Podróż w czasie #3
- Yuki, chcesz się gdzieś przejść?
- Ym... Okej, a gdzie?
- Tajemnica.
- Hy... Powiedz mi.
- Dowiesz się na miejscu, a teraz idziemy - w drodze do miasta żadne z nas nic nie powiedziało, szliśmy i rozglądaliśmy się dookoła.
- Ano... Zen, czemu wszyscy ludzie się na nas patrzą.
- Hym... Pewnie dlatego, że jesteś taka śliczna - ja śliczna? Chyba śnisz - wchodzimy w głąb miasta, a tu jest tłoczno. Złap mnie za rękę, bo się zgubisz.
- Ym... Dobrze.
- Popatrz stoiska z różnymi rzeczami. Chcesz popatrzeć? Czasami mają tu naprawdę fajne rzeczy.
- Ym... Okej - niespodziewanie zderzyliśmy się z grupą ludzi idących w przeciwnym kierunku.
- Yuki! - puściłam go, nie udało mi się zostać przy nim. Byłam przerażona, a łzy same napływały do moich oczu.
- Hej patrzcie, ona płacze. Może ją pocieszymy?
- Chętnie.
- Hej mała czemu płaczesz? Jesteś sama? - zastanawiałam się kim są i czy ni mi nie zrobią.
- Eto... Ja...
- Czego od niej chcecie?
- Ona jest z księciem? Spadamy.
- Zen!
- Już dobrze, nic ci nie zrobili?
- Ym... Nie, bo przyszedłeś. Dziękuję.
- To idziemy dalej?
- Tak, ale omijamy stoiska.
- Dobrze - szliśmy przez miasto dość szybkim tempem, a Zen trzymał mnie o wiele mocniej niż wcześniej. Gdy doszliśmy do lasu postanowiłam jeszcze raz zapytać dokąd idziemy.
- Eto... Gdzie idziemy?
- W bardzo ładne miejsce - szliśmy jeszcze przez chwilę aż dotarliśmy do rzeki w wzdłuż której kwitły różne kwiaty, a w wodzie była widoczna roślinność i ryby. Słońce odbijało się w tafli płynącej rzeki, widok był jak nie z tej ziemi - i jak? Ładnie?
- Ślicznie!
- Wiedziałem, że ci się spodoba - kojarzyłam ten widok, byłam pewna, że kiedys już to widziałam, że już tu byłam, ale... To było niemożliwe - tam dalej rosną naprawdę dobre maliny, poczekaj tutaj chwilę, a ja przyniosę ci trochę.
- Dobrze - położyłam się i nim się zorientowałam zasnęłam, a kiedy się obudziłam leżałam w jakimś ciemnym pomieszczeniu na podłodze, a przy drzwiach stał chłopak, niewiele starszy ode mnie.
- Ty jesteś dziewczynką tego głupiego księcia? - jego głos był pełen pogardy, on ewidentnie gardził Zenem - odpowiadaj, jak się pytam.
- Ym... Tak.
- W takim razie myślę, że możemy się trochę pobawić - nie wiedziałam co ma na myśli poprzez "pobawić", bałam się i zaczęłam trząść - już się trzęsiesz? Jeszcze nic nie zrobiłem, ale nie martw się będę delikatny.
- Zostaw mnie.
- Ani mi się śni - związał mnie, a ja nie wiedziałam co zrobić, byłam przerażona - no to teraz się pobawimy - nagle coś zaczęło skrzypieć, jakby ktoś otworzył stare, zardzewiałe drzwi.
- Co to było...?
- Wygląda na to, że twój książę przyszedł szybciej niż zakładałem, ale nie martw się ciepło go przywitam - jego wyraz twarzy wskazywał na to, że jest na wszystko przygotowany i dokładnie wie co robi. Zaczęłam bać się o Zena i bezwiednie krzyknęłam.
- Zen! Uważaj on tam idzie!
- Zamknij się mała, bo zniszczysz całą zabawę!
- Yuki! Tu jesteś!
- Witaj książę - wyglądali tak jakby oboje byli gotowi na walkę, a ja nic nie mogłam zrobić.
- Czego chcesz?
- Zemsty oczywiście, nie pamiętasz już? Twój ojciec zabił mojego ojca, więc ja zabiję ciebie.
- Więc będziesz musiał się naprawdę bardzo mocno postarać, bo ja mam kogo chronić i nigdzie się nie wybieram - w tym momencie zaczęli walczyć. Zen miał dużą przewagę. Było widać, że jest lepszy w walce od niego, ale walka przeniosła się na zewnątrz, a ja zostałam sama w środku i czekałam. Po dłuższej chwili Zen wrócił, ale miał dość dużą ranę na ręce.
- Nic ci nie zrobił?
- Nie, ale ty krwawisz, trzeba to zatamować.
- Nic mi nie będzie.
- Ale!
- Naprawdę - Zen przytulił mnie, ale był strasznie rozpalony - cieszę się, że jesteś już bezpieczna. Przepraszam to moja wina, że cię wtedy zostawiłem.
- To teraz nie jest ważne, jesteś rozpalony i masz dużą ranę. Musimy wracać na zamek.
- Nic mi nie będzie, muszę tylko odpocząć - Zen położył się na moich kolanach - prześpię się trochę i wszystko będzie dobrze - po chwili zasnął, ale uważałam, że naprawdę powinniśmy wrócić.
- No nic, prześpij się, a później wrócimy - Zen spał przez około półtorej godziny, a kiedy się obudził stanowczo dałam mu do zrozumienia, że musimy wracać - Zen? Obudziłeś się już?
- Ym... Jeszcze chwilę - po przebudzeniu nie miał już gorączki, ale nadal trzeba było opatrzeć jego ranę.
- Nie, musimy już wracać na zamek.
- Dobrze - wyszliśmy z niedużego domku i powoli ruszyliśmy w drogę. Po dotarciu na zamek Zen nie chciał iść do zielarki Yuzuru, więc odrazu poszliśmy do jego pokoju.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania