Pamiętam jak na Opowi pojawiła się Pasja i jak zaczęły pojawiać się Jej opka. Warto wrócić do tych pierwszych Twoich prób i zobaczyć jak daleką drogę przeszłaś, jak zmienił Ci się warsztat, jak Twoje pisanie dojrzewa. Gratuluję! Brawo! 5
Witaj Karawanie
To już ponad szesnaście miesięcy z Wami. Chyba każdy poszerza swój warsztat i coraz lepiej mu to wychodzi.
Dziękuję za dobre słowo.
Pozdrawiam i miłego dnia
To zapowiada się na świetną serię.
"Jadła dużą łyżką i krztusiła się życiem w Krakowie. " - bardzo to bardzo.
We mnie masz czytelnika, już wyczekuję ciągu dalszego.
Pozdrawiam 5
"Wróciliśmy już do Krakowa razem. Kobieta Myślę-Że-To-Chwilowa-Zachcianka próbowała nas rozdzielić. " - Ej, myk z tą Kobietę -Coś tam-Coś tam juz robiłąś w tym opku o maminsynku. Dobry myk. CIekawe.
"Dużo, bardzo dużo wcześniej, wczoraj... lata świetlne." - tu nieśmiało zasugeruję, że lata świetlne bardziej się odnoszą do odległosci niż czasu.
"— Kiedyś, zaczął opowieść. Usłyszałem skowyt psa w pobliżu tych ogródków przy Alejach. " - i tu sięzastanawiam czy "zaczął opowieść" nie jest wtrąceniem, które należy ometkować myślnikami.
Ogólnie całkiem zacne, choć jeszcze za wcześnie, by się odnieść do samej tematyki. No ale Ciebie można czytać nawet dla samego obcowania z pięknymi wzorami układania słów, więc nawet jak tu będzie romansidło, postaram się być.
Branoc.
Dzień dobry, Pasjo.
Cóż tu dużo mówić. Świetne opowiadanie. Niesamowity klimat. Liczę, że nadejdą kolejne części, bo seria zapowiada się nieziemsko.
Pozdrówka :)
Prowadzisz dwa wątki, pierwszy miłosny z fantastycznymi imionami przyszłej teściowej, a drugi nieco przerażający, gdyż jeden facet nieludzko obchodzi się z psem, a drugi został odrzucony przez matkę i cudem ocalał. Ciekawa również postać Elżbiety. Mam nadzieję na cd. Serdecznie pozdrawiam!
Witaj Joanno
Tak dwa wątki. Miłość i nienawiść. Pewnie źle zrozumiałaś? A może ja źle napisałam. To jest ten sam mężczyzna... po latach.
Cieszę się, że zaciekawił cię mój tekst, zapraszam
Pozdrawiam i miłego dnia
„Jadła dużą łyżką i krztusiła się życiem w Krakowie” – to mi się widzi
‘Potrafiła przed urzędnikiem Stanu Cywilnego powiedzieć nie – nie będzie żadnego ślubu, przeproś tego pana i spierdalaj, ty gnojku” :D
„Trzy dni i nocy przegadałyśmy” – zastanawiam się czy nie „Trzy dni i noce” (?)
„Za oknem zapadał zmierzch, muszę coś ze sobą zrobić – pomyślałam, bo oszaleję. Wzięłam śmieci i wyszłam z mieszkania” – bliskie mi, mam też psa na takie sytuacje
„Otworzyłam kluczem i pchnęłam nogą drucianą bramkę. Zobaczyłam go, jak siedział po turecku na kartonach. Mrok rozświetlał maleńki ogień świeczki i odbijał się w jego oczach i płynących z nich łzach. Stałam jak wryta, śmieci upadły na beton i się rozsypały. Chciałam uciec” – dobry fragment, intrygujący
‘przy Alejach. — zakaszlał” – tu mi się kropcia zdaje niepotrzebna
„— Kiedyś włóczyłem się bez celu, gdy nagle usłyszałem skowyt psa w pobliżu tych ogródków przy Alejach. — zakaszlał. — Zobaczyłem, jak mężczyzna z bagażnika wyszarpuje psa. Na szyi miał zadzierzgniętą grubą linę poplamioną smarem. Rozejrzał się, po czym podszedł do drzewa, ciągnąc skomlącego psiaka. Okręcił kilkakrotnie linę wokół pnia i wrócił pośpiesznie do samochodu. Ściemniało się, a pies wył przeraźliwie” – tu jest sporo pies/psiak/psa, można by jedno zamienić na zwierzę/zwierzak czy cuś, luźna sugestia ;)
„Monotonnym, spokojnym i bez żadnej emocji głosem” – tu mi się aż ciśnie zamienić na „pozbawionym* emocji”, ale to też tylko moje schizy Pasjo ;)
Ok, pochłonęłąm opko, bardzo interesujący początek. Roman dość wylewny i jeszcze bardziej samotny. Do psiaków mam słabość, Roman punktuje. Teściowa dobrze ukazana. Ok, no nic, zostawiam gwiazd pięć i pozdrawiam już prawie weekendowo ;)
Czy tu jest ta sama matka, co w "alergii"? Chodzi mi o ten sam patent na imiona. Tam sprawdził się doskonale, tworząc z całym tekstem monolit, podkreślił jego humor. Tu... Broni tego tylko fakt, że to może ta sama matka, bo tekst jest zupełnie inny.
Zastanawia mnie też ten wstęp do króciutkiej retrospekcji o Elżbiecie, który jest bardzo potężnie brzmiący, i nie wiem, czy aż taki jest konieczny. Tetrospekcja jest maleńka i potem od razu przechodzimy do bieżących wydarzeń. Myślę, że bez tego wstępu tekst mógłby się obyć.
Najlepsza jest jednak część z Romanem. Ona sprawia, że ten tekst zostaje w pamięci. Juž sama historia o psie jest niesamowita (domyślam się, że właściciel psa nie przeżył, zostawiony na pastwę prze drzewie). Tak, Roman to postać haryzmatyczna i to on nadaje tej opowieści własciwy smak (chetnie sam spróbowałbym dereniówki ze słoika). Zestawilaś ze sobą trzy niezwykle różne postaci: bohaterkę, Elżbietę i Romana. Filip w tym zestawie zdecydowanie, moim zdaniem blednie.
Roman rządzi.
Z ochotą przeczytam co dalej.
Pozdrawiaki ;)
Witaj Adam
Cieszy mnie twoje zainteresowanie i komentarz. Pewnie kobieta będzie miała wiele cech tamtej i jej jedynak też. Może mógłby się obejść, ale Elżbieta będzie tutaj mieć ważną rolę. Więc zostawiam.
Roman będzie się przewijał w powieści.
Pozdrawiam i miłego dnia
"Lato w bieszczadzkich klimatach i misternie tkane sieci przez męskiego tarantulę trafiły w moje obszary." — piękne zdanie ;)
"Potrafiła przed urzędnikiem Stanu Cywilnego powiedzieć nie – nie będzie żadnego ślubu, przeproś tego pana i spierdalaj, ty gnojku. " — piękne :)))
"– jak w reakcji chemicznej. Co musiałoby się zdarzyć, aby tę reakcję zatrzymać. " — a to rewelacja...
Rozbudziłaś moja wyobraźnie na maksa ;) Czekam na cd :))
Nie widziałam tego wcześniej i wspomnianego przez Cana ,,Maminsynka'' też nie czytałam - dużo muszę nadrobić, ale zrobię to z ogromną przyjemnością :)
Ten fragment bardzo życiowy, a ja lubię takie :) Już się zastanawiam, czy Filip czy Roman? Muszę lecieć dalej, żeby sprawdzić :)
Pozdrawiam, 5 :)
Komentarze (29)
Fajne opowiadanie się szykuje.
Dziękuję i zapraszam.
Pozdrawiam
To już ponad szesnaście miesięcy z Wami. Chyba każdy poszerza swój warsztat i coraz lepiej mu to wychodzi.
Dziękuję za dobre słowo.
Pozdrawiam i miłego dnia
"Jadła dużą łyżką i krztusiła się życiem w Krakowie. " - bardzo to bardzo.
We mnie masz czytelnika, już wyczekuję ciągu dalszego.
Pozdrawiam 5
Czy świetna to się okaże. Nie mam gotowca, tylko mam w myślach. Tylko czy potrafię?
Dziękuję i pozdrawiam serdecznie
Dzięki za i zapraszam na zaś.
Pozdrawiam cieplutko
"Dużo, bardzo dużo wcześniej, wczoraj... lata świetlne." - tu nieśmiało zasugeruję, że lata świetlne bardziej się odnoszą do odległosci niż czasu.
"— Kiedyś, zaczął opowieść. Usłyszałem skowyt psa w pobliżu tych ogródków przy Alejach. " - i tu sięzastanawiam czy "zaczął opowieść" nie jest wtrąceniem, które należy ometkować myślnikami.
Ogólnie całkiem zacne, choć jeszcze za wcześnie, by się odnieść do samej tematyki. No ale Ciebie można czytać nawet dla samego obcowania z pięknymi wzorami układania słów, więc nawet jak tu będzie romansidło, postaram się być.
Branoc.
Czy romansidło? Chyba nie. Twoja czujność jest wielka... poprawione i dziękuję.
Zapraszam i wszystkiego dobrego.
Cóż tu dużo mówić. Świetne opowiadanie. Niesamowity klimat. Liczę, że nadejdą kolejne części, bo seria zapowiada się nieziemsko.
Pozdrówka :)
Zobaczymy czy nieziemsko. Klimat z życia wzięty, więc będzie wszystko.
Pozdrawiam i miłego dnia
Tak dwa wątki. Miłość i nienawiść. Pewnie źle zrozumiałaś? A może ja źle napisałam. To jest ten sam mężczyzna... po latach.
Cieszę się, że zaciekawił cię mój tekst, zapraszam
Pozdrawiam i miłego dnia
Zapraszam i wszystkiego dobrego
‘Potrafiła przed urzędnikiem Stanu Cywilnego powiedzieć nie – nie będzie żadnego ślubu, przeproś tego pana i spierdalaj, ty gnojku” :D
„Trzy dni i nocy przegadałyśmy” – zastanawiam się czy nie „Trzy dni i noce” (?)
„Za oknem zapadał zmierzch, muszę coś ze sobą zrobić – pomyślałam, bo oszaleję. Wzięłam śmieci i wyszłam z mieszkania” – bliskie mi, mam też psa na takie sytuacje
„Otworzyłam kluczem i pchnęłam nogą drucianą bramkę. Zobaczyłam go, jak siedział po turecku na kartonach. Mrok rozświetlał maleńki ogień świeczki i odbijał się w jego oczach i płynących z nich łzach. Stałam jak wryta, śmieci upadły na beton i się rozsypały. Chciałam uciec” – dobry fragment, intrygujący
‘przy Alejach. — zakaszlał” – tu mi się kropcia zdaje niepotrzebna
„— Kiedyś włóczyłem się bez celu, gdy nagle usłyszałem skowyt psa w pobliżu tych ogródków przy Alejach. — zakaszlał. — Zobaczyłem, jak mężczyzna z bagażnika wyszarpuje psa. Na szyi miał zadzierzgniętą grubą linę poplamioną smarem. Rozejrzał się, po czym podszedł do drzewa, ciągnąc skomlącego psiaka. Okręcił kilkakrotnie linę wokół pnia i wrócił pośpiesznie do samochodu. Ściemniało się, a pies wył przeraźliwie” – tu jest sporo pies/psiak/psa, można by jedno zamienić na zwierzę/zwierzak czy cuś, luźna sugestia ;)
„Monotonnym, spokojnym i bez żadnej emocji głosem” – tu mi się aż ciśnie zamienić na „pozbawionym* emocji”, ale to też tylko moje schizy Pasjo ;)
Ok, pochłonęłąm opko, bardzo interesujący początek. Roman dość wylewny i jeszcze bardziej samotny. Do psiaków mam słabość, Roman punktuje. Teściowa dobrze ukazana. Ok, no nic, zostawiam gwiazd pięć i pozdrawiam już prawie weekendowo ;)
Dziękuję za czujne oko i już poprawiłam co nieco. Roman ma dobre serce po prostu i pewnie jeszcze się ukaże.
Pozdrawiam i miłego dnia
Zastanawia mnie też ten wstęp do króciutkiej retrospekcji o Elżbiecie, który jest bardzo potężnie brzmiący, i nie wiem, czy aż taki jest konieczny. Tetrospekcja jest maleńka i potem od razu przechodzimy do bieżących wydarzeń. Myślę, że bez tego wstępu tekst mógłby się obyć.
Najlepsza jest jednak część z Romanem. Ona sprawia, że ten tekst zostaje w pamięci. Juž sama historia o psie jest niesamowita (domyślam się, że właściciel psa nie przeżył, zostawiony na pastwę prze drzewie). Tak, Roman to postać haryzmatyczna i to on nadaje tej opowieści własciwy smak (chetnie sam spróbowałbym dereniówki ze słoika). Zestawilaś ze sobą trzy niezwykle różne postaci: bohaterkę, Elżbietę i Romana. Filip w tym zestawie zdecydowanie, moim zdaniem blednie.
Roman rządzi.
Z ochotą przeczytam co dalej.
Pozdrawiaki ;)
Cieszy mnie twoje zainteresowanie i komentarz. Pewnie kobieta będzie miała wiele cech tamtej i jej jedynak też. Może mógłby się obejść, ale Elżbieta będzie tutaj mieć ważną rolę. Więc zostawiam.
Roman będzie się przewijał w powieści.
Pozdrawiam i miłego dnia
Dziękuję i pozdrawiam ciepło
"Lato w bieszczadzkich klimatach i misternie tkane sieci przez męskiego tarantulę trafiły w moje obszary." — piękne zdanie ;)
"Potrafiła przed urzędnikiem Stanu Cywilnego powiedzieć nie – nie będzie żadnego ślubu, przeproś tego pana i spierdalaj, ty gnojku. " — piękne :)))
"– jak w reakcji chemicznej. Co musiałoby się zdarzyć, aby tę reakcję zatrzymać. " — a to rewelacja...
Rozbudziłaś moja wyobraźnie na maksa ;) Czekam na cd :))
Dziękuję za przeczytanie i zaciekawienie na ciąg dalszy.
Pozdrawiam
Ten fragment bardzo życiowy, a ja lubię takie :) Już się zastanawiam, czy Filip czy Roman? Muszę lecieć dalej, żeby sprawdzić :)
Pozdrawiam, 5 :)
Miło bardzo, że jesteś. Życiowe, bo takie jest życie. I chyba bardzo bogate w różne historie.
Pozdrawiam cieplutko
Nie zawiodłem się.
Bardzo dobry tekst.
Życiowy.
Do bólu.
Dosłownie i w przenośni.
Wątek z psem - mocny.
Pozdrawiam
Miło cię gościć. Dzięki za spojrzenie. Pozdrawiam serdecznie
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania