Powiedziałam dobranoc, mojemu życiu - 2 -
Leżąc wsłuchiwałam się w swój płytki oddech, miarowe kliknięcia zegara, ktoś spuszczał wodę w toalecie, usłyszałam jak sąsiadka z dołu krzyczała z kuchni.
- Kaziu, do tych parówek chcesz kiszone czy musztardę? -
A ja czekałam na reakcję w swym organizmie, na skok ciśnienia, strzał w serce.
Nie wytrzymałam i włączyłam ponownie nocną lampkę, oczy poraziła nagła jasność. Mrużąc je podniosłam głowę by zerknąć na zegarek. Pamiętam to dokładnie, jakby to było wczoraj, że zerwałam się z łóżka ze słowami.
- Co!! Nie, to niemożliwe. Siedem minut, upłynęło głupie siedem minut!! - I pomyślałam, że to jak w liceum, gdy miałam po szkole spotkać się z Markiem, lekcje zdawały się trwać drugie tyle. Najgorsze jest liczenie czasu, sekund, leniwie przetaczających się na następny dziesiątek. Gdy czekasz, gdy jesteś zdana na kogoś, coś, bezsilna w swej chęci, którą tworzą twoje spragnione wizje czegokolwiek, byle innego niż teraz.
Postanowiłam wtedy, że nie będę czekać jak skazaniec, a to ja będę decydować o kolejnych minutach. To śmierć niech sobie znajdzie moment by to przerwać. Nie powinnam nasłuchiwać, spoglądać a zafundować sobie relaksacyjny wieczór, w końcu to moja decyzja a nie wyrocznia. Włączyłam kablówkę na Eskę, trwała „Polska noc”. Wilki i ich nieśmiertelna „Baśka”, nawet mi pasował klimat. Wsłuchiwałam się w treść i wyłapywałam kolejne imiona, których naliczyłam dwadzieścia trzy. Podobno Gawliński przyznał się, że wiele z tych dziewczyn naprawdę było mu znanych z takiego stylu bycia. Wszyscy artyści to dziwkarze, tam nie ma moralności, jest za to jazda bez trzymanki w przenośni, cokolwiek to dla każdego z nas z osobna znaczy. Chwila muzyki i przede wszystkim światło zrobiły swoje, nawet zachciało mi się czegoś słodkiego. Dasz wiarę, że jeszcze trzy minuty wcześniej nasłuchiwałam głosu zza światu, by po chwili marzyć o kalorycznym torciku hiszpańskim?
Na ekranie pojawiła się zapowiedz następnego teledysku: Bajm „ Szklanka wody”.
Przełknęłam ślinę, coś pikło w serduchu. Zobaczyłam jak skulona dziewczyna ze strzykawką, kuca oparta o filar w jakimś metrze, pod mostem, czy,.. nieważne. Ważne, co było ze mną.
Beata mięciutko -…nim przestaniesz brać - a ja przegrywam rywalizację wzrokową, błądzę po kwiatach, komodzie, które stoją niewzruszone.
…Spojrzysz matce w oczy – wyciągnęłam nogi przed siebie w poszukiwaniu chłodnych paneli. Dłonie chętnie by poszukały wsparcia, mocnego uścisku, zapewnienia, ale nie było im to dane w tym dniu.
….Nie, nie, nie, nie – wstałam z łóżka, robię krok w kierunku figowca. Opuszkami palców dotykam listków z myślą, że po niedzieli ktoś będzie musiał go podlać, tylko kto odważy się wejść do mieszkania po takim,…po.
…Nie obiecam Ci, że czas ukoi ból – zaczęłam chodzić po pokoju, który za parę tygodni, ktoś zrujnuje by z radością urządzić po swojemu. Wyrzuci co moje, bo matka nie będzie chciała niczego, by przypominało, że to ja dotykałam, spałam, miałam w dłoniach. Ktoś odchodzi by inny mógł spełnić swe marzenia. I wiem, że dla rodziców już na zawsze Lenartowicza 8/21 pozostanie adresem zapisanym czarnym markerem na ich karcie życia.
…Ważne, że jejejejeje – wyłączyłam, nie wytrzymałam do końca.
Musiałam otworzyć balkon, nie przejmując się, że jestem w piżamie, którą tworzyła koszulka na ramiączkach z satyny i szorty z tego samego materiału. Niewiele stopni powyżej zera, a ja na bosaka stałam na płytkach, z dłońmi opartymi o balustradę i wciągałam łapczywie powietrze. Łydki mi się trzęsły z zimna, a może z emocji, ale im wyższe partie ciała, tym więcej ciepła odczuwałam. Delikatnie owiewało mi nogi, co sprawiło dodatkowo gęsia skórkę. Położyłam głowę na dłoniach, tak, że kusa koszulka dotykała teraz nie mnie a metalowych prętów. Wiatr jakby na to czekał, wpadł w tą otwartą przestrzeń i bezczelnie dmuchnął mi w podbrzusze, by w oka mgnieniu prześlizgiwać się już wokół piersi. Nim z wrażenia zdążyłam nabrać powietrza on już odchodził, delikatnie muskając mi podbródek i pozostawiając mnie samą sobie. W spóźnionym odruchu, wyprostowałam się i ujrzałam, że łysy świecił w najlepsze, a gwiazdy adorowały go migając mu najjaśniej jak potrafiły. Na dole jakaś kobiecina nawoływała swego czworonoga:
- Tajguś, chodź do domu, pani już chce odpocząć. Popatrz, nie ma już piesków.
Ej, no tak się nie będziemy bawić. Jutro w ogóle nie wyjdziemy, koniec z twoim dokazywaniem.
Na parkingu dała się słyszeć wymiana zdań.
- Jak podjechałem to mu od razu wyjebałem swoje żale. Mówię mu, co ty kurwa pierdolisz do Kulfona, że ja z Anką wychodziłem. Chcesz dobrego wujcia zgrywać, czy jaki chuj?
- Buli, a co ja ci mówiłem. Daj sobie spokój z pajacem, dwulicowcem. Ja wolałbym kutasa do zamrażalki włożyć niż z nim mieć coś wspólnego.
-Może dobrze by ci to zrobiło – dopowiedziałam po cichu.
Tacy są ci mężczyźni, za naszymi plecami drą łacha z babskiej logiki, że niby z byle pierdoły potrafimy zrobić wielkie hallo, ale sami jak słyszę też potrafią pojechać po bandzie. Uśmiechnęłam się do swych wspomnień związanych z moimi kolegami i ich niekoniecznie dobrych decyzji, nieprzemyślanych słów.
Komentarze (38)
Do tej pory znałem CIę głównie z działalności, hmm... komentarzowej. Natomiast tekst...
Tekst dla mnie naprawdę świetny. Dziś już zdycham, ale na dniach z pewnoscią obadam jedynkę jak i postaram się tę serię śledzić.
Świetne ucho do naturalnego dialogu. Bardzo dobre opisy, cudnie przewleczone tymi muzycznymi wstawkami.
Są emocje. Czyta się dobrze, wręcz płynie przez tekst.
Jestem bardzo, bardzo zadowolony.
Pozdroxix
Choć nie wiem czy to nie żart, bo chłop i takie ckliwości czyta? Wstydź się.
Zawsze powtarzam, że na ulicy, w pracy, sklepie, wśród ludzi jest nasze opowiadanie. Trzeba słuchać pana, co sprzedaje gruszki i dzieciaka, co opowiada o swoim śnie. Gościa, co chce od nas dwa złote i natrętnego domokrążcy. Czasem jedno zdanie, jakiś widok, spostrzeżenie otwierają nowe wizje, dialogi. Tak jak u mnie ta " Szklanka wody" tak emocjonalny kawałek Kozidrak wyszedł, że pozostało mi tylko dopisać emocje samobójczyni.
Ja też jestem zadowolony, że nie tylko ja, ale i Ty czytasz takie kawałki, choć to dla wielu smutasy.
Dziękuję, za poświęcony czas. Pozdrawiam
Łatwo przegapić. Trudno odzyskać.
Pomiędzy częścią pierwszą a drugą jest przepaść! Naprawdę! To co tutaj stworzyłeś, kurczę, mam taki uśmiech - no dobra, okoliczności są dość niesprzyjające, bo główna bohaterka otarła się o śmierć, a raczej: wciąż jest szansa, że umrze - ale aż podskakuję na krześle. I naprawdę żałuję, że na kolejną przyjdzie czekać.
Świetne oddane odczucia bohaterki i te wszystkie bodźce zewnętrzne: krzyki sąsiadki, rozmowa dwóch facetów (podejrzewam, że to grupa Sebixów była :P). Naprawdę, świetne to jest!
Mój komentarz chyba nie ma w sobie za dużo logiki, ale mam nadzieję, że jasno dałam do zrozumienia, jak bardzo mi się podobało :)
Brakuje spacji po myślniku (w dialogach), gdzieś tam są spacje zaraz po ", no i to zdanie mi nie gra: "Tacy są ci mężczyźni, za naszymi plecami drą łacha z babskiej logiki, że niby z byle pierdoły potrafimy zrobić wielkie hallo, ale sami." - chodzi o końcówkę :)
I pozdrawiam :)
Cieszę się, że napisałeś jednak drugą część!
Dziękuję,
Ja nie z tych co robią coś na „odwal się”, a tym bardziej, że widać jak się starasz.
Widzisz?
Miejsce na komentarze zaczyna się zapełniać - to dobry znak!
To tak jakbym poruszył tematy, które są i bliskie innym ... Zapełnia, przechodzi to moje oczekiwania. A wydawało mi się w niedzielę, że może to zbyt dołujące i każdy będzie szukał relaksiku, żywiołu w końcu to wakacje.
Robert. M, a więc tak:
"-„ Kaziu, do tych parówek chcesz kiszone czy musztardę?” -" - pozbyłabym się zbędnych znaków i wyglądałoby to tak: "- Kaziu, do tych parówek chcesz kiszone czy musztardę?"
kocham Rafała
"- Co!! Nie, to nie możliwe. Siedem minut, upłynęło głupie siedem minut!!" - tutaj, wstawiłabym tę linijkę w nowy akapit, a potem dalszą część też wrzuciła w nowy.
"Włączyłam kablówkę na Eskę, trwała „ Polska noc”." - tutaj: „Polska noc”
"Na ekranie pojawiła się zapowiedz następnego teledysku: Bajm „ Szklanka wody”." - tutaj to samo: „Szklanka wody”
"Zobaczyłam jak skulona dziewczyna ze strzykawką, kuca oparta o filar w jakimś metrze, pod mostem, czy,.. nie ważne." - tutaj "nieważne"
"-Może dobrze by ci to zrobiło – dopowiedziałam po cichu." -
"- Może dobrze by ci to zrobiło – dopowiedziałam po cichu."
"Tacy są ci mężczyźni, za naszymi plecami drą łacha z babskiej logiki, że niby z byle pierdoły potrafimy zrobić wielkie hallo, ale sami." - no i tutaj ta końcówka coś mi nie gra... "ale sami" w kontekście czego?
W sumie, to żadne błędy, tylko drobne niedociągnięcia, więc przepraszam za raban. Po prostu tekst wywołał emocje i wtedy jestem dość... niezrównoważona :)
Pozdrawiam :)
:)
potrafi cieszyć, tak i zepsuć odbiór czytania. Jutro odpiszę merytorycznie I poprawię.
A Ty jakbyś znalazła chwilę to z łaski swojej dopisz, co jako kobieta byś nie zrobiła,
nie powiedziała. Co było zbyt rubaszne, albo może - za przeproszeniem - za bardzo
pipowate, ckliwe. Bo w 1-wszej części, te zmiany: - silany, kwiatuszki, zasłonki mogą być?
Już tam idę :)
:)
Pozdrawiam
Dziękuję, za poświęcony czas, Pozdrawiam
Tutaj jest takie przedszkole umierania, dziewictwo - chcę czy nie, sama nie wiem... dla mnie mało wiarygodny tekst.
Zazwyczaj, po przedawkowaniu tabletek, wystarczy płukanie żołądka.
Jak ktoś chce NAPRAWDĘ umrzeć to zazwyczaj wybiera lepszą opcję, która praktycznie w trybie natychmiastowym odbiera życie :)
Największy problem z depresją mają zazwyczaj Ci pozornie szczęśliwi. I wcale nie jest im łatwo odejść z tego świata.
Porządkowanie rzeczy to element pożegnania ze światów. Informuje, że dany człowiek wie co robi i przygotowywał się do tego już jakiś dłuższy czas.
Samobójcy wcale nie są tacy jak pokazują książki czy filmy. Tamte rejony spłaszczają całą otoczkę, jaka towarzyszy śmierci.
Co do skutków i ewentualnych reperkusji, to Elorence idealnie to wyjaśniła. Pozostaje dodać, że po 4 do 5 godzin organizm zaczyna się poddawać. Więc mogę ją jeszcze wysłać na spacer, albo do szpitala na odtrutkę.
Co do osób które postanowiły zakończyć swoje życie, to wybacz, ale aż się uśmiechnąłem na słowa - " są zamknięte w sobie" Napisałem kiedyś - Wstawaj szkoda dnia - to autentyczna historia z mojej ulicy o chłopaku, który był jak żywe sreberko, za przeproszeniem gęba mu się nie zamykała, śmiał się aż do przesady i ...zrobił to.
Ale w jednym masz rację, to jest mało wiarygodne, bo na szczęście Pan Bóg oszczędził mi tej wątpliwej przyjemności i nikogo takiego nie poznałem, kto przedawkował, więc nie wiem, co w tym momencie się dzieje w ich głowach, czy się boją, czy po zażyciu dopada ich lęk, wyrzuty sumienia. Fikcja istna fantazja z mojej strony, więc pewnie masz rację, że tak nikt nie myśli i nie czyni.
Dziękuję za podzielenie się opinią. Najgorsza jest obojętność, a dzięki Tobie poczułem satysfakcję, że jednak w jakimś stopniu zaciekawiłem, skoro nie machnęłaś na tekst dłonią, a stwierdziłaś, że warto umieścić kom.
Pozdrawiam
Myślę, że zadecydowała chwila, choć pewnie od dawna o tym myślał...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania