Poemat Walki cz. I/III
Na skarpie gdzieś, w ciemnym lesie siedział jegomość.
Pytał księżyc, lecz nie było odpowiedzi.
Dlaczego muszę to ja, cierpieć?!
Czemu tu nie ma ze mną, nikogo?!
Pławił się w swej rozpaczy, bez przerwy mówił.
Tłumaczył ile to zrobił dla innych ludzi.
Ile winni są mu pierwsi, a ile drudzy.
Na samo życie, też, gorliwie skarżył się.
Księżyc oburzył się, przemówił więc.
Głupiś jest, żałosny.
Winisz wszystko i wszystkich.
A myślałeś czasem tak?
Żeś to Ty jest winien?
Zamknął się, zamilczał.
Smutnej prawdy nie dopuszczał.
Duma obróciła te słowa w żart.
Winił dalej cały świat.
Zapłacz, lecz co Ci to da?
To tylko kolejna łza.
To niemy krzyk bezradności.
Czy przyniesie lepsze dni?
Zmieni boleści w sen?
Sprawi, że Twój następny wdech będzie mieć większy sens?
To jest poemat walki, nie ma w nim empatii.
Jesteś tylko Ty.
Chcesz bajki, włącz kasetę.
Udawaj, że nic się nie dzieje.
Lecz gdy dobiegnie końca piękny film.
Będziesz dalej tylko Ty.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania