Podróż Po Tajemniczym Świecie Niezwykłości

gatunek: sny/fantastyka/surrealizm/podróże/przygoda/imprezy

 

"Podróż Po Tajemniczym Świecie Niezwykłości"

⭐️

Nocne Zwiedzanie Centrum Miasta

 

Lata 2004-2017. Wiosna albo jesień. Środek nocy.

 

Dwudziestokilkuletni mężczyzna o raczej wysokim poziomie tężyzny fizycznej, będący podróżnikiem i poszukiwaczem przygód oraz skarbów, jechał samochodem osobowym przez centrum dużego miasta, położonego gdzieś na północno-zachodnich wybrzeżach Europy. Nagle pojazd został złapany i wciągnięty do przybrzeżnej wody przez kilka wielkich czerwonych macek, a człowiek wylądował w stercie kartonów, zalegającej w wąskiej bocznej uliczce.

 

— Gdzie ja jestem? Co się stało? Nieee! — krzyczał zdezorientowany mężczyzna.

— Nieee! — odpowiedziało echo.

 

Pośród apartamentowców przefrunęły dwa patisony wielkości ciężarówki. Ciągnęły za sobą cienką ścianę dziwnego pomarańczowego światła, przenikającą wszystko na swojej drodze. Mężczyzna uniósł się w powietrzu na wysokość dziesięciu metrów i ściągnął ze swojej głowy kartonowe pudło, po czym wyrzucił je w kierunku czterech kubłów na odpady. Z leżącej nieopodal sterty zużytych ubrań wyskoczyły dwa szczuroskoczki, jedna świnka morska i pięć tapirów.

 

— Co się dzieje? — spytał człowiek, idąc wzdłuż drogi i co jakiś czas natrafiając na wrak samochodu.

 

Na niebie pojawiły się kule zielonego i żółtego światła. Po kilkunastu sekundach, dziwne obiekty szybko pofrunęły w kierunku jednego z apartamentowców. Gdy znalazły się tuż pod ścianą, rozprysnęły się jak fajerwerki. Tymczasem podróżnik spacerował po okolicy. Z koron drzew obserwowały go sowy, nietoperze i ćmy. co jakiś czas, przez ulice przebiegł wombat, kapibara albo szop pracz. Na dachu jednego z budynków trwała zabawa taneczna, w której uczestniczyło dwieście mew, papug, kotów i szakali.

 

Poszukiwacz przygód zauważył otwarty pub. Przez zielone okna przebijało się żółte światło. Wszedł do środka. Przy jednym z siedmiu stołów siedziały cztery jednookie nietoperze. Piły oranżadę z zielonych butelek i jadły chipsy z pomarańczowej paczki.

 

— Aaaaa! Co to? — spytał zdziwiony mężczyzna.

— Międzywymiarowych kosmicznych stworów nie widziałeś? — spytała go jedna z istot, odpowiadając na jego pytanie.

 

Nagle podróżnik znalazł się sam na środku ulicy. Wzbił się w powietrze na wysokość jednego metra i szybko zaczął lecieć przed siebie, aż zatrzymał się pod ścianą kamienicy i upadł na trawnik. Za jego plecami przebiegły trzy dwunożne hipopotamy z łapami aligatorów. Następnie, ze ściany wyłoniły się radiomagnetofon i telewizor. Z obu przedmiotów wystawały anteny w postaci metalowych drutów. Dwa przedmioty pofruwały dookoła jego głowy przez kilkadziesiąt sekund.

 

— Czy chcesz polecieć z nami do Dzielnicy Dziwacznych Wystaw I Całodobowych Imprez? — spytały.

— Tak — odpowiedział.

 

Radiomagnetofon i telewizor pofrunęły więc razem z człowiekiem w głąb parku, gdzie leżało strusie jajo wielkości domu kilkurodzinnego. Dwa przedmioty wraz z mężczyzną zostały wciągnięte do wnętrza owalnego obiektu, który następnie wzniósł się na wysokość trzystu dwudziestu jeden metrów, polatał nad miastem przez trzydzieści pięć minut, a potem wrócił w głąb miejscowości, lądując jednak w innej dzielnicy. W tej okolicy znajdowało się dużo nietypowych galerii handlowych z dziwnymi wystawami, a także klubokawiarni taneczno-dyskotekowych, będących przez większą część roku często odwiedzanymi przez ludzi i inne istoty z wielu różnych światów oraz wszechświatów.

 

Mężczyzna znalazł się na środku ulicy, otoczonej drzewami i kamienicami z pełnymi kwiatów doniczkowych balkonami. Ulica była bogato przyozdobiona barwnymi neonami o chyba tysiącu różnych kolorach. Podróżnik rozejrzał się dookoła. Gigantyczne jajo i fruwające urządzenia ukryły się w jednej z wielu zagadkowych jaskiń, w jednym z kilku porozrzucanych po mieście dużych parków o urozmaiconym krajobrazie. Tymczasem w zabudowanej części okolicy można było usłyszeć dziwną, niepokojącą, metaliczną, kilkutonową i pozbawioną rytmu muzykę, której towarzyszyło echo. Kilka metrów nad drzewami i budynkami, powoli i bezszelestnie przefrunęło trzydzieści osiem ciemnoszarych chmur dwumetrowej długości, posiadających głowy, płetwy i ogony ryb rzecznych albo dalekomorskich.

 

Zdziwiony i nieco zaniepokojony podróżnik oglądał dziwaczne rzeźby, jakby abstrakcyjne, albo surrealistyczne. Przechadzał się pod drzewami, a w ich koronach znajdowały się jednookie sowy, dwugłowe ćmy i ośmioskrzydłe nietoperze.

 

— Oh, kurczę! Dziwnie się tutaj czuję! W ogóle jak na nie tej planecie — stwierdził człowiek, po czym rozpłynął się w powietrzu, a następnie wyszedł jakby znikąd.

 

Wtedy zauważył, że znalazł się w zupełnie innym miejscu i czasie, zdecydowanie o wiele bardziej przyjemnym.

 

Relaks w Ogrodzie pod Bezchmurnym Niebem

 

Był środek ciepłego i słonecznego dnia i jednocześnie lata, a wilgotność powietrza idealna. Na przedmieściach, w dzielnicy otoczonych rozległymi ogrodami domów o kształtach przypominających sześciany, a czasami nieco bardziej wydłużone prostopadłościany, pojawił się poszukiwacz przygód, a obok niego dwóch innych mężczyzn oraz trzy kobiety. Wszyscy z nich byli dla siebie nawzajem znajomymi, czy też kolegami i koleżankami, oraz mieli po dwadzieścia kilka lat i lubili jeździć na pełne przygód podróże, zarówno w góry, do lasów, na łąki, jak i nad morza oraz oceany.

 

— Przed chwilą spacerowałem po ulicach miasta pełnego szarości, gdzie szczęście i radość nie za bardzo zdawały się gościć — powiedział podróżnik.

 

Na rozległym, nasłonecznionym i otoczonym owocującymi drzewami oraz kwitnącymi krzewami trawniku znajdowało się po sześć huśtawek, hamaków, leżaków i stawów, a także trzy średnich rozmiarów namioty kempingowe i jeden basen kąpielowy.

 

Ludzie wskoczyli na huśtawki i zaczęli się bujać. Z otaczających ich drzew zwisały liany, których trzymały się nosacze i pawiany, zajadające owoce. Między gałęziami fruwały banany, a pośród potężnych liści przebywały pomarańcze, cytryny i limonki. Podróżnicy wyskoczyli z huśtawek i unieśli się w powietrze na wysokość dwudziestu ośmiu metrów, gdzie spotkali przelatujące stadko pingwinów o pomarańczowo-niebieskich grzbietach i żółto-zielonych brzuchach.

 

Poszukiwacze skarbów wrócili na ziemię po kilkudziesięciu sekundach. Odtąd nie byli już tacy sami. Wrócili inni, jakby odmienieni przez jakąś alternatywną rzeczywistość. Delikatnie wylądowali na hamakach i zaczęli powoli kołysać się, a rześki wiatr ochładzał ich. Przywiódł on też na swych niewidzialnych falach przeróżne niezwykłe istoty z innych światów. Wsród tych stworzeń, fruwających nad domem, ogrodem, jak i nad całą dzielnicą, można było znaleźć dwunożne aligatory, modliszki wielkie jak pralki i motyle o rozmiarach foteli oraz sof.

 

Kwitnące i pachnące kwiaty, osiągające trzy i pół metra wysokości, zabawnie kołysały się na wietrze, a także przyciągały chrząszcze i ćmy. Słońce przez cały czas przyjemnie świeciło. Łowcy przygód zeskoczyli z hamaków na trawnik. Podbiegli do stawu. Zobaczyli, że w toni wodnej pływały ławice czerwono-niebieskich oraz pomarańczowych ryb wielkości chrabąszczy, a u wybrzeży zbiornika wodnego spacerowały mniejsze i większe żaby. Pośród pobliskiej roślinności ogrodowo-łąkowej, wyglądającej jak bardzo małe bananowce, pełzały ślimaki z muszlami i bez, a miały one rozmiary jabłek. Słońce i chmury wykonywały na niebie piruety i salta.

 

— Myślę, że powinniśmy przeprawić się na drugą stronę tamtego wzgórza, zanim neptunokamień wyleci z orbity, a saturnokamień zderzy się z jowiszokamieniem — powiedziała jedna z osób do pozostałych, po czym sześcioro ludzi poszło razem w kierunku niezwykłego, długiego i płaskiego wzgórza, porośniętego wspaniałą roślinnością, typową dla tropikalnych i subtropikalnych stref klimatycznych. Można było znaleźć tam między innymi palmy podróżnika, strelicje, palmy mrozoodporne, figowce, bananowce, platany, hibiskusy, fatsje, miłorzęby i pospornice. Od czasu do czasu, pośród drzew albo ponad nimi przefrunęła papuga, tukan, ibis albo koliber.

 

Szli obok strumienia posiadającego dno z jasnobeżowego piasku i krystalicznie czystą wodę. Nieopodal wędrujących ludzi, powoli leciały motyle, chrząszcze i modliszki, zmierzając w tę samą stronę co oni. W rzeczce pływały pomarańczowe kijanki, zbrojniki, glonojady, molinezje i karasie. Po dotarciu na miejsce, owady wleciały w głąb sadu, gdzie dumnie rosły potężne drzewa. Od wielkich roślin oderwały się dziesiątki owoców, które delikatnie opadły na trawnik, dostały nóg podobnych do tych które maja straszyki, a potem radośnie pobiegły do jednego z dwóch obszernych basenów kąpielowych i wskoczyły do niego.

 

W międzyczasie, przybiegło też sześcioro ludzi, którzy także wskoczyli roześmiani do basenu, tyle że drugiego, który był ukryty za gąszczem, składającym się z palm mrozoodpornych z kilku różnych gatunków.

 

Środek dnia stał się w kilkanaście sekund pograniczem popołudnia i wieczoru.

 

Niebo na ziemię zesłało piękną, pomarańczową poświatę. Na trawniku znajdowało się kilka drobnych zwierząt. Krab pomachał ludziom szczypcami, ślimak rogami, szarańczak czułkami, ważka skrzydłami, a jaszczurka - ogonem. Na niebie zatańczyły beżowe wille z pomarańczowymi dachami.

 

— Kiedy po ogrodzie biegają wielkie ślimaki, a w powietrzu unoszą się dziwne wielobarwne surrealizmy, to znaczy, że czas popłynąć na inną planetę — zaśpiewała jedna z kobiet, cytując fragment tekstu jednej z piosenek, istniejących w niezwykłym świecie, w którym żyje.

— No to lecimy! — odpowiedziało jednogłośnie pozostałe pięć osób, po czym wszyscy zniknęli, a po upływie kilku sekund, znaleźli się w zupełnie innym miejscu.

 

W Tajemniczej Jaskini Niezwykłości

 

Grupka podróżników i podróżniczek szła przez korytarz wewnątrz wielkiej jaskini, gdzie kamienne ściany były jasnoszare oraz oświetlone kolorowymi światłami, które nie wiadomo gdzie miały swoje źródło. Być może w jakimś innym wymiarze. W pewnym momencie, poszukiwacze skarbów natknęli się na posiadające trzy wyspy jezioro o przejrzystej, jasnoniebieskiej wodzie.

 

— Ty-dy-dy-dy-dy-dy-dy-dy!... Ty-dy-dy-dy-dy-dy-dy-dy!... Ty-dy-dy-dy! — dziwne, niepokojące i przenikliwe odgłosy zostały wydane przez tajemnicze cienie o różnych odcieniach szarości, a także o kształtach oraz rozmiarach pasujących do ludzi.

— Czy wie ktoś, co to może być? — spytała jedna z kobiet.

— Myślę, że być może to są duchy kosmitów — odpowiedział jeden z mężczyzn.

 

Nagle, cała jaskinia rozpadła się na mnóstwo drobnych kawałeczków, a wtedy wszystko wokół sześciorga łowców przygód zamieniło się w czarne tło kosmosu, usiane świecącymi gwiazdkami w kolorze białym, beżowym, żółtym i pomarańczowym. Ludzie unosili się na tym pozaziemskim tle. Czuli się tak samo, jak na ziemi. Mogli swobodnie oddychać, rozmawiać, fruwać. Wylądowali w innym, lepszym świecie, wymiarze i rzeczywistości.

 

W oddali ujrzeli siedem złotych kul podobnych do planet. Były one pokryte cienką srebrną siatką. Obiekty kręciły się wokół własnej osi w umiarkowanym tempie, i powoli zmieniały swoje położenie, pozostając jednak przez cały czas w miarę blisko siebie nawzajem. W kilka minut nadeszło całkowite zaćmienie absolutnie wszystkiego. Gdy się rozjaśniło, ludzie w środku pogodnego, słonecznego dnia stali na chodniku w tajemniczym pięknym mieście, pełnym niskich budynków, a także trawników, zaniedbanych łąk, opuszczonych sadów, parków i plaż. Spostrzegli, że odtąd byli ubrani w czapki z daszkami, okulary przeciwsłoneczne, buty sportowe, luźne spodnie oraz koszule.

 

Odwiedzenie Miasta ze Świata Wspomnień i Nostalgii

 

— Zdaje mi się, że wylądowaliśmy w legendarnym Mieście ze Świata Wspomnień i Nostalgii! — stwierdził jeden z mężczyzn, powoli stopniowo coraz bardziej podekscytowany.

— Dlaczego tak myślisz? — spytało jednocześnie pięć pozostałych osób, biorących udział w tej niezwykłej przygodzie.

— Spójrzcie na te wielobarwne i świecące chmury, z których pada deszcz kwiatów polnych i ogrodowych, delikatnie opadających na chodniki, ulice i trawniki! — wskazał na niebo mężczyzna, już mocno podekscytowany.

— Chodźmy więc zatem wszyscy beztrosko imprezować, zwiedzać, podróżować, przeżywać nieskończone ilości wspaniałych przygód! Tylko i wyłącznie wyobraźnia stanowi granicę! — odpowiedziało jednocześnie pięcioro pozostałych podróżnych, także podekscytowanych.

 

Bardzo wysoki poziom pozytywnej energii udzielił się wszystkim. Najpierw poszli do znajdującej się przy starówkowym deptaku cukierni-piekarni-lodziarni, na desery lodowe o smaku marzeń, nostalgii i zdobiącej niebo nad miastem tęczy błogiej radości. Wyszli na zewnątrz. Z głośników rozlegała się muzyka z gatunków eurorap, funk, psychedelic pop i rock and roll. Dziesiątki ludzi tańczyły na deptaku. W kwietnikach ukrywały się motyle, ćmy, modliszki, chrabąszcze i szarańczaki. Pośród chmur fruwały pelikany, ararauny, kameleony i żarłacze.

 

Sześcioro podróżujących znajomych zwiedziło około pięćdziesiąt pięć opuszczonych zamków, pałaców, willi i apartamentów, a zwłaszcza wnętrza budynków, po brzegi wypełnione nostalgicznymi meblami oraz różnymi staromodnymi sprzętami. Nagle zmieniła się czasoprzestrzeń i grupka poszukiwaczy przygód znalazła się w innej, ale bardzo podobnej miejscowości.

 

Plażowe Miasto ze Świata Wiecznego Szczęścia

 

Przez cały czas panował ciepły i słoneczny środek dnia.

 

Grupka kolegów i koleżanek przechodziła między wysokim, jasnym, zabytkowym budynkiem, a dużym subtropikalnym parkiem z licznymi tajemniczymi drzewami, wyluzowanymi palmami i wesołymi kwiatami. Po niebie fruwały latawce, miotły, odkurzacze, stoły, taborety, krawężniki oraz staromodne telewizory w kształcie pudeł, posiadające antenki i wypukłe ekrany. Nagle całe miasto zaczęło tańczyć, skakać i kręcić się w kółko. Po minucie przestało. Wzdłuż chodników spacerowały puszki po oryginalnych napojach. Po parkowych trawnikach pełzały butelki. Tajemniczy, zabawnie i bardzo barwnie ubrani ludzie, którzy wczoraj tu jedli, pili oraz tańczyli, dzisiaj fruwają na pokładach rakiet i spodków z jednej planety na drugą. Na każdej spędzają po kilka tygodni. Podróżują po całym Wszechświecie Snów i Marzeń.

 

Tymczasem sześcioro dobrych znajomych zwiedzało historyczne i legendarne pałace oraz zamki, zamieszkane przez bajkowych monarchów i czarodziejów, a także często odwiedzane przez magiczne karoce. W powietrzu było czuć przyjemny, nostalgiczny oraz niepowtarzalny zapach antyku i orientu. Z jasnoniebieskiego nieba oraz wielobarwnych chmur sypały się złote i srebrne gwiazdy, które lekko opadały na kwitnące hibiskusy, słoneczniki i klimatyczny owies. Podczas zetknięcia się z nimi, zamieniały się w motyle, najczęściej pazie i rusałki.

 

Grupka poszukiwaczy skarbów poszła do jednego z pałaców na niezwykły występ teatralno-taneczny, na którym kilkadziesiąt osób ubranych w bajeczne stroje i czapki w stylu antyczno-orientalnym przedstawiło niezwykłą, wielowymiarową historię, a następnie wykonało wspaniałe tańce artystyczne przy akompaniamencie skocznej, romantycznej i eleganckiej muzyki orkiestrowej.

 

Nagle, sześcioro podróżujących łowców przygód zniknęło, a następnie pojawiło się między długą i szeroką, subtropikalną plażą o beżowym piasku, a dużym parkiem, utrzymanym w klimacie wilgotnego lasu mieszanego strefy podzwrotnikowej. Trwał piękny, długi zachód ciemnożółtego słońca na tle pomarańczowego nieba. Na rozległym placu, oddzielającym plażę od pomostu, znajomi spotkali dziesięciu dwudziestokilkuletnich fanów i dziesięć dwudziestokilkuletnich fanek muzyki rap. Ludzie, którzy relaksowali się na plaży, mieli ze sobą piłkę do koszykówki, konsoletę didżeja, radiomagnetofon, gitary, bębenki, keyboard, mikrofony. Rapowali, beatboxowali, śpiewali, grali w koszykówkę, tańczyli breakdance, grali na konsolecie, gitarach, bębenkach i keyboardzie.

 

— Możemy przyłączyć się do waszej przebojowej imprezy plażowej? — spytało sześcioro podróżnych.

— Jasne — odpowiedziało dwadzieścioro miejscowych.

 

Więc przyłączyli się. Wszyscy razem wzięli udział we wspaniałej, niezwykłej, klimatycznej, nastrojowej i relaksującej imprezie. Tańczyli i relaksowali się na placu, pomoście, plaży i w parku. Wszędzie było słychać muzykę rap, eurorap, funk, r'n'b, rock and roll, psychedelic pop, psychedelic rock, psychedelic folk, dubstep oraz drum'n'bass. Wkrótce, do grupy rozrywkowych ludzi dołączyło sto kilkadziesiąt albo kilkaset osób z całego miasta i okolic. Z nieba sypały się iskry. Między drzewami i palmami fruwały owoce. Na trawnikach tańczyły warzywa, na ścianach cienie, murale oraz plakaty, a na chmurach instrumenty muzyczne, takie jak gitary, cymbały, kołatki, tuby, saksofony, akordeony i kobzy. Na gigantycznych tulipanach fruwały tajemnicze świecące istoty, podobne do ludzi ale potrafiące zmieniać kształty oraz kolory swoich ciał i strojów.

 

Niebo zmieniło swój kolor na jasnoniebieski, a wtedy sześcioro dobrych znajomych postanowiło polecieć w inne miejsce, więc unieśli się w powietrzu i zniknęli we wnętrzu przelatującej nad nimi srebrnej gwiazdki. Na parkową łąkę delikatnie spadł deszcz kwiatów ogrodowych i polnych.

 

Oryginalna Przygoda Nad Morzem

 

Niewielkie miasto nad morzem, z szeroką i bardzo długą plażą, środek słonecznego dnia.

 

U wybrzeży pięknego miasteczka rosły palmy, pospornice i tamaryszki. Tymczasem na pogodnym niebie tańczyło siedem planet, osiem księżyców i dziewięć słońc. Sześcioosobowa grupka podróżujących kolegów i koleżanek spacerowała po rozległych, jasnożółtych i delikatnie schodzących do morza wydmach o kształcie łagodnych wzgórz. Co jakiś czas, bliscy znajomi napotykali na swojej drodze drzewo, palmę albo wielogatunkowy gąszcz kwitnących, pachnących, łąkowych kwiatów. W pewnym momencie, ludzie przeszli pod kamiennymi kręgami, wiszącymi siedem metrów nad powierzchnią ziemi.

 

Usiedli na mokrym piasku, częściowo zamaczając nogi w wodzie. Kilka metrów od brzegu zauważyli rozległą podwodną łakę trawy morskiej, a pośród niej pływające nietoperze i flamingi, nad którymi fruwały pomarańczowe płaszczki w bezowe i brązowe plamki, pingwiny przylądkowe, wielkie ślimaki morskie i tropikalne, tańczące kraby, wirujące amonity oraz zmodyfikowane genetycznie łodziki o wyrastających z boków muszli płetwach, wyglądających jak ogony kalmarów.

 

Doznali ekstazy, euforii i oświecenia. Przenieśli się do innego wymiaru, w którym znajdował się alternatywny świat. Budynki i budowle, takie jak zamki, piramidy oraz amfiteatry, były w nim wznoszone z tafli piasku i wody. Obiekty takie można było znaleźć w każdej z kilkunastu dzielnic niezwykłego miasta, w którym się znaleźli. Panowała tam zupełnie inna grawitacja. Oprócz ludzi, można było w tej miejscowości spotkać różne fantazyjne stwory, wyglądające jak zarówno współczesne jak i wymarłe zwierzęta oraz rośliny, czasami człekokształtne. Po fruwających pośród chmur wielorodzinnych domach, mających kształty ostrosłupów, graniastosłupów i półkul, spacerowały głowonogi oraz stawonogi wielkości taboretów oraz stołów, ryby spacerujące na nogach, legwany, żaby i aksolotle.

 

Kilkaset metrów dalej wznosił się malowniczy, wysoki, piaskowy klif, oddzielający plażę od łąki. Przez niego, jak duchy przeszło dwadzieścia dziewięć przezroczystych człekokształtnych istot, które następnie zasypały swoje nogi miałkim piaskiem, udając kwiatki wyrastające z ziemi na polanie albo w ogrodzie. Tymczasem na łące rozlegającej się za klifem, nad rosnącą w tej okolicy wysoką trawą plażową i stepową, hibiskusami, pospornicami oraz figowcami, fruwały łodziki, amonity, ślimaki, kalmary i ośmiornice, wyposażone w skrzydła albatrosów, łabędzi albo pelikanów. Nad pobliskimi lasami palmowymi unosiły się niezwykłe ryby raf koralowych, wyglądające jak obficie pomalowane farbami artystycznymi naczynia stołowe, a zamiast płetw piersiowych i ogonowych mające wielkie skrzydła podobne do takich jakie mają motyle, tylko że większe.

 

Na niebie, oprócz różowo-fioletowych chmur, widniały również delfiny i morświny w kolorach przypominających wysokiej jakości obrazy albo graffiti. Nagle coś nad nimi przefrunęło. Wszyscy myśleli, że po niebie przelatywała magiczna, błyszcząca albo świecąca gwiazdka. Ale tym razem była to unosząca się pośród chmur wyspa, pośrodku której stała dwukondygnacyjna willa z ogrodem wielkim jak pole golfowe, basenem kąpielowym i z co najmniej trzema boiskami. Jeden z kilku największych pokoi rekreacyjno-wypoczynkowych, znajdujących się w tym luksusowym domu, był przekształcony w gabinet malarzy i malarek artystycznych. Realistyczne, poruszające się i trójwymiarowe obrazy bardzo przypominały epickie filmy artystyczne i surrealistyczne, opowiadające o legendarnych miastach, wsiach, domach, ogrodach, ludziach i międzywymiarowych artefaktach, pojawiających się w niezwykłych snach.

 

Przejście do Innego Świata

 

Nadciągnęło tornado międzywymiarowe, a następnie deszcz meteorytów i potężne trzęsienie ziemi, które wciągnęło całą planetę do innej, lepszej rzeczywistości. W całym kosmosie nadeszła granatowa noc, a potem zielono-żółto-pomarańczowy dzień. Z pomiędzy fruwających oceanów wyłoniła się zabytkowa ale bardzo dokładnie i sprytnie odnowiona, piękna planeta. U wybrzeży jednego z kontynentów, leżało średniej wielkości miasto, pełne ładnych i unikalnych budynków o bardzo rzadko spotykanym, mocno artystycznym wyglądzie. Wzdłuż plaży spacerowało sześcioro dobrych znajomych. Rozmawiali o wrażeniach z podróży czasoprzestrzennych i międzywymiarowych, a te były bardzo dobre.

 

— Jak się podoba wycieczka po alternatywnych rzeczywistościach? — spytał jeden z mężczyzn.

— Było przebojowo i oryginalnie! — odpowiedziało jednocześnie pozostałych pięć osób, a każde z nich było uradowane i zadowolone z tej podróży.

— W takim razie niedługo polecimy na wycieczkę po kilku dalekich światach, na poszukiwanie kolejnych przygód! Co wy na to?

— Ekstra i czadowo!

— No to zaczynamy wyruszać na kolejną niezwykłą wyprawę, pełną iście fantastycznych i nieziemskich przygód!

— Racja! No to jedziemy ponownie, aby dalej bawić i cieszyć osoby lubiące utwory surrealistyczne i alternatywne!

 

Grupka kolegów i koleżanek przeszła z plaży do dużego parku, pełnego palm, pospornic, fatsji, kwiatów i fontann. Wtedy poszukiwacze skarbów zauważyli, że zza srebrno-zielono-brązowej kamiennej jaskini, stanowiącej malowniczy szczyt jednego z porośniętych lasami wzgórz, rozchodziły się dziwne promienie bardzo jasnego światła. Podbiegli w pobliże skalnego masywu. Z nory wyfrunęło pięć żółwi, dziewięć ropuch, siedem kabaczków i wesoła tańcząca dynia, która zmieniła kolor na fioletowo-niebieski, po czym rozpłynęła się w powietrzu. Ludzie trafili do innego wymiaru, wyglądającego jak jakaś kraina snów.

 

Nagle ziemia, trawniki i roślinność stały się jasnoszarymi chmurami. Przed ludźmi stały posiadające około pięć metrów wysokości schody tej samej barwy, co otaczające wszystko obłoki, a na ich szczycie stały otwarte drzwi za którymi, w powietrzu i na tle kosmosu z widocznymi pięknymi kolorowymi mgławicami, unosiły się trzydzieści dwie pary wielkich ok, chyba o rozmiarach dużych kanap lub samochodów osobowych, ponadto wyposażonych w wielkie papuzie skrzydła, od czasu do czasu zmieniające swoje kolory.

 

Grupka kolegów i koleżanek weszła po schodach i przeskoczyła przez te drzwi na drugą stronę. Wówczas łowcy przygód znaleźli się w przepięknej, przedziwnej i przecudnej krainie, rodem z najpiękniejszych snów. Spotkali tam sto tysięcy niezwykłych, człekokształtnych istot. Wtedy wszyscy razem poszli zbudować na jednej z bardzo pięknych, atrakcyjnych i żyznych, fruwających wysp nowe, wielkie i wspaniałe miasto, z chodnikami oraz ulicami porośniętymi trawnikami, oraz z unikalnymi budynkami o ścianach w postaci kwitnących żywopłotów.

⭐️

Koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Kocwiaczek 20.02.2020
    Dawno mi tak mózgu nie zlasowało :) Ale wytrwałam i jestem z siebie dumna :) Świetnie napisane - przemyślane, chociaż mogłoby się rzec, że po jakichś tabsach :D Dla mniej wytrwałych zrobiłabym z tego krótką serię. Mniej by się we łbie mieszało i może więcej by można było wyłapać. Ode mnie 5. Masz nie lada wyobraźnię :)
  • Piotrek P. 1988 21.02.2020
    W niektórych z moich opowiadań chodzi bardziej o humor i fantazję, niż o fabułę. Dziękuję za komentarz i ocenę, pozdrawiam :-)
  • Dekaos Dondi 20.02.2020
    Piotrek P.1988→Przyjemnie i jak zwykle ciekawie się czyta Twoje teksty.
    Wyobraźnie nie zmalała ani na jotę:)
    Już kiedyś chyba napisałem, że są do tej pory, jedyne w swoim rodzaju.
    Dobrze, że tekst podzielony na kawałki. Lepiej się czyta:)→Pozdrawiam:)→5
  • Piotrek P. 1988 21.02.2020
    Tak, już kiedyś napisałeś, że moje teksty są jedyne w swoim rodzaju. Twoje teksty również są jednymi z najbardziej wyjątkowych i niepowtarzalnych. Dziękuję za komentarz i ocenę, pozdrawiam :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania