Poprostu...Ja
To, ja...Mateusz K. urodzony 9 października 1979 roku.I jak się później okazalo, nie pod najszczęśliwszą gwiazdą. Pochodze z biednej i skromnej rodziny. Swoje najmłodsze lata spędziłem w małej wiosce z dala od zgiełku dużych miast, dzięki czemu dziś jestem jaki jestem, ale to za chwile. Nie wiem, czy powinienem tak mowić o swojej rodzinie i o sobie, ale sądzę, że tak! z pewnością jestem z patologicznej rodziny, gdzie rodzice nadużywali alkoholu, a ojciec prawie co wieczór wszczynał awantury, znęcając się nad matką i wykrzykując, że nas pozabija. Może dlatego też zostały im odebrane prawa rodzicielskie. Wiem, to nie jest przyjemne usłyszeć jako małe wówczas dziecko, coś tak przerażającego. Bardzo często kiedy nadchodził wieczór i przychodził do domu kolejny raz „wstawiony” czułem strach, a noc za nocą była dla mnie koszmarem. Pamiętam jak dziś, mały, skromnej budowy chłopczyk, wtulony w poduszke która nie nadążała wchłaniać łez jakie ronił przy każdorazowym krzyku z za ściany , chował sie wówczas pod cienką pieżynę, zwijając sie w pozycje embrionalną co uświadamiało go, że jest bezpieczny i tak próbował ztłumić owe wrzaski. Bardzo często modlił się do Boga , by w końcu to się skończyło, by ktoś przerwał jego cierpienie. I tak z coraz większą i głębszą modlitwą wszystko cichło, jakby Bóg go wysłuchał i postanowił mu pomóc...wkońcu mogłem zasnąć. Naprawdę nie chciałem w swoim życiu wiele, nie pragnołem bogactw, dobrze mi było żyć jako skromny chłopak z biednej rodziny, ponieważ potrafiłem docenić każdą rzecz i każde słowo, moim pragnieniem było jedynie być kochanym przez rodziców, móc normalnie porozmawiać bez konspiracji, no i przede wszystkim przesypiać noce. Jako młody wówczas chłopak powiedziałem sobie jedno: nie będę w przyszłości jak „on”, ojciec, chociaż z tym ojcostwem to tez dziwna sprawa, ale matka nigdy nie powiedziała prawdy. I choć do dziś jej nie znam, nie mam jakiegoś wyżutu do niej, zresztą w obecnej chwili i tak to by juz nic nie zmieniło. Wracając...i tak mijały lata, z roku na rok byłem coraz starszy(zresztą jako mały chłopiec szybko chciałem dorosnąć, by móc bronić matkę przed atakami, nieobliczalnego pod wpływem alkoholu ojca) no i dorosłem, choć Matka Natura nie przyspieszyła tego w czasie. Dorosłem ale tak naprawde w podświadomości byłem tym samym małym chłopczykiem, który wciąż chciał być kochany i przytulany. Wyrosłem, lecz to co sobie obiecałem jako dziecko, kroczyło i było przy mnie, jak jakaś siła która chroniła mnie przed światem, przed zejściem na złą drogę. Stawałem sie człowiekiem niemal bezkonfliktowym, starającym się z opresji wyjść obronną ręką (mowa o byciu w centrum bójki), dyplomatycznie. Wiele osób powiedziałoby: to nie jesteś facetem! krew za krew, ząb za ząb. Ale czy prawdziwy mężczyzna musi zachowywać się w ten sposób? Czy bycie facetem oznacza odwzajemnienie, zwalczanie zła, złem? bo jak tak, to nie jestem tym za kogo sie uważam, a moja teoria że można zawsze znaleść jakąś alternatywe ulega destrukcji. Pozatym może wydać się to śmieszne ale jestem osobą która nie używa brzydkiego słownictwa, nie potrafie tego wytłumaczyć ale”te” słowa są jak gruba belka, która nie chce przejść przez moje gardło, i do tego wywołuje wstyd. Wiem, dzisiejsze czasy są takie, że wulgarnego słownika używa większość populacji ludzkiej, ale czy jest mi z tym źle? Uff, oczywiście, że nie. Dzięki temu nie jestem jak inni. Obecnie mam własną rodzine, na którą czekałem tyle lat: wspaniałą, wykształconą żonę i dwójke códownych dzieci, które są moim oczkiem w głowie. Staram się być dobrym ojcem i dawać swoim dzieciom to czego nie miałem sam: Miłość, dużo Miłości której jest w moim sercu Ogrom. A czy jestem dobrym mężem? Chyba nie do końca. Zawsze myślałem, że ogromna miłość, szacunek, dobre traktowanie oraz bezgraniczne oddanie wystarczą by małżeństwo mogło przetrwać. Teraz widzę, że jednak nie, nie dla chłopaka który dążył do Wielkiej Miłośći, wieżąc, że ona przezwycięży wszystko. Nie wzioł pod uwagę tego, że niektóży ludzie się zmieniają, że świat się zmienia, a on chciałby tylko kochać, być kochanym i wieżyć. Co do rodziców, tak...mam do nich szacunek, mimo krzywdy jaką mi wyżądzili. Ale wiem , że czasu nie da sie cofnąć, a ja?...muszę żyć dalej....^....^....^....^....^....^....^....^....^....^....^....^....^....^....^....^....^....^....^....^....^...^....^....^....^....^....^....^....^....^....^... Moje mysli: Mateusz K.
C.D.N
Komentarze (12)
Proszę Pana błędy w tekście są naprawdę rażące.
I tak na poważnie, to uważam, że są popełniane celowo. I to mnie wnerwia.
***
czy opowi, to portal rodzinny?
:/
Mea Culpa.
tak szczerze,
po co to komu
na portalu literackim,
hę?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania