Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Podróż poślubna
Tak mię naszło po reportażu Nazaretha ;(
— Macie wynajęty pokój na Worcella. Tu jest dokładny adres — dodał wręczając mi kartkę.
Pokój, jak przystało na sypialnię nowożeńców, na centralnym miejscu prezentował ogromne łożyszcze. Reszty nie pamiętam. Nie to, że po całonocnej podróży, i nie to że obok niedawno zaślubiona, ale chyba to, że wróciłem. To było moje miasto. Ten zapach, ten rodzaj hałasu, te same co przed laty kolory i świadomość, że znam tu niemal każdą przechodnią bramę, wszystkie stare podwórka...”Będę mógł jej pokazać jak wygląda machina czasu! Gdy wejdzie na Gołębią, albo na Floriańskiej, sama zobaczy czym jest skok w czasie” — pomyślałem.
Obiegliśmy starówkę Plantami, ja niecierpliwie, ona by nadążyć za moim pośpiechem. Straszewskiego i wizyta u żony ojca. „Nie macocha, to pejoratywne określenie, zresztą sama zobaczysz” — tłumaczyłem. Nigdy inaczej nie myślałem; „żona ojca”. To nie oddawało rzeczywistości, ale przynajmniej nie przyklejało negatywnej wywieszki do pełnego serca i rozumu człowieka, który próbował stworzyć mi dom.
— Bardzo ciepła ta pani — powiedziała moja małżonka, gdy wczesnym popołudniem szliśmy Wiślną do Rynku by wrócić na noc.
Następnego dnia, spotkaliśmy się z ojcem u niego w pracy.
— No jak tam spanie? — nie czekając na odpowiedź dodał — będę miał dla was trochę czasu za chwilę i tak sobie pomyślałem, że zaprowadzę was teraz do muzeum.
— „Nigdy nie wspominał, że jest tu jakieś muzeum” — pomyślałem, a on tymczasem wyjaśniał dalej otwierając drzwi w korytarzu do którego nigdy mnie nie wpuścił:
— Jest to jedyne w Polsce i jedno z niewielu muzeum anatomiczne. Jak tylko będę wolny – przyjdę, a teraz przepraszam — i wyszedł zostawiając nas w sali z regałami pełnymi słojów.
Formalina ma taką właściwość, że konserwuje i delikatnie zmienia barwy. Na górnej półce preparaty zwierząt. Cielak z dwoma tyłkami w ogromnym słoju, obok w znacznie mniejszym wąż z dwoma głowami. Blade dłonie i stopy i równie blade dziecięce truchła, bezmózgie, z głowami jakby projektował je Giger... Patrzę na moją żonę, ucieka z oczami. — Chodźmy do drugiej sali — mówię myśląc niemal jednocześnie „No, żeś kurwa pięknie nas załatwił! Po co jej, znaczy mojej, te widoki? Nie ma jednak jak się cofnąć. Może to i dobrze? Szybciej zrozumie dlaczego tak „ładny” mam stosunek do rodziców?”
Idziemy. Tu, przy drzwiach w szklanej gablocie stoi niby rzeźba z mahoniu zakonnik, a za nim znowu regały zastawione słojami i fragmentami tego co kiedyś chodziło, śpiewało, marzyło i cierpiało - żyło. Jedna półka poświęcona męskim genitaliom. Rozmiar zadziwia. Mogę wyjaśnić, nie dość, że wypreparowano całość, to naczynia krwionośne wypełniono polimetakrylanem, tak więc sterczą dumnie w wzwodzie jakiego nigdy za życia nie miały. Druga półka – damskie. Nieludzkie przez bladość, odbarwienie zarówno tkanki jak włosów. Nie ma to nic wspólnego z pięknem kwiatu mojej żony! To preparaty, jak ilustracje w książce, martwe twory. Ale obok, w słoju, głowa młodej kobiety. Pionowe cięcie odsłania niektóre mięśnie i kości twarzy i czaszki, a druga połowa z unoszącymi się w słoju włosami, półprzymkniętym okiem i uśmiechem Mony Lizy trwa, od lat obserwując inne regały. Stoimy i... stoimy. Żadne z nas nic nie mówi. Patrzymy na tajemniczo smutny uśmiech półtwarzy pokreślony bezwzględnością wyłaniającej się z niej czaszki i kontrapunktem unoszących się włosów.
Otwierają się drzwi i wchodzi ojciec.
— Widzieliście naszego zakonnika? — pyta i nie czekając dodaje — jak tylko został znaleziony, zrobiliśmy sekcję ciekawi co też ludzie jedli w piętnastym wieku. Bardzo dużo ziół, dziczyzna i kasza, a po rozmiarach żołądka widać, że braciszek lubił zjeść dużo.
Milczymy oboje, a ojciec kontynuuje: — To może przewietrzcie się teraz i spotkajmy się o szesnastej u Noworola na kawie co?
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania