Podróż w czasie #1
Znowu się zgubiłam! Mieszkam w Tokio od miesiąca i ciągle się gubię! Muszę kogoś spytać o drogę, ale... O tam ktoś idzie.
- Eto... Przepraszam! - nie usłyszał mnie? O coś mu wypadło... Książka? "Podróż w czasie" Ciekawe o czym... Chyba nic się nie stanie jak zerknę ~ otwiera.
- He... Ale mnie głowa boli. Nic nie pamiętam.
- Ach... Książę jest taki super.
- Szkoda, że nie urodziłyśmy się w rodzinie królewskiej - co? Książę? Rodzina królewska?
- Gdzie ja jestem?! - kurde za głośno, chyba mnie usłyszały.
- Słyszałaś to?
- Hym... Co? Nic nie słyszałam.
- A może mi się wydawało - uff... Było by po mnie jakby ktoś mnie tu znalazł. Lepiej pójdę w bezpieczniejsze miejsce.
- A panienka to dokąd się wybiera? - co? Za mną? Nie możliwe!
- Ano... Ja tylko...
- Pójdziesz z nami.
- Nie... Proszę...
- Przykro mi, ale nie mogę. Wtargnęłaś panienko na teren zamku.
- Ja jestem z... - moment, moment jak powiem im, że jestem z przyszłości i nie mam pojęcia co tu robię to pomyślą, że zwariowałam i będzie jeszcze gorzej - ano... Gdzie mnie zabieracie...?
- Do króla, a on zadecyduje co dalej z tobą zrobić - czyli, że oni mnie zabiją? Nie, ja nie chcę umierać!
- Jesteśmy - nie ja nie chce.
- Wasza wysokość przyprowadziliśmy dziewczynę, którą znaleźliśmy na terenie zamku.
- Wprowadźcie ją - boję się. Niech oni mnie zostawią.
- To ona.
- Dziękuję. Więc co robiłaś na terenie mojego zamku?
- Eto... Ja tylko przechodziłam i...
- Czemu kłamiesz? Gdybyś tylko przechodziła obok to teraz by cię tu nie było.
- Ale ja naprawdę...
- Dość! Jak słońce będzie na szczycie zostaniesz zabita, a teraz zabierzcie ją do celi.
- Dobrze wasza wysokość.
- Nie! Ja nic nie zrobiłam! - nie to koniec. Oni mnie zabiją! Już nawet nie mogę powstrzymać łez.
- Właź tutaj.
- Nie, proszę! - ja naprawdę nie chcę umierać. Na płaczu spędziłam kolejne godziny aż przyszli mnie zabrać.
- Chodź, idziemy - już nawet nie mam siły odpowiedzieć - jesteśmy - ale... To przecież miasto.
- Dzisiaj znowu zrozumiecie co to znaczy sprzeciwić się władzy. Za chwilę ta dziewczyna zostanie zabita za szpiegowanie naszego królestwa - więc taki jest mój koniec? Gdybym tylko wtedy nie zauważyła tego człowieka... - chcesz coś jeszcze powiedzieć?
- Ja naprawdę nic nie zrobiłam!
- Tak, tak ka~
- Ojcze zostaw ją!
- Zen? Co tutaj robisz?
- Tego już za dużo! Nie możesz każdego zabijać!
- Książę Zen?
- Ale czemu? - ludzie szepczą, ten chłopak chyba jest księciem, ale... To pewnie nie zmieni mojego losu, itak umrę. Nie znowu nie mogę powstrzymać łez.
- Synu jesteś jeszcze młody i nic nie rozumiesz. Żeby królestwo mogło funkcjonować musi mieć silnego władcę i mocne prawo.
- Nic ci nie zrobili? - hy... On się o mnie martwi...? - przepraszam za mojego ojca, ale nie martw się obiecuję, że nie pozwolę mu cię skrzywdzić - czemu on mnie przytulił? Czemu mi pomógł?
- Zen! Słuchasz ty mnie?!
- Tak, ale to co ty robisz przekracza już wszystkie granice! Nie pozwolę ani tobie, ani nikomu innemu jej skrzywdzić!
- Co ty?!
- Chodź idziemy stąd - hym... Nie wiem kim jest, ale jakoś... Ufam mu... - taka ładna dziewczynka jak ty powinna się uśmiechać, więc nie płacz już - przeprowadził mnie przez tłum ludzi i strażników trzymając za rękę. To było naprawdę miłe uczucie, bo od śmierci mamy nikt się mną nie przejmował. Zaprowadził mnie z powrotem na zamek.
- Nareszcie przestałaś płakać - ma naprawdę śliczny uśmiech.
- Ym... Tak...
- A jak się nazywasz?
- Yuki.
- Ładnie, ja nazywam się Zen, ale pewnie już wiesz. Jeszcze raz przepraszam cię za mojego ojca.
- Ym... Nie musisz, to nie twoja wina, że taki jest.
- Chodź idziemy dalej.
- Ała... - moja noga tak bardzo boli, wczesniej tego nie czułam, ale teraz...
- Co się stało? Coś cię boli?
- Ym... Chyba skręciłam kostkę.
- Usiądź tutaj i pokaż. To nie wygląda za dobrze, masz dosyć dużą ranę. Wiesz kiedy to się mogło stać?
- Chyba wtedy kiedy strażnik popchnął mnie do celi...
- Później się tym zajmę, a teraz lepiej będzie jak zielarze się tym zajmą.
- Ym... Ale...
- Będzie dobrze, zaufaj mi.
- Dobrze.
- Wezmę cię na ręce, dobra? Bo inaczej może się pogorszyć, złap się mnie - on naprawdę jest bardzo miły, nie mogę uwierzyć, że jest jego synem - już jesteśmy na miejscu.
- Dzień dobry książę, dobrze się już czujesz?
- Tak, dzisiaj przyprowadziłem tą dziewczynkę, nazywa się Yuki i skręciła kostkę - on... Był chory?
- Dobrze, posadź ją tutaj, a my zajmiemy się resztą.
- Tak jest pani kapitan.
- Mówiłam ci żebyś z tym przestał.
- Ale to jest zabawne.
- Hym... To nie wygląda za dobrze.
- Widzisz? Powiedziałem to samo jak to zobaczyłem.
- Kiki będzie trzeba to odkazić.
- Dobrze, już idę po rzeczy.
- Dziękuję ci. Powiedz mi Yuki kiedy to mogło się stać.
- Rano...
- Hym... Czyli trochę czasu już minęło, ale miejmy nadzieję, że nie wdało się zakażenie.
- Już jestem.
- O super, teraz może trochę piec, ale inaczej nie odkazimy tego.
- Ym... Okej...
- Yuki później położysz się na trochę spać, dobrze?
- Em... Dobrze - chętnie, jestem już zmęczona - ał...
- Spokojnie Yuki, zaraz będzie po wszystkim.
- Ym... Tak - naprawdę się cieszę, że mi pomógł.
- Skończone, jutro przyjdź na zmianę opatrunku i nie nadwyrężaj się.
- Dobrze, dziękuję bardzo.
- To my już idziemy, dziękuję wam za pomoc.
- Nie ma za co i pamiętaj żeby dbać o nią.
- Yuki na razie pójdziemy do mojego pokoju i tam odpoczniesz, a ja muszę coś załatwić.
- Em... Dobrze - do jego pokoju? Ciekawe jak wygląda, pewnie całkiem inaczej niż Haru czy innych chłopaków których znam.
- To tutaj.
- Łał jest naprawę duży.
- Serio? Zawsze myślałem, że jest normalny.
- Em... W porównaniu z tym, w którym ja mieszkałam to...
- To będziesz musiała mi kiedyś opowiedzieć o tym jak wyglądał twój pokój.
- Dobrze.
- A teraz połóż się i odpocznij, tylko nigdzie nie wychodź zanim nie wrócę.
- Ano... Mógłbyś poczekać aż zasnę? Nie lubię być sama.
- Jasne, że mogę - znowu ten miły i pogodny uśmiech, nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że już go gdzieś widziałam.
- Zen dziękuję ci za to, że mnie uratowałeś i za wszystko - hym... Naprawdę ci dziękuję...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania