Ponad
Ponad choryzonty się wybije, i jakoś znajdę w sobie te siłe.
By wyjść ponad narysowane schematy, poza wydeptane szlaki.
By znaleźć w sobie odwage, i wypić rozlaną szkalnkę kłamst.
Ale gdy przed lustrem staję to widzę jak.
Przez palce mi ucieka, zrozpaczony mą bezczynnością czas.
Bo widzi jak z człowieka robi się wrak, skorupa pusta.
A ja chcę zrobić do przodu krok, i zamknąć wszystkim usta.
Wzniosę się ponad choryzont, i zobaczę inny świat.
Stanę się wtedy morską bryzą, bo inaczej spojrzę na ziemski ład.
Znajdę wtedy odwagę, by przejźć gorąc prawd.
Ale czy to wystarczy, by spojrzeć memu odbiciu w twarz.
Bo ciągle słyszę jak.
Przez palce mi ucieka, zrospaczony mą bezczynością czas.
Bo widzi jak z człowieka robi się wrak, skorupa pusta.
A ja chcę zrobić do przodu krok, i zamknąć wszystkim usta.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania