Powiedziałam dobranoc, mojemu życiu - 5 -

Nie wiedziałam, czy to omamy, czy jawa, ale musiałam na pewno żyć, bo widziałam sterylne pomieszczenie, tylko dziwiło mnie zakratowane okno. Byłam przykryta prześcieradłem i co zaskakujące naga, co jednoznacznie kojarzyło mi się z przygotowaniem do operacji.

- Obudziło się nasze słoneczko.

Nawet nie zauważyłam, że w rogu sali siedziała pielęgniarka i przeglądała jakąś gazetę.

- No, no! Tylko bez poruszania. Leż jak ci dobrze.

Właśnie próbowałam się podnieść, ale ta korpulentna brunetka miała rację, zdecydowanie lepiej mi było gdy głowa opadła z powrotem na poduszkę.

- Gdzie ja jestem? – spytałam, by zaspokoić swoją niewiedzę.

- Tym sobie głowy nie zaprzątaj. Tu ci już nic nie grozi, jak będziesz nas słuchać, to włos ci z głowy nie spadnie. Tu dobrze karmią, lekarze są bardzo mili. Uwierz, ja wiem, co mówię.

Przerwała na moment, podeszła do mnie i poprawiła wenflon. Rzuciła okiem na aparaturę reanimacyjną i puknęła długim paznokciem w butelkę z surowicą.

- Jak nie będziesz sprawiała kłopotu, to szybciutko się zaaklimatyzujesz.

Spojrzałam na swoją klatkę piersiową w okolicach serca miałam jakby elektrodę, tak to chyba nazywają. Po lewej stronie był zielony parawan i mała szafeczka, jedno białe krzesło i oprócz nas dwóch żywej duszy. W gwoli prawdy muszę przyznać, że hala to to nie była, więc trudno byłoby upychać tam kolejne łóżka, ale wolałabym by ktoś obok jednak leżał.

- Słuchasz mnie? Ja nie będę się powtarzać, chcę spokoju, dość w domu mam obowiązków i problemów by jeszcze tu tracić nerwy.

Patrzyła na mnie swymi czarnymi oczyma, miała piękne brwi i bardzo wymowne usta. Mimo że była już chyba tuż po czterdziestce, mogła się podobać mężczyzną nawet młodszym od siebie i zapewne tak było. Są kobiety, które mają coś takiego w sobie, że mężczyźni nie mogą im się oprzeć, nie zdziwiłabym się gdyby tak było w jej przypadku.

- Rozumiemy się?

- Zejdź ze mnie babo – odpowiedziałam już nieco poirytowana taką napaścią. Głowa mnie bolała, żołądek miałam jak liść wierzby, a ta mi komunały prawi.

Wytrzeszczyła na mnie te swoje wielgaśne oczęta, w których można się było utopić.

- Nie przypominam sobie, żebyśmy razem tyki sadziły.

- Za to ja sobie przypominam, że zadałam pytanie o miejsce swego pobytu.

Uśmiechnęła się jednocześnie patrząc na mnie jak na kawałek stęchłej wędliny.

- Chyba się nie polubimy. Przy czym mnie jest to obojętne - nachyliła się na tyle blisko, że wyczułam Lancome Tresor, a znałam je z prostego powodu, ponieważ używała ich moja znajoma Ela – co do mnie będziesz czuła, to tobie powinno zależeć na moim dobrym samopoczuciu gdy będę miała dyżur. Nie chciałabym musieć sięgać po ostateczność.

Wyprostowała się i z kieszeni fartucha wyciągnęła opakowanie strzykawek, następnie popukała nimi po przegubie. Nie musiała nic mówić, było to tak sugestywne, że pozostało jej tylko obdarzyć mnie pięknym uśmiechem, czego nie omieszkała zrobić.

Byłam na tej sali, chyba dwa, może trzy dni, trudno mi to jednoznacznie stwierdzić, bo zapadałam w sen za dnia, a budziłam się często w nocy. Do tego bolała mnie głowa, czułam lekkie kłucie w okolicach wątroby, a to nie sprzyjało w percepcji liczenia czasu.

Był chyba u mnie lekarz, w każdym bądź razie biały kitel mi zamajaczył przed oczyma, ale głowy bym nie dała.

Co do tej pielęgniarki, to mamrała sobie, aż wreszcie powiedziała o kilka słów za dużo.

- Nie będziesz leżeć tu jak w pensjonacie, jutro trzeba ci ściągnąć cewnik i będziesz korzystać z basenu. Pomagać chyba nie będzie trzeba królewnie, choć jakbym ja się do tego przyłożyła to zapewne sprawnie by ci to poszło – zakończyła z triumfem na ustach.

Nie wytrzymałam i powiedziałam coś, co spowodowało impas w naszej konwersacji.

- Nie wątpię, wyglądasz mi na taką, co dobrze obsługuje te rejony.

Bałam się, że wstrzyknie mi środek uspokajający, ale po krótkim namyśle wyszła, by pewnie hiper wentylować, zamknęła bowiem za sobą drzwi w podobny sposób jak mój tata w latach mojej młodości, po opuszczeniu PKS-u marki „Autosan”.

* * *

Nie wiem do dziś, dlaczego tak się zachowywała w stosunku do mnie. Słuchałam jej z niedowierzaniem, bo przemawiała jakbym była krnąbrnym dzieckiem, które należy przykładnie ukarać, choćby profilaktycznie, ale jednak należy. Dawno się tak nie czułam, byłam przecież dorosłą osobą, żyłam na swój rachunek, ba! Byłam w sumie współwłaścicielką antykwariatu, co by nie mówić to jednak własna działalność.

Nawet za dziecka rodzice nie za często mnie ustawiali do pionu. Oczywiście, były pogadanki umoralniające i to wyłącznie od matki, która później chwile poudawała obrażoną, posapała wieczorem na swój ciężki los i rano wracało wszystko na swój normalny bieg. Poszkodowanym był w takim wypadku ojciec, on biedaczysko miał przechlapane, bo musiał wysłuchać i to w należytym skupieniu. Matka biła po omacku, nie zapominając mu wypomnieć braku zaangażowania w ojcowskie powinności.

- Czy ciebie obchodzi jak ona się prowadzi, co nią kieruje? Czy ty wiesz, jakie ma wzorce, priorytety?

Były to pytania retoryczne, nawet nie próbował na nie odpowiadać. A matka nie czekała na taki zwrot akcji, nie mówiąc o jakimkolwiek upuście elokwencji okazanym przez ojca, czy też podaniu recepty na jej ból. To był taki wypracowany rytuał, niepisana umowa, w której każdy miał swoja rolę do odegrania. Ojciec stonowana głowa rodziny i ona przejęta sytuacją, chodząca po pokoju, poprawiająca makatkę, ścierająca kurz, poprawiająca firany itp.: Robiła to beznamiętnie, odruchowo jak w transie, że gdyby miała pod ręką skrzynkę z narzędziami to pewnie rozłożyłaby i złożyła meblościankę, tak była nakręcona.

Po tym wszystkim, gdy nastąpiła cisza, tato wchodził do mojego pokoju i miał przeprowadzić własną pogadankę. Tak przynajmniej miało to wyglądać, by mama była w jakimś stopniu usatysfakcjonowana, o ile można w takim momencie czuć coś takiego.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (58)

  • betti 04.08.2018
    Jak dla mnie za bardzo to wszystko rozciągnięte... wystarczyłyby dwa rozdziały. Takie analizowanie staje się nudne.
  • Robert. M 05.08.2018
    Zgadzam się z Tobą, ba! Ja jestem pewny, że mogłem w ogóle tylko napomknąć, że popełniła
    samobójstwo, tak jak robią to w teleexspresie.
    Tylko, że mnie zawsze interesuje wnętrze człowieka, jego przemyślenia, dylematy,
    emocje, strach, wątpliwości, a więc to wszystko, co sprawia, że podejmujemy radykalne
    kroki. Dlatego pozostanę przy takiej formie, gdzie będzie rozdrabnianie i dociekanie.
    Najwidoczniej dla Ciebie wszelkie procesy dnia codziennego nie zachodzą wystarczająco
    szybko. Pośpiech cechuje obecne czasy, więc nie dziwie się takiej opinii.
    Dziękuję za poświęcony czas.
  • betti 05.08.2018
    Tak, napisz z piętnaście albo ze dwadzieścia rozdziałów na temat, dlaczego to zrobiła, a raczej dlaczego nie zrobiła, bo przecież nadal żyje.... zamiast wypuścić babę do ludzi, wkręcić ją w jakiś romans, żeby nie miała nudnego życia, Ty będziesz analizował i to pokrętnie.... co osobę, która chce umrzeć obchodzić może jakaś pielęgniarka, kiedy ona ma wyjebane... Ten tekst to farsa, dobry jest tylko pierwszy rozdział, reszta to nudzenie.
  • Robert. M 05.08.2018
    Jeśli chodzi o jak to nazwałaś: - " wypuszczenie miedzy ludzi" , to zrobiłem tak w 159 częściach
    dasz rade. Tam, to bohaterka zwiedziła kilka miast i poznała wiele osób.
    W tym wypadku jest inaczej, ale kto wie, czy nie podsunęłaś mi pomysłu i
    nie znajdzie miłości swego życia.
    Dalej:: - co ją może obchodzić pielęgniarka .
    Pozwolę sobie zauważyć, że kobieta opowiada z perspektywy czasu, przekazuje
    swoje obserwacje z wszystkimi ważniejszymi zdarzeniami.
    - analizuje pokrętnie - byłbym wdzięczny, jakbyś mi wyłuszczyła te nieścisłości,
    Po prostu, gdzie jest beznadziejnie, osłabiająco itp.: Chętnie przeczytam i się ustosunkuję, bądź
    zmienię, jak choćby w 1 części, gdzie sugestie okazały się bardzo trafne.
  • betti 05.08.2018
    Robert. M chodzi o to, że samobójca nie umiera na raty. Kiedy podejmie już decyzję, to jest to chwila... a kiedy wraca jest w szoku, że jest nadal... samobójca jest skupiony na sobie, ludzie go nie obchodzą, to jest stan, kiedy ktoś się zamyka na wszystko.
    Poczytaj trochę fachowej literatury, reportaży osób, które wracają... nie miłość im wtedy w głowie, jedynie dobry psychiatra.
  • Robert. M 05.08.2018
    Gdzie tu było na raty?/??. Zażyła tabletki w jeden wieczór i obudziła się
    nie wiedząc gdzie jest.
    Ona w następnych częściach gdy przestana ją szprycować dojdzie do
    siebie i zacznie....nie będę zdradzał.
    I też polecam choćby " Weronika postanawia umrzeć" - tam dopiero
    byś się zanudziła, gdzie dziewczyna analizuje swoje śniadania,
    samotne spacery i rozmowy z pacjentami. I mało tego zakochała się
    w jednym z nich.
  • betti 05.08.2018
    Robert. M to lanie wody, a nie zagłębienie się w umysł... na raty, czyli w iluś tam rozdziałach, gdzie wszystko widziała, słyszała itd. Ten wieczór trwał tydzień... proszę cię, jaki samobójca tak umiera?
    Sorry, ale nie mam cierpliwości do czytania bzdur czytaj analizy śniadań i spacerów. To nie dla mnie, dlatego już nie będę czytała tego, co piszesz.
  • Elorence 05.08.2018
    Robert. M, nie sugeruj się betti. Ona kompletnie nie ogarnia samobójców, umierania i uczuć, które temu towarzyszą. Ona w ogóle nie ogarnia życia.

    betti, Ty weź sama się dokształć w tych sprawach. Poczytaj coś mądrego, a dopiero potem się wypowiadaj. SAMOBÓJCA UMIERA NA RATY. Ale przecież, czemu miałaby to wiedzieć osoba, która nie ma uczuć? Dla której emocje to czarna magia?
  • Elorence 05.08.2018
    "Weronika postanawia umrzeć" - bardzo piękna książka. Czytałam i uwielbiam :)
  • Robert. M 05.08.2018
    Od tego powinnaś zacząć, że nie interesuje Cię szarzyzna, problemy
    i tym podobne rzeczy. Chcesz po prostu tu odpocząć i szukasz tekstów
    które bawią.
    I współczuję, brak cierpliwości to poważny problem, zwłaszcza przy
    czytaniu.
    Autor przytoczonej powyżej książki opisał to na podstawie autentycznych
    wydarzeń, więc podejrzewam, że te analizy przy śniadaniu miały uzmysłowić
    jak bardzo ciężko powraca się do życia.
    To przykre, że się obrażasz, bo ja piszę, co sądzę, ale jeśli to
    Cię osłabia to trudno, nie będę nalegał.
    Pozdrawiam, miło było porozmawiać.
  • Robert. M 05.08.2018
    Elorence Nie znam betti , więc nie wiem, co ogarnia. Jednego jestem pewny
    na pewno jest kimś konkretnym, bo przynajmniej wpisuje to, co myśli.
    A ja jestem ukontentowany, bo jak powtarzam, najgorsza jest obojętność.
    To mamy coś wspólnego, ja też lubię czasem sięgnąć po nią i przypomnieć
    sobie kilka fragmentów.
  • betti 05.08.2018
    Robert. M widzę, że mamy problem ze zrozumieniem... interesują mnie problemy, wszystko co dotyczy człowieka, ale nie cierpię, kiedy ktoś dorabia własną ideologię skupiając się na bzdurach. Samobójcę nie obchodzi, czy pada śnieg, czy świeci słońce, czy ktoś za ścianą słucha muzyki, czy kłóci się pod blokiem. On jest zamknięty na te doznania, tak jest skupiony na sobie. I powtarzam decyzja jest chwilą, szybką, bo to zła chwila. Powroty są trudne, tak trudne, że nikt nie zawraca sobie głowy wyrazem twarzy pielęgniarki...
    Za bardzo ciągniesz opisy wokół istoty rzeczy, to marginesowe sprawy. Wydłuża to oczywiście opowieść, ale wprowadza nudę.
    Nie obrażam się, jedynie omijam takie opisy, bardziej skupiam się na człowieku niż na otoczce.
  • betti 05.08.2018
    Elorence nie wypowiadaj się na tematy, o których nie masz zielonego pojęcia. Nic o mnie nie wiesz, więc jakim prawem oceniasz?
    To, że śmieję się z durnych wierszyków, albo nie widzę sensu w zagłębianie się w obojętne dla samobójcy tereny, nie upoważnia ciebie chyba, do tak daleko posuniętych wniosków na temat moich uczuć.
  • Elorence 05.08.2018
    betti, stek bzdur. Czytać się tego nie da.

    Robert M., nie narzucam swojego zdania, po prostu ostrzegam przed betti. Jak widać powyżej, nie znam się kompletnie na temacie, nie zna książek tego typu, ale się wypowie. No przecież.
  • Elorence 05.08.2018
    betti, to TY mnie nie znasz. I naprawdę nic nie wiesz, a się wypowiadasz. Po prostu zamilknij w tej kwestii.
  • Elorence 05.08.2018
    Zresztą, nie mam zamiaru publicznie się uzewnętrzniać. Nie po to tu jestem. A z Tobą też nie mam zamiaru już rozmawiać. Nie lubię ludzi, którzy nie potrafią przyznać, że nie mają racji.
    Tyle.
  • akwamen 05.08.2018
    betta gadasz aby gadać hi hi znowu ci się żólć ulewa....... ha,ha ale ja cię żmijko uleczę, ale wieczorkiem hi, hi tylkko przyjdź złocieńka :)
  • betti 05.08.2018
    Elorence w czym nie mam racji? Załóżmy, że chcę skończyć ze sobą i co, obchodzą mnie wtedy ludzie wokół, obchodzi mnie pogoda za oknem, albo czyjeś rozmowy? Człowiek chce umrzeć, z jakichś tam powodów ma wszystkiego dość, zamyka się w sobie, a ja mam czytać, jaki wyraz twarzy ma pielęgniarka po powrocie do świata żywych?
    Pomyśl przez chwilę, zanim wejdziesz na mnie.
  • Elorence 05.08.2018
    betti, napisałam, że nie będę się tutaj uzewnętrzniać.
  • akwamen 05.08.2018
    betta wie najlepiej w końcu raz w tygodniu popełnia samobójstwo i hi, hi wie co chce czytać ha, ha a najsmieszniejsze że wie co inni chca czytać he, he, hea na pewno co powinni hłe, hłe, to znaczy to samo co ona mądralińska haa, haa jak Wy nic nie wiecie głupolki :) ;) :))
  • betti 05.08.2018
    Elorence nikt od Ciebie tego nie wymaga, ja Ciebie tylko proszę, żebyś spojrzała na mój punkt widzenia. Straciłam przyjaciela, zabił się. Nie obchodziła mnie wtedy pogoda, ani co ludzie o tym mówili. Myślałam tylko o tym, jaki musiał się czuć samotny, chociaż miał na kogo liczyć. Zastanawiałam się, skąd wziął w sobie tyle odwagi, bo to chyba najtrudniejsza w życiu rzecz zdecydować się na taki krok, ludzie wszak tak bardzo walczą o życie. Do dzisiaj nie mogę tego zrozumieć, tego zamknięcia się na wszystko i wszystkich, a kiedy staram się sobie to wyobrazić, to widzę człowieka obojętnego na wszystkie zewnętrzne bodźce. Dlatego napisałam, że to wszystko, co jest wokół, to nie ważne. Ważny jest tylko człowiek. To zamknięcie. Tutaj wg mnie jest istota rzeczy.
  • Robert. M 05.08.2018
    betti - Bohaterka skupia się wyłącznie na sobie, opowiada o relacjach czysto rodzinnych, o doznaniach, o emocjach, o swym życiu itp.: Gdyby jej pielęgniarka nie dogadywała, to zapewne by nie pomyślała o jej istnieniu.
    Wypisałem dokładny czas ile trwało nim straciła przytomność. To okres kilkudziesięciu minut, z tego co doczytałem może to być 4-5 godzin.
    :" skupiam się na człowieku" - A przepraszam, a ja na kim? Czy dziewczyna nie zajmuje się swoimi
    sprawami, rodziną, wspomnieniami?
    I będę ciągnął, bo tak ma być, by stała się dla czytającego znana z ksywki, myśli, wypowiedzi, emocji, zdarzeń, dowalania epitetów przechodniom itp.: Czytający ma ja czuć, wiedzieć kim jest, jaki ma styl bycia, życia.
    To cieszę się, że nie obrażasz się. Ja tez nie strzelam focha, a pisze by poznać Twoje stanowisko, które jest dla mnie ważne.
  • betti 05.08.2018
    I wg mnie, człowiek, cudem ocalony, kiedy wraca jest jeszcze zamknięty w sobie, obojętny na wszystko wokół, bo po takiej decyzji nic nie może być proste. Dlatego napisałam, że przy takim człowieku musi być psychiatra, żeby wyrwać go śmierci, wyrwać z tego zamknięcia. To skomplikowany proces.
  • Robert. M 05.08.2018
    betti wprowadzę psychiatrę. Będzie z nią rozmawiał wszystkim przez wiele częśći
  • betti 05.08.2018
    Robert. M staram się wczuć w uczucia osoby, która chce odejść... nie sądzę, że będę analizowała, wspominała całe życie. Myślę, że ono w pewnej chwili przewinie się samo, na chwilę przed odejściem... może zostaną przez ułamek sekundy jakieś twarze przed oczami... Czekać na śmierć, nie, to musi przyjść szybko.
    Budzę się, jestem nadal, ktoś mnie zatrzymał. Nie otwieram oczu, nadal się izoluję. Nie odpowiadam na pytania dlaczego, to moje i nikomu nic do tego. Jestem pod aparaturą, kiedy nikogo nie ma zrywam to z siebie i ... znowu jestem. Popadam a apatię, nawet tego mi odmawiają, prawa do śmierci, a przecież ja nie mam siły żyć. Znowu wszystko we mnie krzyczy, chociaż oczy zamknięte.
    Słyszę jak ktoś zaczyna mówić, że życie jest piękne, niech więc sobie żyje, a mnie zostawi w spokoju... No, Robert, teraz spróbuj wyrwać mnie z tego, pokaż mi, że życie ma jakiś sens, że mam jakieś cele przed sobą... Wyraz twarzy pielęgniarki i jej bełkot mam gdzieś, nawet tego nie widzę. Widzę tylko swój ból... uratuj mnie!
  • Robert. M 05.08.2018
    betti Nie znam osoby która to przeżyła, więc podejrzewam, że tak to może wyglądać.
    W żadnym wypadku nie twierdze, że tak i aż tak zagłębiają się w swą codzienność,
    nie wiem nawet czy chcą cokolwiek wspominać. Ale wiem, że nie da się wyłączyć z myślenia,
    to jest wpisane w codzienność, stąd moja paplanina, na tym zresztą polega opowiadanie, by
    zapełniać czcionkę faktami, zdarzeniami, poszczególnymi sekwencjami.
    W tekście jest jasno napisane, że ta pielęgniarka - mamrała,( sama)
    - Dominika nie przejawiała ochoty do
    rozmowy. A że jest osobą impulsywną, to wreszcie zakończyła ten proceder.
    " Wyrwij mnie z tego" - właśnie na tym będę się skupiał, by spotkała kogoś,
    kto pokaże jej ten lepszy odcień życia. Nie będzie to na pewno ta pani, ale znajda się
    ludzie gotowi jej pomóc.
    Wszystko można dobrym słowem, jest coś takiego jak empatia i pozostaje tylko kwestia czasu
  • Bożena Joanna 05.08.2018
    Niedoszła samobójczyni musi teraz cierpieć w szpitalu i znosić humory pielęgniarki, która nie oszczędza jej stanu psychicznego i budzi nie zawsze przyjemne wspomnienia z dzieciństwa. Przebywając w szpitalu chory jest uzależniony od pielęgniarek, które niezbyt często wykonują ten zawód z powołania. Trudno w podobnej sytuacji dojść do siebie po ciężkich przeżyciach. Pozdrowienia!
  • Robert. M 05.08.2018
    Bożeno, Joanno - Chyba każdy z nas jeśli nie bezpośrednio, to przez osoby nam bliskie miał
    kontakt z salą szpitalną, więc wie jak to wpływa na człowieka.
    Nie chciałbym personelu usprawiedliwiać, ale podejrzewam, że po kilku
    latach dochodzi do głosu rutyna, może i przyzwyczajenie, stąd czasem
    taki chłód.
    Oczywiście, że to, co opisałem powyżej jest naganne i w żadnej mierze nie
    może zostać usprawiedliwione.
    Tak, po nieudanej próbie samobójczej nic nie wygląda tak samo, pozostaje
    natłok myśli i obojętność.
    Dziękuję za refleksje i kilka spostrzeżeń.
    Pozdrawiam!
  • Aisak 05.08.2018
    Pielęgniarki pielęgnują ciało nie duszę
  • Robert. M 05.08.2018
    Dokładnie, dlatego nią się zajmą specjaliści.
  • Elorence 05.08.2018
    Rozkładasz na części pierwsze coś bardzo trudnego do ogarnięcia. Dla ludzi samobójstwo to zagadka. Nikt tak naprawdę nie wie, co kieruje osobami, które chcą popełnić samobójstwo. Niby są tacy, którym nie udało się odebrać sobie życia, ale czy oni byli równie mocno zdeterminowani co Ci, którzy je sobie odebrali? Może samobójcami są ludzie, którzy czują za bardzo? Może odbierają emocje mocniej niż inni ludzie? Może są w jakiś sposób wybrakowani?
    Można tylko podejrzewać, o co im tak naprawdę chodzi.
    Co do umierania na raty. Każdy samobójca tak umiera. Powoli zamyka się na świat i ludzi, dusząc w sobie emocje. Powolutku odbiera sobie chęci do życia. Ten proces trwa długo. Społeczeństwo zawsze potem bije się w pierś i próbuje się wybielać, twierdząc, że przecież nie było widać, aby miał problemy. Był człowiekiem uśmiechniętym, radosnym, więc pewnie też szczęśliwym.
    To bardzo smutne.

    Główna bohaterka jest zagubiona, bo przecież to nie miało się tak skończyć. Chciała umrzeć, a jednak żyje. Obudziła się w nieznanym miejscu i od razu spotkała niemiłą pielęgniarkę. I co do tej pielęgniarki: podejrzewam, że była niemiła właśnie z powodu próby samobójczej. Większość prawie-samobójców to atencjusze. Oni specjalnie "nie idą na całość", aby zostać uratowanym, bo w taki sposób chcą zwrócić na siebie uwagę. I właśnie przez takie osoby, samobójstwo jest jeszcze bardziej mniej zrozumiałe.

    Mi się to bardzo podoba. Taki rys psychologiczny potencjalnego samobójcy. Ogólnie, zawsze ciekawiły mnie psychologiczne aspekty, które pomagają zrozumieć pewne rzeczy.
    Widać, że bardzo starasz się wczuć w tę historię i to działa na plus. Jestem bardzo ciekawa, co będzie dalej :)
    Pozdrawiam!
  • Robert. M 05.08.2018
    Ja nawet nie tylko rozkładam, ale jeszcze rozdzielam, dłubie paluchem i wyciągam poszczególne fragmenciki.
    Jeśli jest choćby minimalna szansa na inne rozwiązanie, to biorę na warsztat i dedukuje. Być może nikogo to nie zainteresuje,
    być może jest to wręcz nudne, ale jeśli jedno zdanie w każdej części pobudzi kogoś do refleksji, to jest dla mnie tego warte.
    Dokładnie, nikt nie wie, co nimi kieruje. Ale zgadzam się z Tobą, że to długi cykl. To jest taka szklanka, która zapełnia się niepowodzeniami
    problemami, zwątpieniem i w pewnym momencie jest pełna. I wówczas przychodzi drobna sprawa, jakiś niuans, problem zgoła banalny i ..
    Nie wiem, kim są ci ludzie, ale podejrzewam,że jesteśmy nimi i my, w każdym z nas jest tyle sprzecznych emocji, że tylko silne więzi rodzinne pozwalają na przetrwanie i poskładanie sobie dnia.
    Mój sąsiad był kimś takim jak opisujesz. Radosny, rozmowny i ponoć takim najtrudniej się żyje. Każdy macha dłonią skarży się, a oni wciąż maja być weseli, optymistami, więc kto by mu uwierzył, że ma problem. Skazani na własny los, bawidamka, wodzireja do ...czasu?
    A o tym nie pomyślałem, że to tej kobiecie przypomina kolejne zagubione, które szukają światła. Możesz mieć rację, skoro jest po 40 to i praktyka nauczyła odseparować tych delikwentów z papierami na życie.
    Nie wiem, co będzie z tą dziewczyną, na dzisiaj chcę by konwersowała, przeplatając to wspomnieniami. 9 części za mną, być może do tego momentu zanudzę, więc przestałem pisać. Zobaczymy jak z komentarzami. Po dzisiejszym dniu skaczę. Naprawdę jestem zadowolony, to nakręca do dalszej fantazji.
    Dziękuje Ci za dłuuuuuuuugaśnnnny opis. Bo to nie był komentarz, to raczej pochodzi pod referat.
    Miłej niedzieli .
    Pozdrawiam.
  • Elorence 05.08.2018
    "Mój sąsiad był kimś takim jak opisujesz. Radosny, rozmowny i ponoć takim najtrudniej się żyje. Każdy macha dłonią skarży się, a oni wciąż maja być weseli, optymistami, więc kto by mu uwierzył, że ma problem." - to smutna prawda. Dlatego ludziom ciężko uwierzyć, że taka osoba odebrała sobie życie, bo się nie skarżyła, nic nie mówiła, więc dlaczego?
    Staram się dostrzegać w ludziach ich słabe strony, zauważać, że ich cudowne życie ma drugie dno. Chcę pomóc, bo ludzie z problemami nie zawsze zdają sobie sprawę, że je mają. Czasami tak świetnie udają, że zaczynają sami sobie wierzyć. Bardzo smutne.
    Widzisz, Robert, Twoje teksty zmuszają mnie do refleksji. Temat jest skomplikowany, ale w jakimś stopniu, bardzo mi bliski. Dostrzegam w nim wiele różnych aspektów. A po drugie, lubię literaturę tego typu. Nie znoszę przesadnych pigułek. Lubię naturalność i rzeczywiste oddanie sytuacji. To jeszcze bardziej pomaga wczuć się w uczucia bohatera.
    Również życzę miłej niedzieli :)
  • Robert. M 05.08.2018
    Elorence - Może właśnie dlatego, że nie ma okazji wydusić tego z siebie, to wszystko się napiętrza, buzuje, ale nie znajduje ujścia. Wręcz nie może tego okazać, bo stworzył taki płaszczyk ochronny, gdzie nie ma miejsca na nic innego jak jego radosne oblicze.
    Nikt nie ma cudownego życia, bo jesteśmy na tym świecie po to, by nieść ten krzyż i co by nie zrobić, jak nie wymyśleć sobie przyszłości to życie i tak to zniszczy. To może i zbyt pochopny wniosek, ale nie wierzę, by ktoś mógł powiedzieć, że nie ma chwili zwątpienia w sens starania, bycia dobrym itp.:
    Temat rzeczywiście jest trudny, stąd tyle sprzecznych opinii. W pewnym sensie jesteśmy zbulwersowani gdy to staje się faktem w naszej małej społeczności, zostajemy z niemym pytaniem i wieloma niewiadomymi. Patrzymy po sąsiadach i nie wierzymy, że komuś aż tak przeszkadzała egzystencja.
    Cieszę się, że mogę choć w jakimś stopniu trafić w gust.
    Pzdrawiam
  • ausek 05.08.2018
    Przeczytałam ten rozdział i śmiem twierdzić, że piszesz w miarę jednakowo, masz swój styl i podążasz w jego kierunku. Nie wszyscy muszą gonić za pisaniem tego, na co jest aktualnie popyt. Lubisz analizować, opisywać i rozciągać w czasie akcję. W dzisiejszych czasach ciężko jest sprzedać taki rodzaj twórczości. Jednak każdy z nas jest inny i lubi różne rzeczy. Piszesz dobrze, a kto nie lubuje się w takim pisaniu, niech nie czyta i tyle. Czasami do Ciebie zaglądam, choć sama preferuję teksty z szybszym zwrotem akcji. Od każdego można się czegoś nauczyć. Co do samobójców: nikt z nas nie wie, co siedzi im w głowie. Nie ma schematu, według którego postępują. To są chorzy ludzie, bo nikt zdrowy nie zrobi czegoś takiego. Podam przykład z życia wzięty. Mężczyzna zadzwonił na 112 i zgłosił, że chciał się powiesić, ale gałąź się złamała i spadł. Złamał sobie obie nogi. Jak go znaleziono, to powiedział, że jak się wyleczy, to się powiesi. Pozdrawiam.
  • Robert. M 05.08.2018
    Najważniejsze dla mnie jest to, by czytający potakiwał głową z aprobatą , że to mogło tak być. Gdy kolejne słowa przypominają mu, że podobne zdarzenie miał, słyszał o nim, bądź je sam przeżył. Dlatego wprowadzam dialogi bardzo przyziemne, słownictwo, potoczne, zdarzenia z podwórka, przy sklepie itp.:
    Z całym szacunkiem, ale pisanie pod publiczkę, jest dla mnie nieporozumieniem. Przekazuję to co mnie zafascynuje, ciekawi, mną kieruje.
    Jeśli zacznę poruszać tematy, które nie czuje wyjdzie z tego referat dla pani profesor. Może to i egoizm, ale wolę by przeczytało 5 osób i wypisało kilka zdań, niż 150 w godzine i wrzucilo lakoniczny kom.
    Ja slyszalem, że decyduje 15 minut, to taki kryzys, jeśli nie będzie nikogo w pobliżu to samobójstwo staje się faktem.
    Kolega mi opowiadał, że znajomy przyszedł pożyczyć jakieś narzędzie, porozmawiali o bzdetach, a za pól godziny zrobił się szum, bo
    w swoim garażu postanowił zakończyć egzystencję.
    Dziękuję za wiele słów i pozdrowienia. Miłego dnia.
  • Canulas 05.08.2018
    "-Słuchasz mnie? Ja nie będę się powtarzać, chcę spokoju, dość w domu mam obowiązków i problemów by jeszcze tu tracić nerwy. " - uciekł odstęp.

    "Mimo, że była już chyba tuż po czterdziestce " - mimo ze jest nierozrywalne.

    "Są takie kobiety, które mają coś w sobie, że mężczyźni nie mogą im się oprzeć, nie zdziwiłabym się gdyby tak było w jej przypadku. " - ten zapis drażni. Brakuje słowa "takiego"


    "Są kobiety, które mają coś takiego w sobie, że mężczyźni nie mogą im się oprzeć, nie zdziwiłabym się gdyby tak było w jej przypadku."
    Ewentualnie:
    "Są takie kobiety, którym mężczyźni nie mogą im się oprzeć, nie zdziwiłabym się gdyby tak było w jej przypadku. "

    ".Nie musiała nic mówić, było to tak sugestywne, że pozostało
    jej tylko obdarzyć mnie pięknym uśmiechem, czego nie omieszkała zrobić." - się rozjechało tu

    "Byłam na tej sali, chyba dwa, może trzy dni, trudno mi to jednoznacznie stwierdzić, bo zapadałam w sen za dnia, a budziłam się często w nocy. Do tego bolała mnie głowa, czułam lekkie kłucie w okolicach wątroby, a to nie sprzyjało w percepcji liczenia dni. " - tutaj bardzioej sugestia niż zarzut. Przechodzisz doopisu z większej odległosci czasowej. Zamykasz akcję i opisujesz, że minęło kilka dni. Może jakiś odstęp enterowy. Druga kwestia: Synonim dni. Może w drugim przypadku: "Liczenia czasu?"

    " Nie wiem do dziś, dlaczego tak się zachowywała w stosunku do mnie. Słuchałam jej z niedowierzaniem, bo przemawiała do mnie jakbym była krnąbrnym dzieckiem, które należy przykładnie ukarać" – wyciąłbym jedno "mnie", ale ja jestem uczulony na te dookreślenia.

    "Poszkodowanym to był w takim wypadku ojciec, to on biedaczysko miał przechlapane, bo musiał to wysłuchać i to w należytym skupieniu. " - nie no. Te zdanie jest do dilejtu. Sam obadaj 4x to?



    No i tyle. Tera treść.
    Dla mnie ta część nieco niżej, niż poprzednie, ale to właśnie za sprawą tego, iżjest lżejszego kalibru (opisowo). Wcześniej, te wszystkie offtopowe dygresje, przemyślenia, bardzo miimponowały. Nie czułem znużenia, bo gdybym czuł, to bym tego nie czytał.
    Betti przedstawiła ciekawy zarzut dotyczący rozwlekłości. Zarzut ok i nie ok zarazem.
    Ok, bo ma prawo tak postrzegać tekst.
    Nie ok, bo informuje o tym dość późno.
    Apogeum rozwlekłości przypadało bowiem na części wcześniejsze i jeśli takie coś zgrzyta, alarm powinien się pojawić wcześniej.
    To chyba kwestia osobistych preferencji. Ja uważam, że "detaliczność"oraz "wielopunkt", to jedne z największych atutów tej serii. Wszelkie te przemyślenia, dygresje, uwypunkają tekst. Fakt, maniera taka, że o przesadę łatwo, no, ale wracamy do: patrz moja tolerancja na to.
    Jeszcze należy rozróżnić zapis od czasu faktycznie upływającego. To, że osoba chce odejść, że piętrzą jej się myśli, to... czemu ma tak nie być? Chyba nie ma identycznego typu samobójcy. U jednych dojrzewa to latami, gdyzie itd. U innych pęka i bam. Zapis jednak oddany został dobrze, a przynajmniej wysoce adekwatnie pod stworzoną wcześniej konstrukcję.
    Słowem – seia wciąż dobra, jednak ta część zdecydowanie najsłabsza.
    Niechęć pielęgniarki jest ok, bo każda nadana drugoplanowym postaciom cecha (o ile nie ma przesady) pogłębia ich rys. Natomiast wszelkie te przemyślenia wydają mi się w tym odcinku jakby mniej lotne.
    Oceniam na 5-
  • Robert. M 05.08.2018
    Tak z tym cztery razy słowo - to - przesadziłem, ale wystarczyło usunąć i zdanie nawet jest bardziej czytelne.
    Odstępy to chyba zawsze są mile widziane. Sprawiają, że tekst jest przejrzysty i nie nastręcza problemów podczas czytania, zwłaszcza jak się dopisuje wspomnienia, porównania, jak w moim przypadku.
    Te mi , mnie, to automatycznie wrzucam, a przecież wiadomo, że skoro wybrałem sposób opisu jakbym czytał pamiętnik, to nie ma możliwości pomyłki przy identyfikacji.

    I tak długo wytrzymałeś, sadzę, że nadszedł czas pożegnania, ponieważ już tylko będzie niski lot,
    będą tylko wspomnienia monotonnego życia. Dlatego dzięki za ten wpis, miło było, na dzień dzisiejszy
    nie jestem w stanie zaciekawić czymś konkretnym. Prawdę mówiąc dopiero się rozgrzewam i ta szarzyzna
    rutyna, smęcenie będzie brało górę. By wydobyć jej prawdziwy problem zamierzam za przeproszeniem
    zgwałcić jej psychikę. Być może stanie się to bez udziału kogokolwiek z dziś ( jeszcze tu zaglądających )
    ale tak sobie postanowiłem. Pewnie sam sobie strzelam w stopę, mimo wszystko sprawdzę jak bardzo
    jestem zapatrzony w takie stany emocjonalne.
    Co do cech samobójcy i ujednolicenia, to zgadzam się, że trudno komukolwiek nie przyznać racji.
    Zarówno betti, Elo, czy kogo by nie spytać mogą mieć rację, bo na szczęście nikt nie przeżył takiego
    staniu i co za tym idzie nie zna tego z autopsji.
    Dziękuję za przemyślenia i cenne sugestie.
  • Canulas 05.08.2018
    Robert. M , ja już sobie sam odpowiem czy warto, więc mnie tak szybko nie żegnaj. Wszystko zweryfikuje czas i jego pochodne.
  • Robert. M 05.08.2018
    Canulas . oczywiście, że nikogo nie chcę żegnać, a wręcz odwrotnie.
    Ale jednocześnie wiem, co mam spisane..,, stąd moja
    pewność.
  • Canulas 05.08.2018
    Zobaczymy, mam niestandardowe preferencje literackie. Nigdy nie wiadomo, które zdanie walnie mnie obuchem w łeb.
  • betti 05.08.2018
    Betti przedstawiła ciekawy zarzut dotyczący rozwlekłości. Zarzut ok i nie ok zarazem.
    Ok, bo ma prawo tak postrzegać tekst.
    Nie ok, bo informuje o tym dość późno.
    Apogeum rozwlekłości przypadało bowiem na części wcześniejsze i jeśli takie coś zgrzyta, alarm powinien się pojawić wcześniej.

    Poinformowałam o tym w drugim rozdziale, można to spr.
  • Canulas 05.08.2018
    aaa, to spoko. Zwracam honor i padam do klapków Kubota. Faktycznie, nie luknąłem ;)
  • Aisak 05.08.2018
    Kolejne odkrycie:
    etti, znawca psychiki samobójców.
    W którym byłaś Legionie?
  • betti 05.08.2018
    Te rewiry dla ciebie niedostępne... nie myśl nawet o tym, bo główka ciebie rozboli...
  • Aisak 05.08.2018
    Prochy, żyleta, sznur, gaz?
    Oświeć nas.
  • betti 05.08.2018
    Ciemnej masy, żadne światło nie oświeci...
  • Aisak 05.08.2018
    Óóó, nieładnie.

    Nie napisałam Oświeć mnie, tylko NAS.
    Czyli wszystkich uważasz za ciemnie masy?
    Brawo kupa!
    Niech lud wie, co kupa o nim sądzi.
  • betti 05.08.2018
    Na tym bazujesz, prawda? Tylko, że nikt już tego nie kupi, zwracam się do ciebie, poza tobą nie ma tutaj nikogo tak głupiego...
  • Aisak 05.08.2018
    Oj, kupa nie zapominaj o sobie.
    Nie możesz myśleć ciągle o innych, zwłaszcza o mnie.
    To cię kiedyś zabije.


    A to feler odparł seler

    Idę do wychodka. idziesz ze mną kupa?
    Zrobimy klimat odprężymy się.
    To pa xD
  • betti 05.08.2018
    Wiesz, ja mam łazienkę... Groźby są karalne, nie zapominaj o tym.
  • Aisak 05.08.2018
    Ktoś ci groził?!
    Rany :/
    Ale jak?
    Spuszczę wodę i śladu po tobie nie będzie.
    Nie dziwię się.
    W sumie.

    Nie daj się, nie wymiękkaj, jesteś twardą kupą, możesz ci najwyżej zostawić smugę swej bytności.

    Tak na marginesie, nie przechwalają się, że masz łazienkę. To nieeleganckie.
    Niektórym musi starczyć wychodek.
    Innym krzaki.

    Zatem kupo mocy
    I do nigdy może.
  • Justyska 05.08.2018
    Nadrobiłam część 4 i wskoczyłam tu. Podoba mi się, że leci to takim spokojnym trybem i to co już pisałam - szczegółowość. Przecież w takich chwilach wszystko jest ważne, każda drobnostka i każda myśl.
    Teraz jest w szpitalu. Jak się tam znalazła? Czy znów będzie próbowała odebrać sobie życie?
    Pozdrawiam i piątkę wstawiam :)
  • Robert. M 06.08.2018
    A jednak się zdecydowałaś. Widziałem wpis w 3 odsłonie i się
    zastanawiałem, jak daleko odbiegłem stylem, że już nie pasi.
    Pod względem marudzenia, rozdziamdziania nie mam sobie
    niczego do zarzucenia, dlatego bez obaw mogę obiecać, że nic
    się nie zmieni.
    Dziękuje bardzo z poświęcony czas, to bardzo mile, że nie pognałaś
    a skapłaś kilka refleksji.
    Miłego wieczora.
    Pozdrawiam
  • Robert M to Rozbójnik Alibaba z Gangu Albanii.
  • Robert. M 06.08.2018
    Masz rację, Popek to mój idol. W ogóle Napad na bank
    chodzi mi po głowie - wchodzisz?
  • Buziak 11.08.2018
    Podoba mi się opis otaczającej rzeczywistości, dokładny opis relacji rodzinnych głównej bohaterki. Czytam z ogromnym zainteresowaniem. Pozwolę sobie zauważyć, że liczę na pouczające opowiadanie, które dotyka głębi problemu. Wyjaśnia motywy bohaterki, błędy wychowawcze, czy jej wewnętrzne emocje.
  • Robert. M 12.08.2018
    Gdzieś kiedyś się doczytałem, że wszystko zaczyna się w domu, to tam
    nasiąkamy tymi wartościami, uczuciami wyższymi i to ma wpływ na nasze
    późniejsze relacje koleżeńskie, no i najważniejsze partnerskie.
    Dlatego postanowiłem, że Dominika przeprowadzi w każdej części subiektywnym
    opis swego domowego ogniska. Będzie opowiadać swoje przeżycia, retrospekcje
    by każdy czytający miał obraz jej życia. Tak by po każdej części miał świadomość, co
    to za dziewczyna, jakie miała życie, czy ja popiera, czy skreśla.
    Też bym chciał aby to poszło droga nauki, refleksji, ale rozum za mały.
    Jestem tylko prostym człowiekiem i pewnie nie podołam takiemu mądremu wyjaśnieniu istoty
    problemu. Dlatego proszę o wyrozumiałość i podpowiedzi w stylu:
    - gościu, to nie tak, my dziewczyny inaczej postępujemy...
    - chłopie! ten dialog jest sztuczny, weź g bardziej urzeczywistnij... itp."

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania