Poprzednie częściPołączeni - Rozdział 1

Połączeni - Rozdział 2

Kolejnego dnia przyznaję przed samą sobą, że coraz słabiej radzę sobie w sytuacji, w której się znalazłam. Czuję się przyparta do muru i niezależnie od tego, jaki krok chcę wykonać, każdy wydaje się niemożliwy do zrealizowania. Każdy, prócz tego jednego. Ten ślub jest moją jedyną szansą.

 

Zaraz po przebudzeniu dzwonię do Lilki. Muszę w końcu wyznać jej całą prawdę.

 

– Czyli to nie jest tak, że zamykasz sobie drogę do szczęścia i bierzesz pierwszy, lepszy kąsek, bo tak jest łatwiej? – pyta zaraz po tym, gdy powiedziałam jej, że z tym ślubem, to nie jest tak, jak do końca myśli. 

 

Siadam na łóżku i zakrywam twarz dłońmi. Naprawdę muszę wyznać jej prawdę. Pomimo tego, iż wiem, że nie powinnam. 

 

– Nie. Po prostu... On może mi pomóc. Gabriel chce mi pomóc – wyduszam z siebie w końcu.

 

– Livia... Już nic nie rozumiem. Jakie pomóc? O co w tym wszystkim chodzi? – Na jej twarzy maluje się coraz większy niepokój i dezorientacja. 

 

Wstaję i podchodzę do okna. 

 

– Powiesz mi w końcu co jest grane?

 

Wpatruję się w błękitne niebo. Dopiero po chwili stwierdzam, że jestem gotowa powiedzieć wszystko. 

 

– Koszmar, w którym tkwię rozpoczął się dokładnie trzy miesiące temu – zaczynam, czując się dokładnie tak samo, jak w tamtym momencie. – Właśnie wtedy zginął mój ojciec. Jak sama dobrze wiesz, ustalono, że był to nieszczęśliwy wypadek. Z czasem było już tylko gorzej. Podczas sprzątania w jego gabinecie znalazłam list. Był skierowany do mnie – przerywam i czuję, jak serce bije mi coraz szybciej. – Wiedziałam, że zmagał się z problemami. Hazard stał się jego uzależnieniem. Z listu wynikało, że pożyczył od kogoś pieniądze. Był pewien, że w końcu znów wygra i od razu spłaci swój dług, jednak tak się nie stało. – Zaczynam krążyć po pokoju.

 

Przypominam sobie każdy szczegół z tamtego wieczora. 

 

– Z każdym dniem dług stawał się większy. Zaczęto mu grozić, że albo odda odpowiednią kwotę, albo będzie miał kłopoty. Przeczuwał, że bardziej prawdopodobne jest to drugie. Dlatego właśnie napisał list. Czuł, że powinien to zrobić. Bał się. Wiedział, że oni mogą zrobić krzywdę nie tylko jemu, ale również mi i mamie - mówię szybko, ciągle mając przed oczami treść listu. 

 

Tata napisał w nim, że nas kocha i że przeprasza. Niestety nie zdążył powiedzieć tego bezpośrednio. Jego śmierć była nagła i niespodziewana. Kochałam go, pomimo tego, że nie był idealnym ojcem. Przez hazard dużo stracił w moich oczach, jednak wtedy nadal czułam tą więź między nami. 

 

– Później to ja stałam się ich celem – szepczę. 

 

– Zrobili ci coś?! – Lilka podnosi się z fotela i staje tuż przede mną. 

 

W jej oczach dostrzegam niepokój. 

 

– Nie, jeszcze nie. Jeden z nich powiedział, że daje mi czas do końca maja. Jeśli oddam im kasę, już nigdy ich nie spotkam. A jeśli nie... zastanowią się, jak inaczej mogę spłacić dług... 

 

– Livia... Nawet nie wiem, co powiedzieć. – Przytula mnie mocno.

 

Jest przerażona. Zupełnie tak jak ja.  

 

– Gabriel o wszystkim wie. Zaproponował, że jeśli zostanę jego żoną, to spłaci dług mojego ojca i zapewni nam bezpieczeństwo – mówię cicho i odsuwam się od niej. 

 

Gabriel od kilku lat zabiega o moje względy. Jednak za każdym razem dawałam mu jasno do zrozumienia, że między nami nigdy nie będzie niczego więcej. Jednak w obecnej sytuacji... czy nie warto spróbować? 

 

– Nie wiem, co bym zrobiła na twoim miejscu. Po prostu nie mogę w to uwierzyć. 

 

Ja też nie mogłam i nadal nie potrafię. To wszystko jest jak zły sen, z którego pragnę się jak najszybciej wybudzić. 

 

– A policja? – pyta z wahaniem.

 

– Wątpię, że coś zrobi w tej sprawie. 

 

– Ale czy naprawdę uważasz, że ślub z Gabrielem to dobry pomysł? Może znalazłoby się jakieś inne rozwiązanie... Spróbowałabym ci jakoś pomóc.

 

Wiem, że chce dla mnie jak najlepiej, jednak nie chcę jej obarczać swoimi problemami. 

 

– To jedyne rozwiązanie w obecnej sytuacji Lilka. Nasza sytuacja finansowa jest już i tak beznadziejna – stwierdzam. – Boję się. Naprawdę. Dlatego muszę działać szybko. 

 

~~~

 

Wieczorem zaczynam szykować się na spotkanie z Gabrielem. Ostatnio staramy się spędzać ze sobą jak najwięcej czasu. Wkładam czarną, koronkową bieliznę, prostuję włosy i wykonuję delikatny makijaż. Później próbuję wybrać odpowiedni strój. Chcę wyglądać seksownie i jednocześnie elegancko. 

 

Ostatecznie decyduję się na obcisłą, czarną sukienkę do kolan, z dekoltem w kształcie litery „V". Czerń jej materiału świetnie współgra z odcieniem mojej jasnej cery. 

 

Ostatni raz rozczesuję włosy i podziwiam efekt końcowy w lustrze. Na koniec biorę głęboki wdech i próbuję wziąć się w garść. 

 

Dam radę. Muszę dać radę. 

 

Jednak kiedy otwieram drzwi i patrzę na mężczyznę, którego mam zamiar poślubić, nie czuję się ani trochę pewnie. Czuję się po prostu dziwnie. 

 

Jedną ręką opiera się o ich framugę. Wygląda elegancko w granatowym garniturze, a jego blond włosy są niemal idealnie ułożone. Bez wątpienia jest przystojny, jednak nie w sposób, który wprawiałby mnie w stan szybszego bicia serca. Patrzy na mnie z zachwytem wypisanym na twarzy. 

 

– Wyglądasz pięknie – mówi w końcu. W kącikach jego ust błąka się łobuzerski uśmiech.

 

Zmuszam się do tego, aby go odwzajemnić, a zaraz po tym odwracam wzrok. 

 

Naprawdę chcę nauczyć się patrzeć na niego jak na faceta, z którym mam zamiar spędzić resztę życia. Chcę spróbować. Chcę dać nam szansę. Przyłapuję się jednak na tym, że znów rozmyślam o spotkaniu z mężczyzną o magnetycznym spojrzeniu. 

 

W końcu zjeżdżamy windą i wychodzimy na zewnątrz. Gabriel ujmuje moją prawą dłoń i splata ze sobą nasze palce. Prowadzi mnie do swojego auta, a później otwiera przede mną drzwi. Siadam wygodnie na miejscu pasażera i obserwuję jak okrąża samochód, by zająć miejsce za kierownicą. 

 

– Tak bardzo się cieszę, że jesteś moja – mówi cicho, będąc już w aucie. Patrzy mi w głęboko w oczy. Tym razem wyraz jego twarzy pozostaje poważny. 

 

Widzę, jak się stara, i jak bardzo poważnie podchodzi do tego, co czeka zarówno mnie, jak i jego. Jednak dopiero po chwili tak naprawdę dociera do mnie sens jego słów.

 

Jestem jego? Czy oby na pewno, jestem już jego?  Nie zgadzam się. Jeszcze nie ma prawa tak mówić. 

 

Czuję, że powinnam zaprzeczyć, ale nie potrafię. Zamiast tego kiwam głową i znów zmuszam się do uśmiechu. Tylko na tyle mnie stać. 

 

Po chwili odpala silnik i ruszamy. Niemal przez całą drogę do luksusowej restauracji trzyma moją dłoń zamkniętą w swojej. Nie rozmawiamy. Mam wrażenie, że od czasu do czasu na mnie zerka. Ja natomiast zajęta jestem obserwowaniem świateł miasta zza szyby auta. 

 

Znów jest tak samo. Ani moje ciało, ani mój umysł, nie reagują na tego mężczyznę. I na żadnego innego. Jedynie srebrny, zaręczynowy pierścionek na moim palcu, przypomina mi o tym, co czeka mnie już niedługo. 

 

Po kolacji odwozi mnie do mojego mieszkania. Nawet nie ukrywa tego, że chce abym zaprosiła go do środka. Robię to. 

 

Gdy jesteśmy już wewnątrz zamykam za nami drzwi i zaraz po tym czuję, jak popycha mnie na ścianę. Przyciska mnie do niej i napiera na mnie swoim muskularnym ciałem. Nie jestem w stanie się ruszyć. 

 

– Nawet nie masz pojęcia, od jak dawna o tym marzyłem – szepcze i otacza dłońmi moją twarz.

 

W jego oczach dostrzegam dziki głód. W dodatku czuję, jak bardzo jest podniecony. Właśnie wtedy dociera do mnie powaga sytuacji. Zaczynam się wyrywać, jednak to jeszcze bardziej go nakręca. Chwyta mnie za nadgarstki, kładzie je po obu stronach mojej głowy i jeszcze mocniej przyciska mnie do ściany. Nadal nie mogę wykonać żadnego ruchu. Jestem coraz bardziej przerażona. 

 

Gabriel ponownie przybliża swoją twarz do mojej. Nie chcę na niego patrzeć, dlatego odwracam głowę w bok. Na policzku czuję jego ciepły oddech. Pochyla się i zaczyna zachłannie całować i lizać moją szyję. 

 

– Chcę cię tak bardzo – mówi w chwili, gdy próbuje dosięgnąć moich ust, aż w końcu wpija się w nie i przygryza moją dolną wargę. 

 

Za wszelką cenę próbuję uniknąć jego dotyku na swojej skórze. Szarpię się, a po chwili słyszę jego śmiech. 

 

– Jesteś moją narzeczoną. Nie udawaj, że tego nie chcesz. – Nie zważając na moje protesty zaciska mi dłoń na szyi i jeszcze raz na mnie spogląda. 

 

Uśmiecha się drapieżnie, widząc w moich oczach przerażenie i z coraz większą śmiałością zaczyna mnie obmacywać. 

 

Czuję jak łzy spływają mi po policzkach. 

 

– Puść mnie – błagam, nie mogąc złapać tchu.

 

Nie reaguje na moje prośby. Jedną dłonią ściska moją pierś, a później próbuje unieść sukienkę. Drugą trzyma nadal zaciśniętą wokół mojej szyi. 

 

Jestem w potrzasku. Jeszcze kilka razy proszę aby przestał i żeby mnie puścił, ale to jedynie pogarsza sytuację. Powstrzymuję się przed wydaniem z siebie krzyku rozpaczy i zamiast tego wykorzystuję jeden, krótki moment jego nieuwagi. Unoszę nogę i wymierzam mu cios kolanem w krocze.

 

Od razu mnie puszcza, rzuca przekleństwem i zaczyna zwijać się z bólu. 

 

– Wyjdź stąd – rozkazuję, szybko się od niego oddalając. 

 

– Livia, przepraszam, ja... Ja naprawdę nie chciałem. – Zamierza się do mnie zbliżyć, ja jednak widząc to, odsuwam się jeszcze dalej. 

 

Patrzy na mnie przez chwilę i chyba w końcu dociera do niego, że ani trochę nie podobało mi się to, co mi robił.

 

– Wyjdź stąd – powtarzam ze łzami w oczach. 

 

Zaciska usta, odwraca ode mnie wzrok i po chwili wychodzi. 

 

Zostaję sama. Zamykam oczy i opieram się plecami o zimną ścianę. Jestem rozstrzęsiona. Zaraz po tym osuwam się po niej, chowam twarz w dłoniach i zaczynam cicho szlochać. 

 

~~~

 

Kolejnego dnia będąc w pracy czuję się fatalnie. W nocy prawie w ogóle nie spałam, rozmyślając o tym, co się wydarzyło i o tym, jak powinnam teraz postąpić. Rankiem zadzwoniłam do Lilki i w skrócie opowiedziałam jej o wszystkim. Była w szoku. Powiedziała, że odwiedzi mnie w godzinach mojej zmiany. Nie protestowałam.

 

Ada, dziewczyna z którą pracuję, podchodzi do mnie, gdy akurat kończę nalewać kawę dla jednego z klientów. 

 

– Widziałaś tego faceta? – pyta niemal szeptem, pochylając się w moją stronę. 

 

Podnoszę swój zamyślony wzrok.

 

– Jakiego faceta? – patrzę na nią, marszcząc brwi. 

 

O co tym razem jej chodzi? 

 

– Tego tam, w rogu. – Wskazuje na kogoś głową.

 

– Niezłe z niego ciacho – dodaje po chwili i spogląda gdzieś w głąb sali. 

 

Podążam za nią wzrokiem i nie mogę uwierzyć w to, co widzę. 

 

Przy jednym ze stolików siedzi mężczyzna. Ten sam, który rozmawiał ze mną w salonie sukien ślubnych. I w dodatku patrzy wprost na mnie.

 

Jestem tak zaskoczona, że prawie upuszczam trzymaną w dłoni filiżankę kawy. Nie wierzę, że to się naprawdę dzieje. Jednak kiedy dostrzegam jego uśmiech i widzę, jak przywołuje mnie gestem dłoni, jestem już w stu procentach pewna, że to nie sen. On naprawdę tu jest. I naprawdę znów na mnie patrzy. 

 

Wtedy uświadamiam sobie, że po nieprzespanej nocy muszę wyglądać jak siedem nieszczęść. Zaczynam żałować, że widzi mnie w takim stanie. Mam ochotę uciec jak najdalej, ale zamiast tego odstawiam filiżankę z parującym płynem i podchodzę do niego, czując jak serce łomocze mi w piersi.

 

– Nie sądziłem, że znów się spotkamy. – Jego głos dociera do mnie, zaraz po tym, gdy staję tuż obok niego. 

 

Ja tym bardziej. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że znów będę miała okazję go zobaczyć.

 

A teraz tak po prostu siedzi przede mną w idealnie skrojonym, ciemnoszarym garniturze, a ja nie potrafię oderwać od niego wzroku. 

 

– Czy zdecydował się pan już coś zamówić? – pytam w końcu, ignorując jego wcześniejsze słowa. 

 

Próbuję przestać się na niego gapić. Nie jest to jednak łatwe, bo ciągle czuję na sobie jego badawczy wzrok. Po chwili ciszy decyduję się znów na niego spojrzeć. 

 

Czy on naprawdę nawet na moment nie odrywa ode mnie wzroku? 

 

Mam wrażenie, że się rumienię, a po chwili zauważam, jak stara się zakryć dłonią swój seksowny uśmiech. 

 

Bawię go? 

 

– Poproszę espresso – mówi w końcu, widząc moje pytające spojrzenie. 

 

I właśnie wtedy do kawiarni wpada Lilka. Rozgląda się, a gdy w końcu mnie dostrzega, podchodzi szybko i nie zważając na wszystkich wokół, pyta podniesionym głosem: 

 

- Naprawdę zerwałaś zaręczyny?! 

 

Mam ochotę zapaść się pod ziemię. 

 

Patrzę na nią wzrokiem, który mówi: „przegięłaś". Ona z kolei stoi i nie zważając na to, czeka na odpowiedź. Z rozbawieniem obserwuję wyraz jej twarzy, gdy w końcu go zauważa. Po chwili znów zerka na mnie, a wtedy ja kieruję wzrok na ciemnowłosego mężczyznę. 

 

Unosi brwi i przygląda nam się z ciekawością. 

 

– Przepraszam na chwilę – rzucam w jego kierunku i ciągnę Lilkę na zaplecze.

 

Jej zachowanie jest po prostu niedorzeczne, dlatego zamierzam jej po prostu o tym powiedzieć. Przy okazji chcę zamienić z nią kilka słów i wyjaśnić parę istotnych faktów. 

 

Daję Adzie sygnał, żeby na chwilę mnie zastąpiła i znikam z zasięgu jego wzroku.

 

Gdy po kilku minutach wracam, aby przyjąć kolejne zamówienia, z rozczarowaniem stwierdzam, że jego już nie ma. 

 

~~~

 

Kończę pracę kilka minut po szesnastej. Przebieram się, zabieram swoje rzeczy i żegnam się z pozostałymi pracownikami. 

 

Jestem naprawdę zmęczona i chcę jedynie jak najszybciej wrócić do mieszkania, odświeżyć się i zasnąć. Pragnę chociaż na moment zapomnieć o wszystkich problemach. 

 

Wychodząc z kawiarni przeszukuję torebkę, sprawdzając, czy aby na pewno nie zapomniałam czegoś ze sobą zabrać. I właśnie wtedy w coś uderzam. Prawie upuszczam rzeczy trzymane w dłoni. Ze zdziwieniem unoszę głowę i wtedy dostrzegam lazurowe oczy wpatrzone we mnie. 

 

– Mam dla pani propozycję. – Słyszę znów ten sam męski głos.

Następne częściPołączeni - Rozdział 3

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania