Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

" Pomimo bólu życie toczy się dalej"

Z roz­mowy z Berie zapa­mię­ta­łam to że słu­cha­łam z nie­do­wa­ża­niem tego co mi mówił.

Wygląda na to iż obie strony ponio­sły straty. Zakoń­czył swoją opo­wieść Berie.

Zarówno łowcy jak i … Tutaj głos mi się zawie­sił. Nie umia­łam wypowie­dzieć na głos tych imion. Jesz­cze nie. Za wcze­śnie… dużo za wcze­śnie.

Lecz mój roz­mówca nie miał tego pro­blemu.

Tak. Strata Assa­sila i Kovu to bole­sne doświad­cze­nie. Los jest bru­talny dziew­czyno. Nigdy nie wia­domo kiedy…dzwo­nek tele­fonu prze­rwał wypo­wiedz Berie.

Słu­cham.

Jak to nie możesz sobie z nim pora­dzić?

Cho­lera zaraz będę.

Coś się stało?

Musze jechać. Vlad posta­no­wił uszczu­plić swoje zapasy alko­holu i… robi inny wystrój wnę­trza. Tu się skrzy­wił.

To jedź. Jak musisz. Berie skina głową i ruszył do drzwi.

Mam nadzieję że przyj­dziesz do pracy w ponie­dzia­łek?

Tak a czemu pytasz? Zasko­czyło mnie to pyta­nie. Lecz odpo­wiedź jesz­cze bar­dziej.

Wygląda na to że będę Twoim sze­fem dopóki mój syn nie ogar­nie się na tyle, żeby pro­wa­dzić firmę.

Naprawdę? To aż tak źle z nim jest.

Taaa. Będę musiał zosta­wić Nor­we­gię na jakiś czas. Nie uśmie­cha mi się to no ale cóż. Sezon psich zawo­dów się zbliża,a mnie nie będzie. Syn waż­niej­szy. Ma prze­szło 800 stu­leci na karku a cią­głe mnie potrze­buje.

Ile Vlad ma lat?

Prze­szło osiem­set. Nie wie­dzia­łaś?

Nie. To zna­czy domy­śla­łam się ze jest „ wie­kowy” ale że nie aż tak.

Ja jestem jesz­cze tro­chę star­szy od niego. Ok muszę jechać i zoba­czyć co się dzieje. Nie zapo­mnij przyjść do pracy w ponie­dzia­łek. Do zoba­cze­nia. I wyszedł.

Do zoba­cze­nia Berie.

 

Po wyj­ściu Berie zosta­łam sama z myślami. Dużo wia­do­mo­ści za dużo. Łowcy Wam­pirów, wiek Vlada i jesz­cze parę innych rze­czy spo­wo­do­wało u mnie spory ból głowy. Zna­la­złam Ibu­prom i poszłam spać. Jutro do pracy trzeba wstać. Nasta­wi­łam budzik w tele­fonie. Nie od razu zasnę­łam. W mojej gło­wie tyle myśli się koła­tało iż nie spo­sób było usnąć. Myśl goniła myśl. Łowcy Wam­pirów, porażka Assa­sila i jego kom­pa­nów, zroz­pa­czony pijany Vlad, Berie i ja w tym wszyst­kim. Kiedy zasnąć nie mogłam się­gnę­łam po wymię­to­lony przeze mnie rze­mień, na któ­rym był sygnet Assa­sila. Tyle emo­cji i wspo­mnień mnie zalało, że maiłam wra­że­nie że oglą­dam film w zwol­nio­nym tem­pie. Klatka po klatce. Od momentu kiedy zoba­czy­łam go sie­dzą­cego na murku po moment aż dowie­dzia­łam się że już go nie ma. Łzy same mi popły­nęły z oczu. Wtu­li­łam się w poduszkę i pła­ka­łam. Zmę­czona pła­czem musia­łam usnąć bo dźwięk budzika mnie dopiero zbu­dził. Wsta­łam, umy­łam, ubra­łam, zro­biłam śnia­da­nie do pracy, szybki maki­jaż i poszłam do samo­chodu zasta­na­wia­jąc się jakie to zmiany cze­kają w pracy skoro Berie ma zastę­po­wać Vlada. Po dotar­ciu na par­king zapar­ko­wa­łam auto na miej­scu gdzie zawsze je sta­wia­łam. Zaraz obok par­ko­wał Assa­sil, teraz jego miej­sce stało puste. Westch­nę­łam bez­rad­nie i już chcia­łam wysiąść z samo­chodu, kiedy drzwi natra­fiły na opór. Kiedy klnąc pod nosem już mia­łam ten opór prze­ła­mać zorien­to­wałam się iż ów prze­szkodą jest męż­czy­zna w śred­nim wieku. Był to jeden z pię­ciu dyrek­to­rów któ­rzy pra­co­wali w fir­mie. I tak był to wam­pir.

Prze­pra­szam ale chcia­ła­bym wysiąść. Powie­dzia­łam najspo­koj­niej jak umia­łam. Ostat­nie wyda­rze­nia spo­wo­do­wały że do wybu­chu zło­ści nie­wiele trzeba mi było.

Oczy­wi­ście już się cofam Kate. Chcia­łem upew­nić się że nie uciek­niesz mi, chciał­bym z Tobą poroz­ma­wiać.

Słu­cham. Nie mia­łam ochoty na te roz­mowę. Wie­dzia­łam o czym będziemy roz­ma­wiali.

Czyli te pogło­ski to prawda że Assa­sil i reszta pole­gli?

Tak twier­dzi Berie. Odpowie­działam.

A Ty co o tym sądzisz. Jest szansa że prze­żyli?

Posłu­chaj Max. Nie wiem jakie pogło­ski usły­sza­łeś. Ja nie jestem dobrym part­ne­rem do roz­mów na ten temat. Poza tym to nie miej­sce na takie roz­mowy. Prze­pra­szam Cie­bie ale chcia­ła­bym udać się do biura. Poro­zma­wiaj z Berie lub Vla­dem oni wie­dzą wię­cej niż ja. Rzu­ci­łam na odchod­nym.

Przy­się­gam ze zapłacą za to.

Przy­sta­nę­łam. Takie dekla­ra­cje też do Berie ale to miłe z Two­jej strony. Nie cze­ka­jąc na odpo­wiedz ruszy­łam scho­dami ku wej­ściu. Kiedy weszłam do środka od razu skie­ro­wa­łam się do windy. Zosta­łam zatrzy­mana przez ochro­nia­rza.

Kate. Wszy­scy pra­cow­nicy są pro­szeni do sali obrad. Mamy nowego szefa.

Nowego szefa? Pow­tó­rzy­łam zasko­czona.

Tak. Chce aby wszy­scy pra­cow­nicy przy­szli do sali.

Dzię­kuje za infor­ma­cję. W tym momen­cie przy­po­minałam sobie jak Berie mi mówił że będzie zastę­po­wał Vlada. Szyb­kim kro­kiem prze­mie­rzy­łam kory­tarz. Przed drzwami do sali stała Monic. Prze­stra­szona bar­dzo.

Witaj. Stało się coś? Czemu tutaj jesteś?

Dzień dobry. Nowy szef kazał mi na Panią zacze­kać.

To miłe z jego strony. Powie­dzia­łam uważ­nie się jej przy­glą­da­jąc. To chodźmy. Nie możemy kazać cze­kać na sie­bie. Już się­ga­łam za klamkę kiedy Monic zmie­szana powie­działa.

Pro­szę pocze­kać chwilę.

Tak?

Nie widziała go Pani.

Nie rozu­miem. Możesz mówić jaśniej? Wygląd Berie robił wra­że­nie. Jedni patrzyli na niego z zachwy­tem, inni ze stra­chem pomie­sza­nym z cie­ka­wo­ścią.

No cóż nie na co dzień widuje się pra­wie dwu metro­wego, musku­lar­nego męż­czy­znę z opa­ską na oku i wygo­lona głową po bokach oraz dłu­gim do pasa war­ko­czem.

Ma oso­bliwy wygląd.

Oso­bliwy wygląd? Mam przez to rozu­mieć że ma dwie pary rąk, dwie głowy i zio­nie ogniem? Zapy­ta­łam roz­ba­wiona.

Nie co też Pani mówi tylko że… W tym momen­cie drzwi od sali otwo­rzyły się a w nich poja­wił się sam Berie. Jakie było moje zasko­cze­nie kiedy zoba­czy­łam że ściął war­kocz. Był łysy.

Długo Panie karzą na sie­bie cze­kać. Zebra­nie roz­po­częte wszy­scy są tylko moich dwóch asy­sten­tek brak. Jego stwier­dze­nie było na tyle czy­telne że Monic pra­wie skła­nia­jąc się mu w pas szybko zni­kła za drzwiami. Nato­miast ja zosta­łam na miej­scu przy­glą­da­jąc mu się. Zasta­na­wia­łam się czy będziemy musieli odsta­wić „ szopkę” przed innymi i przed­sta­wić się sobie, jak­by­śmy pierw­szy spo­tkali.

Czemu tak na mnie tak patrzysz?

Prze­pra­szam czy my się? Zapy­ta­łam zaczep­nie.

Nie dener­wuj mnie kobieto tylko wchodź do środka. Uśmie­cha­jąc się wymie­ni­łam go i zni­kłam w sali. Mogła­bym przy­siąc że sły­sza­łam cichy śmiech Berie. Też ta sytu­acja go śmie­szyła.

Zaję­łam swoje dotych­cza­sowe miej­sce. Zaraz po mnie przy­szedł Berie. Zebra­nie roz­po­częło się od jego prze­sta­wie­nia i zapew­nienia pra­cow­ni­ków że nie zamie­rza wpro­wa­dzać zmian w zespole. Na te wia­do­mość widać było ulgę na twa­rzach wszyst­kich zebra­nych, zwłasz­cza kobiet w moim wieku. Ja tylko sie­dzia­łam i obser­wo­wa­łam reak­cje na widok Berie. Niek­tóre panie patrzyły na niego jak na zbun­to­wa­nego nasto­latka, który wyrwał się z spod rodzi­ciel­skiej opieki. Pew­nie myślały patrząc na niego „ Taki ładny chło­piec a tak się spa­sku­dził tą opa­ską na oku”. W sumie nie wie­dzia­łam ile on ma fizycz­nie lat. Podej­rze­wam że nie­wiele wię­cej niż ja kiedy tu zaczę­łam pra­co­wać. Musze się go zapy­tać przy oka­zji. Zebra­nie się szybko dobie­gło końca i wszy­scy roze­szli się do swo­ich oddzia­łów. Tylko ja i Monic musia­ły­śmy pocze­kać na Berie. Kiedy cala trójką szli­śmy do windy Berie mówił Monic co potrze­buje, jakich doku­men­tów, z jakiego działu. Biedna dziew­czyna posłusz­nie zapi­sy­wała co ma zro­bić, żar­li­wie przy­ta­ku­jąc mu. Gdyby mogła to sta­łaby się nie­wi­dzialna. Widać było ulgę na jej twa­rzy kiedy mogła pójść po doku­menty. Kiedy zosta­li­śmy sami Berie spoj­rzał na mnie i zapy­tał.

Jak sądzisz wywar­łem wra­że­nie na pra­cow­ni­kach Vlada?

Taaa i to spore zwłasz­cza na Monic.

Taa. Tak się mnie boi że gdyby nie to ze potrze­buje pie­nię­dzy to by zre­zy­gno­wa­łaby z pracy. Zak­pił. Na Vlada tak nie reago­wała prawda?

Nie. Ale to może przez Twoja opa­skę na oku. Dodaje Ci ona takiego groź­niej­szego wyglądu dodat­kowo.

I dobrze. Będzie trzy­mać dystans.

Berie?

Tak?

Co z Vla­dem?

Szcze­rze? Źle. Pra­wie cały czas pije. Nie można się z nim doga­dać. Nie przyj­muje racjo­nal­nych argu­men­tów. On nie myśli teraz racjo­nal­nie.

A co na to człon­ko­wie Zarządu? Jest jego człon­kiem od dawna.

Był. Zawie­sili go.

Jak to?

Mówi­łem Ci. Vlad nie myśli teraz racjo­nal­nie dziew­czyno. On został zawie­szony do czasu aż powróci do formy.

To pew­nie tro­chę pocze­kają na niego. Westch­nę­łam. Chcia­łam jesz­cze się o coś Berie zapy­tać, lecz w tym momen­cie Monic wró­ciła z potrzebną doku­men­ta­cją.

Coś jesz­cze Pan potrze­buje?

Nie dzię­kuję. Na razie to wszystko. Odpowie­dział Berie kart­ku­jąc doku­menty. Dziew­czyna pospiesz­nie wyszła.

Pokrę­ci­łam głową na to. Berie tylko uśmiechną się pod nosem. Jemu to odpo­wia­dało. Kiedy tez mia­łam zamiar udać się do swo­jego pokoju, Berie mnie zatrzy­mał.

Pocze­kaj Kate.

Tak?

Ja Ty się trzy­masz?

Dobrze. Dzię­kuje że pytasz. Powie­dzia­łam cho­ciaż wie­dzia­łam co zaraz mi odpo­wie.

Wiesz że kła­ma­nie nie jest Twoją naj­moc­niej­szą stroną. Prawda? W tym momen­cie nasze oczy się spo­tkały.

Co mam Ci na to odpo­wie­dzieć? O tym że jak wra­cam do domu to naj­chęt­niej bym poło­żyła i przez cały czas wyła, że nic mnie nie inte­re­suje, że wszystko mi o nim przy­po­mina, że na samą że już… nie dałam rady dalej mówić. Głos mi się zała­mał, oczy zaszły łzami spoj­rzałam na niego.

Powin­naś iść do psy­cho­loga zanim będzie za późno. Powie­dział rze­czo­wym tonem Berie. Opie­rał brodę na złą­czo­nych dło­niach obser­wu­jąc mnie. To żadna ujma iść do psy­cho­loga. Roz­siadł się wygod­niej w dużym skó­rza­nym fotelu, który zaskrzy­piał pod jego cię­ża­rem.

Już to kie­dyś sły­sza­łam od kogoś.

Widocz­nie ta osoba była Ci życz­liwa.

Wiem. Wiem.

Posłu­cha­łaś rady tej osoby?

Tak. Ale już nie było mi dane tej oso­bie o tym powie­dzieć. Uśmiech­nę­łam się smutno na to wspo­mnie­nie. Widzia­łam że Berie chciał coś jesz­cze powie­dzieć ale ja nie mia­łam ochoty tego kon­ty­nu­ować.

Prze­pra­szam ale ma sporo pracy i poszłam do swo­jego pokoju. Fak­tycz­nie parę teczek cze­kało na moim biurku. Zasta­na­wia­łam się czy to nie są raporty z wyjazdu Assa­sila, ale kto miałby to napi­sać skoro wszy­scy zgi­neli. Odru­chowo się­gnę­łam po pierw­szą z wierz­chu teczkę. Zaczę­łam czy­tać na pierw­szej stro­nie była lista a na niej nastę­pu­jące imiona:

Assa­sil-Zgi­niony

Tegan-Zagiony

Segal -Zgi­niony

Kovu-Zagi­niony

Tomas-Zafio­niony

Enzo -Zagi­niony

Lista była jesz­cze dłuż­sza co dało mi do myśle­nia. Dla­czego Assa­sil zabrał wszyst­kich ze sobą? Może wie­dział z kim będą wal­czyć. Wie­dział że będą mu wszy­scy potrzebni? Czemu pisze że zagi­nęli a nie zgi­nęli? I kto to pisał?

Przej­rza­łam resztę tej teczki. Były dane oso­bowe łow­ców, adresy, tele­fony, człon­ko­wie rodzin. Widać ktoś posta­rał się. Część z nich była pol­skiego pocho­dze­nia a część ukra­iń­skiego. Wyglą­dało że byli ze sobą spo­krew­nieni. Kiedy tak sie­dzia­łam i ana­li­zo­wa­łam doku­menty usły­sza­łam chrząk­nie­cie. To był Berie stał w drzwiach.

I co o tym myślisz?

Myślę że ktoś sporo pracy wło­żył w zdo­by­cie danych oso­bo­wych Łow­ców.

To nie takie trudne jak wie się skąd je zdo­być.

A jaki to spo­sób?

Tajem­nica.

I co pyta­łam. Westch­nę­łam. Mam pyta­nie.

Słu­cham.

Czemu przy Assa­silu oraz pozo­stałych jest napi­sane że zagi­nęli?

A jak powinno być według Cie­bie napi­sane?

Nie wiem. Ale coś mi się tu nie zga­dza. O co tutaj cho­dzi Berie? Ty wiesz coś wię­cej co tam się zda­rzyło prawda?

Być może.

Być może?! Zapisz­cza­łam.

Berie uniósł jedną brew do góry co zna­czyło że mój ton mu się nie spodo­bał.

Prze­pra­szam. Ale zro­zum mnie jeśli oni nie pole­gli i jest szansa że żyją to wiesz co.

Wiem. Sam pro­wa­dzę swoje śledz­two.

Tylko dla­czego nie odzy­wają się?

Nie wiem Kate. Dobra ja idę swoje doku­menty do ana­lizy. Jak Vlad to ogar­niał?

Masz pro­blem mogę Ci pomóc.

Dam radę. W końcu to ja poma­ga­łem Vla­dowi zakła­dać tą firmę.

Ty?

Ja. Dobrze idę. Poszedł.

Czy­ta­jąc doku­menty zatra­ci­łam rachubę czasu i nim się spo­strze­głam było po 12-stej. Czas na prze­rwę. Wyszłam z pokoju zoba­czy­łam że Berie też zro­bił sobie prze­rwę. Wła­śnie wle­wał alko­hol do kawy. Nie dużo ale jak to okre­ślił dla „ pod­kre­śle­nia smaku” Ta tylko czego? Kawy czy alko­holu?

Już mia­łam się go zapy­tać co za alko­hol dodał do kawy kiedy zadzwo­nił tele­fon. Był to tele­fon na który dzwo­nili człon­ko­wie Zarządu.

Wiem że masz prze­rwę ale mogła­byś ode­brać.

Zawró­ciłam się do pokoju.

Słu­cham.

….

Halo?

…..

Słu­cham. Pow­tó­rzy­łam jesz­cze raz ale nikt nie odpo­wia­dał. Mia­łam wra­że­nie ze ktoś jest po dru­giej stro­nie. Ten ktoś roz­łą­czył się. Obej­rza­łam się za sie­bie. Za mną stał Berie z kawą.

Kto to był?

Nie mam poję­cia. Nikt nie ode­zwał się.

Hmmm a zda­rzały się już takie tele­fony na ten numer? Zapy­tał pijąc kawę z " prą­dem” małymi łykami.

Nie.

Daj mi ten apa­rat. Jak ktoś zadzwoni ja odbiorę. Możesz iść na prze­rwę.

Po wyj­ściu z gabi­netu zasta­łam Monic roz­ma­wia­jącą z kimś przez tele­fon. Kiedy tylko zorien­to­wała się że ją obser­wuję, nastych­miast zakoń­czyła kon­wer­sa­cję. Wygą­da­łana zmie­szaną. Na to tylko wywró­ciłam oczami i poszłam dalej. Pomy­śla­łam tylko jeśli tak na mnie reaguje to jak by zare­ago­wała gdyby to był Berie? Pew­nie by pod­sko­czy­łaby do góry krzy­cząc " OMG Mrs Berie You scary me!”/ O Mój Boże prze­stra­szył mnie Pan. Taa. Byłam głodna wiec posta­no­wiłam zejść do bufetu na dole. Kiedy scho­dziłam scho­dami przy­po­mnia­łam sobie jak zasła­błam na nich wiele lat temu. Vlad popro­sił mnie żebym rosnio­sła ważne roz­po­rzą­dze­nie do mena­ge­rów wszyst­kich refe­ra­tów. Uzna­łam że scho­dami będzie szyb­ciej niż windą.

Nie­stety w ich poło­wie poczu­łam jak robi mi się słabo, dosta­łam zawro­tów głowy a przed oczami poja­wiły mroczki. Zanim stra­ci­łam przy­tom­ność zdą­ży­łam pomy­śleć, iż to straszny obciach zemdleć w pracy. Potem do mojego zamro­czo­nego umy­słu docie­rały nie­wy­ra­zne lecz zanie­po­ko­jone głosy. Ktoś raz po raz wołał moje imię, pru­bó­jąc mnie ociu­cić. Po chwili głosy stał sie wyraż­niejsze i odkry­łam że to był Asas­sil z któ­rym od jakie­goś czasu się spo­ty­ka­li­smy. Trzy­mał moja głowe prec co czu­łam jak mu sie niznacz­nie trzesą recę. Pew­nie zapy­ta­cie czy komuś takiemu jak Asas­sil mogły trząść się ręce. Odpo­wiedz brzmi tak. Czuł się bez­radny. Jako ze byłam nawpół przy­tomna chcia­łam podnieść się a przy­nam­niej usiąść, na co oczy­wi­ście mój opie­kun nie­po­zwo­lił.

Asas­sil klę­czał trzy­ma­jąc moja głowe na swo­ich kola­nach, ktoś zadzwo­nił po ambu­lans, ktos inny szybko scho­dził po cho­dach grom­kim gło­sem z rosy­skim akcen­tem woła­jąc " Co do cho­lery tutaj się dzieje?!”kroki ustają. Naste­puje chwila ciszy i te słowa " Kate. Czemu leżysz na ziemi?”. To był Vlad któ­rego scia­gneło zamie­sza­nie jakie wywo­łało moje zemdle­nie. Pamie­tam że na to Asas­sil tylko wark­nął w tym samym momen­cie roz­le­gły się kolejne odgłosy kro­ków, to byli ratow­nicy medyczni wraz z leka­rzem. Szybko zosta­łam zabrana do karetki a następ­nie szpi­tala. Po prze­pro­wa­dze­niu róż­nych badań i zaże­ka­niu się Assa­sila, że nie miał z tym nic wspul­nego dowie­dzia­łam sie że mam podej­rze­nie raka szyjki macicy. Grom z jasnego nieba, bo jak­żeby ina­czej. Szybko otrzą­sne­łam sie z tego wspo­mnie­nia. Trzba żyć teraż­niej­szo­ścią. A ta jest cza­sem okrutna. Zeszłam na dól do baru. Zło­ży­łam zamu­wie­nie. Nie musia­łam sie spie­szyć jak inni. Pozo­stali pra­cow­nicy prze­rwę obia­dową mieli pół godziną. Ja czter­dzie­sto­pię­cio minu­tową. Ze zwgledu na swoją cho­robę, która dzięki lekom Andiego została zatrzy­mana a ja dosta­łam drugą szansę I kilka “ bonu­sów”. Lep­szy słuch, cho­ciaz to przy­pi­sy­wa­łam temu że orga­nizm rekom­pe­suje w ten spo­sób słab­szy wzrok. Nie mia­łam pro­ble­mów ze sta­wami po mimo wieku, mia­łam więk­szą wytrzy­małość, mniej się meczy­łam a przy­ma­niej wol­niej, Jaśniej­szy umysł, brak pro­ble­mów z kon­cen­tra­cją, szyb­sze koja­rze­nie fak­tów, szyb­koś ta sama lecz łatwiej mnie było dne­ner­wo­wać a wtedy nie było wesoło… potra­fi­łam wykrze­sac zsie­bie poklady siły o któ­rych ludzie moga poma­rzyć, a co za tym idzie i agre­sji. Bylo kilka sytu­acji w któ­rych stra­ci­łam pano­wa­nie nad sobą. Wtedy nie prze­bie­ra­łam w sło­wach oraz czy­nach. Dla­tego żeby już wie­cej do takich incey­den­tów nie docho­dziło ćwi­czy­łam, żeby “ spa­lić” ener­gię, dać jej ujście. Cza­sem potra­fi­łam ćwi­czyć kilka godzin. Nagle z roz­my­slań wyra­wał mnie głos Emilly, pra­cu­ja­ceł u nas w barze.

Panno Kate?

Panno Kate? Pani zamó­wie­nie?

Co? A dzie­kuję bar­dzo. Usmiech­nełam się I odda­li­łam do sto­lika. Kiedy jadłam przy­po­mnia­łam sobie jak Andy mi mówił, że wszystko ma swoja cene. Moje lecze­nie także I ie cho­dziło o cene lek­ków lecz o to, że kim sie sta­łam. Na bada­nia kon­tro­lne musia­łam cho­dzic tylko do dok­tora Bykova, który pobrana krew, wyniki red­genu, tomo­grafu prze­ka­zy­wał Andiemu. Ba sam tomo­graf był prze­pro­wa­dzany przez dr Bykova I Andiego. Nikt nie mial wglądu to tego. Wyniki mogłoby nie jed­nego leka­rza zasko­czyć, tak samo z krwią. Wszyst­ki­kie bada­nia tra­fiały do Andiego. Lekki które przyj­muje ura­to­wały mi zycie, lecz cene ich zaży­wa­nia jest wysoka. A mia­no­wi­cie wol­niej sie sta­rzeje, na kon­dy­cje tez nie narze­kam. Cza­sem nacho­dzą mnie myśli kim sie sta­łam przez to. Bo jedno bylo pewne…nie jestem już do końca tą sama osobą. Dokład­nie nie wiem co w tych lekach sie znaj­duje,ale wie­lo­let­nie prze­by­wa­nie z wam­pi­rami pomaga mi w zna­le­zie­niu odpo­wiedzi. Mia­łam kilka wspól­nych cech z nimi. Jed­nak naj­bar­dziej zasko­czyła wia­do­mość,że mam “ lekko” zmie­nieny geno­typ. Taaa. Kim byłam? Wam­pirem? Nie czu­łam łak­nie­nia krwi. Jadłam nor­malne jedzie­nie,cho­ciaż cza­sem lubi­łam mniej dopie­czone mięso,soczy­ste “ krwi­ste” nie jest złe od czasu do czasu. Kie­dys zada­łam pyta­nie Andiemu kim jestem. Uśmie­cha­jac się po swo­jemu odpo­wie­dział że odpo­wiedz przyj­dzie z cza­sem a puki co mam cie­szyc sie tym co zostało mi dane. Szu­ka­łam odpo­wiedzi w ksiaż­kach jakie Assa­sil miał. Jego bibl­ko­teka pękała wsz­wach od róż­nych ksią­żek. Ksią­żek cze­sto nie­do­stepnych dla zwyk­kłego śmier­tel­nika,a ich tytuły I treść oraz wie­dza mogłaby niejed­nego śmiałka przy­pra­wic o gesią skórkę.

 

W ten spo­sób dowie­dzia­łam się że jestem kims kogo w daw­nych cza­sach nazy­wano by daph­ni­rem, czyli poła­cze­niem wam­pira I czło­wieka. Byłam sztucz­nie “ wycho­do­wa­nym” daph­ni­rem. Cza­sem sły­sza­łam jak tego slowa uży­wał Vlad wraz z Berie. Przy­wy­kłam do tej myśli. Nau­czy­łam sie z tym żyć. Teraz mia­łam misje dowie­dze­nia się prawdy co stało sie z Assa­silem I reszta jego towa­rzy­szy. Walka z nara­sta­ja­cym dołem emo­cjo­nal­nym. Robie­niem dobrej miny do złej gry. Bycie dawną sobą w rela­cjach z rodziną. Prze­cież moja sio­stra nie ma o niczym poje­cia. Sama ma swoja rodzine, ale cza­sem roz­ma­wiamy na skype. Sa jesz­cze Ilona oraz Ian. Przed nimi ukry­cie prawdy o mnie bedzie trudne. Prze­cież oni są wam­pi­rami. Wła­snie trzaba bedzie się do nich ode­zwać. Lubi­łam pisac do nich. Ilona jest moja bab­cią. Cho­ciaz teraz jestem star­sza od niej. Cie­kawa jestem jakby zare­go­wali na to ze jestem kimś z pogra­ni­cza dwóch jakże odreb­nych świa­tów. Taaa zapewne ta wia­do­mość zain­try­go­wa­łaby ich. Zerk­ne­łam na tele­fon. Czas nie­ubła­ga­nie upły­wał. Szybko dokoń­czy­łam jeść. Czas wra­cać do pracy. Wycho­dząc poz egna­łam się z Emilly. Tym razem poje­cha­łam windą. W drzwiach mało nie zde­rzy­łam sie z Berie, który w reku trzy­mał mój płaszcz.

Dobrze że Cie­bie widze. Musimy poroz­ma­wiać. Na osob­no­ści. Wypi­sa­łem Cie­bie. To mówiąc wre­czył mi płaszcz I ruszył w strone drzwi wyj­ścio­wych

Eee dobrze. Tylko tyle byłam w sta­nie powie­dzieć. Berie jesz­cze w biegu powie­dział do recep­cjo­nistki na par­te­rze, że do końca dnia go nie będzie. I jakby ktoś go szu­kał to jutro się z ta osobą skon­taktuje. Podej­rze­wam że to samo powie­dział Monic.

Nic mi innego nie pozo­stało jak za nim podą­żyć. Gdy drzwi otwo­rzyły się jesienne powie­trze ude­rzyło we mnie. Auto­ma­tycz­nie skie­ro­wa­łam sie w strone swo­jego samo­chodu, kiedy Berie za mna zawo­łał.

A Ty dokąd?

Słu­cham? Zapy­ta­łam nic nie rozu­mie­jąc. Mówi­leś że jedziemy gdzieś.

Tak mówi­łem. Jedziesz ze mną.

A samo­chód?

Tu nic mu sie nie sta­nie. Odwioze Cie­bie potem do domu.

Dobrze. A dokad jedziemy?

Zoba­czysz. Powie­dział Viking wsia­da­jąc do swo­jego dużego Range Rovera. Otwo­rzył drzwi od strony pasa­żera dla mnie. Posłusz­nie zaje­łam obok niego miej­sce w takich momen­tach widac bylo jakim jest dużym meż­czy­zną. Samo­chód był do paso­wany do jego potrzeb zaczy­najc od fotela, który mial mase usta­wień po wne­trze a na kie­row­nicy oraz zdal­nie ste­ro­wa­nych luster­kach koń­cząc. Wszystko ze sma­kiem I pro­stota. Wie­dzia­łam ze Berie jak jest u sie­bie w Nor­we­gii to woli prze­miesz­czać sie psimi zaprze­gami niż samo­cho­dami. Tu nie miał takiej moż­li­wo­ści, więc spro­wa­dził swój wóz do Anglii. Jego samo­chód miał kie­row­nice po pra­wej stro­nie a nie lewej. Raz sły­sza­łam jak opo­wia­dał Vla­dowi że poli­cja go zatrzy­mała, zaczeli sie o wszystko wypy­ty­wać. Że cze­piali się o poło­że­nie kie­row­nicy.

” A co mia­łem ja wyrwać i prze­ło­żyć na lewo?!” zagrzmiał Berie. Vlad śmiał sie z tego a Berie war­czał zły.

Zamy­sli­łaś się.

Ostat­nio cze­sto mi sie do przy­tra­fia. Powie­dzia­łam patrząc przed sie­bie.

Chce żebyś kogoś poznała.

Kogo?

To jest ktoś o kim nie wiesz pommo że ona wie o Tobie. Poza­tym jest ważna I bli­ska dla Vlada oraz mnie. Ma na imię War­wara I jest kobietą Vlada a moja “ córką”.

Twoją “ córką”? Mysla­łam że tylko Vlada prze­mie­ni­łeś.

Nie. Prze­mie­ni­łem ich w tym samym cza­sie.

W tym samym cza­sie? Newsy od Berie były szo­ku­jące.

Zasko­czona?

Raczej zszo­ko­wana. Znasz kogoś tyle lat a potem wycho­dzi najaw że nie­wie się nic.

Bo taka jest róż­nica pomie­dzy nami a Wami Kate. Vlad I War­wara są razem

bar­dzo długo.

Jak długo?

Ponad osiem­set lat bedzie w tym roku.

To szmat czasu.

Taaa. Poko­chali się jesz­cze będąc ludzmi. Na poczatku chcia­łem się posi­lić lecz z upły­wem czasu dosze­dłem do wnio­sku że jestem samotny. Potrze­buje towa­rzy­sza. A Vlad już bedąc czło­wie­kiem lubił prze­wo­dzić innym, dyry­go­wać, był bar­dziej tro­skliwy, wyro­zu­miały, empa­tyczny niż teraz. Te cechy u wam­pi­rów to wada dla­tego Vlad sie ich wyzbył. Jak wiesz Vlad pocho­dzi z Sybe­ry­skiego ple­mie­nia koczow­ni­czego. Ich życie nie było łatwe. Mrożne zimy, krót­kie lato. Cia­gle w dro­dze. Glód, tro­ska o czlon­ków ple­mie­nia, o reni­fery, które nawet teraz są dla ple­non żyja­cych na Sybe­rii ważne. Dostar­czają mięsa, skór, kości do robie­nia narze­dzi, ozdób, do powo­że­nia. Vlad był wodzem, pro­stym czło­wie­kiem lecz o dużej madro­ści życio­wej. Wiele widzial. Mie­dzy innymi mnie. Vlad odda­lił­sie do tajgi po drewno. Ja go obser­wo­wa­łem. W lesie nie kry­łem sie z szyb­ko­scią. Vlad widział jak cos szybko sie poru­sza mie­dzy drze­wami. Posta­no­wi­łem mu sie ujaw­nić. Zasze­dłem mu drogę.

Bał się?

Tak. Ale nie dał po sobie tego poznać. Ja wyczu­łem jego strach lecz cos jesz­cze. Vlad był w żało­bie. On wraz z War­warą stra­cili długo wycze­ki­wane dziecko. Dziew­czynka żyła kilka dni. Każde z nich na swój spo­sób to prze­ży­wało. Vlad stał się nie­do­stepny. Zamknięty w sobie. Nato­miast War­wara w za dnia usmiech­nięta, w nocy zapła­kana.

To smutne. A jak zare­ago­wał Vlad jak Cie­bie zoba­czył?

Jak? Patrzył na mnie z wysoko podnie­sioną głową. Im bar­dziej sie bał tym bar­dziej był dumny.

Cały Vlad. Powie­dzia­łam przy­po­minając sobie jego spoj­rze­nie niczym u Bohuna w Ogniem i Mie­czem.

Jak do tego doszło że ich oboje prze­mi­ni­łeś?

Hmmmm. Jedno bez dru­giego życia sobie nie wyobra­zało.

No tak.

Już dojeż­dzamy na miej­sce. Tylko jedna rada. Wasia nie lubi zgry­wa­nia się.

Ja też nie.

Ok. Jeste­śmy na miej­scu.

Berie się zatrzy­mał przy jed­nym z wiek­szych par­ków w Cam­bridge. Kiedy wysia­dłam poczu­łam “ mro­wie­nie” po ple­cach, co zna­czyło żek­tos mnie obser­wuje. Berie zaraz dolą­czył do mnie I ruszy­li­śmy aleją pośród wyso­kich drzew. Po [paru minu­tach zatrzy­ma­li­śmy się. Berie patrzył przed sie­bie usmie­cha­jąc się ser­decz­nie. Zpo­czątku nie widzia­łam nikogo, jed­nak po chwili zauwa­ży­łam kobietę śred­niego wzro­stu idącą w naszą stronę. Szła powoli. Na pierw­szy żut oka nie wyróż­niała sie z tłumu. Jed­nak jak wie sie czego szu­kać to mozna zauwa­życ róż­nice. A mia­no­wi­cie jej ruchy cecho­wała gra­cja, płyn­ność jak u kota. Nie tylko ja to zauwa­ży­łam. Mija­jący ją mez­czyżni ogla­dali sie za nią. Ona szła przed sie­bie nie­wzru­szona. Kiedy zatrzy­mała się przed nami widać było radoś w jej oczach na widok Berie.

Witaj Berie.

Witaj War­waro.

I tak stali I patrzyli na sie­bie aż chcia­łam powie­dzieć “ no weżcie sie obej­mij­cie w końcu”, lecz żadne z nich tego nie zro­biło. Berie jako pierw­szy się ock­nąi nas sobie przed­sta­wił.

War­waro to Kate. Kobieta odwru­ciła się w moją stronę przy­gla­da­jąc mi się z zain­te­re­so­wa­niem.

W końcu się spo­tykamy. Dużo o Pani sły­sza­łam od Vla­dy­slawa I Assa­sila. Jej głos był przy­jemny dla ucha I dało sie wyła­pać wschodni akcent, zwłasz­cza przy sło­wie “ Vla­dy­sław”.

Miło mi Pania poznać. Nie­stety mi Vlad nic nie mówił o Pani.

Kobieta usmiech­neła się.

Vla­dy­sław zawsze strał się mnie chro­nić…sam teraz potrze­buje pomocy. Rozej­rzała się dokoła. Widac było że chiała cos jesz­cze powie­dzieć ale ludzie przecho­dzący obok nas prze­szka­dzali jej.

Możemy poroz­ma­wiać w moim samocho­dzie.

Zprzy­jem­no­ścią.

Ruszy­li­śmy do samo­chodu. Wśrodku roz­mowy prze­biegały w innej atmo­se­rze. Na luzie. Berie I War­wara wspo­mi­nali stare dobre czasy. Były tez roz­mowy poważne. Ja w wiek­szej mie­rze byłam słu­cha­czem. Rozmowy prze­rwał tele­fon War­wary. To Vlad dzwo­nił do niej zanie­po­ko­jony jej długą nie­ob­cno­scią.

...

Nie. Spę­dzam czas w towa­rzy­stwie Berie i pozna­łam Kate.

Dobrze zapy­tam. A Ty jesteś gotowy do podróży.

Nie­długo bedę. Ja Cie­bie też.

Vla­dy­sław jest cie­kawy jakim sze­fem jest Berie?

Zerk­ne­łam na Berie,który “ bawił” się tele­fonem.

Trudno mi powie­dzieć. Zakrutko pra­cu­jemy razem żeby cokol­wiek powie­dzieć.

Jed­nak jak chcesz to potra­fisz być dyplo­ma­tyczna. Powie­dział Berie usmie­cha­jąc się pod nosem.

No ba. Trzeba dbać o swoją skórę. Na to part­nerka Vlada wraz z Berie spoj­rzeli na sie­bie poczym gło­śno się roze­śmieli. Łącz­nie ze mną.

Hmmm. A jakim sze­fem jest Vla­dy­sław?

Odw­ru­ci­łam sie w jej stronę. Napot­ka­łam bystre spoj­rze­nie cze­ko­la­do­wych oczu. Zupeł­nie innych niż u Vlada. Przez moment widzia­łam czer­wone iskierki,jed­nak po chwili pozo­stały wyraz cie­ka­wo­ści ale też i prze­biegłości. Mia­łam przed sobą kobietę wie­dzacą czego chce. Jed­nak poczu­łam sie tro­che tym pyta­niem skre­po­wana.

Naj­wi­docz­niej I ona wyczu­łam moje skrę­po­wa­nie. Usmiech­neła się I dodała.

Jeśli nie chce Pani nie musi odpo­wia­dać. Zrozu­miem to. Lecz w jej spoj­rze­nie mówiło co innego.

Dla­czego? Mogę odpo­wie­dzieć na to pyta­nie. Zanim powie­działamcos wię­cej ode­zwał sie Berie.

War­waro nie naci­skaj Kate.

Westch­ne­łam.

Nie ma pro­blemu Berie. Odpo­wiem na te pyta­nie. Przepra­co­wa­łam z Vla­dem ponad dwa­dzie­ścia lat. Początki nie były łatwe. Dosta­łam od Vlada nie­zła „szkołę życia”. Pare razy chcia­łam odejść. Dosta­wa­łam wyso­kie wyna­gro­dze­nie nie­po­wiem lecz…pię­nia­dze to nie wszystko. Przy­na­miej nie dla mnie. Powie­dzia­łam patrzac wam­pirzcy w oczy. Vlad jest meż­czy­zną o trud­nym chrak­te­rze,kie­ru­ja­cym sie swo­imi zasa­dami i regu­łami. Zaj­muje wa żne sta­no­wi­sko w Waszym swie­cie. Niem­niej sza­nuję go za jego inte­li­gen­cję,sza­cu­nek do kobiet,to że znbie­giem czasu jak poznał mnie umiał przy­mn­kać oko na moje poglądy I spo­sób w jaki je wyra­ża­łam. Za to że jest dobrym towa­rzy­szem do roz­mów,ze umnie wysłu­chać,mówi to co myśli,że umie usza­no­wać czy­jeś zda­nie nwet jężeli się z nim nie zga­dza. Tu przy­po­mniały mi sie liczne nasze dys­ku­sje,ktore cza­sem Assa­sil musiał prze­rwać kiedy uznał że robi sie za gorąco. Tak na mar­gi­ne­sie. Lubi­łam rzu­cic taki temat do dys­ku­sji,obok któ­rego Vla­dowi było trudno przejść obok obo­jęt­nie. A jej prze­bieg w oka mgnie­niu potra­fił prze­isto­czyć sie w kłót­nię. Co zko­lei raniło Assa­sila bo chciał żeby­śmy z Vla­dem norl­mal­nie roz­mwiali a nie ska­kali sobie do oczu. Co nie zna­czy że kazda moja roz­mowa z Vladm kon­czyła się ostrą wymianą zdań. Nie. Zcza­sem ja nauczy­łam się jaki temat jest “ bez­pieczny” do dys­ku­sji, a jaki nie.

Wiem że Assa­sil miał duży wpływ na moje rela­cje z Vla­dem. Wiem też że Vla­dowi nie podo­bał się fakt,że Assa­sil przy­wią­zał sie do mnie. Nie­raz sły­sza­łam ich roz­mowe. Może mia­łam ją usły­szeć. Tu spoj­rzałam na Vlada part­nerkę. Nie “ wyczy­ta­łam” nic ani z jej wyrazu twa­rzy ani oczu.

Zale­rzy Ci na moim moich “ chłop­cach?

Uśmiech­ne­łam sie bo żad­nego z nich nie można było okre­slić mia­nem chłopca.

Tak. Assa­sil jest moim part­ne­rem a Kovu przy­ja­cie­lem. Na niczym innym mi tak nie zale­rzy,jak dowie­dze­niu sie prawdy co wyda­rzyło się na Ukra­inie. Ba ja sądzę ze oni prze­żyli. War­wara juz chciała coś powie­dziec kiedy Berie posta­no­wił sie doła­czyć.

Nie wysnó­waj pochop­nych wnio­sków Kate. Zagrz­miał Berie. Musimy mieć mocne dowody na to.

Ale...

Ja też uwa­żam że oni żyją. Berie odwró­cił się do War­wary.

Uwa­żasz czy wiesz że oni żyją? Na jakiej pod­sta­wie tak sądzisz moja droga. W gło­sie Berie pobrzmie­wała nutka iry­ta­cji.

Mam infor­ma­cje że moga być na przy­latku Kam­czac­kim.

Na Kam­czatce? A by tam robili? Prze­cież to pra­wie zupełne pust­ko­wie… I tu nagle przy­po­mniały mi sie głu­che tele­fony.

A może fak­tycz­nie oni tam są. Berie a dzi­siej­sze tele­fony? Tu spoj­rzałam na niego z nadzieją.

O nie dziew­czyno. Nie patrz tak na mnie. Nie dam się wkrę­cić w Wasze gierki.

Jakie tele­fony? Dzwo­nił ktos do Was? War­wara zde­cy­do­wa­nie była zain­te­re­so­wana tym tema­tem.

Tak. Na numer zastrze­zony numer w pracy. Nie­liczni go znają. I to pierw­szy raz kiedy to był “ głu­chy” tele­fon.

Spraw­dzie­łeś go Berie?

Tak.

I co?

Był zastrze­żony.

I to sta­nowi dla Cie­bie jakis pro­blem?!

Nie tym tonem War­waro.

Prze­pra­szam. Lecz zro­zumn mnie Ojcze. Assa­sil jest dla mnie jak syn. Byłam przy jego prze­mia­nie.

Rozu­miem. Ty I Vlad jeste­ście moimi “ dziecmi”. Uwież mi. Wiem co czu­jesz. Tu Berie ują twarz “ córki”w swoje dło­nie,patrząc w jej oczy a nastep­nie zło­żył pełen sza­cunku poca­łu­nek na czole.

Sie­dzia­łam I patrzy­łam na nich ocza­ro­wana ich wzjemną wię­zią. Nie odzy­wa­łam się,aby nie prze­szko­dzić im. Berie odsuna sie pierw­szy ale nie wypu­ścił War­wary ze swo­ich dłoni.

Obe­cuję że dowiem sie prawdy. Ktos pra­cuje nad tym nume­rem. Jak cze­gos wie­cej się dowiem. Pierw­szą Berie Cie­bie poin­for­muję. Dobrze?

Tak.

Berie zer­k­nał na zega­rek.

Juz pierw­sza w nocy. A rano trzeba do pracy. Tu wymow­nie spoj­rzał na mnie.

A bo to piew­sza noc sie zarwało. A potem szło do pracy.

Taaa. Zoba­czymy rano.

Dobrze moje panie. Ty War­waro wra­caj do Vlada. Chwila gdzie sa klu­cze?

Mam klu­cze od Two­jego domu.

Taa. Ale osta­nim razem Assa­sil,Kovu zgu­bili gdzies klu­cze. Wcho­dzili oknem a kiedy uro­cho­mil sie alarm to “ wyła­czyli” go w jedyny znany sobie spo­sób. Nie musze mówic w jakim sta­nie byli. I nie­waż­cie się moje Panie śmiać. Ten alarm do tanich nie nale­rzał. Po tym stwier­dze­niu obie z War­warą roze­smia­ły­smy się. Berie pod nosem bur­czał o braku zro­zu­mie­nia z naszej strony.

Part­nerka życiowa Vlada poże­gnała się z nami. Zosta­łam sama z Berie. Zmę­cze­nie dało o sobie znać. Opa­ra­łam głowę o zagłó­wek sie­dze­nia przy­my­ka­jąc oczy.

Jakie pierw­sze wra­że­nie wywarła na Tobie kobieta Vlada? Tubalny głos Berie bru­tal­nie prze­rwał mój pół sen,w jaki zapa­da­łam.

Hmmm. Odrazu widać że jest pewną sie­bie kobietą. Prze­jeła się sytu­acją z Assa­silem oraz Kovu. Coś wię­cej trudno mi powie­dzieć bo jej nie znam.

Vlad tyle jej opo­wia­dał o Tobie,że posta­no­wiła Cie­bie poznać.

Aż strach sie bać co Vlad jej mówił na mój temat.

Nie­prze­sa­dzaj. Mój syn ma o Tobie dobre zda­nie. Ina­czej byś nie prze­pra­co­wała ponad dwu­dzie­stu lat w jego fir­mie,gdyby miał złe zda­nie na Twój temat. Nie­są­dzisz?

Co racja to racja. Tu ziew­ne­łam.

Widze że spiaca jesteś już.

Taaa. A do pracy trzeba iść. Nie mam samo­chodu.

Od czego sa tak­sówki. Dro­czył sie Berie.

Od tego żeby szef mi zamó­wił?

Serio?! Berie spoj­rzał na mnie przez ramię.

Nom. Wiesz Berie mam kilka naprawde faj­nych wspo­mnień z Assa­silem,Kovu oraz Vla­dem.

Tak? A jakie?

Lubi­łam wie­czo­rem słu­chać opo­wie­ści Vlada kiedy był u Assa­sila. Pamie­tam wtedy Vlad zapa­lał cygaro,świa­tło w salo­nie było przy­ga­szone,ja zawi­ja­łam sie w koc Assa­sil przy­no­sił dobre wino,sam też lubił zapa­lić ale wtedy odcho­dził dalej. Rozma­wiali wtedy o róż­nych rze­cha poważ­nych,miej poważ­nych a ja sie­dzia­łam I słu­cha­łam. Cza­sem jak oni dys­ku­to­wali ja czy­ta­łam książkę.

Nie­za­po­mnę jak byłam u Assa­sila I był wie­czór,ja leża­łam na kana­pie w salo­nie z książką,zre­la­ko­so­wana a pano­wie ucieli sobie dys­kuję. Kovu chyba był u sie­bie w pokoju a Assa­sil na scho­dach. Czy­tam sobie I nagle sły­szę

” Młody. Kie­row­nica od samo­chodu to nie (I tu padło słowo na ch) żeby dobrze ukła­dała się w dłoni”.

I co na to Kovu. Berie wyraż­nie był roz­ba­wiony.

Co Kovu na to? Juz mówię. Kovu tak odpo­wie­dział “ Nie­zgo­dze się z Tobą. Zarówno jedno jak I dru­gie powino sie dobrze udkła­dać w dłoni jak nale­rzy”. Spoj­rzałam na Berie,któ­remu ramiona się trzę­sły,w końcu nie wytrzy­mał I roze­śmiał się. Gło­śno.

Ta

. To jesz­cze nie koniec.

Nie. Assa­sil wszedł do salonu z sze­ro­kim uśmie­chem,usiadł przy mnie na kana­pie I jak to miał wzwy­czaju zabral mi książkę. Nastep­nie pyta sie mnie czy sły­sza­łam ich roz­mowę. Ja na to że nie,bo mia­łam cie­kaw­sze zaje­cie niż słu­cha­nie ich roz­mowy. Oczy­wi­ście wszystko sły­sza­łam. Ale to tak na mar­gi­ne­sie.

I co Assa­sil Ci uwie­zył?

Nie. Zaraz usły­sza­łam że kła­mać nie umiem. I czeka mnie “ kara” za to. Tu puści­łam oczko.

I tak wspo­mi­na­jąc mineła podróż powrotna do domu.

Dzię­kuje za podwie­zie­nie do domu sze­fie. Powie­dzia­łam się­ga­jąc za klamke od drzwi auta.

Niema zaco. Widzymy sie za kilka godzin znowu w pracy.

Taaa. Tylko nie mam czym do niej dotrzeć.

To weż tak­sówkę. Bedę jechał. Też muszę wypocz­nąć i Tobie też to radzę. I jesz­cze jedno. Nie roz­my­ślej zadużo o tym co stało sie z Assa­silem i Kovu. Dobrze?!

Tak. Dobrze. Odpowie­działam cicho.

Dobra­noc Kate.

Dobra­noc. Ruszy­łam w kie­runku drzwi od domu. O dziwo nie usly­sza­łam jak Berie ode­je­chał,bo cia­gle był. Patrzył coś w tele­fonie a ja szu­ka­łam klu­czy do domu. Nie mogłam zna­leżć klu­czy. Sta­łam w poł mroku grze­biąc w torebce. Nagle usły­sza­łam

” Daj. Pomogę Ci”

Pod­sko­czy­łam jak opa­rzona mówiac " Boże Berie chcesz mnie wykoń­czyć”

Nie krzycz kobieto. Jest po dru­giej w nocy. Ludzi pobu­dzisz. Daj torebkę. Powie­dział niczym nie wzru­szony Berie.

Nie trzeba już zna­la­zlam.

To daj klu­cze.

Czemu?

Za duzo pytan zada­jesz. Mrukną wam­pir wyj­mu­jąc z mojej dloni klu­cze. O pro­sze otwarte.

Dzieki. Wesz­lam do holu,zapa­li­lam świa­tło. Berie tez wszedl za mną. Widząc moje pyta­jace spoj­rze­nie rzekł.

Vlad i jesz­cze ktoś mnie pro­sił żebym miał oko na Cie­bie. Nim ma kto sie zająć Tobą nie …

sama się sobą zajmę. Ale dzie­kuje za tro­skę. Odpo­wie­dzia­lam twardo. Berie na to wyspro­sto­wal się. Widać było że mu moja odpo­wiedz nie spodo­bała się.

Kobieto. Nie igraj ze mną. Idż spać. Wark­nął.

A Ty?

Ja zajme się sobą. Masz tele­wi­zor?

Mam. Jest w salo­nie. Berie?

Hmm?

Kto jesz­cze Cie­bie pro­sił o to żebyś mnie pil­no­wał?

Ian. Coś Ci mówi to imię? Tu spoj­rzał na mnie uważ­nie.

Tak. To part­ner Ilony mojej …

Babci? To chcia­łaś powie­dzieć.

Skąd wiesz? A z resztą nie­ważne.

Ja dużo wiem. Idż spać. Bobe­dziesz nieprzy­tomna w pracy.

Taa. Dobra­noc. Poszłam na górę do mojej sypialni. Wzie­łam prysz­nic. Pod­czas prysz­nicu zasta­na­wia­łam sie nad tym co mi Viking powie­dział. Miłe jest uczu­cie że gdzieś tam jest ktoś,komu w jakimś stop­niu zale­rzy na Tobie. Cho­ciaż wie­dzia­łam że za namową Ilony Ian skon­tak­to­wał się z Barie badż Vla­dem. Liczy się gest oraz pamięć. Z tą myślą poło­ży­łam się spać. Wcze­sniej nasta­wia­jąc budzik. Sen szybko nad­szedł i szybko znikł. Kiedy masz w domu wam­pira nie potrze­bujesz budzika. Obu­dziło mnie " trze­sie­nie ziemi” i tubalny głos.

Cho­lera! Kate. Budzik od paru minut dzwoni a Ty nic. Wsta­waj. Sły­szysz?!

Hmmm. Co sie dzieje?

Czas do pracy. To się dzieje. Zro­biłem Ci her­batę. Śnia­da­nie zjesz w pracy. Z wyra już! Masz … tu zer­k­nął na zega­rek. Masz dwa­dzie­ścia minut na zegra­nie się. Powino wystar­czeć.

Same roz­kazy,nakazy. Berie żadko uży­wał słowa pro­szę. Głow­nie posłu­gi­wał się formą roz­kazujaca bądż naka­zu­jącą.

Juz dobrze. Wstaje.

Ja myślę. I zamknał za sobą drzwi.

Bur­cząc pod nosem na brak ogłady ze strony Vikinga ubra­łam się i zeszłam na dól. W kuchi cze­kał Berie kiedy mnie zoba­czył powie­dział.

No pro­sze jak chcesz to potra­fisz.

Nic nie powie­dzia­lam na tą zaczepkę. Wypi­łam już pra­wie zimną her­batę. Zła­pa­łam torebkę do reki i ruszy­lam w kie­runku drzwi. Po wyj­sciu z domu zwro­ci­łam uwagę na wali­zeczkę w dłoni wam­pira. Śred­niej wiel­ko­ści czarna wali­zeczka.Nic spe­cial­nego ale domysla­łam się co może w niej się znaj­do­wać. Jej zawar­tość dla jed­nych pew­nie kon­tre­we­syjna,drudna do przy­ję­cia dla dru­gich wręcz nie­zbędna do …prze­ży­cia. Mówie o krwi. Assa­sil podobną miał. Jed­nak taka krew nie­za­spo­ka­jała wszyst­kich potrzeb wam­pi­rów. Kie­dyś zapy­ta­łam sie Assa­sila o to czy krew z torebki mu sma­kuje odpo­wie­dział że pozwala na jakis czas zapo­ko­jić głód,ale nie ma porów­na­nia z tą cie­plą,słodką tet­niącą życiem. Wtedy też padły słowa jakie mi utkwiły w pamieci: " Każdy wam­pir musi kie­dys zabić. Jedni robią to czę­ściej inni zadziej. Nie­zmie­niy swo­jej natury. Jeste­śmy dra­pież­ni­kami”. Taaaa.

Droga do pracy minała nam w ciszy. Wysia­da­jąc z samo­chodu Berie napo­tka­łam pare cie­ka­wych spoj­rzeń. W tym Monic. Nie prze­je­łam się tym. Dla nich to wyglą­dało tak że ja i Berie mamy romans taaa. Ja dobi­ja­jąca do 60-tki i Berie,który wygla­dał na 40–ści lub koło czter­dzie­stu lat. Dobrze wie­zia­łam że kobiety,które wzdy­chały do Assa­sila czy Vlada jak tylko dowie­działy się o moim nazwimy to roma­sie z Assa­silem. Naro­biły takich plo­tek że głowa mała. Że przez łóżko dosta­łam tę pracę,że sypian z Assa­silem i Val­dem i dla­tego mam te pracę i jesz­cze wiele innych histo­ry­jek. Na początku mne to dene­re­owało jed­nak z bie­giem czasu śmie­szyły a potem igno­ro­wa­łam to. Nie chcia­łam tra­cić energi i mówic przez co prze­szłam. Praca z Vla­dem na samym początku byłam kosz­ma­rem. Vlad dał mi taką szkołę życia i prze­trwana że to co poka­zuja w tv o survi­walu to pestka. Był oschły (na­dal jest ale taki ma cha­rak­ter),bar­dzo wyma­ga­jący,nie­cie­pliwy,zażu­cal mnie pracą. Bie­ga­łam po całym biu­rze zję­zy­kiem na bro­dzie za drob­no­sta­kami jakie Vlad wymy­śłał. Miał pre­ten­sje o to że pro­gramu jesz­cze nie opa­no­wa­łam,cho­ciaż on mi tłu­ma­czył (tak. Sam Vlad mi tłu­ma­czył pro­gram w jakim mia­łam pra­co­wać). Potem jak mia­łam jakies pro­blemy a nie chcia­łam z tym zwra­cac do Vlada to szłam o pomoc do Segala,który był jed­nymz kie­row­nikó działu. Tez się od niego nasłu­chałma tro­chę ale w końcu poma­gał. Nie było kolo­rowo. Były momenty że chcia­łam zło­życ wymó­wie­nie sama. Jed­nak dotarło do do mnie że Val­dowi o to cho­dziło. Chciał mnie " zła­mać”. Spraw­dzić ile wytrzy­mam,czy nadaje się do tego a jak przy­pad­kiem prze­czytalam pewien ra [port i moje życie zawi­sło na wło­sku. Ehhhh. Dawne dzieje. Wiem że fakt iż spo­tykałam sie z Assa­silem miał wpływ na to że Vlad tro­che ina­czej zaczą na mnie patrzeć. Ale tez fakt że nie­poda­łam się,ciezko pra­co­wa­łam,opa­no­wa­łam pro­gram,nie musiał cia­gle spraw­dzać mnie. I tak to robił. Taka tez była jego rola. Z cza­sem wszytko uspo­ko­iło się.Ja wie­dzia­łam co do moich obo­wiąz­ków nale­rzy. Vlad prze­stał mi pate­rzec na ręce.

Dał wolną rekę,cho­ciaż dalej dawał mi wytyczne dnia lub wyjazdu. Jedzi­łam z nim na spo­tka­nia bizne­sowe. Pozna­łam wiele osób. Nie­ko­niecz­nie ludzi. Jaki już wspo­mi­na­łam. Nie­każ­demu podo­bał się fakt że jak ludzka kobieta jestem sekre­tarką Vlada. Już nie wspo­mi­na­jąc że wiem o wam­pirach. Chciaż to nie­liczne grono wie­działo. Bedąc na ban­kie­tach czu­łam na sobie spoj­rze­nia. Jedni patrzyli z cie­ka­wo­ści,jedni od nie­chce­nia,jesz­cze jedni z zazdro­ścią,tu raczej Panie. Nie mogły pojąć jak ktoś taki jak ja zwia­zał sie z Assa­silem. Nie­raz usły­sza­łam komen­ta­rze na mój temat. Assa­sil zko­lei cia­gle musiał mnie widzieć. I kiedy Vld wysy­łał mnie po coś do innego pomiesz­cze­nia i Assa­sil tra­cił mnie z oczu zaraz wysy­łam Kovu albo sam szedł za mną. W dro­dze powrot­nej mija­łam niby od tak Kovu lub Assiala. Kre­ci­łam tylko głową na to. Po za tym dziew­czy­nie Kovu nie podo­bało się że Assa­sil cia­gle go za mna posyła. W końcu nie wtrzy­małam i popro­si­łam ją na roz­mowę. Savan­nah nie prze­pa­dała za mną. Jedan fakt że byłam z Assa­silem a moim sze­fem jest Vlad sznu­ro­wał jest usta. Ja chcia­łam jej wyja­śnić. Popro­sia­łam ją o roz­mowe na osob­no­sci. Nie­chet­nie ale sie zgo­działa. Jak tylko zna­la­zły­śmy sie­sam na sam przszłam do sedna.

Wiem że mnie nie lubisz Savan­nah i nie musisz.

W takim razie po co mnie tu przy­pro­wa­dzia­łaś? To mówiąc uni­sła lekko prawą brew. Sta­rała sie­jaw­nie nie poka­zy­wać może nie wro­go­ści ale nie­za­do­wo­le­nia. CWie­działa że gdyby coś za osrto by sie wypowie­działa na mój temat to mia­łaby zakaz wstępu do domu gdzie mie­szał Kovu. Assa­sil był bli­ski dana zakazu ale jakoś udało mi się go prze­ko­nać żeby tego nie­ro­bił.

Chcia­łam poroz­ma­wiać o Kovu.

Słu­cham.

Ja nie wyma­gam od Assa­sil żeby go wysy­łał za mną. Mi się też to nie podoba.

Dobrze wie­dzieć.

Taaa. Ja i Kovu jeste­śmy tylko zna­jo­mymi.

Wiem. Zresztą myślisz że Kovu chciałby być z kim takim jak Ty? Prych­neła.

Cała Savan­nah. Pomy­śla­łam.

Nie. Ja też bym z kim nie chciała. Nie wzdy­cham jak inne kobiety na jego widok. Mam mez­czy­znę. Nie potrze­buje kom­pli­ka­cji i Kovu też nie. Wyszłam. Daleko nie zaszłam bo nayk­ne­lam się na obu Panów. Kovu poszedł do Savan­nah a Assa­sil stał opaty o ścianę z rękoma skzy­żo­wa­nymi na piersi i patrzył na mnie z lek­kim uśmie­chem.

Czemu sie usmie­chasz?

Bravo. Jestem z Cie­bie dumny.

Z czego?

Poro­zma­wia­łaś z nią sam na sam. A po dru­gie odgry­złaś się jej.

Taaaa. Daj spo­kuj Assa­sil. W tym cza­sie Kovu z Savan­nah nas mijali. Kovu wymieni się spoj­rze­nami. Savan­nah nawet nie raczyła spoj­rzeć. Może to i lepiej.

Do rze­czy­wi­sto­ści wprzyw­ru­cio mnie lek­kie szturch­nie­cie i bure­cze­nie Berie.

Wcho­dzisz do środka czy zosta­jesz?

Słu­cham? Zapy­ta­łam wyrwana z zamyśle­nia.

Pyta­łem się…a z resztą nie­ważne. I znik­nał za roz­su­wa­nymi drzwami.

Ruszy­łam za nim. Dogo­ni­łam go przy win­dzie.

Wiesz że bedą plot­ko­wac o nas.

Jak to o nas?Nic nas nie łączy.

Ja to wiem ale czy inne kobiety to wie­dzą?

Przej­mu­jesz się tym?

Nie.

I tak trzy­maj.

Wcho­dząc do holu Berie spoj­rzał na recep­cje a nastep­nie na zega­rek.

Czy Monic nie powina być już na sta­no­wi­sku pracy?

Powina. Odpar­łam.

Gdzie w takim razie jest?

Na zewnatrz. Rozma­wia z innymi kobie­tami.

Aha. Otow­rzyl drzwi od swo­jego biura i zaraz zamkną. I ruszył zpow­ro­tem holem do windy.

Gdzie idziesz?

Przy­po­mnieć Paniom że są w pracy a nie na towa­rzy­skim spo­tka­niu. Nie płacę za plot­ko­wa­nie tylko za pracę.

Vlad nie…

Mój syn za mało inte­re­so­wał się firmą a zbyt­nio skon­cen­to­wał na naszych spra­wach. Nie umiał tego roz­gra­ni­czyć. Poczym wszedł do windy.

Nie prawda Vlad wie­dział co się dzieje w fir­mie. No ale każdy jest inny. Co co jed­nemu nie prze­szka­dza dru­giemu już tak. Ehhhhhhhhhhh. Meż­czyżni. Po chwili przy­je­chała winda a z niej wybie­gła cała czer­wona Monic za nią kro­czył Berie. Szybko rzu­ciała torebke na biurko,pró­bo­wała powie­sić płaszcz na wie­szak ale jej spadł. Ręce jej się trze­sły. Popatrzy­łam na nią. Poszłam za Berie do gabi­netu.

Co Ty jej spowie­dział? Dziew­czyna jest cała roz­trze­siona.

Wyja­śni­łem jej i pozo­stałym Paniom że jak chcą to odrazu mogą mieć dużo czasu na poga­duszki. Jak widać podziało.

Taaa. Dobrze. Biore się za swoją prace.

Roz­sądna decy­zja. Berie uśmiech­nał się pod nosem.

Zabra­łam sie za swoje obo­wiazki. Na ekra­nie lap­topa zoba­czy­łam date to aż mnie zmro­ziło. Mia­łam iść na kon­trole do leka­rza i po lekki.

Cho­lera jasna! Wyle­cia­łam jak opa­rzona ze swo­jego pokoju. Berie spoj­rzał na mnie uważ­nie.

Co za słow­nic­two w pracy. Nono. Satało sie coś?

Nie wiem czy nie prze­ga­pi­łam wizyty kon­trolej.

Jakiej wizyty? A już wiem. Tej wizyty.

Tak. Przez ta cała sytu­ację z Assa­silem,Kovu i pozo­stałymi wyle­ciało mi to z głowy.

Rozu­miem. Jak chcesz to mogę zadzwo­nić do kogo trzeba żeby się dowie­dzieć.

Mógł­byś?

A co to za pro­blem. Daj mi chwilę.

Dobrze. Dzię­kuje. Poszłam do sie­bie. Po kilu minu­tach Berie mnie zawo­łał do sie­bie.

Masz jutro ter­min na 11.30.

Dzieki jesz­cze raz.

Nie ma zaco.

Dni mijały. Zle­wały się w jedno. Popa­dłam w rutynę praca dom,Dom praca. Berie powpro­wa­dzał pare zmian. Od czasu do czasu mówił co sły­chać u Vlada. W spra­wie Assa­sila nie było żad­nych nowych wia­do­mo­ści co mnie przy­gnę­biało. Nawet nie zauwa­ży­łam kiedy zacze­łam dzia­łac jak na auto pilo­cie. Do pew­nego popo­lud­nia. Poje­cha­łam po pracy na zakupy. W Cam­bridge zawsze duzo ludzi jest na ulicy. Co cza­sem mnie przy­tła­czało. Te tłumy i pęd. Szłam z zaku­pami do samo­chodu kiedy poczu­łam zna­jome mro­wie­nie. Scho­wa­łam torby w samocho­dzie. Pozym powoli zacze­łam się roz­glą­dać do okoła. Jedak tyle było ludzi co utrud­niało sprawę. Już mia­łam dć za wygraną gdy moje spoj­rze­nie sku­piło sie na postaci w kap­tu­rze. Na poczatku nie rozpozna­łam kto to. Jad­nak po chwili dotarło do mnie że to był …Kovu. Nie było mowy o pomyłce. Mało który znany mi meż­czy­zna jest takiej postury jak on. Wysoki. Dobrze zdu­do­wany. Nawet ubiór nie mógł tego ukryć. Kovu lubił duze bluzy z kap­tu­rami. Ludzi było sporo ale pozna­łam go. Nie­wiele myśląc ruszy­łam w jego kie­runku. Ta osoba też ruszyła ale w prze­ciną stronę. Chciała wmie­szać sie w tłum. Nie byłam dobra w śle­dze­niu ale widzia­łam jak się poru­szała ta postać. Ruchy jak u dra­pież­nika ale spo­kojne. Nie było mowy o pomyłce to był Kovu. Taki sam wzrost,postura,chód. Szybko go star­ci­łam z oczu. Sciem­niało się. Miał prze­wagę. Mogł być wszę­dzie. Sta­łam chwilę w alejki parku gdze go stra­ci­łam z pola widze­nia i byłam zła na sie­bie ale i zasko­czona. Tyle emcji to wywo­łało we mnie. A przede wszyst­kim tą myśl że żyją. Że on i Assa­sil żyją. Tylko czemu nie dali znaku życia?

Zła­pa­łam zatele­fon i zadzwo­niłam do Berie. Nie odbie­rał. Pew­nie zajęty. Wysa­łam mu wia­do­mość " Pew­nie mi nie uwie­żysz ale widzia­łam Kovu w parku.” Długo nie musia­łam cze­kać na odzew ze strony Berie. Zadzwo­nił.

Witaj.

Nie mam nastroju do żar­tów Kate.

Nie żar­tuje. Mowię prawdę. Widzia­łam go.

Skąd ta pew­nośc ze to on? Widzia­łaś jego twarz? Roma­wia­łaś z nim?

Nie. Obser­wo­wał mnie. Mial kapur.

Kobieto to mógł być każdy.

Śle­dza­łam go.

Co pro­szę?!

Poszłam w kie­runku tej postaci. Kiedy byłam bli­żej wmie­szała w tłum.

I co?

Nic. Stra­ci­łam z oczu.

Wiesz że jeśli to był ktoś z nas to dużo ryzy­ko­wa­łaś?

Tak wiem,ale to był Kovu.

Taaa. Nie widzia­łaś jego twa­rzy,poszłaś za kimś w ciemno. Twier­dzac że to był Kovu.

Bo wiem że to on.

Poczym pozna­łaś? Po wzro­scie,postu­rze i sposo­bie poru­szania oraz kap­tu­rze.

Wiesz Kate. Nie obraż sie ale wiek­szej gło­poty nie sły­sza­łem. Wra­caj do domu i odpocz­nij.

Ale to był On Berie!

Dobra­noc Kate. Rozła­czył się.

Szlag by to! Nie uwie­żył mi. Kiedy tak sta­łam i pomsto­waam Berie. Katem oka zoba­czy­łam znowu tą postać. O nie. Tym razem sie mi nie wymkniesz. Pomy­słam. I ruszy­łam szyb­kim kro­kiem. Ludzi na­dal było sporo. To musia­łam uwa­żać jak idę. Ale ta osoba też. Kiedy tylko zorien­to­wała że idę w jej kie­runku ruszyła w inną stronę. I w tym momen­cie wiatr powiał moc­nej i sunął kap­tur. Przez chwilę widzia­łam twarz tej osoby. … Tak to był Kovu ale wyda­wało mi sie czy miał opa­rze­nia na policzku? Coś jak Ian Ilony part­ner. Nim się spo­strze­głam zna­ła­złam sie w odlud­nio­nym zakatku. Przez chwile serce sta­neło mi w gar­dle. Bo jesli Berie ma racaje to bedzie po mnie. Usły­sza­łam jakis halas nade mną był daszek a na nim stała postać. Nie mia­łam wąt­pli­wo­ści to był Kovu.

Kovu? Zesko­czył z dachu obok i wylą­do­wał obok mnie. Jed­nym ruchem zdją kap­tur. Uka­zała mi się jego popa­rzona twarz.

Kovu? To naprawde Ty? Ruszy­łam w jego strone kiedy wark­nię­cie mnie usta­dziło w miej­scu.

Zostań tam gdzie jesteś.

Dobrze. A Sas­sail? Co z nim?

....

Kovu. Coz Asas­silem?

Ojciec żyje. Pro­sił mnie zebym Ci prze­ka­zał zebyś nas nie szu­kała.

Nie rozu­miem.

Oddaje Ci wol­ność. Zwraca Ci życie jakie mia­łaś zanim go pozna­łaś. Zabo­łało. Nie chce mnie ze wzgledu na wiek. Tak?

...

Odpo­wiedz mi Kovu? Taaak czy nie? Głos mi zała­mał się. Nogi pra­wie ugieły, jed­nak na­dal sta­łam. Spo­wie­dza­wa­łam sie ze to kie­dys nastąpi. Sama mu mówi­łam że nie będę taka jak on. Że yo nie moja bajka. Jed­nak zabo­lało.

Wiek tu nic nie ma do rze­czy Kate. Głos Kovu był tak samo głę­boki jak go zapa­mie­ta­łam.

Więc...niech mi sam powie w cztery oczy lub tele­fonicznie. Ale chce to usły­szeć od niego.

Nie zrobi tego.

Dla­czego?

Cho­lera kobieto! Tyle lat byli­scie razem i nie zauwa­ży­łaś tego?! Kovu żadko wybu­chał jak teraz.

Czego nie zauwa­ży­łam?

On kocha Cie­bie.

Zat­kało mnie. Nie wie­dzia­łam co mam powie­dzieć. Ale to by wyja­śniało czemu Vald tak obwar­ki­wał Assa­sila. Jemu nie cho­dziło o to że ze mna sie spo­tyka tylko o uczu­cia jego wzgle­dem mnie.

Teraz Ty mil­czysz.

Nie wiem co mam powie­dzieć.

Nie musisz nic mówić.

To dla­tego Cie­bie przy­słał?

Mie­dzy innymi. Przy­je­cha­łem po Savan­nah.

Aha.

Czuje ze cos ukry­wasz Kovu. Co sie dzieje z Assa­silem?

Ojciec nie jest cał­kiem jakby to ująć zdrów.

Nie cał­kiem?!

Tak. Widzisz. Kiedy byli­smy na Ukra­inie spo­tka­li­smy grupe łow­ców wam­pi­rów. Wywia­zała walka mie­dzy nami. Gdyby nie ich bron byśmy wygrali.

Jaka broń?

Użyli broni z napal­mem. Mieli kara­biny z latwo palną cie­czą.

Spoj­rzałam na jego poli­czek.

Tak. To od tego. Gdyby nie Ojciec mogłoby być gorzej…

To zna­czy?

Ehhhh. Kobieto. Osło­nił mnie. Sam odno­szac duze obra­ze­nia. Wyobra­zi­łam to sobie. To był błąd. Żoła­dek pod­szedł mi go gar­dła.

Świet­nie. Tylko mi tu nie wymio­tuj. Sły­szysz?

Sły­sza­łam. Tylko żeby móc kon­ty­nu­ło­wać roz­mowe musia­łam pozbyć się tego. Na szczę­ście szybko mi poszło. Sorry już ok.

Taaa. Ojciec teraz tro­chę wyglą­dem przy­po­mina Iana. Ale psy­chicz­nie nie jest z nim ok.

Co masz na myśli?

Jest groż­niej­szy niz był kie­dyś. Zupeł­nie odizo­lo­wał się od ludzi. Ma kon­takt z nimi tylko przy…

Polo­wa­niu.

Tak.Ale też rzadko. Kam­czatka nie nale­rzy do naj­bar­dziej zalud­no­nych obsza­rów na Ziemi.

Gdzie? Kam­czatka? Wylą­do­wa­li­ście na Sybe­rii? Wie­żyć mi się nie chciało.

O cho­lera!

Dokład­nie. Powie­dzia­łam uśmie­chając się. Kovu cza­sem powie­dział za dużo. Potem zło­scił się na sie­bie i na mnie żebym nikomu nie mówiła.

Co Wy tam robice? Prze­cież to dotalne za… eee dzicz tań­czy i śpiewa. Tam pra­wie ludzi nie ma. Tylko lasy. |Nic wie­cej.

Jest. Są rdzeni miesz­kańcy.

Taa. Nie­dzwie­dzie bru­natne,jele­nie,roso­maki.

Bar­dzo zabawne.

Dla mnie tak.

Kam­czatka jest bar­dzo duża. Jest wię­cej istot niż mówią w tele­wi­zji.

Czyli?

Nie­ważne.

Taa. Dzieki za wyczer­pu­jąca wypo­wiedz.

Pro­sze. Ktoś mnie pru­boje namie­rzyć. Chyba Berie jed­nak uwie­żył ina­czej by nie wysy­łał kogoś. Musze iść Kate. Jeszce nie pora na spo­tka­nie z Berie.

Pozna­lam War­ware. Mar­twi sie o Was.

To dobra kobieta. Kie­dyś ode­zwiemy sie do nich. Jesz­cze ni. zaczał nad­su­chi­wać. Już chciał odejść.

Dobrze było Cie­bie zoba­czyć. Poz­drów Assa­sila.

Poz­dro­wie. Zegnaj. I znikł. Szybko.

Żegnaj Kovu. Chwile potem dwie szybko poru­szajace się syl­wetki mignely mi przed oczami.

Pogoń Berie. Pomysla­łam. Odcze­kałam pare minut. Wysza­łam z zaułka. Było ciemno. Ludzi już mało cho­dziło po ulicy. Ba. Nie wie­dzia­łam gdzie jestem. Usły­sza­łam jakis szmer. Odw­ru­ci­łam się bo sadzi­łam że to Kovu. Nie­stety nie był to Kovu. To był meż­czy­zna. Patrzyłma mnie i tajem­ni­czo się usmiech­nał. Mia­lam mie­szane odczu­cia. Na chwile sie pochy­lił do zegarka i swia­tło lampy odbio sie w jego oczach jak u kota. Wam­pir. Obcy wam­pir. Nie­do­brze. Bar­dzo nie­do­brze.

Ow meż­czy­zna zaczą mówić do " zegarka”.

Zna­la­złem ją. Mam zatrzy­mać ją aż przyj­dziesz?

...

Ok.

Wam­pir podniusł głowe. Nasze spoj­rze­nia sie skrzy­żo­wały. Nie musi się mnie Pani oba­wiać. Mamy wspól­nego zna­jomego.

Nie znam Pana. I nie­wiem o kim Pan mówi.

Prze­pra­szam. Mam na imię Lechi­ter. Berie to mój zna­jomy. Zaraz tu bedzie.

Zanim Berie przy­sze­dłz­dą­zy­łam sie przyj­żeć mojemu roz­mówcy. Włosy koloru ciemny blond miał zebrane w koń­ski ogon oraz z prwej strony skro­nii dwa war­ko­czyki. Z tego co kie­dyś Assa­sil mi mówił to ów war­ko­czyki ozna­czają rangę. Nie­stety zapo­mnia­łam jaką. Przy­szedł Berie. W sumie to poja­wił się z nikąd. Przy­pra­wia­jąc mnie nie­maj o zawał.

Witaj­cie.

Berie! Mógł­byś wię­cej hałasu robić.

Nie mógł­bym. Posłał mi krzywy uśmiech. I Prze­stań krzy­czeć.

I jak zna­leżli trop?

Na razie nie. Ale Ian ze swo­imi chło­pa­kami pra­cują nad tym.

Zaraz zaraz. Macie na mysli tego Iana?

Zna Pani Iana?

Zna.

Daj mi znać. Jak coś znajdą.

Dobrze.

Choć Kate. Zapro­wa­dze Cie­bie do samo­chodu. Poczym ruszych a ja za nim. Odw­ru­ci­łam sie do tyłu ale wam­pir znikł. Berie szedł i niby odnie­chce­nia patrzył na dachy budyn­ków. Wie­dział że Kovu lubił poru­szać się po dachach,niczym kot. Szli­smy w mil­cze­niu. W końcu niewytrzy­małam i posta­no­wiłam ją prze­rwać.

Berie.

Tak?

Dla­czego posła­łeś za nim Iana?

Bo mia­łem wia­do­mo­ści że powró­cił. To nie Twoja sprawa Kate.

Być może. Ale wiem że jak Ian jest pro­szony o przy­sługę to jest to poważna sprawa.

Bo jest. Mysla­łem o posta­wie­niu Kovu przed Zarzą­dem,lecz Vlad nie wyra­ził zgody.

Vlad wie?

Wie. Nie wyra­ził zgody rów­nież na wymie­rzenie sro­giej kary. Ma duży sen­ty­ment do Kovu. Ja też. Uwież mi Kate lub nie…ale to nie jest łatwa sytu­acja dla nas obu. I… co do cho­lery! Spoj­rzałam za nim. Na dachu jed­nej z kamie­nic stał Kovu. Nie mia­łam wąt­pli­wo­ści ze to on. Ale czemu nie ucie­kał? Odpo­wiedż nade­szła sama. Znim poja­wił się sam Ian. Zła­pali Kovu. Ian ują Kovu. Moje serce ma moment prze­stało bić.

Kate idż do samo­chodu. Spoj­rzałam na Berie. Jego oczy pałały bla­skiem ale nie było w nich rado­ści z powodu uję­cia Kovu.

Ale..

Nie ma zadnego „ale”. Chodż raz wyko­naj to co do Cie­bie mówię. To roz­kaz.

Już idę. Zanim poszłam spoj­rzałam jesz­cze raz do góry. Stali tam. Nie widzia­łam wyrazu twa­rzy Kovu ani Iana. Berie spoj­rzał przez ramie na mnie i już miał zamiar mnie ofu­kac za moje ocia­ga­nie się kiedy Kovu go zawo­łał.

Berie! Chcia­łeś mnie to masz! To nie było w języku Angiel­skim. Tylko Cel­tyc­kim.

Kovu odcia­gał ode mnie Berie. Dając mi tym samym czas do wyco­fa­nia się. Zna­le­zie­nie auto nie zajeło mi zbyt wiele czasu. Jakże było wiel­kie moje zasko­cze­nie,kiedy obok mojego ragne rovera stała czarna limu­zyna. Mia­łam złe prze­ciu­cia. Z doswiad­cze­nia i lat prze­pra­co­wa­nych u Vlada wie­dzia­łamże takimi samo­cho­dami nie jez­dzi byle kto. Pode­szłam do swo­jego samo­chodu. Drzwi od limu­zyny otwo­rzyły się.

Zapra­szam do środka Kate.

Vlad? Co tu robisz? Mia­łeś być w Skan­dy­na­wii?

Wsią­dziesz czy mam Ci wysłać zapro­szenie? Po tonie i gło­sie Vlada sły­sza­łam że wró­cił do formy. Kiedy wsia­dłam zoba­czy­łam że nie do końca mia­łam rację. Vlad ow­szem wygla­dał lepiej niż ostat­nim razem ale w oczach miał ból,smu­tek,żal. Żal do Assa­sila i Kovu za to co zro­bili. że go zosta­wili nic nie mówiąc.

Vlad był bez­li­to­sny ale nie miał w natu­rze pastwie­nia się nad innymi,znę­ca­nia nad innymi. Zabić szybko,kara szybka lecz dotkliwa. Tym kie­ro­wał się Vlad. A rodzina to była i bedzie świe­to­scią. Cho­ciasz nie­raz byłam swiad­kiem klótni jego z Assa­silem to wie­dzia­łam że dla syna zro­biłby wszytko. Umiał obsztor­co­wać kiedy trzeba było ale Assa­sil i Kovu byli jego oczkami w gło­wie. Kiedy obu o tym przy­po­minałam to krzy­wili się,ale taka była prawda.

Witaj Vlad. Tobrze Cie­bie widzieć w dobrej kon­dy­cji. Przy­wi­ta­łam się kiedy już zaje­łam miej­sce.

Vlad...

Daj mi coś powie­dzieć Kate.

Mam Mój drogi. Mam. Ode­zwał się kobiecy głos.

Witaj Kate.

Witaj War­waro. Kobieta zajeła miej­sce obok Vlada. Po raz pierw­szy ich widzia­łam razem.

Jesteś zasko­czona naszym wido­kiem?

Tro­chę. Dotych­czas skrzęt­nie cho­wa­łeś War­warę niczym naj­droż­szy skarb.

Vla­dy­sław jest nado­pie­kun­czy w sto­sunku do mnie. To mówiąc poło­żyła dłoń na ramie­niu męża. Ich widok tych dwojga ucie­szył mnie ale jed­no­cze­śnie przy­po­mniałymi sie słowa Kovu. Serce bole­śnie mi sie ści­sneło.

Pośmut­nia­łaś Kate. Co sie stało? Co Ci powie­dział Kovu?

Powie­dział że… głos odmó­wił mi współ­pracy. Tłu­mione emo­cje doma­gały się ujścia.

Co powie­dział? Doma­gał sie Vlad.

Ekhmmm. Powie­dział że Assa­sil…mnie ko.kocha powie­działam gło­sem peł­nym łez i…

I…

Vla­dy­sław?! Nie pona­głaj jej. Upo­mniała go ganią­cym gło­sem War­wara.

I...Tu zaczerp­ne­łam powie­trza do płuc. Oddaje mi wol­ność.

Co za suk…

Vla­dy­sław!!! Zaczy­na­łam lubić ją. War­wara spra­wiała wra­że­nie deli­ta­nej kobiety. Ale pozory mylą. Miała cha­rak­ter i umiała go pokzać w odpo­wied­nim momen­cie. Nie była kobieta ule­gla. Ojj nie. Umiała bro­nić swo­jego zda­nia. Ina­czej Vlad by ją zdo­mi­no­wał.

Ja bym ni­gdy nie zosta­wił War­wary ani nie pozwo­liym jej odejść ani nikomu z rodziny. Zagrz­miał Vlad.

Cza­sem Vlad jeśli się kogoś kocha trzeba pozwo­lić mu odejść. Wych­ry­pia­łam.

Psy­cho­lo­giczne bzdury! Ja nikomu z rodziny nie poz…Cho­lera jasna!!! Już go nie było w samocho­dzie.

Vlad?!!!!! Co mu się stało? War­wara popa­trzyła na mnie.

Myśle że zro­zumiał czyn Assa­sila.

Nie rozu­miem.

Wypo­wia­da­jąc te słowa do Vlada dotarło że Assa­sil chciał żyć samo­dziel­nie. Chciał poka­zać że czas usa­mo­dziel­nic się i oddejść spod skrzy­deł Waszych.

Tak myślisz?

Wszystko na to wska­zuje.

Ty wiesz gdzie oni są.

Ehhh. Wiem. Na Kam­czatce.

Słu­cham?!

Też mnie to zasko­czyło.

W któ­rej czę­ści?

Tego nie wiem już. Kovu wyga­dał sie poczym nie powie­dział nic wię­cej. Wiem ze jest tam wie­cej życia niz mowia w tv.

Bo to prawda. Ludzie któ­rzy żyją tam od poko­leń wie­dzą o tym naj­le­piej.

Czam­czatka. Też se wymy­slił. Pom­sto­wał Vlad,który jak się oka­zało stał przy samocho­dzie paląc cygaro.

Może do nas dołą­czysz?

Jak skon­cze cygaro.

Co zro­bią Kovu? Zapy­ta­łam War­wary.

Nie wiem. Duzo zale­rzy od Vla­dy­sława. Kovu pod­lega nie tylko Assa­silowi ale tez jako czło­nek rodziny mojemu part­nerowi i mi.

Rozu­miem ale mar­twie się o niego. Tyle lat go znam.

Nie zosta­nie skru­cony o głowę Kate. Ale tez nie obie­cuje że wyj­dzie bez uszczerbku na zdro­wiu. Vlad wła­śnie zpow­ro­tem wsiadł do limu­zyny.

Spoj­rzałam na Vlada z żalem w oczach.

Kare musi ponieść. Dobrze wie­dział na co się naraża wra­cając tutaj.

Wró­cił po dziew­czynę.

Po Savan­nah?

Tak.

To i tak nic nie zmie­nia. Kara musi zostać wymie­rzona. Zadzwo­niła komórka Vlada. Po zakoń­cze­niu roz­mowy jego wzrok zro­bił się ponury a atmo­sera w samocho­dzie zgest­niała.

Idę.

Jak musisz. War­wary głos był cichy. Wie­działa po co go wzy­wano. Ja też wie­dzia­łam. Vlad poże­gnał się z part­nerka i wyszedł nie patrząc na mnie.

Oni go zamę­czą.

Jak powie­dział mój mąż… kara ma zostać wymie­rzona.

Nic na to nie odpo­wie­działam,bo co mia­łam powie­dzieć.

Przepro­siłam War­ware i wysia­dłam z limu­zyny. Chłodne powie­trze przy­nio­sło ulgę. Chwi­lową. Poczu­łam się obser­wo­wana. Spo­ja­rza­łam w kie­runku parku pare osób cho­dziło jesz­cze mie­dzy drze­wami,ale to nie oni mnie obser­wo­wali. Odw­ru­ci­łam glowę w kie­runku kamie­nic w kto­rych miesz­czą się butiki oraz gale­ria han­dlowa. Na dachu ktoś stał. Nie wiem kto ale ta osoba patrzyła w moim kie­runku. Nie mia­łam poję­cia kto to mógł­być. Nagle przy­po­mnia­łąm sobie że Ian jest tutaj,wiec mogła to być Illona. Nie mia­łam ochoty zsta­na­wać się kto to. Dzi­siej­sze wyda­rze­nia przy­pra­wiły mnie o ból głowy. Marzy­łam aby zaszyć się w domu a to był zły sen. Lecz nie. Kovu zapewne era­zmiał wymie­rzaną karę. Jaką i gdzie to była tajem­nica. Posta­no­wi­łam sie przejsc po gale­rii aby ode­rwać się od złych myśli. Cho­dząc po holu kątem oka zauwa­ży­łam kobietę podobną do Illony. Pod­czas oglą­da­nia wystaw skle­po­wych mo orga­nizm zaczą przy­po­mi­nać mi o zwy­ch­łych ludz­kich rze­czach jak głod czy zew natury. Wszystko naraz zaczeło o sobie przy­po­mi­nać. Szybko odna­la­złam toa­lete. Gdy byłam w kabi­nie usły­sza­łam że ktoś jesz­cze wszedł. Po wyj­ściu pode­szłam do umy­walki. Nikogo nie było dziwne. Zajeta myciem rąk zapo­mnia­łam o całym świe­cie. Posnio­słam głowę i zoba­czy­łam w lustrze że nie jestem sama. Stała za mną kobieta przy­gla­dała mi sie z tajem­ni­czym uśmie­chem.

– Nie pozna­jesz mnie prawda?

Nagle usły­sza­łam. Odwró­ciłam się do niej.

Prze­pra­szam ale n… i przyj­rza­łam się jej dokład­niej. To byłam Illona we wła­sniej oso­bie. Patrzy­ły­śmy na sie­bie w mil­cze­niu.

– Tro­chę czasu minęło od kiedy ostatni raz się widzia­ły­śmy.

To prawda. Czas Ci służy. Nie to co mnie.

Illona roze­śmiała się.

Ty też nie wyglą­dasz swoje lata Kasiu. Napi­ła­bym sie kawy. Pój­dziesz ze mną. Poro­zma­wiamy spo­koj­nie.

Dobrze. Zgo­dzi­łam sie bez namy­słu. Ruszy­ły­śmy na poszu­ki­wa­nie kawar­nii. Było póżno ale nie na tyle żeby wszytko było poza­my­kane. Cam­bridge to mia­sto stu­den­cie. Kiedy tak szły­śmy Illona przy­gla­dała mi się. Czu­łam na sobie jej spoj­rze­nie. Ja mia­łam metlik w gło­wie. Szłam obok kobiety która znam ze zdjęć i opo­wia­dań ojca. Illona jest moja bab­cia a wygla­dała mło­dziej ode mnie. Może nie powinno mnie to dzi­wić. Ponie­waż moim part­ne­rem jest wam­pir,szef też. A jed­nak. Może dla­tego że to czło­nek rodziny. Usły­sza­łam cichy śmiech.

Czu­jesz się zakło­po­tana tą sytu­acją moja droga.

Tro­chę. Nie zro­zum mnie żle ale ja…

Wiem co chcesz powie­dzieć. Na Twoim miej­scu pew­nie też tak bym się czuła.

Byłam z Assa­silem ponad dwa­dzie­ścia lat. Znam Vlada,Kovu,Berie. Przy żad­nym z nich nie czu­łam się tak jak teraz.

Bo jeste­śmy rodziną. Masz swoje lata. Jak powie­dzia­łaś tyle lat prze­by­wa­łaś wśród nas. Trudno Ci przy­wyk­nąć do faktu że Twoja bab­cia wciąż żyje.

Spoj­rzałam na nią. Usmie­chała się a w oczach miała blask. Uśmiech­ne­łam się rów­nież.

Spojrz Kasiu. Jest czynna kawia­renka. Chodżmy.

Miała w sobie tyle pozy­tyw­nej ener­gii. Widać było że zwią­zek z Ianem ją uszcze­sli­wia. Była szczę­śliwa. Przy­po­mnia­łam sobie jak byłam nasto­latka i pyta­łam cza­sem dziadka o bab­cię to robił się pochmurny i odpo­wia­dał że nie ma o czym mówić. Za to ojciec opo­wia­dał że po roz­ta­niu z bab­cią on i jego sio­stra nasłu­chali się dużo przy­krych rze­czy o babci. Dzia­dek był zra­niony. Ale z tego co pamie­tam szybko zwia­zał się z przy­ja­ciólka babci. To ją zna­łam jako bab­cię. Nie waażnne to dawne dzieje. Liczy się to co teraz. Gdy usia­dły­śmy przy sto­liku Illona przy­stą­piła do zada­wa­nia pytań na które wręcz cze­kałam.

Nie zapy­tasz co sły­chać u Two­jego taty?

Nie muszę się pytać. Illona na to unio­sła jedną brew. Mam w miarę regu­larny kon­takt z Olą na skype. Zdaje mi rela­cje co u niego sły­chać.

Widzę że na­dal nie odcie­łaś się od tego co kie­dyś było. W gło­sie Illony pobrze­miewła nuta roz­cza­ro­wa­nia moją wypo­wie­dzią.

Powiem tak. Odcie­łam się lecz żal i pamięć pozo­staje. Ola ma inne rela­cje z nim ja inne. Dla niej jest tatą dla mnie ojcem. Cie­szę że jest samo­dzielny,nie potrze­buje dużej pomocy jak inni w jego wieku. Naprawdę sie z tego cie­szę ale pew­nych rze­czy nie darady zapo­mieć.

Rozu­mie że nie przy­je­dziesz w naj­bliż­szym cza­sie do Pol­ski się z nim zoba­czyć?

Nie rozu­miem. Jak to zoba­czyć?

Mój syn jest w pode­szłym wieku. Ostat­nio jak sie z nim widzia­łam dużo wspo­mi­nał o tym co było. O Two­jej mamie,o Tobie …sądzę że chciałby Cie­bie zoba­czyć. Jesli wiesz o czym mówie. Tu wymow­nie spoj­rzała na mnie znad fil­ki­żanki kawy.

Zanim umrze to mia­łaś na myśli tak?

Tak. Ehhh nie wiem. Jak sama widzisz w moim oso­bi­stym życiu jest zamie­sza­nie. Jak to ogarnę to przy­jadę.

Nie chce Cie­bie popę­dzać ale za jakiś czas może już być za póżno. Twój tata ma 83 lata i…

I?

Ian idzie. Powie­działa z bły­skiem w oku Illona.

Spoj­rzałam za Illone nikogo nie widzia­łam od razu,dopiero po chwili zoba­czy­łam syl­wetki idące w naszym kie­runku. Kiedy pode­szli bli­żej Ian wyróż­niał się od innych. Przede wszyst­kim wzro­stem,posturą,kocim cho­dem ale to więk­szość z nich tak się poru­sza. Przy­na­miej te osoby które znam. Ian staną przy Illo­nie patrząc na nią z takim samym bły­skiem kiedy ona powie­dzieła że nadcho­dzi. Illona usmiech­neła się i spoj­rzała na part­nera. Ich wza­jemne uczu­cie było wyczu­walne. Spoj­rze­nia,gesty. Z tego co sama zauwa­ży­łam i sły­sza­łam na jego temat to Ian jest twar­dzie­lem przez duże T. Tacy jak on nie bedą cho­dzić za wybranką z maśla­nym wzro­kiem i cią­gle powta­rzać że ją kochają. Ale wła­śnie spoj­rze­niem,gestami,czy­nem wyra­żają to co czują.

Skąd to wiem? Z autop­sji. Takim typem męż­czyzny jest Assa­sil,Kovu, Vlad oraz Berie. Od Assa­sila usły­sze­nie coś cie­płego,miłego gra­ni­czyło z cudem. Tak samo z Kovu ale my jeste­śmy zna­jo­mymi to inne rela­cje są mi nami. Ogó­lem mówiąc to z Assa­sile i Kovu bylo trudno wytrzy­mać czy wydę­bic coś w stylu roma­tycz­nego kochanka. Oni sie tego śmiali cho­ciaż cza­sem mieli gest. A jak we czworo się spo­tkali Assa­sil,Kovu,Vlad i Berie towa­rzystko to ja wtedy zabie­ra­łam się za czy­ta­nie aby nie słu­chać ich wywo­dów,poglą­dów czy­sto męskich. Wtedy też Vlad z Berie przy­no­sili alko­hol wysoko pro­cen­towy. Vlad z Rosjii,Berie z Nor­we­gii a Assa­sil sta­wiał Jacka Danielsa. Jak to przy męskim spo­tka­niu. Ja jako dobra gospo­dyni pyta­łam sie czy nie chca kiszo­nego ogórką jako zaką­ski. Nie chceli. Assa­sil jak juz tro­chę wypił mówił że ja jestem jego zka­ską i bar­dzo wymow­nie patrzył na mnie. Wie­dzia­łam wtedy że o spo­koj­nym poranku to mogę zapo­mnieć.

Mogę wie­dzieć Kata­rzyno czym zawdzie­czam Twoje zamy­ślone spoj­rze­nie skie­ro­wane na mnie? Z zamy­sle­nia wyrwał mnie bary­ton Iana.

Słu­cham?

Zamy­śli­łaś się. Pow­tó­rzyła Illona.

Prze­pra­szam. Ostat­nio dość czę­sto mi sie to zda­rza. Dawno nie widzie­li­śmy sie Ianie.

To prawda. Ale nie o tym chcesz poroz­ma­wiać? Czuję że bar­dzo chcesz wie­dzieć co z…

Kovu. Tak. Zasta­na­wiam sie w jakim jest sta­nie.

Nie mogę nic powie­dzieć.

Stoi o wła­snych siłach czy nie? Nie­od­pusz­cza­łam. Ian z Illoną wymie­nili się spoj­rze­niami. Zacze­łam mieć złe prze­czu­cia. Dokoń­czy­łam kawę,ure­gu­ło­wa­łam rachu­nek. Poczu­łam nagłą potrzebę udana się do parku nie­da­leko parn­kingu gdzie zosta­wi­łam samo­chód. Nien­wiem czemu tam ale cos mnie tam wręcz cią­gneło. Wsa­ta­łam.

Prze­pra­szam Was ale musze już iść.

Stało się coś?

Musze iść do parku.

Jest ciemno,nie­bez­piecz­nie. Powie­dział Ian patrząc na mnie uważ­nie.

Myśle że sobie pora­dzę. A teraz przepro­szę Was ale…

Pój­dziemy razem. Prze­rwała mi Illona. Poczym wstała i ruszy­li­śmy w drogę powrotną.

Dziwne prze­czu­cie cały czas mnie nie opusz­czało. Za sobą sły­sza­łam jak Illona roz­ma­wia z Ianem,lecz też czu­łam jej spoj­rze­nie na sobie. Kiedy zbli­ża­li­smy sie do parku wręcz jakaś siła mnie tam przy­cia­gała. Kiedy zoba­czy­łam ciemne syl­wetki wśród drzew pra­wie zacze­łam biec. Głowy zebra­nych zwró­ciły się w moją stronę. Oprucz jed­nej. Na miej­scu stała grupka męż­czyzn wśród nich był Kovu. Stał ale odrazu widać było ile wysiłku go to kosz­tuje. Kilka osób zagro­dziło mi drogę. Juz mia­łam coś powie­dzieć kiedy zamną roz­gleł się roz­ka­zu­jący ton Vlada „puście ją”. Nikt nie kwe­stio­no­wał. Roz­tą­pili się. Pode­szłam bli­żej. Boże drogi jak on wyglą­dał! Był ska­to­wany po mimo to stał i patrzył na mnie. No może nie cał­kiem sam bo ktoś go pod­trzy­my­wał,ale stał. Nie dał po sobie poznać że czuje ból. Tylko oczy zdra­dzały co czuje.

Kto Ci to zro­bił? Usły­sza­łam swój zachryp­nięty głos.

...

Kovu. Kto C…

Prze­stań go męczyć. Nie widzisz że nie może mówić. Jeden z zebra­nych męż­czyzn posta­no­wił się wtrą­cić.

Masz zła­maną szczekę? Kovu tylko przy­mnką oczy na potwier­dze­nie.

Ehhhh. Rozu­mień ale to nie zmie­nia faktu że chce się dowie­dzieć kto to zro­bił. Nagle tubalne " Ja " roz­le­gło sie za moimi ple­cami. Spoj­rze­nia wszst­kich spo­czeły na wyso­kiej postaci,ubra­nej w długi czarny płaszcz z posta­wio­nym koł­nie­rzen,który przy­sła­niał czę­ściowo twarz. Ten głos roz­po­zna­ła­bym wszę­dzie. Przez ostat­nie ponad dwa­dzie­ścia lat sły­sza­łam go gdy kła­dłam się spać oraz kiedy wsta­wa­łam.

Assa­sil!? Zapy­ta­łam znie­do­wie­rza­niem. Pode­szłam bli­żej. Nogi mia­łam jak z waty. Po dotar­ciu do niego nie mogłam wła­snym oczom uwie­żyć. To był Assa­sil. Włosy w nie­ła­dzie opa­dały mu na czoło. Lazu­rowe oczy te same chodż było w nich wie­cej dystansu a wręcz chłodu. Stał w pół mroku ale ta nie­wielka ilość świa­tła,pozwo­liła mi dostrzec bli­zny z pra­wej strony jego twa­rzy. Wyglą­dały podob­nie jak u Iana.

Sta­li­śmy tak patrząc na sie­bie. Nie wie­dzia­łam jak zaare­ago­wać. Czy zło­ścić sie na niego,krzy­czeć,pła­kać,objąć go czy może dać mu z liścia. Za to wszystko co prze­szłam przez niego. Nie zro­biłam nic z tych rze­czy. Patrzy­łam na niego jakby miał za chwile znik­nąć.

Boli? Chcia­łam dotknąć jego pora­nio­nego policzka lecz odkę­cił głowę w drugą stronę.

Nie. Jego głos o ile to moż­liwe był jesz­cze głęb­szy. Był spięty. Tak samo jak Vlad który stał kilka metrów dalej paląc cygaro. Assa­sil odwró­cił się do grupki męż­czyzn.

Wra­camy. Nic tu po nas. Wszy­scy ruszli w sobie zna­nym kie­runku. Assa­sil popa­trzył na zebra­nych. Jego wzrok zatrzy­mał się dłu­żej na mnie i War­wa­rze następ­nie bez­po­że­gna­nia,bez słowa odwró­cił się i zaczą iść za grupą. Patrzy­łam za nim i zro­zumia­łam że jeśli cze­goś nie zro­bie to już wię­cej go nie zoba­czę.

Assa­sil! Pocze­kaj! Poszłam za nim. Nigdy bym nie przy­pusz­czała że pójdę za meż­czy­zną. Nigdy. A jed­nak. Assa­sil przy­staną. Kiedy do niego dobie­głam odwró­cił się.

Poro­zma­wiajmy.

O czym?

O nas.

....

Tak chcesz zakoń­czyć naszą zna­jo­mość. Od tak. Odejść. Zaszyć się na Sybe­rii?

... Assa­sil stał i patrzył na mnie.

Kovu mi coś waż­nego powie­dział za nim został schwy­tany.

Co takiego?

Powie­dział im o Twoim uczu­ciu do mnie. Obser­wo­wałam reak­cje jego na te słowa. Popa­trzył na mnie a potem spu­ścił lekko głowę. Zadzi­wia­jące jak taki twar­dziel jak Assa­sil w obli­czu uczu­cia czuł się nie­zręcz­nie.

A ma to jakieś teraz zna­cze­nie dla Cie­bie? Sama mówi­łaś " że to nie Twoja bajka”. Zabo­lało.

Mówiąc to mia­łam na myśli że bycie wam­pi­rem to nie " moja bajka” a nie bycie z Tobą. Nie prze­kre­caj fak­tów Assa­sil. Powie­dzia­łam patrząc mu pro­sto w oczy. I ma zna­cze­nie.

Udo­wod­nij to.

Jak? Ale już wie­dzia­łam co powie.

Wróć ze mną.

Na razie nie mogę. Ale przy­jadę jak upo­rzad­kuje swoje spawy tutaj w Anglii. Od dłuż­szego czasu mysla­łam o przej­sciu na eme­ry­turę. Nie moge zosta­wić Vlada a teraz Berię od tak. Muszą miec czas na zna­le­zie­nie kogoś na moje miej­sce. Nie wiem jak bedzie z lekami.

A potem doła­czysz do mnie?

Tak. I bedziemy żyć długo i szcze­śli­wie w dzi­kiej Sybe­ryj­skiej głu­szy. Assa­silowi zadrgały kąciki ust na moją odpo­wiedz ale nieroze­śmiał się.

Muszę iść. Jak wszystko upo­rząd­ku­jesz daj mi znać. A o lekki się nie martw. Do zoba­cze­nia Kate. Już chciał odejść.

Pocze­kaj chwile pro­szę.

Tak?

A roz­ma­wia­łeś z Vla­dem?

Jesz­cze nie pora. Kie­dyś obaj będziemy gotowi na roz­mowę ale jesz­cze nie teraz.

Rozu­miem. A z War­warą?

Ona ze mna poroz­ma­wiała. Ja tylko słu­cha­łem. Dowidze­nia Kate.

Będziesz cze­kał?

A przy­je­dziesz?

Tak.

To będę. I poszedł.

Patrząc za odcho­dzącym Assa­silem zda­łam sobie sprawę,że jest to męż­czy­zna z któ­rym chcę spe­dzić życie. Jakie kol­wiek by one nie było.

Mija­jąc Vlada wie­dzia­łam że nie­prędko pójde na eme­ry­ture. Jego mimika a także cała postawa, mówiły same za sie­bie. Nie­predko będzie mi dane przejść na eme­ry­ture. Przecho­dząc obok niego chcia­łam coś powie­dzieć w stylu " prze­pra­szam w imie­niu Two­jego syna. Jest mi przy­kro z tego powodu”. Jed­nakże kiedy zoba­czy­łam jego minę i wzrok,zre­zy­gno­wa­łam. Vlad cały czas patrzył w kie­runku w któ­rym odszedł jego syn. To nie wró­żyło niczego dobrego. Wie­dzia­łam że naj­che­niej poszedł by za Assa­silem a wtedy… bez reko­czy­nów nie obe­szłoby się. Co ja mówię. Doszłoby do " mor­do­by­cia”. Stał tu tylko dla­tego że jego part­nerka cały czas coś do niego mówiła,jed­nyną jego reak­cją były odpa­lane jed­nego cygara za dru­gim oraz pusz­cza­nie kłę­bów dymu ustami. Nikt nie ode­zwał się ani sło­wem. Berie sta­nał bli­zej Vlada wra­zie gdyby jed­nak ten zmie­nił decy­zję i posta­no­wił ruszyć za Assa­silem. Sta­ne­łam dalej od nich. Nim się spo­strze­głam pode­szła do mnie Ilona wraz z part­ne­rem. Objeła mnie ramie­niem a ja w odru­chu uście­sne­łam ją. Poczu­łam ulgę że Assa­sil i Kovu żyją. Sta­ły­śmy tak objęte kilka minut kiedy Ian coś powie­dział.Illona odsu­neła się ode mnie życz­li­wie uśmie­chając.

– Musimy już wra­cać do Pol­ski. Zaw­sze możesz nas odwie­dzić jak będziesz w kraju.

– Dzię­kuję za zapro­szenie. Na pewno sko­rzy­stam. Chcia­łam coś jesz­cze dodac kiedy Ian odwró­cił się i wtedy zoba­czy­łam idą­cego w nasza stronę Vlada.

Wygla­dał jakby miał kogos zabić. Ian sta­nał przed nami oraz kilku jego pod­wład­nych na co Vlad uśmiech­nał się i powie­dział.

– Chce poroz­ma­wiać z moją pra­cow­nicą.

– Jest ok Ian. Nic mi nie zrobi. Powie­dzia­łam do niego mija­jąc ich.

Kiedy do niego pode­szłam nie bylam taka pewna tego ale sta­ne­łam naprze­ciw niego.

– Słu­cham. Sta­rałam się mówić spo­koj­nie i odstroż­nie. Vlad był bar­dzo zły a wtedy trzeba uwa­żać co się mówi.

– Wie­działaś o tym?

– Nie. Myśłam że nie żyją. Jestem tak samo zasko­czona jak Ty.

– Tak samo jak ja?! Prych­nał. On mnie oszu­kał rozu­miesz?! Wark­nał aż posko­czy­łam. W moment Berie byl przy nim.

– Vlad. Ona nic nie wie­działa. Daj jej spo­kuj.

– Mój wła­sny syn mnie OSZUKAŁ. Nie wiesz jak się czuję. Nie masz zie­lo­nego poję­cia jak czuję rodzic kiedy jego dziecko odwraca się od niego ple­cami. Bo nie masz dzieci.

Zabo­lało. Vlad w takim sta­nie nie pano­wał nad tym co mówił. Ranił bo sam został zra­niony… do żywego.

Berie tylko moc­nej go przytrzy­mał chodz szef nie zro­bił ani jed­nego kroku w moim kie­runku.

– Chodz Vlad. Musisz odpo­cząć. Samo­lot czeka. Twoja kobieta na Cie­bie czeka. Chodż sta­ruszku. Zostaw Kate w spo­koju. Bo dziew­czyna dosta­nie zawału serca i zaraz się nam tu prze­kręci. Gdzie znaj­dziesz taka sekre­tarke jak ona.

– Ona tez chce za nim odejść. Tu spo­słał mi spoj­rze­nie jakich mało.

Mil­cza­łam. TO było naj­lep­sze wyj­scie jakie mia­łam.

POWRÓT RAPORT

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania