Pomiędzy światami R I

- Właśnie przed chwilą znaleziono ciało nastolatka porzuconego w lesie - powiedziała w pewien sposób zrozpaczona reporterka, która znała chłopca. Z jej zaiście pięknych, zielonych oczu dało się zauważyć spywające co raz szybciej łzy. - Lekarze bezskótecznie od około godziny próbują przywrócić mu puls .. przepraszam nie mogę - głośno szlochając zakryła dłonią kamerę.

 

***************

- Wychodzę! - krzyknął sam do siebie kierując wzrok w stronę ściany. Ojciec zrozpaczony zachowaniem jedynego syna, spojrzał jedynie na niego kątem oka.

- W końcu szkoła, co? - westchnał zamykając za sobą drzwi.

- Powodzenia! - krzyknęła głośno do niego matka, gdy przechodził właśnie przez barierkę dużej posiadłości. Uśmiechnął się na znak, że usłyszał i ruszył chodnikiem przed siebie. Jego kroki były pozbawione tępa i pewności. Spoglądał na miasto niby na otwartą księgę, do której nie miał wstępu. Dziewczyny mijające go, nieopodal sklepu przyglądając mu się z ukosa, cicho szeptały coś do siebie zarumienione. Pomachał do nich cicho się śmiejąc, ale te jedynie spojrzały na niego całe zawstydzone, że domyślił się o czym rozmawiają, jednak mimo tego jedna delikatnie podniosła dłoń w jego stronę.

Odrętwiał ze ździwienia. Stał przed ogromną szkołą o niezwykle czystej szklanej ścianie. Podszedł do automatycznie przesówanych drzwi i gdy tylko te się uchyliły na wystarczającą szerokość, wtargnął między nimi do środka, aby po chwili ponownie powtórzyć tę czynność z kolejną parą mechanizmu. Zobaczył przed sobą ogromne rzędy szafek na buty, oblegane przez dziesiątki uczniów. Z niepokojem wyrytym w oczach nerwowo zaczął szukać numeru 130. ,,Tu jest " - małe drzwiczki stały tuż przed jego twarzą. Z kieszeni czarnych spodni wyjął mały, srebny klucz i włożył go do zamka po czym przekręcił. Niewielki, puchaty breloczek podskoczył chwilę później wracając do pierwotnej pozycji. Zdjął ze stóp duże, białe adidasy i podnosząc je na wysokość klatki piersiowej włożył je na górną część szafeczki. Niczym się nie przejmując wyjął z dołu czarne, błyszczące męskie pantofle i chwytając je dwoma palcami zrzucił na ziemię. Spoglądając na podłogę, ugiął palce u nóg i włożył owe obówie. Zamknął szafkę, przekrecił klucz i nim się obejrzał był gotów do rozpoczęcia pierwszego od dawien dawna publicznego, szkolnego życia. Uśmiechając się do siebie przebrnał między tłumem i niezauważony wszedł na ruchome schody. Z blaskiem w oczach wpatrywał się na ruchy nieznanej mu nigdy dotąd maszyny, która niespostrzeżenie skręciła w lewo. ,, A, więc to jest piętro dla pierwszaków? " - ruszył przodem bacznie obserwując dużą, ogrodzoną dziórę w suficie obłożoną szkłem. Nie trudno było się zorientować, że dawała ona dość wygodny widok na szkolny basen.

- Haha tylko nie znowu to - usłyszał donośny śmiech znad jednego ze stolików otoczonych kilkuosobowymi ławkami. Rozglądając się z zaciekawieniem, nieco zwolnił. Zadzwonił dzwonek. Odzyskując zmysły truchtem minał korytarz, który po jakimś czasie przybrał formę rzędu klas.

- 1-6 - powtarzał sobie. Gdy w końcu nad przesównymi drzwiami ujrzał ów znak, powieszony na metalowych prętach, poczuł ulgę. Opierając się o szlaną ścianę, wyczekiwał teraz tylko nauczyciela.

- Wychowawczyni się spóźnia co nie? - usłyszał z wnętrza pomieszczenia. - Może nie powinnyśmy wchodzić?

- Co ty piepszysz? - zaprzeczył męski głos. - Zawsze pozwala otwierać nam klasę, jeśli szybko nie przyjdzie, aby inni mogli się przygotować do lekcji.

- Masz rację - potwierdziła.

 

Mijały minuty. Uczniowie zaniepokojeni nieobecością nauczycielki, wysłali po nią kilka osób, jednak żadna z nich nie miała dobrych wieści.

W czasie, kiedy do przerwy zostało niewiele czasu, ujrzał ją. Średniego wzrostu kobietę o szczupłej sylwetce i krągłych piersiach.

- Czemu nie przyszłeś do pokoju naucielskiego?! - obużyła się poprawiając duże, czarne okulary. - Szukałam cię chyba po całej szkole.

- Ojciec miał przekazać, że będę pod klasą - rzekł chłodno w swojej obronie.

- No dobrze - zaśmiała się. - Powiedzmy, że to jego wina, bo nie zadzwonił - podeszła do wejścia i jedym ruchem dłoni, przesunęła masywne drzwi.

- Ale tak było - obstawiał na swoim wchodząc tuż po niej.

- Gdzie pani była? - doszło do jego uszy jak zamykał drogę, którą znalazł się w pomieszczeniu.

- Martwiliśmy się.

- Proszę tak nie znikać bez ostrzeżenia.

- Fuko ma rację. Wysłaliśmy po panią trzy osoby.

- A co z lekcją? - spytała wychowawczyny.

- Tanaka przerobił z nami cały temat.....

- Mnie tu nie .. ma?''- zdał sobię sprawę, kiedy żadna para oczu nie skierowała się w jego stronę. Zerknął w kierunku przezroczystego plastiku, za którym prześwitywało leżące, męskie ciało.

- A ty to kto? - zwrócił się do niego pewiem blondyn. Reszta klasy spojrzała na niego głośno się śmiejąc. Ten jedynie przepełzł po nich pytającym wzrokiem.

- Tam niczego nie ma - wyjaśniła brązowo włosa dziewczyna.

- Właśnie! - nauczycielka spanikowana przebiegła przez klasę. - Gdzie on .. - otworzyła drzwi. Widok zaparł jej dech w piersi. Nieruszające się ciało leżało na zimnej podłodze. Czerwone włosy zwisały w stronę ziemi a blade dłonie bezwładnie dotykały powierzchni.

Wszyscy z przerażeniem do niego podbiegli, jednak tym, którego strach sparaliżował najbardziej była osoba, będąca w stanie go zobaczyć. Przyglądał się mu z niezwykłą dokładnością. Raz na tego, raz na tamtego.

- Kim ty jesteś? - spytał kładąc drżące dłonie na ławkę. Jedynie jego głowa była zwrócona na znajdującą się za nim ścianę.

- Amano Daiki - rzekł oszołomiony, jednak za wszelką cenę nie chciał dać tego po sobie poznać.

- Nishijima znowu gada coś do siebie - zaśmiały się dziewczęta stojące przy kobiecie oczekującej na karetkę.

- On tu jest! Nie widzicie go? - spytał nie wiedząc co się dzieje, jednak one jedynie po raz kolejny wybuchły śmiechem.

- Ty też nie powieneneś mnie widzieć - Amano usłyszał sygnał karetki pogotowia.

Wezwana wcześniej szkolna pielęgniarka odetchnęła z ulgą, kiedy nieprzytomny nastolatek został odesłany do szpitala.

***

Leżał w sali szpitalnej. Jego ojciec przyzwyczajony do zapaści syna, pozostawił go samemu sobie.

- Badania w normie - stwierdziła pielęgniarka mówiąc do lekarza.

- W takim razie jutro będzie mógł już wrócić do domu - siwy staruszek chwycił kartę z wynikami i przejechał po niej wzrokiem.

- Ale jak to? - młoda kobieta spojrzała na niego z brakiem zrozumienia. - Przecież...

- To już nasz stały pacjent od kilku lat .. - wyjaśnił z niezwykle powżną miną. - Nie możemy pozwolić, aby zabrakło miejsc w sali.

- Nie poszuka pan doktor przyczyny? - pielęgniarka ze smutkiem spojrzała na bladego chłopaka wpatrywującego się na biały, wysoki sufit.

- Szukałem przez dwa lata - niepewnie złapał się dłonią za głowę - ale wszystkie nasze badania nie przyniosły żadnych skutków.

 

,, Ciekawe o czym gadają ''-Daiki przez ułamek sekundy zerknął na wysoką kobietę stojącą obok pulchnego staruszka w okularach.

Pomimo nieprzyjemnego wyglądu był to miły facet, który nigdy nie odmawiał pomocy dla swoich pacenów.

***

- Nie miałeś kiedy zemdleć - ojciec wnerwiony na syna jedym przekręceniem kluczyka odpalił silnik nowego mercedesa. Samochód wydał z siebie kilka głuchych ryków, po czym ruszył pełną parą.

- Nie panuję nad tym - oburzył się zaciskając niewielką torbę, którą trzymał na nogach.

- To zacznij! - mężczyzna krzykął głośno poczuwszy przeogromną złość. - Duchy widzisz a nie wiesz, kiedy sam stajesz się jednym z nich?!

- Mówisz tak, jakby to miało być takie proste - co raz mocniej napierał palcami na sztuczny materał. - Nawet nie wierzysz, że duchy istnieją...

- Bo to bajka! - zaśmiał się głośno. - Wmówiłeś to sobie no i masz.

- Chcę zamieszkać w akademiku .. - wymamrotał cicho.

- Poważnie? - uśmiechnął się ojciec. - W takim razie zapiszę cię do jakiegoś. W końcu w moim domu nie będę czuł się jak w psychiatryku.

- To nie twój dom tylko mamy! - krzyknął na całe gardło.

- Dobra, dobra - dał za wygraną. - Niech ci będzie.

***

Stał przed drzwiami do klasy. Powiadomiona wcześniej o miejscu jego oczekiwań nauczycielka, szeroko uśmiechnęła się na widok zdrowego już ucznia.

- Szybko wyszłeś ze szpitala - powiedziała podchodząc i otwierając drzwi. - Wiedzą już co ci dolega? - spytała, gdy pojedyńczy uczniowie pośpiesznie wchodzili do klasy.

- Prawdopodobnie dalej analizują moje wyniki - na jego twarzy pojawiło się lekkie zakłopotanie.

- To dobrze - uśmiechnęła się, ruchem ręki dając znać, aby wszedł do środka.

Niepewnie wysunął się w przód i z podniesioną głową przeszedł na całą długość klasy. Nauczycielka podążająca za nim, tylko zaśmiała się cicho, widząc miny oszołomionych wychowanków.

- Pewnie widzieliście już nowego ucznia - zwróciała się do grupy młodzieży, jak tylko stanęła przed biórkiem. - Przedstaw się - skierowała do niego swe słowa.

- Jestem Amano ..

- Daiki - dokończył z nim poznany wcześniej blondyn.

Ucziowie spojrzeli ma Nishijime zszokowani. - Mówiłem wam, że jak był ostatnio to mi się przedstawił.

- Jak niby? - zaśmiał się Tanaka. - Gadałeś z duchem?

- Yup - potwierdził bez chwili na przemyślenie sytuacji.

- Koniec rozmowy - obużyła się kobieta. - Amano chcesz coś dodać?

- W sumie to niespecjalnie - nastolatek zmęczony spojrzał na wychowawczynie.

- W takim razie usiądz w ławce numer dwa.

- Dobrze - skierował się w wyznaczone miejsce. Niektórzy przyglądali mu się uważnie.

,, Dziwnie się czuję - pomyślał siadając na przeznaczonym mu krześle. - Tym bardziej, że... '' - jego wzrok skierował się na blondyna. Z nijakim wyrazem twarzy obcy kątem oka obserwował go, błędnie myśląc, że pozostaje niezauważony.

 

Zadzwoił dzwonek. W chwili dojścia dźwięku do wrażliwych uszu, Amano drgnął.

- Co jest? - spytał Nishijima widząc odruch nastolatka. Pomimo braku jakiekolwiek sympatii, chwytając torbę, Daiki odpowiedział niepewnie :

- Jestem nieprzyzwyczajony - nim spostrzegł na jego twarzy pojawił się lekki rumieniec. Nie pamiętał, kiedy ostatnio gadał z kimś ze swojej kategorii wiekowej.

- Serio? - ździwił się blondyn. - Do jakiej szkoły chodziłeś? - chłopak wstał i ruszył w stronę wyjścia. Daiki nieświadomie ruszył za nim.

- Hmm... - zastanowił się kładąc palec na usta. - podstawówka ... yy.. nie pamiętam już jak się nazywała.

- Co?! - zszokowany Nishijima stając, wydarł się na środku korytarza. - A gimnazjum?

- Nie chodziłem - odparł nieśmiało.

Nastała cisza. Zjeżdżając po ruchomych schodach i wchodząc do przebierani na w-f nawet na siebie nie spojrzeli.

,, Niepotrzebnie mu mówiłem '' - obwiniał się się wgłebi siebie.

- Ćwiczysz? - blondyn otworzył przesuwane drzwi do szatni i wszedł do środka.

- Nie - jego wzrok wbił się w podłogę. Nie chciał patrzeć na ludzi zmieniających strój, bo w głebi siebie zazdrościł im.

- Ja muszę -zachichotał Nishijima nakładając na czerwonowłosego granatową bluzę. - Pasowałaby ci - ze skópieniem spojrzał na Anano.

- Masz rację - zaśmiał się głośno, odwracając swoją uwagę od nieprzyjemnych myśli. - Dzięki Nishijima.

- Mów mi Kuro - uśmiechnął się. - Za to ja będę nazywał cię Daiki.

- Kuro? Myślałem, że mówią tak na czarnowłosych.

Uśmiechnięty blondyn schylił głowę. Oczom Amano ukazał się intensywnie ciemny odrost. Chwilę pózniej nastolatek wrócił do pierwotnej pozycji.

- Jesteś farbowany? - z niedowierzaniem patrzył na jego włosy, sięgające niemalże ramion.

- Zakład z senpaiem z trzeciego roku - zaśmiał się głośno, zmieniając spodnie. Amano nic nie dodał. Trwał w ciszy, przyglądając się dla nowo poznanego kolegi z klasy. - Tak poza tym .. - dodał niepewnie Nishijima. - Te co było na początku.. czy ty.. z resztą nie ważne. To pewnie tylko moja wyobraźnia.

- Gdyby tak było nie znałbyś mojego imienia - Daiki z poważnym wyrazem twarzy ponownie skierował szare oczy na betonową podłogę. - Ale nie wiem czy kiedykolwiek ci to wyjaśnię.

- Ja to? - odparł zakłopotany Kuro. - Widziałem cię podczas, gdy ty leżałeś nieprzytomny w zupełnie innym miejcsu.

Chciał już odpowiedzieć, kiedy nagle zadzwonił dzwonek. Odetchnął z ulgą i nie oczekując na chłopaka, w którego towarzystwie tam trafił, wyszedł. Korytarz był pusty. Część klasowa była na zupełnie innym piętrze, robiąc z parteru, po dzwonku, częściowe odludzie.

Nauczyciel w stroju sportowym zjawił się nie wydając żadnych dźwięków. Nieświadom, że ma przed sobą nowego ucznia, podszedł go od tyłu i niespodziewanie chwycił za ramiona. Serce Amano pomimo nagłej sytuacji trwało w spokoju. Z nijakim wyrazem twarzy odwrócił twarz. Facet, dopiero zauważywszy, jaką pomyłkę popełnił, zabrał ręce i zrobił krok w tył, łapiąc się za głowę.

- Przepraszam. Musiałem cię z kimś pomylić.

- Pomylić? - równo z chwilą wymawiania przez niego słów, z przebieralni wyszedł podobnego do jego wzrostu nastolatek o identycznym odcieniu włosów.

- Co robisz stary dziadzie? - oburzony spojrzał na w-fiste.

- Nic - męższczyzna uśmiechnął się zbyt sztucznie, aby nie było można tego zauważyć.

- Ej ty - czerwonowłosy zwrócił się do Amano - co ten dziadyga ci zrobił?

- Nic takiego - stwierdził chowając dłonie do kieszeni z kluczykiem. W mgnieniu oka zaczął przewracać palcami małą, puchatą kulką słóżącą za breloczek. - Tylko się ze mną witał.

- Na prawdę? - na twarzy nieznajomego pojawił się wyraz ulgi. - Myślałem, że znowu odwlił jakiś głupi kawał. Jestem Hatake Hinata - wystawił w jego stronę dłoń.

- Amano Daiki - nie patrząc na okoliczności uścisnął rękę obcego.

- Cieszę się, że mój ojciec nie sprawił ci kłopotów - uśmiechnął się szczerze.

,, Ojciec? - pomyślał przez chwilę - nawet nie są podobni. ''

- Koniec pogaduszek! - przerwał zaczerwieniony mężczyzna - idziemy na dużą salę.

- Ale to jest po drugiej stronie szkoły - zajęczał ktoś niedaleko Amano. - Nie chcę mi się tam iść.

 

Szli parami. Daiki chcąc uniknąć jakiej kolwiek konfrontacji z innymi rówieśnikami wolał być samotnie na samym tyle.

Tak jak mówił uczeń, narzekający na odległość, musieli przejść dość spory dystans. Wpierw ruszyli na podwórko i otoczyli atrakcyjny wględem wielkości budynek szkoły a następnie skręcili w przejście między liceum i gimnazjum, gdzie znajdował się szeroki na pięć osób tunel, mający okóło 2 metrów wysokości. Przez szklaną ścianę dało się zauważyć uśmiechniętą grupkę wagarowiczów, wpatrywującą się za szkło. Jedna z dziewczyn zakrywając uśmiechniętą twarz, drógą ręką wskazała na Amano po czym na Hatake.

,, Prawdopodobnie mają nas za rodzeństwo '' - zaśmiał się na samą myśl, przechodząc przez przejście. Oczom wszystkim ukazała się teraz wysoka budowla ze ścianami w odcieniu lodowego błekitu. Dwa duże okna przysłaniała od wewnątrz czarna, wyłożona na cała powierzchnię folia.

Nauczyciel wszedł po schodach i włożywszy w dziurkę od klucza wskazany przedmiat odkluczył drzwi. Otworzył je na całą szerokość i gestem dłoni wskazał, aby wszyscy obecni wszedli do środka.

Amano bez zawachania ugiął kolana i całą swoją masą naparł w przód, po czym przeskoczył przez wszystkie stopnie, lądując tuż przed wejściem. Ruszył i rozglądając się dookoła bacznie badał przestrzeń, która miała dość pokaźne rozmary.

- No dobra - krzyknął nauczyciel. Wszyscy spojrzeli na założoną wysoko siatkę, przed którą stał - bierzcie piłki i ćwiczymy serwy - palcem wskazał na materiałowy kosz na kułkach przeznaczony do przytrzymywania dmuchanych przedmiotów.

Daiki przyśpieszając zszedł ze środka boiska, ledwo unikając niecelnego rzutu jednego z uczniów.

- Gdzie ćwiczą dziewczyny? - jego oczy nie były w stanie dotrzeć do osobniczek płci pięknej.

- Tam. W krawędzi - pulchny chłopak wskazał na prawy róg sali. Nastolatki były tak rozstawione, że ledwo można było je dostrzec z pozycji, w której oboje się znajowali. ,, Pewnie zasady BHP '' - pomyślał.

- Uwaga! - do jego uszy dobiegł krzyk. Nim Amano był w stanie jakkolwiek zareagować pędząca piłka znalazła się tuż przed jego twarzą. Już opuszczał powieki, gdy nagle przed jego oczyma przemknęła ręka. Rozłożona dłoń starała się ją uchwycić, jednak ta jedynie przez nią przeniknęła. Odzyskując zmysły Daiki całym sobą zrobił krok w lewo upadając przy tym na podłogę. Okrągły przedmiot odbił się od ściany i w mgnieniu oka przekroczył linię boiska.

,, Co to było? '' - przyłożył dwa, chude palce do szyi. Jego serce biło jak szalone. Odnosił wrażenie, że zaraz wybuchnie.

- Przepraszam - stanął przed nim niski, brąz włosy chłopiec gorzko płacząc. Miał na sobie buty sportowe i bluzę z logo dróżyny szkolnej. Po chwili jego ciało znikło nie pozostawiając po sobie żadnych śladów.

- Nic ci nie jest? - podbiegł do niego wystraszony Nishijima.

- N-nie - wyjąkał oszołomiony. - Nic mi nie jest - jego źrenice skierowane przed siebie legły w bezruchu.

- To dobrze - Kuro spoglądając na niego, niepewnie wrócił do zajęć.

 

Zadzwonił dzwonek. Nie zwlekając ani chwili pełen pośpiechu wyszedł z sali.

Reszta przyglądała mu się ze ździwieniem, nie znając powodów jego nagłej zmiany zachowania. Daiki wciąż analizował sytuację, nie wierząc, że to co widział było prawdziwe. I tak mijały lekcje. Jeden z nauczycieli widząc ten brak zainteresowania tematem, wziął go do odpowiedzi, jednak ten, niby zachipnotyzowany bez jakiejkolwiek reakcji, na wszystko odpowiedział poprawnie. Kuro także dał mu chwilę spokoju. Owszem. Miał ochotę go zapytać ,, co ci jest? '', ,, od w-f dziwnie się zachowujesz, możesz mi się wygadać, jeśli chcesz '', jednak mając świadomość, że jest tyko nowo poznanym kolegą z klasy, odpuścił.

 

Wyszedł ze szkoły. Powoli otrzącając się z sytuacji sprzed kilku godzin, uśmiechnął się gorzko na widok ogromnej wiśni w centrum podwórka.

Obok pięknego drzewa stał Kuro. Gdy tylko zauważył Amano wyszczerzył zęby i podbiegł do niego.

- Daiki - zaczął - wiem, że to nagłe, ale zostańmy przyjaciółmi. Chcę wiedzieć o tobie co raz więcej i więcej.

Już miał odpowiedzieć, gdy nagle jego wzrok przykuło coś innego. Niski nastolatek, ubrany w zakrwawiony strój sportowy stał zaledwie kilka metrów dalej. Na widok czerwonowłosego uśmiechnął się smutno i wysunął w przód dłoń, w której trzymał stary, zabarwiony czerwienią list.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania