*porozmawiajmy*

- Ładna dziś pogoda, prawda?

- Prawda.

- Wiesz, chciałem dziś z tobą...

- Nie.

- Nie?

- Absolutnie.

- Dlaczego?

- Wiesz... Jakby to powiedzieć...

- Nie wstydź się. Z chęcią cię wysłucham.

Mężczyzna zaczął opowiadać. Marek nie za bardzo wiedział, co ze sobą zrobić. Słuchać nieznajomego czy odejść zostawiając go z jego bredniami? Ten trudny dylemat przemknął przez jego głowę niczym pendolino. Po chwili namysłu postanowił, że przezwycięży swoje słabości i da się ponieść historii opowiadanej przez dopiero co spotkanego człowieka. Po paru godzinach wytężania słuchu wstał z ławki, na której siedział i rzekł spokojnym głosem:

- Co to było?

- To? Historia mojego życia. Myślałem, że słuchasz...

- Nic nie mówiłeś.

- Jak to? Siedziałem tu i opowiadałem ci to wszystko przez parę godzin.

- Parę godzin? Nie minęła nawet minuta.

- O czym ty mówisz? Spójrz na swój zegarek.

- Faktycznie... Ale, ja nic nie słyszałem. Zdawało mi się, że upłynęło raptem parę sekund. To, to niemożliwe.

- Niemożebne... Ty, ty też to czujesz!

- Co niby?

- Te dziwne skoki.

- Skoki?

- Tak. To się dzieje kiedy coś robisz lub mówisz coś z jakimiś emocjami! Czujesz jakby czas się zatrzymywał, jakby minęło parę sekund, a potem okazuje się...!

Mężczyzna zdawał się być wulkanem energii. Nawijał i nawijał wprowadzając Marka w zakłopotanie.

[Co to?]

[To właśnie skok. To przez to, że zbytnio się podekscytowałem]

[Co się teraz stanie?]

[Nie wiem]

Przez chwilę poczuł, że mężczyzna z którym rozmawia jest naprawdę walnięty.

[Co!? Wcale tak nie pomiślałem]

[Cicho. Po prostu słuchaj]

Zastanawiał się czy ta rozmowa go do czegokolwiek doprowadzi. Już nie za bardzo zwracał uwagę na słowa kierowane w jego stronę. Poczuł stres, chęć ucieczki. Wylewność i energia nieznajomego zaczęła przytłaczać jego delikatny umysł. "On jest przerażający. Muszę uciekać" - pomyślał.

[Hej! To nie są moje myśli]

[Siedź cicho]

Jak pomyślał tak też i zrobił. Dając się ponieść emocjom uderzył rozmówcę z całej siły w brzuch i zaczął biec w przeciwnym kierunku.

[Aaaa! Przepraszam! To nie ja!]

[Ugh... Nie, nic nie szkodzi... Skup się na tym, co się z tobą dzieje]

Marek już dawno nie czuł tak dużego przerażenia. Miażdżący go lęk wbijał się w każdy mięsień i przejmował kontrolę nad ciałem. Nie wiedział już co robi. Biegł na oślep, potrącał przechodniów, rowerzystów. Wpadł w dziki i zupełnie nieuzasadniony szał strachu, z którego zupełnie nie mógł się wybudzić.

[Kurczę, robi się coraz gorzej...]

Zdawało się, że nic już go nie uratuje. Jednakże, zaślepiony przerażeniem i buzującymi w głowie myślami o ucieczcie nieoczekiwanie wbiegł na jedną z głównych ulic.

[No to pięknie...]

Nie trzeba było długo czekać na skutki tego zdarzenia. Rozpędzony tir buchnął w Marka nie zostawiając po nim choćby kawałka nienaruszonego ciała. Zaślepiony strachem biegacz stał się niczym więcej jak tylko mokrą plamą krwi na zatłoczonej jezdni. Nikt za nim nie płakał. Jego imię i przeznaczenie, razem z krwią i wnętrznościami, wśiąknęły w dziurawy asfalt zostawiając po sobie brud. Brud niewiernego pachołka.

<<<>>>

- Kochanie, obiad!

- Zaraz. Nie skończyłem jeszcze pisać.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Keraj 31.08.2018
    Ten gość to chyba jakiś skoczek, zaskoczyłeś końcówką.5
  • Nuncjusz 31.08.2018
    Mnie to zaskakuje od początku, końcówka to raczej wybrnięcie z impasu. Autor trochę chyba poszedł na łatwiznę
  • Pan Buczybór 31.08.2018
    jak brakuje trochę umiejętności...
  • maga 31.08.2018
    Dynamiczny i bardzo konkretny dialog.
  • maga 31.08.2018
    Zapomniałem dodać, że podobało mi się 5
  • fanthomas 31.08.2018
    bardzo surrealne, czyli dobre 5
  • Onyx 28.07.2020
    Niezłe. Końcówka zaskakuje.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania