Pokutnik - Prolog (Horror/Fantastyka)

Od jednego z autorów: Zwykle unikam prologów, jednak tym razem jakoś samo wyszło. Tekst powstał we współpracy z moim przyjacielem, Jackiem S. i jest pierwszą rzeczą jaką napisaliśmy wspólnie, po dziesięcioletniej przerwie. Niestety, narazie starczyło nam do siebie nawzajem cierpliwośći, tylko na ten krótki wstęp.

 

Stał na granicy ciemności, patrząc w rozjarzone światła. Gdyby zrobił tylko jeden krok w tył, zniknąłby w cieniu, krok do przodu natomiast sprawiłby, że stałby się widoczny. Pozostając dokładnie tam, gdzie był, mógł obserwować wszystko na szerokiej przestrzeni, skąpanej w sztucznym świetle latarni, samemu pozostając niewidzialnym. Było to jego ulubione miejsce na świecie, nieważne gdzie się akurat znajdowało.

Przysłuchiwał się rozmowie młodych ludzi, pijących piwo. Padający deszcz odbijał się głośno, od czterech parasoli, wygrywając melodię, dostrajaną przez wiatr. Uwielbiał podchodzić blisko, zwłaszcza w dni takie jak ten, by żaden detal nie miał prawa umknąć jego uwadze. Trwał w bezruchu, wtopiony między drzewa a ich cienie. Pozwalał sobie tylko na krótkie oddechy wtapiające się w śpiew wiatru, na tyle płytkie by para nie opuściła jego ust. O błysk oczu nie musiał się obawiać, zniknął tego samego dnia, w którym zgasł żar w jego sercu. W noc taką samą jak dzisiejsza.

Powrócił wzrokiem do grupki młodzieży. Nie chciał spieszyć się z atakiem. Zwłaszcza gdy nie było takiej potrzeby. Skupił swoją uwagę na młodym chłopaku, który wyciągnął z kieszeni zapalniczkę. Postanowił uderzyć z pierwszym jej błyskiem. Napiął mięśnie i wyczekiwał odpowiedniego momentu, do zadania szybkiego, śmiertelnego ciosu.

Nieświadoma niczego ofiara podniosła zapalniczkę pod trzymaną w ustach lufkę. Wszystko musi się odbyć z chirurgiczną precyzją. Kciuk znalazł się już na kółeczku zapalniczki. Krew w jego żyłach pompowała adrenalinę. Ułamki sekund trwały w nieskończoność.

„No dalej”.

Z zaciśniętymi zębami poganiał w myślach czas, który zdawał się wręcz nie płynąć. Chłopak niespodziewanie odjął lufkę od ust i zaczął znowu mówić do reszty zgromadzonych, chowając zapalniczkę do kieszeni.

-Haaaa...- głośno westchnął. - Do diabła z tym. Nie mam całej nocy.

Nim ktokolwiek zorientował się, skąd dobiega głos, uderzył. Czarna błyskawica na tle ciemnej nocy. Dostrzegli go, dopiero gdy był już pomiędzy nimi, oblany blaskiem latarni. Reszta skamieniała sparaliżowana strachem. Parasole upadły na ziemię. Prawie dwumetrowa postać w wyciągniętych ramionach trzymała masywny topór na długim stylisku, który nie wiadomo kiedy rozpłatał czaszkę nastolatka i zagłębił się w jego torsie po sam mostek. Nie było jednak krwi. Obrzeża rany zaczęły tlić się ostrym, magnezowym błyskiem, a w wilgotnym powietrzu roztaczał się swąd siarki. Z ciała dwudziestoparolatka zaczęło rozlegać się głośne syczenie, by w momencie zmienić się w głośny pisk.

-Won!- ryknął do pozostałej trójki.

Młodzież jak na zawołanie rozbiegła się we wszystkie strony, nie wydając z siebie żadnego dźwięku, by jak najszybciej znaleźć się daleko od tego, który wydawał się samą Śmiercią.

On natomiast spokojnie czekał. Wiedział, że będą tu lada moment. Nie był pewien ilu. Dziesięciu? Może czterech. Góra siedmiu. Dostrzegł zarysy postaci zachodzącej go od lewej strony. Jedną ręką chwycił za spory krzyż, zwisający mu u szyi.

‑ Cholera! Zabił Herga! Musi być dobry, uważajcie chłopcy. - Dobiegł go głos z sąsiedniej alejki.

‑ Jasna sprawa, Szefie!

„Już niebawem będą z Panem”.

‑ Wygląda na to, że trafił nam się dziś ciekawy okaz! - Usłyszał głos zbliżającej się postaci. - Jak to jest, że wy cholerne klechy nie możecie jedynie smrodzić kadzidłami i mamrotać tych swoich formułek, tylko dalej pchacie się, by walczyć z nami przy użyciu ostrych narzędzi. Przecież musicie zdawać sobie sprawę z tego, jak to się skończy, co?

Powoli z różnych stron zaczęli wychodzić ludzie, otaczając stojącego nadal w tym samym miejscu Ojca. Był wśród nich człowiek w garniturze z aktówką pod pachą i pistoletem w dłoni, Robotnik drogowy w odblaskowej kamizelce zaciskający obie ręce na trzonku łopaty. Elegancka kobieta w balowej sukni, która w jednej ręce trzymała rzeźnicki nóż a w drugiej garść włosów szamoczącej się kilkuletniej dziewczynki. Było też dwu innych, nie wyszli jeszcze z mroku, ale wiedział, że tam są. Krótkim szarpnięciem wyrwał topór z tlącego się ciała chłopaka i spokojnie, ściągając kaptur. Odwrócił się, by spojrzeć w oczy mówiącego do niego demona.

‑ Ojciec Natanael... - Zaczął z wahaniem Robotnik. - Spokojnie Padre! Albo zarżniemy to niewiniątko na twoich oczach! - Ruchem głowy wskazał kobietę trzymającą dziecko.

Egzorcysta wolno przekrzywił głowę w lewo, a potem w prawo aż strzeliły kości w jego karku, po czym mocniej zacisnął ręce na stylisku topora.

‑ Pan rozpozna swoich. - Jego twarz pozostała niewzruszona, jakby była wykuta z marmuru.

 

***

 

Marcus siedział w ciemności, podrzucając co jakiś czas monetę. Całą przestrzeń zakurzonego pokoju dzielił jedynie z kotem przybłędą i walającymi się dookoła fragmentami gruzu, rozrzuconych wokół niego na starej, poniszczonej kanapie.

Czekał już od ponad godziny w stałym miejscu spotkań, aż zjawi się reszta. Przyszedł o wiele za wcześnie, by móc w spokoju zastanowić się co robić dalej. Miał jeszcze co najmniej trzy kwadranse.

Musiał z kimś w końcu porozmawiać. Podejrzewał jednak, że taka rozmowa może się dla niego źle skończyć. Wzdrygnął się lekko na myśl o tym i złapał monetę w powietrzu. Wyciągnął z wewnętrznej kieszeni kurtki paczkę papierosów, po czym włożył jednego z nich do ust. Zaciągnął się głęboko.

Minęło już sporo czasu od ostatniego razu. Czuł coraz bardziej uporczywe pragnienie, któremu nie chciał się podporządkować. Bał się, że inni zaczną coś podejrzewać, zobaczą jego wahanie. Brał pod uwagę ucieczkę. Jednak dokąd miał pójść? Do kogo się zwrócić o pomoc? Pozbyliby się go i to bez mrugnięcia okiem. Grał więc w ich grę, bo chciał być na tym świecie jak najdłużej. Zdawał sobie jednak sprawę, że tej nocy będzie musiał w końcu kogoś zabić.

Wtopił wzrok w narysowany w samym środku pomieszczenia pentagram wpisany w koło. Wstał i nonszalancko wyrzucił niedopałek, podchodząc do najbliższego rogu gwiazdy. Zatrzymał się przy nim. Szerokie białe linie zaczęły delikatnie mienić się fioletowo-niebieskimi iskierkami. Przykucnął i pomachał powoli rękę nad środkiem kredowego symbolu, iskierki zmieniły się w płomyki.

Nie mógł długo pozostać w tym ciele. Niebawem zacznie je spalać od środka. Powoli i bezboleśnie, aż zostanie po nim tylko kupka pyłu. Nie chciał, by do tego doszło.

‑ Co tam kombinujesz? - Delikatny kobiecy głos sprawił, że włosy zjeżyły się na karku Marcusa.

Zerwał się na równe nogi. Nie mógł uwierzyć, że dał się podejść. Przełkną ciężko ślinę i odwrócił się.

‑ Abby?! Co ty tu robisz tak wcześnie?

Smukła blondynka stała ze skrzyżowanymi rękami, opierając się o framugę przy wejściu. Ubrana była w białą obcisłą sukienkę, która doskonale przylegała do jej ciała, uwidoczniając jej zgrabną sylwetkę.

‑ Przyniosłam świece -powiedziała oznajmującym tonem, poklepując przy tym torebkę. - No i chciałam zdążyć przed deszczem. Nie chcę wyglądać na próbnej kolacji jak zmokła kura. Podeszła parę kroków głośno stukając obcasami i zawadiacko się przy tym uśmiechając.

‑ Nie musisz się tak martwić, masz jeszcze sporo czasu.

‑ Yyy... Tak, tak. Masz rację... - Demon opuścił wzrok na ziemie. - Abyzou? Mogę Cię o coś spytać?

Kobieta spojrzała na niego z zaciekawieniem. Nigdy wcześniej nie zwrócił się do niej jej pełnym imieniem.

‑ Oczywiście - odparła krótko.

Marcus podniósł wzrok i patrzył jej prosto w oczy.

‑ Dlaczego nie przywołaliście mnie pełnym rytuałem?

Stali tak chwilę w ciszy.

‑ Nie był czasu na pełen rytuał, musieliśmy działać w pośpiechu - wyjaśniła z zasmuconą twarzą. - Nie chcieliśmy kolejnego biesa. Nie moglibyśmy kontrolować dwóch. Było nas za mało.

Marcus zacisnął pięści.

‑ Abby, ja...

‑ Chcesz odejść. - przerwała mu, kładąc mu jedną rękę na ramieniu, a drugą gładząc jego policzek, wewnętrzną stronią dłoni. - Rozumiem i nie mam Ci tego za złe.

‑ Naprawdę? - z niedowierzaniem w głosie zapytał mężczyzna.

‑ Pomóż nam tylko ten ostatni raz - odparła, życzliwie się uśmiechając i chwyciła jego rozluźnioną już dłoń.

‑ Potrzebujemy kogoś na twoje miejsce - dodała już bardziej formalnie. -Pamiętaj, że pentagram zawsze musi być pełny.

Przytaknął skinieniem.

‑ Rozstawię już świece dobrze? Pozostali będą tu lada chwile.

Abyzou pojedynczo zaczęła wyciągać białe świece z torebki i układać je wokół symbolu. Markus bacznie przyglądał się liniom, które z każdym schyleniem kobiety buchały jasnożółtym płomieniem.

‑ Dobra - otrzepała dłonie z niewidocznego brudu. - Idą.

Pierwszy dołączył wysoki, lekko łysiejący mężczyzna dźwigający skórzaną aktówkę.

‑ Abyzou, Marcus - przywitał ich skinieniem. - Chyba się nie spóźniłem? Straszne korki.

‑ Spokojnie Bune, jesteś przed czasem - zapewniła blondynka. - Po co Ci ta aktówka? - spytała, nie odrywając wzroku od swojego odbicia, w lusterku puderniczki, delikatnie muskając brew małym palcem.

‑ Gdzie jest Georg? -nerwowo poprawił okulary. - Muszę z nim zamienić dwa słowa.

 

***

 

‑ Blefuje - powiedziała Abyzou i szarpnęła dziewczynkę mocniej za włosy, aż tamta zapiszczała.

Nim jej głos przebrzmiał, zaświszczał topór ciśnięty w powietrze. Przeszył jej pierś i cisnął kilka metrów w tył, przyszpilając ją do pnia drzewa. Człowiek w sutannie przetoczył się po ziemi, łapiąc w locie wciąż tlące się ciało swojej pierwszej ofiary. Zakrywając się nim jak tarczą, ruszył pędem w stronę tego w garniturze.

Ciszę nocy rozerwały strzały, a na wleczonym ciele młodzieńca co raz wykwitały jarzące się plamy. Jego trup wciąż jednak parł naprzód, powiewając bezwładnymi kończynami i dwiema polówkami głowy groteskowo odbijającymi się z lewa na prawo wyrzucając na boki gorejące kawałki materii, która kiedyś była mózgiem. Dopiero teraz przeszyta toporem kobieta zaczęła opętańczo wrzeszczeć.

Huk wystrzałów zastąpiło głuche, metaliczne stukanie, jednak strzelec w panice niestrudzenie raz po raz pociągał za spust, jakby liczył na cud. Tej nocy jednak nie miał on nastąpić. Spomiędzy częściowo rozpołowionego ciała wyrosła ręka i złapała za lufę pozbawionego amunicji pistoletu. Rozbrajając przeciwnika, od razu wyprowadził pierwszy cios. Uderzył od dołu, rączką pistoletu, kurek rozerwał policzek biznesmena, strącając w kałuże jego okulary. Drugą ręką pchnął swoją dotychczasową tarczę jak szmacianą lalkę na zbliżającego się, ze wzniesioną do ciosu łopatą, robotnika. Bune otrzymał kolejny cios z drugiej strony, po którym z jego ust posypała się kaskada zębów.

Ksiądz sięgnął lewą ręką do rozcięcia w boku sutanny i dobył krótkiej strzelby, o ciemnych drewnianych okładzinach, prawie pozbawionej kolby i lufy. Robotnik właśnie odepchnął od siebie martwe ciało, gdy pierwszy pocisk rozerwał mu gardło. Kolejny cios kolbą pistoletu w sam środek głowy posadził najbliższego demona płasko na chodniku. Przeładował, rozbryzg szkarłatu na odblaskowej kamizelce oznaczył miejsce, w którym powinno znajdować się serce. Trzask zamka dźwigniowego o wielkim kabłąku posłał w powietrze kolejną łuskę. Spod nóg Natanaela dobiegło rzężenie.

‑Hahaha... Ty głupi fiucie! Błoń palna?! - Spomiędzy ułomków zębów klęczącego wraz z haraczącym śmiechem tryskała krew. – To nawet nie odeśle nas do piekła. Tylko zabijas swoje owiecki! My załaz znajdziemy nowe ciała i włócimy po ciebie!

‑ Doprawdy? - rzucił zakonnik. – Więc gdzie oni teraz są? Powinieneś ich przecież widzieć.

Zrozumiał, że to prawda. Zanim im podobny konstrukt opuści martwe ciało nosiciela, może minąć od kilku sekund do nawet minuty. Georg więc mógł być nadal związany ze swoim ciałem, jednak już dawno powinien zobaczyć Herga, w jego astralnej postaci. Nie miało znaczenia czy wracał do piekła, czy zostawał na rzeczywistej płaszczyźnie, istota taka jak on sam, nie mogłaby tego przeoczyć. Tylko skąd ten klecha o tym wiedział i dlaczego, do samego diabła, nie mógł zobaczyć żadnego z nich?

‑ Zdradzę ci mały sekret – wyszeptała postać w habicie, kucając naprzeciw niego i przystawiając gorącą lufę strzelby do jego czoła. – Śmierć zadana moją ręką wiąże was z duszą nosiciela... na stałe.

‑ Co to za bzdura?! Gdyby tak było to... - urwał, gdy przerażająca myśl zaświtała na skraju jego podświadomości.

‑ Właśnie – powiedział, jakby czytając mu w myślach i uśmiechnął się ponuro. – Zobaczymy się znowu, przed najwyższym z sędziów. - Mówiąc to, pociągnął za spust.

‑ W tym momencie przerażające wycie kobiety ustało, gdyby to nie zwróciło jego uwagi, nigdy by nie zdążył. Nie zauważył ani nie usłyszał niczego, to było bardziej jak instynkt, przeczucie, niczym niewytłumaczalna pewność, że jeśli zostanie w tym samym miejscu sekundę dłużej, to zostanie tam już na zawsze. Odskoczył i przeturlał się po skosie, zdala od świeżych trupów. Bruk w miejscu, w którym chwilę wcześniej się znajdował, eksplodował fontanną odłamków. Wykręcił ciało i strzelił w miejsce, gdzie powinien znajdować się przeciwnik, jednak jego kule przefrunęły przez pustkę, zgłębiając się dopiero w oddalonych nieco drzewach. Prawą dłonią powoli dobył drugiej strzelby, bliźniaczej do tej, którą dzierżył w lewej dłoni. Czekał.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (33)

  • Nazareth 27.06.2016
    Ano! Słodziaszku, myślałem już ze o mnie zapomniałaś a tu taka miła niespodzianka, soczystą pała na dzień dobry. Mam nadzieje, że dowiedział mnie ponownie :) tymczasem buziaczki Duperelku :*
  • Ritha 27.06.2016
    Super!!! Wow, no nie wiem co napisać. Napięcie, emocje, akcja i ten Twój styl, który ...niesie spokój. Tak, to chyba dobre określenie, taki spokój, nawet jak jest rzeź. No i tematyka oryginalna dość. Pozostaje zaciekawienie co dalej. 5 poszło :)
  • Nazareth 27.06.2016
    Dziękuje bardzo, mam nadzieje ze nie zawiele jest tego spokoju, bo staraliśmy sie budować napięcie ;)
  • Ritha 27.06.2016
    Nie w tym sensie, napięcie jest cały czas, ale ten Twój styl pisania mnie wycisza, nastraja, a mało co mnie potrafi wyciszyć :p
  • Nazareth 27.06.2016
    Ritha w takim razie traktuje to jako duży komplement i kłaniam sie nisko, zamiatając brodą podłogę ;)
  • Ritha 27.06.2016
    Naz zostaw brodę w spokoju, bo Ci się poniszczy! ;)
  • Nazareth 27.06.2016
    Ritha moja broda jest ze stali i gniewu a hartowana w syconym miodzie i krwi poległych wrogów, nic nie może jej zniszczyć XD
  • Ritha 27.06.2016
    Ahahahaa okey, w takim razie rób z nią co dusza zapragnie, zwracam honor xD
  • Tina12 27.06.2016
    Siekiera skojarzyła mi się ze Zbrodnią i Karą.
    Super klimat stworzyłeś, na każdym kroku jakaś tajemnica, czy rzeź. No czytałam 3 razy no, i dalej nie wiem co napisać. Czekam na więcej.
    5
  • Nazareth 27.06.2016
    Dziękuję, mam nadzieje ze następne części faktycznie sie pojawią. Wszystko zależy czy zabiegany pan redaktor będzie miał czas i chęć pisać ze starym kolegą :)
  • alfonsyna 27.06.2016
    O, ileż emocji, ileż napięcia... bardzo, bardzo smakowity kąsek, bo lubię takie historie, szczególnie jeśli potrafią akcją i emocjami od razu wciągnąć w sam środek. Rzucę tylko krótką litanią:
    "odbijał się głośno, od czterech parasoli" - przecinek zbędny
    "wtopiony między drzewa a ich cienie. [...] oddechy wtapiające się" - "wtapianie" troszkę w nadmiarze
    "na tyle płytkie(,) by para"
    "odpowiedniego momentu, do zadania szybkiego" - bez przecinka
    "-(spacja)Haaaa...(spacja)- głośno westchnął"
    "uważajcie(,) chłopcy"
    "pod pachą i pistoletem w dłoni," - krppka zamiast przecinka na końcu
    "kamizelce(,) zaciskający obie ręce"
    "rzeźnicki nóż(,) a w drugiej"
    "też dwu innych" - raczej bym dała "dwóch" zamiast "dwu"
    "ściągając kaptur. Odwrócił się" - przecinek zamiast kropki i w związku z tym mała litera - "odwrócił"
    "Zaczął z wahaniem Robotnik. - Spokojnie(,) Padre" - "zaczął" małą
    "walającymi się dookoła fragmentami gruzu, rozrzuconych wokół niego" - "rozrzuconymi", żeby była spójność w składni i odmianie
    "zastanowić się(,) co robić"
    "Przełkną ciężko ślinę" - Przełknął
    "na próbnej kolacji jak zmokła kura. (enter) Podeszła parę kroków"
    "na ziemie. - Abyzou? Mogę Cię" - ziemię; "cię" z małej
    "Chcesz odejść. - przerwała mu, kładąc mu jedną rękę" - bez kropki po "odejść" i jedno "mu" można wyrzucić, dowolne właściwie
    "nie mam Ci tego" - "ci" małą
    "Rozstawię już świece(,) dobrze? Pozostali będą tu lada chwile" - lada chwila
    "Spokojnie(,) Bune"
    "Po co Ci ta" - "ci" małą
    "nerwowo poprawił okulary" - poprawianie okularów to czynność niegębowa, więc tu bym dała nowe zdanie, zatem to od wielkiej litery
    "dwiema polówkami głowy(,)" - połówkami
    "z lewa na prawo(,) wyrzucając"
    "strącając w kałuże" - kałużę, bo chyba chodzi o jedną
    "- W tym momencie" - myślnik na początku zbędny
    Musiało mi się chyba nudzić, skoro to wypisałam. XD No, ale jak mówiłam - dobry, mocny początek, bardzo smaczny, pozostawia apetyt na więcej, więc jak będzie więcej, to mam nadzieję, że nic mi nie przeszkodzi w przeczytaniu. 5. ;)
  • Nazareth 27.06.2016
    Dziękuję alfonsyno, za opinie i za litanię rownież :) też mam nadzieję że będzie ciąg dalszy ale jak już pisałem tym razem nie zależy to tylko odemnie. Pomysł bowiem był wspólny i jest on już cholernie stary wiec nie odważyłbym się go samodzielnie kontynuować.
  • alfonsyna 27.06.2016
    Nazareth, szkoda dobrego pomysłu, żeby się zmarnował, także mam nadzieję, że jednak pociągniecie to dalej. Na pewno będzie komu czytać. :)
  • Nazareth 27.06.2016
    alfonsyna cieszę się ;) a pomysł nie jest zmarnowany tak do końca, powstał poraz pierwszy jako scenariusz do filmu offowego jakąś dekadę temu i mimo ze ów film najwyższych lotów nie był to udało sie go zrealizować :) Myśle jednak ze ma dużo większy potencjał jako powieść albo chociaż długie opowiadanie. Postaram sie coś w tej kwestii tez zrobić ;)
  • alfonsyna 27.06.2016
    Nazareth, toś mnie miło zaskoczył, aż bym sobie tenże film obejrzała jako miłośniczka kina (niemalże) wszelakiego. ;) Na powieść by się nadało na pewno, z niejednej perspektywy można by to było przecież rozwinąć. Działaj zatem. ;)
  • Nazareth 27.06.2016
    alfonsyna filmik jest na YT jesli masz chęć wpisz w wyszukiwarkę "egzorcysta pogorzelec" i będzie to bodajże pierwszy jaki sie pojawi na liście. Bądź wyrozumiała, proszę :)
  • alfonsyna 27.06.2016
    Nazareth, oj, tam, gorsze rzeczy się oglądało i się żyje ("Jezus Chrystus łowca wampirów", "Twoja stara - baśń" - jakoś tak mi się przypomniało przy tej okazji XD). Ale poważnie mówiąc - jak na skromną produkcję sprzed dekady to wygląda całkiem dobrze - nieźle zmontowane, dobrze zagrane, muzyka też dobrze dobrana, a i finałowa scena walki - świetna! Sama inicjatywa tworzenia takich rzeczy mi się zresztą podoba. Fajne to jest, zaprawdę. ;)
  • Nazareth 27.06.2016
    alfonsyna cieszę się że mogło być gorzej XD Stworzyliśmy tego trochę dawno, dawno temu i była przy tym kupa zabawy :) Szczerze mówiąc czasem brakuje mi kręcenia tych filmików :D
  • GeraltRiv 27.06.2016
    No dobra... przebrnąłem xd. I powiem tak - niewiem czemu ale pierwsza część tesktu najlepsza. Pozostałe wprawiają mnie w uczucie, że to wszystko jest troche zbyt chaotyczne. Ale to może tylko ja tak mam. Nie wiem.

    Ogólnie bardzo podoba mi się pieresza scena z atakiem potwora. Niby wykazuje cierpliwośc ale daje się poniesć żądzy.
  • Nazareth 27.06.2016
    Dobrze że chociaż część tekstu przypadła ci do gustu ;) Patrząc na to jak uporządkowany jest twój Dar Życia wierzę że ten tekst mógł być dla ciebie chaotyczny. Ja osobiście uwarzałem, że ten chaos pasuje do fabuły mój współautor za to pewnie teraz mi powie: a nie mówiłem? :)
  • Nazareth 28.06.2016
    Hej Ano, rozmnożyłaś się, czy specjalnie dla mnie założyłaś kilka nowych kont? XD Ty smutny mały człowieczku :)
  • Neurotyk 28.06.2016
    Ano, zapraszam do siebie, u mnie jest sporo frustracji Twojej do wylania :)
  • Nazareth 28.06.2016
    Neurotyk Doceniam gest ale może zostać i u mnie. Zawsze poprawia mi humor, bo wiem że czego bym kiedykolwiek w życiu nie zrobił, nigdy nie będę tak żałosny jak Ano XD
  • vilemo 01.07.2016
    Jest napięcie, jest akcja i mam nadzieję, że ta akcja będzie dalej. Jak na razie jest ok. 5
  • Nazareth 02.07.2016
    Dziękuję
  • Ewoile 22.07.2016
    Jestem pod wrażeniem. Chyba nigdy jeszcze nie czytałam amatorskiego tekstu z takim zainteresowaniem. Zdecydowanie jedno z lepszych opowiadań (tu; prolog) jakie do tej pory przeczytałam na tym portalu. Styl przypadł mi do gustu, dzięki czemu czytało mi się lekko i przyjemnie. W końcu trafiłam na ładnie zbudowane opisy, których tak bardzo mi brakowało, zaglądając do wcześniejszych opowiadań. Życzę weny i wytrwałości ;))
  • Nazareth 22.07.2016
    Wow, bardzo Ci dziękuje za tak pochlebną opinię, nie spodziewałem sie. I wybacz ze pytam ale czy masz na myśli moje wcześniejsze opowiadania mówiąc o braku dobrych opisów? Jesli tak prosiłbym żebyś napisała ktore z nich, dla mojej informacji i korzyści w dalszej pracy :)
  • Ewoile 23.07.2016
    Piszę co czuję, cieszę się, że mogłam nieco podpieścić Twoje pisarskie ego ;) Nie, nie, skąd, jestem na opowi.pl od jakiś dwóch dni i zdążyłam zerknąć tylko do kilku opowiadań, prolog do Pokutnika jest pierwszym tekstem spod Twojej ręki jaki miałam przyjemność przeczytać i mam nadzieję, że nie ostatni ;))
  • Nazareth 23.07.2016
    Ewoile rozumiem, również mam nadzieję, że zaglądniesz również do innych moich tekstów. Proszę byś była zawsze szczera, nawet jeśli oznacza to, że twój komentarz nie będzie aż tak miły jak ten, który zostawiłaś tutaj ;)
  • Ewoile 23.07.2016
    Nazareth, myślę, że to tylko kwestia czasu. Szczerość jest moją domeną, po prostu lubię ją ubierać w ładne słowa. Liczę, że kiedyś zawitasz też do mnie i wyrazisz swoją opinię, a tymczasem życzę powodzenia w dalszej pracy nad Pokutnikiem ;)
  • Nazareth 23.07.2016
    Ewoile to dobrze lubię ludzi szczerych. A do ciebie już zawitałem i zawitam ponownie, nie odpuściłbym sobie niczego co ma związek z wiedźminem :D
  • Angela 03.08.2016
    Po prostu rewelacja, jestem pod wielkim wrażeniem. Napięcie towarzyszyło każdej literce : ) 5
  • Nazareth 05.08.2016
    Dziękuję! Cieszę się, że się spodobało :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania