Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Pogrzebana

- Od paru nocy śni mi się ta laska, co żeśmy ją w zeszłym tygodniu chowali na Wańkowicza, na parafialce – powiedział najmłodszy, dwudziestopięcioletni żałobnik z irytacją w głosie. Odpowiedział mu gromki śmiech starszego kolegi.

- Za dużo pijesz, Sebek – stwierdził towarzysz, po czym zaczął wydawać z siebie nieokreślone dźwięki, mające w jego mniemaniu naśladować wycie ducha, i dodał. – Duchy, zjawy, białe myszki… Uważaj, bo niedługo będziesz się bał w nocy na zwózkę pojechać – zaśmiał się.

- Pierdolisz Rudy – zdenerwował się Sebek. – To nie są jakieś tam, kurwa, koszmary…

- To trzeba było tak od razu. Słyszałem, że śnimy o tym, o czym marzymy… To się nazywa nekrofilia, stary, nekrofilia. Na to nawet paragraf jest… Sorry, nie mogę. Mokre sny z trupem w roli głównej… - Rudy nie dał rady dokończyć, bo przerwał mu atak śmiechu.

- Wiedziałem, że z Tobą nie można poważnie. Z głupimi tak zawsze – powiedział zrezygnowany Sebek.

- A co? Jest coś jeszcze? – Rudy udał zainteresowanie – Jakieś orgie na cmentarzu czy coś w ten deseń?

- Spierdalaj.

 

***

 

Po szybach autobusu spływały strugi deszczu. Pogoda nie zachęcała do spacerów, więc większa niż zwykle liczba osób zdecydowała się skorzystać z miejskich środków lokomocji. W autobusie było tłoczno i, mimo chłodu na zewnątrz, gorąco. Sebek stał oparty o szybę, bezmyślnie rozglądając się wokół. Możliwe, że jego gapienie się miało pewien cel – chłopak był znany ze swych licznych miłosnych podbojów, więc podróż stanowiła doskonałą okazję do poznania się z kolejną ze swoich potencjalnych kochanek.

Podczas wykonywania „rozpoznania terenu” spojrzenie Sebka przykuła bardzo ładna dziewczyna. Początkowo jego wzrok przesunął się po niej bezwładnie, jednak chłopak natychmiast zreflektował się i ponownie spojrzał na piękną nieznajomą. Szczupła blondynka o regularnych rysach twarzy. „Nie. To nie może być ona” – pomyślał przestraszony nie na żarty, po czym spojrzał jeszcze raz. Jego obawy się potwierdziły. To była ona. W dodatku uśmiechała się. Do niego. „Niemożliwe” – pomyślał – „jest tylko podobna do tamtej. Zaraz do niej podejdę, zagadam i wszystko się wyjaśni.” Sebek zaczął się przedzierać w stronę nieznajomej. Tłok panujący w autobusie utrudniał mu zadanie. W pewnym momencie najwyraźniej nadepnął komuś na nogę, usłyszał wymierzoną w swoją stronę obelgę, rozejrzał się, po czym zauważył, że… dziewczyna zniknęła. Pospiesznie przedostał się do miejsca, w którym siedziała, zlustrował całą okolicę, ale po nieznajomej nie pozostał najmniejszy nawet ślad.

Sebek przestraszył się nie na żarty. Był pewien, że ją widział. Spanikowany wyciągnął telefon i zadzwonił do Rudego.

- Halo – zabrzmiał głos kolegi.

- Widziałem ją. Przed chwilą. W autobusie. Ale zniknęła – wyrzucał z siebie kolejne informacje.

- Co? Kogo widziałeś?

- No ją. Laskę, o której mówiłem Ci rano, a Ty ze mnie pompowałeś. Teraz ją widziałem normalnie, na żywo, nie we śnie…

- Już zdążyłeś się narąbać? Przecież dopiero skończyliśmy robotę… - Rudy był zniesmaczony.

- Nic nie piłem. Przysięgam – powiedział Sebek poważnie.

- O kurwa – zapadła chwila milczenia. – Jesteś pewien, że to była ona? Może ci się zdało… - w głosie Rudego zabrzmiała nadzieja.

- No właśnie nie byłem pewny, myślałem tak, jak ty – tłumaczył Sebek. – Chciałem do niej podejść, trochę pobajerować, zobaczyć, że to nie ona, tylko jakaś podobna laska… Ja pierdolę – chłopak wybuchnął histerycznym śmiechem. – Albo ześwirowałem, albo duchy istnieją. A ja myślałem, że nadaję się do roboty w pogrzebówce… Co ty o tym myślisz, Rudy?

- Nie mam bladego pojęcia – przyznał szczerze.– Ja to właściwie ateista jestem. W duchy… nie wierzyłem, ale teraz… Nie wiem. Chyba najlepiej poczekać. Może to minie samo?

 

***

 

Nie minęło. Sny wracały. I to coraz bardziej realistyczne. A dziewczyna? Sebek widywał ją co jakiś czas – w autobusie, w McDonaldzie, w supermarkecie, na ulicy… Był już tym wszystkim zmęczony. I przestraszony nie na żarty.

Pewnej nocy, kiedy znów o niej śnił, zbudził go hałas w mieszkaniu sąsiadów. Chłopak otworzył oczy i zobaczył ją, stojącą obok łóżka. Wyglądała jak żywa dziewczyna, nie: duch albo pozostałość po przerwanym sennym marzeniu. Sebek śmiertelnie się przeraził, ale nieznajoma jak zwykle zniknęła.

Tej nocy chłopak już nie zasnął. Do rana zastanawiał się nad ostatnimi wydarzeniami, surfując po Internecie w poszukiwaniu jakichkolwiek pomocnych informacji. Postanowił działać i potrzebował do tego pomocy Rudego.

- Mam pomysł – stwierdził podczas porannej rozmowy w pracy.

- Taa… Ciekawe jaki? – zapytał sceptycznie Rudy, również wystraszony całą sytuacją.

- Musimy odkopać jej grób, wtedy…

- Ocipiałeś?! – Rudy był w głębokim szoku. – Do reszty cię pojebało. Jak nas ktoś zauważy, to pójdziemy siedzieć. A jak zrobi się z tego grubsza afera, a na pewno się zrobi, to szef nam łby pourywa: przecież firma splajtuje po takiej reklamie. Przesadziłeś, Sebek.

- Ale posłuchaj chociaż – zaczął chłopak uspokajająco – Jeśli się nie zgodzisz, wezmę Radka. Postawię mu połówkę i ze mną pójdzie.

- Aha, połówkę – zakpił Rudy. – A potem się schleje i was wsypie… No dobra, ale powiedz, co miałeś powiedzieć. Posłuchać nie zaszkodzi.

- Wiem, że to zabrzmi głupio, ale zobaczymy, czy trup w ogóle jest w grobie, jeśli… - Sebkowi przerwał spazmatyczny wybuch śmiechu Rudego. – Brechtaj się, pewnie. Skończyłem pierdoloną archeologię i zaraz ci wszystko wytłumaczę, debilu…

 

***

 

Na cmentarzu panowała ciemność, z racji dużej odległości czasowej od dnia Wszystkich Świętych rozjaśniana tlącymi się płomieniami bardzo nielicznych zniczy. Sceneria niczym z horroru klasy C. Ani Sebkowi, ani Rudemu nie było jednak do śmiechu. Mimo zawodowej wprawy, sporej ilości wykopanych „dołków” i pokaźnej liczby wykonanych ekshumacji, naprawdę się bali. Rutyna wypracowana w zakładzie pogrzebowym gdzieś zniknęła.

- Jak nas ktoś zobaczy, to przesrane – psioczył Rudy.

- Weź, nie pierdol, tylko kop – Sebek na potwierdzenie swych słów zabrał się do pracy ze zdwojonym wysiłkiem. – Strach cię obleciał?

- Chciałbym Ci przypomnieć, że to nie ja widzę żywe trupy po nocach. Radzę Ci poszukać dobrego psychiatry, zaraz zobaczysz, że dziewucha leży na swoim miejscu… - przerwało mu głuche uderzenie łopaty o drewno. – O… jest i trumienka...

- Dawaj… otwieramy…

- No, czekaj, kurwa, trzeba trochę odsypać ziemię z wieka…

Rzeczywiście, trumna wymagała oczyszczenia, ale poza tym jej stan nie był w gruncie rzeczy zły. Od pogrzebu minął niecały miesiąc, więc umieszczona na wieku kwiatowa kompozycja z białych róż zdążyła w dużej części ulec rozkładowi, jednak sama trumna była w niewielkim tylko stopniu nadgryziona zębem czasu. W stosunku do tego, co Sebek i Rudy widywali podczas ekshumacji, nie było źle.

Panowie zabrali się do odkręcania wieka sarkofagu. Śruby obracały się łatwo, czas nie wyrządził jeszcze wielkich szkód. Odkręcili je wszystkie – jedna po drugiej. Pozostało im tylko odsunąć wieko i sprawdzić zawartość trumny. Ustawili się na dwóch jej końcach, chwycili pokrywę i delikatnie, niegwałtownie unieśli.

Biel. Uderzyła ich biel wewnętrznego wybicia trumny. Biała tkanina, to wszystko. Trumna była pusta. Po dziewczynie nie zostało ani śladu.

- O kurwa… - jęknęli jednocześnie Rudy i Sebek.

 

***

 

Następnego dnia rozmowy Sebka i Rudego krążyły wokół jednego tematu.

- No to co robimy, Rudy?

- Z czym do cholery?

- Jak z czym? – zirytował się Sebek. – Z tą laską… jak jej tam: Dominiką. Przecież wylazła z trumny… - zawahał się. – Nie no, kurwa, to jest jakaś Narnia! Co ja pierdolę? Nie wierzę…

- A jednak. Sam wczoraj widziałem. W co ty się znowu wpierdoliłeś, Sebek?

- Ja? Ja?! Przecież wszyscy żeśmy byli na tym pogrzebie: i ja, i ty, i Edek, i Ptysiu, i Darek. Bez sensu, że to akurat mnie to coś prześladuje… No dobra, ale co to może być? Jak wylazła?

- Może ten, no letarg? – zaproponował Rudy.

- Taa, letarg… - sarknął Sebek. - A jak się obudziła, to poczuła się taka silna, że sama się odkopała, a potem ułożyła wszystko tak, jak było, a teraz straszy mnie po nocach, bo takie ma hobby…

- To masz jakieś inne wytłumaczenie? – zdenerwował się Rudy. - Wierzysz w duchy i tym podobne? A białe myszki też widujesz?

- Nie. Nie mam, kurwa innego wytłumaczenia, ale to wszystko się kupy nie trzyma. Tej laski nie ma w trumience, to nie duch. Ona po prostu wylazła. Całym ciałem.

- Yhym. Wylazła. Sama. I co jeszcze? – Rudy zastanowił się chwilę. – Posłuchaj, Sebek, a może ją po prostu ktoś wykopał? Jakiś kochaś czy ktoś? To by wszystko wyjaśniało. To znaczy wszystko poza tymi twoimi historiami, ale…

- Pewnie – wszedł mu w słowo Sebek – zrób ze mnie oszołoma. Nie, Rudy, nie jestem tak zeschizowany, że mam zwidy.

 

***

 

Znów do niego przyszła. Nocą. Spodziewał się tego. Te sny – zbyt realistyczne, by były snami, ale jednocześnie tak ekscytujące, że nie miał ochoty się z nich ocknąć. Po raz pierwszy zobaczył ją nagą na jawie. To go oszołomiło, ale udało mu się zachować dystans.

- Czego ty ode mnie chcesz? – zapytał chłodno, przełamując strach i pożądanie.

- Sebastian… piękne imię… - dziewczyna przemówiła do niego po raz pierwszy. – Nie domyślasz się? – zapytała zalotnie.

- Gdybym wiedział, to bym nie pytał – chłopak zirytował się. – Wyłazisz z grobu, śnisz mi się po nocach, spotykam cię w ciągu dnia, a teraz… - przełknął ślinę – siedzisz całkiem goła na moim łóżku. Nie, nie domyślam się – uciął.

- To mało domyślny z Ciebie chłopak, Sebastianie… – powiedziała, przeciągając każdą głoskę.

Wyglądało na to, że powstała z grobu nie jest zainteresowana prowadzeniem konwersacji. Zamiast panelu dyskusyjnego wolała raczej zająć się rzeczami przyjemniejszymi. Przysunęła twarz do twarzy Sebka.

- Już wtedy mi się spodobałeś – wyszeptała pożądliwie.

- Kiedy?

- W prosektorium. Kiedy z taką troską myłeś mnie i ubierałeś… Byłeś taki czuły – wymruczała mu do ucha, po czym zaczęła muskać ustami jego szyję.

- Co ty wyprawiasz? – Sebek jakimś cudem nie uległ jej urokowi, zachowując przynajmniej częściową trzeźwość myślenia. – Przecież ty nie żyjesz! Wstałaś z grobu…

- To teraz nie ma znaczenia. Oboje wiemy przecież, na co teraz mamy ochotę… - wymruczała i wyszczerzyła promiennie zęby. Zęby wampirzycy.

Sebek odskoczył od dziewczyny jak oparzony. Zerwał się z łóżka, skoczył na równe nogi, dał susa do stojącej pod ścianą komody, chwycił srebrny świecznik i cisnął nim w stronę wampirzycy. Trafił. Nieprzytomna osunęła się na podłogę.

Przerażenie. Nawał nieskładnych myśli. Przerażenie. Gniew. Poczucie zagrożenia. Gorączkowa potrzeba działania.

Sebek (stojąc nad wampirzycą ze świecznikiem na wypadek, gdyby musiał nanieść poprawki na swoje dzieło) sięgnął na stolik po komórkę. Po dobrych kilku sygnałach po drugiej stronie odezwał się głos:

- Pojebało cię?! Nie wiesz, która godzina?

- Zamknij się, Rudy. Ona – zająknął się – ona tu jest… i…

- … i tańczy dla mnie – dokończył Rudy z przekąsem. – Znam ten kawałek. A resztę opowiesz mi rano w robocie. Idę spać.

- Zaczekaj, debilu! To… wampirzyca. Walnąłem ją w łeb, potrzebuję osinowy kołek – wyrzucał z siebie Sebek, chcąc zdążyć, zanim Rudy się rozłączy.

- Co ty pierdolisz?!

- To, co, kurwa słyszysz. Nie mam teraz czasu na bajerowanie, później ci wszystko powiem. Skombinuj tylko ten kołek i jazda do mnie.

- Na co ci… - Rudy zawahał się. – Nie pierdol… Ty chyba nie…

- Nie myśl tyle, tylko się pospiesz. Ona może zaraz oprzytomnieć…

 

***

 

- Nie wierzę, że to zrobiliśmy. To przecież jakby morderstwo. Ten kołek i reszta… Myślę, że…

- Nie myśl tyle Rudy, bo chyba ci to szkodzi – zaperzył się Sebek. – Popierdolone to wszystko jak cholera, ale chyba innej opcji nie było.

- Chyba, chyba, czyli pewny nie jesteś?

- A ty, kurwa, jesteś? Tego nas uczyli na uniwerku, że tak niby wyglądał pochówek antywampiryczny. Nabijałem się z tego, że nie wiem. A teraz to… - spojrzał na leżący obok świeżo rozkopanego grobu worek, w który zapakowali zwłoki dziewczyny – Nie, Rudy, nie ma innej opcji. To musi zadziałać. Przecież sam widziałeś, że to wampir-autentyk. Dobra, dawaj, otwieramy trumienkę.

Podnieśli wieko. Otworzyli worek i wyciągnęli z niego ciało dziewczyny. Najpierw odciętą głowę, potem resztę. Ułożyli bezgłowego trupa w trumnie, kładąc głowę w części przeznaczonej dla stóp. Osinowego kołka nie wyjęli z ciała. Na wszelki wypadek obok zmarłej ułożyli też srebrny świecznik, chrześcijański krzyż i główkę czosnku. Zamknęli trumnę z nadzieją, że było to ostatnie pożegnanie dziewczyny.

 

***

- A nie mówiłam, że to nie ma sensu? – młoda kobieta podała rękę dziewczynie wstającej właśnie z trumny. – Wychodź szybciej, bo czuję się coraz słabiej od tych wszystkich akcesoriów. Ufff… Jak dałaś się tak podejść?

- Sorry, zaskoczył mnie – przyznała smutno dziewczyna. – Dzięki, że mnie znów wyciągnęliście. Przepraszam za kłopot.

- Nic się przecież nie stało – odpowiedziała pogodnie kobieta. – Taka nasza robota: oni zakopują, my wykopujemy. Ale tylko wybranych – puściła oko do swych towarzyszy. – Mam nadzieję, że teraz dasz sobie z nim spokój, co?

- Tak. Teraz już tak. Zmęczona jestem.

- To przez ten kołek – kobieta wyciągnęła rękę i jednym ruchem wyszarpnęła drewno z piersi dziewczyny. Rana zabliźniła się błyskawicznie.

- Nie.. ja nie o tym… To znaczy, tak, kołek mnie osłabiał, ale chciałam tylko powiedzieć, że z Sebastianem koniec – wyszczerzyła wampirze zęby. – Chodźmy stąd. Ani żywej duszy na tym cmentarzu, a ja napiłabym się świeżej krwi.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Angelus 17.01.2019
    Jestem bardzo mile zaskoczona, opowiadanie jest specyficzne, ale to sprawia, że i wyjątkowe. Więc za pomysł brawa. Wykonanie też jest dobre, do niczego nie mogę się przyczepić. Sama nie wiem co bym zrobiła na miejscu chłopaka, emocje też są przedstawione tak "realnie". Pozdrawiam! :)
  • Zetka 17.01.2019
    Angelus, dzięki, cieszę się, że się podobało ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania