliśmy czas. Mirek puścił nastrojową muzykę. Na dworze wyczuwało się lekki powiew wiatru. Moja malutka spała.

My z Monią wyrwałyśmy się na moment od chłopaków, by porozmawiać.

– Co u was? – zaczęłam.

– Świetnie – odparła z uśmiechem – chcemy się pobrać.

– Cieszę się bardzo. Jesteś pewna tego uczucia? – zapytałam, nie kryjąc zaskoczenia. – Znacie się dopiero kilka miesięcy. Mirek do tej pory nie był stały w uczuciach. Bawił się kobietami z tego, co wspominał Krzyś. Nie boisz się, że mu przejdzie miłość do ciebie?

Monia zrobiła się purpurowa na twarzy:

– Myślałam, że cieszysz się z mojego szczęścia? – rzuciła szorstko, spoglądając na mnie. – Jestem pewna Mirka i jego uczucia do mnie. Za miesiąc ślub, przyjedziecie z Krzysiem, prawda?

– Pewnie, że tak. – Uściskałam ją w po koleżeńsku. – Wracajmy do chłopców i naszych brzdąców.

Na szczęście moja mała spała spokojnie, więc oddałyśmy się łakomstwu. Przyniosłam Zuźce loda, sok pomarańczowy i dla reszty towarzystwa schłodzone drinki i piwo. Ja nie piłam ze względu na niunię.

 

Zrobiło się późno. Zerwał się porywisty wiatr, więc zabraliśmy resztę jedzenia do domu. Usiedliśmy w salonie przy kominku. Zuzia zasnęła na sofie, więc Monia zaniosła ją na górę do łóżka. Wszyscy byliśmy trochę zmęczeni, więc poszliśmy spać.

Rano, po śniadaniu, zaplanowaliśmy wybrać się nad jezioro. Zjedliśmy śniadanie i poszliśmy popływać. My z Monią rozłożyłyśmy się na kocu, Zuzia bawiła się w pobliżu, panowie poszli popływać. Nie zauważyłyśmy, kiedy zniknęła nam z oczu. Pierwsza zorientowała się Monia.

– A gdzie Zuzia? – Rozejrzała się zaskoczona.

– Może poszła siusiu?

Uśmiechnęłam się, ale poczułam niepokój.

– Zuźka! – zawołała Monika, wstając z koca. – Sprawdzę, czy jest w domu.

Niespodziewanie zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na ekran, to była doktor Jezierska.

– Nie zgubiłaś czegoś? – zapytała wesoło.

Zaskoczyła mnie.

– Nic nie zginęło – odpowiedziałam niepewnie.

Z domu dobiegało głośne, coraz bardziej nerwowe nawoływanie Moniki. Najwyraźniej Zuzi tam nie było.

– Na pewno? – dociekała Jezierska.

– Ale, Anetko, o co chodzi? – Nie wiedziałam już, czy mam się skupić na tym, co mówi, czy na tym, że Monia nie może znaleźć córki.

– O nic. Bardzo lubię dzieci, szczególnie dziewczynki, przyda mi się jedna.

W tym momencie zjawiła się koło mnie Monika.

– Kuźwa, nie ma jej! – Miała przerażenie w oczach, drżały jej ręce. – Zgubiłam dziecko!

Usłyszałam śmiech Anety.

– To Monika? – powiedziała ze śmiechem. – Powiedz jej, że od dziś jest u mnie biuro dziewczynek znalezionych. Zuzia, chcesz coś powiedzieć mamie?

Okazało się, że Zuzia oddaliła się, by znaleźć swoją przytulankę i przez ciekawość wyszła za ogrodzenie. Na szczęście trafiła do Anety, która jak się później okazało znała Monię jeszcze z podstawówki o czym nie miałam pojęcia.

 

Tak minęło południe.

Po obiedzie Monia z Mirkiem musieli wracać do miasta. Pogoda niestety się popsuła.

– Jedźcie powoli – poprosiłam i pożegnaliśmy się.

Na dworze grzmiało i zaczął padać deszcz. Wzięliśmy się za sprzątanie. Natalka gruchała w najlepsze machając nóżkami. Krzyś zajął się niunią, a ja tymczasem wstawiłam brudne naczynia do zmywarki. Wykąpałam małą i położyliśmy się spać.

W środku nocy obudził nas jakiś hałas na dworze. Krzyś ubrał się szybko i zszedł zobaczyć, co się stało. Zapalił światło przed domem i poszedł się rozejrzeć. Nagle usłyszałam krzyk: – Aniu, wyjdź i pomóż!

 

Na zewnątrz zobaczyłam Krzysia w zakrwawionej koszuli.

– Jezu! Co się stało?! – zawołałam. – Kochanie, co się dzieje?

Kilka kroków dalej stała Monia. Z jej twarzy spływała krew. Trzymając na rękach córkę próbowała coś powiedzieć. Trzęsąc się przeraźliwie, wyszeptała:

– Ratujcie Mirka, błagam, on tam leży. – Spojrzała na mnie błagalnie. – Aniu, wezwij pogotowie.

Osunęła się na ziemię. W ostatniej chwili złapałam Zuzię i zaniosłam ją do domu. Krzyś wziął Monikę na ręce i ruszył za mną.

Boże, pomyślałam przerażona, co tam się wydarzyło? Ocuciliśmy Monikę, próbując dowiedzieć się czegoś więcej. Ustaliliśmy miejsce wypadku i daliśmy znać dyżurnemu pogotowia o miejscu wypadku. Ja zostałam z dziewczynami, a Krzyś pojechał sprawdzić co z Mirkiem. Po godzinie wrócił z wiadomościami. Sytuacja nie wyglądała dobrze – samochód wpadł w poślizg kilka kilometrów od naszego domu. Burza wyrwała drzewo z korzeniami, Mirek usiłował wyhamować. Niestety, nawierzchnia była mokra od deszczu, nie zdążył zatrzymać auta i wypadł z drogi, wypadek był nieunikniony. Mirek miał poważny uraz kręgosłupa. Pogotowie zabrało go nieprzytomnego do szpitala. Nic więcej nie było wiadomo, można było tylko czekać.

Monika szlochała, a ja próbowałam ją uspokoić. Zrobiłam herbatę z melisą i zaprowadziłam do pokoju dla gości. To była najdłuższa noc w naszym życiu.

 

cdn.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Pasja 01.08.2017
    Tragedia straszna. Przed samym weselem. Czy będzie sprawny i co dalej z Moniką. Fajnie osiągniesz opowieść. Ta część taka rodzinna, zakończyła się źle. Pozdrawiam 5
  • Ewcia 01.08.2017
    Postanowiłam wprowadzić trochę zamieszania w życie Ani i jej bliskich przyjaciół.Dzięki pozdrawiam.
  • KarolaKorman 01.08.2017
    Taka sielanka, a za moment coś zupełnie nieoczekiwanego, straszne :( Tak było słodko, radośnie i beztrosko. Zostawiam gwiazdeczki i pozdrowienia :)
  • Ewcia 01.08.2017
    Czasem trzeba wprowadzić odrobinę zamieszania, a nawet grozy by było ciekawiej.
    Dzięki i pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania