Podróż w czasie #2
Hym... Długo spałam...? Chyba tak, bo już jest ciemno. Łał na niebie jest bardzo dużo gwiazd, podejdę do okna wtedy więcej zobaczę. Naprawdę śliczny widok.
- Yuki już jestem. Hym... Yuki na co patrzysz?
- Na gwiazdy, są śliczne.
- Czy ty nigdy nie widziałaś gwiazd?
- Widziałam, ale tam skąd pochodzę rzadko widać gwiazdy, a jak już się uda to jest ich mało.
- Yuki powiedz mi, skąd jesteś? I jak się znalazłaś w moim królestwie?
- Eto... Ja... - co mam powiedzieć? - nie wiem skąd jestem, ani jak się tu znalazłam. Po prostu jak się obudziłam to już byłam na terenie zamku. Nie wiem jak nazywa się miejsce z którego pochodzę.
- Czyli, że ktoś cię porwał i zostawił w zamku?
- Nie to raczej nie tak...
- Więc jak? Przecież nie mogłaś tak po prostu się tu pojawiać.
- Ja sama tego nie rozumiem... - nie, przestań, nie pytaj o więcej, bo się rozpłaczę. Ja wcale nie chce tu być.
- A możesz mi powiedzieć coś więcej. Jak wygląda twoje miasto? Albo jak wygląda zamek? Jeżeli znam to miejsce to cię tam zabiorę, a jak nie to je znajdziemy - nie już nie mogę powstrzymać łez. Ja naprawdę chcę do domu - co się stało? Czemu płaczesz?
- Bo... To niemożliwe żebyś znał moje miasto, a tym bardziej, żebyś mnie tam zabrał.
- Czemu?
- Bo ja skłamałam, tak naprawdę wiem jak nazywa się moje miasto, ale... Jego nie ma, bo ja jestem z przyszłości! - co ja... Powiedziałam...?
- Z przyszłości? Czyli, że... - już nic nie mogłam powiedzieć, bo nawet nie wiedziałam co, a Zen mnie przytulił - nie znam sposobu na to żebyś mogła wrócić do domu, ale obiecuję ci, że zaopiekuję się tobą i nie pozwolę żebyś była smutna - jak mi to powiedział znowu poczułam, że komuś na mnie zależy.
- Dziękuję - przytuliłam się do niego bardzo mocno i nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Książę jesteś tam?! - kto to może być? Przestraszyłam się.
- Spokojnie Yuki. Tak, jestem. Muszę otworzyć, usiądź tutaj.
- Nie zostawiaj mnie - nie wiedziałam nawet co mówię, a jedyne czego chciałam to to żeby mnie nie zostawił samej.
- Dobrze, chodź ze mną - złapał mnie delikatnie za rękę, podeszliśmy do drzwi i Zen powoli je otworzył - Coś się stało?
- Królewska mość chce z księciem porozmawiać na temat wyboru żony - ścisnęłam rękę Zena, a on spojrzał w moją stronę i odpowiedział:
- Powiedz mu, że nie mam zamiaru wybierać żony po wyglądzie i statusie majątkowym.
- Dobrze.
- To wszystko?
- Tak.
- Więc proszę już mnie dzisiaj nie nachodzić.
- Oczywiście - byłam bardzo przestraszona i cały czas się trzęsłam.
- Już dobrze Yuki.
- Ym...
- Chcesz już iść spać?
- Tak...
- Okej, więc ty będziesz spać na łóżku, a ja położę się na kanapie, dobrze?
- Ym... Dobrze - położyliśmy się spać, ale ja nie mogłam zasnąć, bo naprawdę chciałabym wrócić do domu, a prawdopodobnie już nigdy nie wrócę. Nie myśląc nad tym co robię podeszłam do Zena - książę śpisz już?
- Od kiedy mówisz do mnie książę?
- Bo wszyscy tak mówią i to chyba nieodpowiednie jak ktoś taki jak ja mówi do ciebie po imieniu.
- Słyszałem, że zwrot ,,Ktoś taki jak ja" zaniża naszą wartość, a ja naprawdę lubię jak mówisz mi po imieniu.
- Zen...?
- Właśnie tak. Nikt tak do mnie nie mówi tylko ojciec czasami, dlatego chcę żebyś ty tak mówiła.
- Dobrze...
- Więc co chciałaś? Nie możesz usnąć?
- Ym... Tak...
- Wiec możemy spać razem. Wtedy będzie ci łatwiej zasnąć - znowu się uśmiechnął, naprawdę lubię jego uśmiech, jest taki słodki i miły jak u małego dziecka - hym... Yuki? Spanie razem to za dużo? Nic ci nie zrobię, nie musisz się o to martwić.
- Nie, nie o to chodzi. Ciebie się nie boję...
- To super, a teraz idziemy spać - znowu złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę łóżka. Położyliśmy się i przytulił mnie.
- Zen...
- Hym?
- Ile masz lat...?
- Ja? 17, a ty?
- 16.
- Czyli jesteś rok młodsza.
- Tak... - po tych słowach zasnęłam, a rano obudziło mnie głośne pukanie do drzwi.
- Synu?! Jesteś tam?! Musimy porozmawiać!
- Yuki trzymaj mnie cały czas za rękę, inaczej może ci się coś stać.
- Ym... Dobrze... - byłam przerażona, ten człowiek wczoraj chciał mnie zabić, a teraz może się jeszcze bardziej zdenerwować.
- Zen?!
- Już idę! Spokojnie Yuki ~otwiera
- No nareszcie ile można czekać? A co tu robi ta dziewucha?! - Zen nic nie odpowiedział, ja też się nie odezwałam - zadałem ci pytanie! - król był coraz bardziej zdenerwowany.
- To nie twoja sprawa i ona też ma imię. Zresztą skąd masz niby o tym wiedzieć skoro po niecałej minucie rozmowy chciałeś ją zabić.
- Ty mały.
- Wiesz chyba ci ją przedstawię. To jest Yuki.
- Nie obchodzi mnie to. Chcę z tobą porozmawiać na temat znalezienia żony. Mamy naprawdę dużo kandydatek, ale większość z nich jest beznadziejna.
- Już ci mówiłem, że nie zamierzam w ten sposób szukać żony.
- Ale będziesz musiał!
- Więc nie wezmę ślubu nigdy! Yuki idziemy - minęliśmy ojca Zena i zaczęliśmy biec wzdłuż korytarza, a następnie skierowaliśmy się w stronę wyjścia.
- Ała.
- Yuki! Przepraszam. Noga cię znów boli?
- Ym... Tak, ale zaraz mi przejdzie - nie mogę go więcej martwić, on ma wystarczająco swoich problemów.
- Yuki czemu nagle zrobiłaś się smutna? Wyglądasz jakbyś miała się rozpłakać. Aż tak bardzo cię boli?
- Nie, tylko pomyślałam o...
- O czym?
- Bo ty masz dużo swoich problemów, a jeszcze masz siłę zająć się mną i... - nie, znowu się rozpłakałam. Jestem beznadziejna - to musi być dla ciebie naprawdę trudne.
- Yuki nie płacz, jak ty płaczesz to ja też robię się smutny - hy... Znowu mnie przytulił, naprawdę to lubię - i to nie tak, że mam na to siłę czy nie. Ja po prostu chcę się tobą zająć. Więc nie myśl w ten sposób i nie ukrywaj nic przede mną.
- Ym... Dobrze.
- Obiecasz mi to?
- Obiecuję - przepraszam, że sprawiłam, że się zmartwiłeś.
- Więc jak twoja noga, naprawdę jest dobrze czy idziemy do Yuzuru żeby coś na to poradziła?
- Jest dobrze, naprawdę.
- Uśmiechnęłaś się, lubię jak się uśmiechasz i chcę żebyś częściej to robiła.
- Dobrze.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania