Poprzednie częściPoli amor, część 1 (+18)

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Poli amor, część 19 (+18)

~*~

Wakacyjne dni były długie i słoneczne. Czerwiec przeszedł w lipiec, a lipiec zamienił się w sierpień, słońce jednak nadal świeciło mocno, miłość kwitła, a mój brzuszek rósł. Wszyscy mówili, że dodaje mi uroku i patrzyli na mnie z uśmiechem. Odnowiłam relację z Adamem i mamą. On, mimo podjętej pracy, znajdował dla mnie czas, a ona jak nigdy wcześniej stała się bardziej przyjaciółką niż matką. Siedząc wieczorami przed telewizorem, obserwowała mój falujący brzuch i wspominała własną ciążę. Śmiałyśmy się, że siedzi w jego środku mały wiercipiętek i reaguje na wszystkie zewnętrzne bodźce ruchem. Lubił muzykę, rozmowy, kołysanie podczas spacerów. Wszystko wyglądało jak sielanka. Nikt jednak nie wiedział, że ja nie widzę tego tak kolorowo.

Kiedy spędzałam samotne przedpołudnia, w mojej głowie kłębiły się czarne chmury ponurych myśli. Roztaczałam w nich wizję, co może się stać, kiedy okaże się, że ojcem dziecka nie jest Adam. Widziałam zawiedzionego chłopaka, oszukaną mamę i siebie samą, otoczoną jakby złą klątwą, a dzień porodu zbliżał się wielkimi krokami. Przed nim pozostało mi tylko jedno do zrobienia. Dostać się na studia. Nie wiem, co wtedy myślałam, jak poukładam swoje życie, ale rozmowę kwalifikacyjną chciałam mieć za sobą. To była dla mnie furtka, przez którą ucieknę z miasteczka, jeżeli los okaże się nie być dla mnie łaskawy. Nie czułam się winna i nie zamierzałam się nikomu tłumaczyć. Nie zrobiłam nic nikomu na złość, a ciąża była ostatnią rzeczą, jakiej się spodziewałam. Miałam wrażenie, że słowa Oli, wypowiedziane w złości, ciążyły nade mną. Ciągle je wspominałam. ,,Najgorsze przyjdzie, kiedy najmniej się będziesz spodziewać’’, rzuciła wtedy na odchodne.

Cieszyłam się, że uczelnia, jaką wybrałam, jest jedyną, gdzie nie zdaje się egzaminu wstępnego. W obecnej sytuacji, mimo ogromu wolnego czasu, nie byłabym w stanie nauczyć się czegokolwiek.

Kiedy stanęłam przed komisją, z brzuchem pod sam nos, zauważyłam poruszenie. Poczułam, że jestem z góry skazana na przegraną.

- Może chce pani usiąść? – spytał mężczyzna siedzący za zielonym płótnem.

O dziwo właśnie on, a nie żadna z kobiet, które siedziały obok.

- Nie, dziękuję – odparłam, posyłając szczery uśmiech.

Humor, mimo mojego wewnętrznego smutku, wciąż mi dopisywał i ciągle w takich momentach wspominałam tatę, który twierdził, że mam wszystkie emocje w jednym worku.

- Dlaczego pani wybrała psychologię? – padło pierwsze pytanie.

- Bo to jedyna droga, żebym mogła zostać seksuologiem – odpowiedziałam krótko, a jedna z siedzących za stołem kobiet zaśmiała się ironicznie i zadała kolejne pytanie.

- Interesuje panią seks?

- Nie, nie seks sam w sobie, a kreatywność z nim związana. Zauważyłam, że ludzie w towarzystwie osób, które działają na nie podniecająco, są równocześnie bardziej kreatywni niż zazwyczaj. Tak dzieje się też po udanym seksie.

- To są pani spostrzeżenia, czy wyczytała to pani w jakiejś książce? – dopytała złośliwie.

- Nigdzie tego nie wyczytałam, to są moje spostrzeżenia.

Komisja, ściszając głos, dyskutowała zaciekle przez dłuższą chwilę, po czym inna z pań spytała.

- Kwiatkowska, to pani nazwisko po mężu?

- Nie, moje panieńskie – roześmiałam się.

- Dlaczego się pani tak roześmiała? Co było śmiesznego w moim pytaniu? – wydusiła poirytowana.

- Bo to moje panieńskie nazwisko, ale mój chłopak nosi identyczne jak moje, więc gdybyśmy się pobrali, będę nosić dalej takie samo.

- To rzadko się zdarza – rzekł z uśmiechem mężczyzna.

- Ale nam się zdarzyło – przytaknęłam.

Moje nazwisko. Raz wprawia mnie w zakłopotanie, innym razem ratuje drętwą sytuację. Po chwili luźnej rozmowy ze składem komisji zostałam przyjęta na studia. Teraz do mojego upragnionego celu bycia seksuologiem, zostało mi tylko skończyć psychologię, później kierunek, a lat nawet nie liczyłam, ale było o krok do przodu.

Adam ucieszył się z mojego sukcesu. Trzeba przyznać, że dopingował mnie w moich poczynaniach w każdym względzie, co bardzo mnie cieszyło. Mama też była zadowolona, choć przyznam, że bez ogródek powiedziała swoje ,,ale’’. Bo to był fakt. Z brzuchem mogę jeździć na zajęcia, ale co zrobię, kiedy dziecko się urodzi? Tego nie wiedziałam.

Pierwszy zjazd miałam już drugiego października. Do porodu zostało niewiele ponad miesiąc, ale postanowiłam pojechać. Ludzie byli różni. Można było dostrzec indywidualistów wyróżniających się wyglądem i takich jak ja, czyli szare myszy. Ja jednak swoim stanem zwracałam uwagę ogółu. Dopytywali, kiedy poród i co po nim, a ja uparcie odpowiadałam, że jeszcze nie wiem, co zrobię, ale ze studiów nie zrezygnuję. Już po pierwszym miesiącu wykładowcy dostrzegli we mnie godnego przeciwnika w dyskusji. Twierdzili, że mam swobodę wypowiedzi i lubię gdybać. Tę cechę nieświadomie nabyłam od jednego z moich panów i traktowałam jak własną. Była bardzo pomocna w filozoficznym podejściu do pewnych spraw. Podsumowując, czułam się na studiach jak ryba w wodzie. Odkryłam też, że odkąd przebywam z Adamem, chętniej nawiązuje kontakty z rówieśnikami i czuję się wspaniale w ich towarzystwie.

Pożegnałam właśnie chłopaka i udałam się pakować na górę, by po długim weekendzie na Wszystkich Świętych, wrócić w poniedziałkowy poranek na uczelnię. Idąc po schodach, poczułam niepokojący skurcz, ale zignorowałam go. Całą noc spędziłam, siedząc na toalecie, jednak zganiałam to na nadmiar zjedzonych owoców. Kiedy jednak rano ujrzałam na papierze toaletowym smużkę krwi, byłam pewna, że zaczyna się poród.

Nic nikomu nie mówiąc, wsiadłam do pociągu i liczyłam skurcze. Było o tydzień za wcześnie od wszelkich obliczeń, ale mój stan mówił sam za siebie. Siedziałam jak na szpilkach, kiedy ból rozsadzał mi miednicę, a po chwili zasypiałam błogim snem. Strach mieszał się z radością i niepewnością, a szybki rwany oddech z lekkim i kojącym ból. Na dworcu głównym wsiadłam do pierwszej taksówki i poprosiłam o zawiezienie do szpitala. Kierowca tylko zerknął przez ramię i rzucił krótko.

- Będzie chłopak.

Mnie było wszystko jedno, byle pozbyć się nasilającego się bólu. Każdy mówił co innego. Jedni, że dziewczynka odbiera urodę, więc będzie chłopak, inni, że wręcz przeciwnie i będzie córka. Ja obiecałam sobie, że zrobię wszystko, by dziecko urodziło się całe i zdrowe. Nie będę panikować, płakać i wykonam wszystkie polecenia położnej. Taksówkarz był tak miły, że zabrał moją torbę, wprowadził mnie na izbę przyjęć i głośno oznajmił.

- Do porodu!

Te słowa sprawiły, że ogarnął mnie nerwowy śmiech, a pielęgniarka zajęła się mną, jakby po raz pierwszy przyjmowała ciężarną kobietę. Była chyba bardziej przejęta niż ja.

Kiedy leżałam już na sali porodowej i cały wywiad spisano w odpowiedniej karcie, podeszła do mnie położna i spokojnie zaczęła tłumaczyć.

- Szyjka macicy jest długa i wąska jak palec. – Pokazywała, unosząc w górę palec wskazujący. – Teraz będzie się robić coraz krótsza, a jej światło stanie się szersze – mówiła spokojnie, a ja nie wiedziałam, jaką mam przyjąć pozycję, by choć na moment poczuć się lepiej – i kiedy będzie szerokie na całą dłoń, wtedy zaczniesz rodzić.

Pokiwałam głową w zrozumieniu, ale nie chciałam, żeby odchodziła ode mnie, zaczęłam więc zadawać pytania.

- A jaka szeroka jest teraz?

- Na dwa, może trzy palce – odparła zatroskana.

- To jak długo jeszcze?

- Cztery, pięć godzin. Leż spokojnie i oddychaj, ja będę w zasięgu ręki.

To było pocieszające, bo mnie się wydawało, że kiedy tylko odejdzie na krok, stanie się coś złego. Usiadła przy wielkim biurku i coś sobie czytała, a ja położyłam się na lewym boku i zasnęłam. Nocna bezsenność dała o sobie znać. Nie wiem, ile trwał mój sen, ale obudził mnie paniczny krzyk dziewczyny. Gdy tylko odwróciłam się na wznak, zauważyłam, że obok mnie wyrosła biała zasłonka, a za nią krzątają się ludzie. Ich podenerwowane i podniesione głosy sprawiły, że zaczęłam się bać. Poczułam mocne parcie i miałam wrażenie, że teraz nikt na mnie nie zwraca uwagi, bo wszyscy zajęli się dziewczyną obok, a w tym czasie moje dziecko udusi się we mnie. Spanikowałam.

- Siostro! – zawołałam z niepokojem.

Położna, która rozmawiała ze mną wcześniej, zjawiła się w mgnieniu oka. Muszę przyznać, że była bardzo miła.

- Coś czujesz? – spytała spokojnie.

- Ból – odparłam – mocny.

Położyła dłoń na moim brzuchu i wyglądała na skupioną. Kolejne parcie nadeszło szybciej, niż się tego spodziewałam i sprawiło, że jęknęłam przeciągle, a ona tylko zadarła w górę moją koszulę. Widziałam uśmiech na jej twarzy, ale nie wiedziałam, co oznacza. Spokojnym ruchem postawiła schowane wcześniej podnóżki i kazała mi zaprzeć się o nie nogami. Chwyciła moją dłoń i uśmiechając się, przemówiła.

- Rodzimy, kochana. Jak przyjdzie następny ból, przyj, jakbyś chciała zrobić kupę.

Zdziwiły mnie jej słowa, bo obok wrzało jak w ulu, a ja, wydawało mi się, że tylko spanikowałam, ale skupiłam się na tym, co mówi. Znów położyła dłoń na moim brzuchu i patrzyła na mnie uważnie.

- Nie zamykaj oczu – upomniała mnie – i przyj!

Zrobiłam, co kazała, a ona przedramieniem pchnęła mój brzuch ku dołowi. Poczułam, jak całe wnętrze wypływa z mojego ciała, a zaraz po tym usłyszałam dziecięcy płacz. Ktoś zza zasłonki zajrzał zdziwiony.

- Wy już po? – spytał, a kobieta ciesząc się, odparła.

- Piękny noworodek. Była bardzo dzielna.

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 11

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (16)

  • ausek 07.12.2015
    No i nie zdradziłaś czy to chłopczyk czy dziewczynka. Mam jedno spostrzeżenie, że przy parciu trzeba zamknąć oczy, by nie popękały naczynka. Mam sąsiadkę, która straciła w ten sposób wzrok.
  • KarolaKorman 08.12.2015
    Kopiuję ,,Warto pamiętać, żeby podczas porodu mieć oczy otwarte, a głowę przygiętą do klatki piersiowej. Pozycja ta pozwala uniknąć krwawych wylewów do spojówek oraz tarczycy. Czerwone oczy po porodzie są oznaką zamykania oczu podczas parcia. Tego typu wylewy później się wchłaniają, jednak można ich uniknąć.'' - to z poradnika ,,Przygotowanie do porodu''
    A tajemnicę zdradzę w kolejnym odcinku :) Dziękuję, że dalej śledzisz :)
  • ausek 08.12.2015
    Ha, ha widocznie z czasem wszystko się zmienia. Kiedyś noworodki kąpano w przegotowanej wodzie, a teraz w kranówie, by od małego uodparniać je na otaczające bakterie. Pozdrawiam. :)
  • Amy 08.12.2015
    W takim razie czekam na kolejną część, żeby poznać płeć dziecka. :)
  • KarolaKorman 09.12.2015
    Wszystko się zmienia jak w kalejdoskopie :)
    Dziękuję Wam za oceny i komentarze :)
  • Slugalegionu 20.12.2015
    [...] a ja wydawało mi się [...] ~ Nie brzmi. :/ I pytanko, naprawdę tak szybko? Noto pobiłaś jeden fanfik, gdzie całość zajęła pięć minut. Bliźniaki w pięć minut. W sumie to nie, Twe wykonanie lepsze.
  • KarolaKorman 20.12.2015
    Ha, ha :)
  • Angela 20.12.2015
    Cudownie znowu poczytać : ) Scena porodu napisana fajnie i bardzo realistycznie : ) 5
  • patyy 01.01.2016
    Ooo jeju, urodzila! Jak dla mnie triche za latwo jej poszlo. Niestety widze juz epilog co bardzo mnie zasmuca.
  • KarolaKorman 01.01.2016
    Na prawdę Cię podziwiam. Połknęłaś tę historię jednym haustem :)
  • Neli 02.01.2016
    ,,piękny noworodek, była bardzo dzielna" - albo brakuje Ś, że to bohaterka była dzielna, albo położna mówi o niej do kogoś innego, albo do dziecka, które jest dziewczynką. Taka moja rozkmina XD dowiem się w kolejnej części. Nie podobało mi się, że Pola włóczyła się sama, a nie Adam ją zawiózł do tego szpitala ;)
  • alfonsyna 19.03.2016
    Zasadniczo, to jakaś przedziwna była ta rozmowa kwalifikacyjna na studia :D No i poród błyskawiczny, ale na tym to ja się nie znam... pewnie bywa i tak ;)
    "ciąża była ostatnią rzeczą(,) jakiej się spodziewałam"
    "jest jedyną(,) gdzie nie zdaje się"
    "Nie(,) dziękuję"
    "po czym inna z pań spytała(:)"
    "Dopytywali(,) kiedy poród"
    "nie wiem(,) co zrobię"
    "Tą cechę" - tę
    "chętniej nawiązuje kontakty" - nawiązuję
    "rzucił krótko(:)"
    "głośno oznajmił(:)"
    "bardziej przejęta jak ja" - bardziej przejęta, niż ja
    "zaczęła tłumaczyć(:)"
    "nie wiedziałam(,) jaką mam przyjąć pozycję"
    "Nie wiem(,) ile trwał mój sen"
    "nie wiedziałam(,) co oznacza"
    "uśmiechając się(,) przemówiła(:)"
    "Rodzimy(,) kochana"
    "a ja wydawało mi się" - zmieniłabym na "a mnie się wydawało"
    "na tym(,) co mówi"
    "Zrobiłam(,) co kazała"
    "Ktoś z zza zasłonki" - bez "z"
    "ciesząc się(,) odparła(:)"
  • Lucinda 27.06.2016
    Trzymałam kciuki za Polę podczas jej rozmowy z komisją. Dobrze, że udało jej się dostać na studia mimo pierwszego wrażenia, które nie wyglądało tak obiecująco. Nie wątpiłam, że dziewczyna świetnie będzie sobie radzić na zajęciach, w końcu znalazła się w swoim żywiole. Z zadziwiającym wręcz spokojem przyjęła do wiadomości, że zbliża się poród, nawet jeśli spodziewała się tego w najbliższym czasie. Cóż, trafiła na naprawdę miłego taksówkarza. Czekałam na to, czy będzie chłopczyk czy dziewczynka, ale odłożyłaś to do następnej części, ale w sumie wystarczy wrócić myślami do Twojej bitewnej pracy, gdzie akcja działa się trochę dalej w czasie.
    ,,Roztaczałam w nich wizję (przecinek) co może się stać";
    ,,Nie wiem (przecinek) co wtedy myślałam";
    ,,ciąża była ostatnią rzeczą (przecinek) jakiej się spodziewałam";
    ,,Cieszyłam się, że uczelnia, jaką wybrałam (przecinek) jest jedyną (przecinek) gdzie nie zdaje się egzaminu wstępnego";
    ,,Nie (przecinek) dziękuję – odparłam, posyłając szczery uśmiech";
    ,,ludzie w towarzystwie osób, które działają na nie podniecająco (przecinek) są równocześnie bardziej kreatywni";
    ,,To są pani spostrzeżenia, czy wyczytała to pani w jakiejś książce?" - bez przecinka;
    ,,Po chwili luźnej rozmowy ze składem komisji, zostałam przyjęta na studia" - bez przecinka;
    ,,do mojego upragnionego celu, bycia seksuologiem, zostało mi tylko skończyć psychologię" - bez pierwszego przecinka;
    ,,jeszcze nie wiem (przecinek) co zrobię, ale ze studiów nie zrezygnuję";
    ,,Idąc po schodach (przecinek) poczułam niepokojący skurcz";
    ,,Kiedy jednak rano ujrzałam na papierze toaletowym smużkę krwi (przecinek) byłam pewna";
    ,,szybki rwany oddech z lekkim i kojącym ból" - ,,bólem";
    ,,a ja nie wiedziałam (przecinek) jaką mam przyjąć pozycję";
    ,,Nie wiem (przecinek) ile trwał mój sen, ale obudził mnie paniczny krzyk dziewczyny";
    ,,Widziałam uśmiech na jej twarzy, ale nie wiedziałam (przecinek) co oznacza";
    ,,postawiła, schowane wcześniej podnóżki" - bez przecinka;
    ,,uśmiechając się (przecinek) przemówiła";
    ,,Rodzimy (przecinek) kochana";
    ,,przyj (przecinek) jakbyś chciała zrobić kupę";
    ,,a ja (przecinek) wydawało mi się, że tylko spanikowałam, ale skupiłam się na tym (przecinek) co mówi";
    ,,Zrobiłam (przecinek) co kazała";
    ,,Poczułam (przecinek) jak całe wnętrze wypływa z mojego ciała";
    ,,Ktoś z zza zasłonki zajrzał zdziwiony" - bez ,,z". 5 :)
  • KarolaKorman 28.06.2016
    Lucindo, poprawione, dziękuję :)
  • GeraltRiv 04.07.2016
    Uczelnia, taksówka, szpital, poród. Bardzo szybko przeskakiwałaś. Powinnaś choć na czymś zawiesić historie np. Mogła zadzwonić do matka albo do Adama albo mogłaś opisać kilka dni na studiach albo rzeczoną rozmowę z profesorem. Nie jest do krótki rozdział ale mało treści się wydaje przez te skoki.
  • KarolaKorman 05.07.2016
    Może masz rację. Tak na prawdę dopiero czytelnik dostrzega takie rzeczy. muszę o tym pamiętać przy pisaniu, dziękuję :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania