Powiedziałam dobranoc, mojemy życiu - 4 -

Napisać tak po prostu prawdę, że mam chwilowo dość, nie umiem znaleźć motywacji do wstawania, mycia zębów, wychodzenia z domu i setki innych podobnych rzeczy?

Czy ja aby w stosunku do innych zachowuję się egoistycznie.

Usłyszałam jak półgębkiem stwierdzam:

- Domi, jesteś wyrachowaną suką.

Taka jest prawda.

Bo może ten cały koleś z Brzozowca, to i taka pipa krajcowa, ale w przeciwieństwie do ciebie ma uczucia, jest empatyczny. A ty. Czy w ogóle kiedyś o kimś wspominasz, tęsknisz?

Wyprostowałam się ale zbyt szybko i wino uderzyło w tętnice.

Zdecydowałam.

Skrobnę do tego gościa, przekażę mu kilka ciepłych słów. Wyjęłam skoroszyt i napisałam:

Kamilu!

Nie powinieneś się winić za coś, co stało się kilka lat temu. Każdy popełnia błędy, ja sama mogłabym swoimi obdzielić wiele osób. Założyłeś rodzinę, masz córkę i to jest nowe rozdanie. Tak po prostu miało być, Twoja żona nie chciałaby abyś myślał o innej. Nie niszcz tego, co….

Coś takiego wtedy napisałam, jeszcze nie wiedząc jak głupio postąpiłam, że to zrobiłam i będę musiała się z tego tłumaczyć. Odsunęłam brudnopis z myślą, że to bezsensu, skoro i tak tego nie zdążę wysłać. Wyrwałam kartkę z zapisanymi słowami i wrzuciłam ją na półkę obok komórki, która nadal milczała.

Podniosłam ją i przejrzałam zdjęcia, jakie mój SAMSUNG utrwalił na pamiątkę. Wtedy to nabrało szczególnego znaczenia.

Sylwester. Święta. Rodzice i wigilijna kolacja, prawie jak szwedzki stół.

Boże, jaka ja tu jestem blada.

Moja ostatnia wigilia.

I ten niekomfortowy moment składania życzeń. Jak przychodził czas, gdy miałam podejść i powiedzieć kilka słów, dłonie mi się pociły, poprawiałam spódnicę, zaczynałam gryźć opłatek i czekałam by rodzice powiedzieli swoje a ja tylko przelotnie ich przytulę.

Te momenty, gdy siedzieliśmy przy stole a tata chwali nas za całość, choćby pyszne i niepowtarzalne gołąbki i widoczną radość mamy z takich słów. Później jej coroczna kwestia, gdy podaje ciasto i jak zwykle mówi, że coś mu brakuje, ale może do jutra przejdzie tymi produktami.

Poruszamy neutralne tematy, aż ojciec wyręcza nas z patowej sytuacji, przerzucając uwagę na telewizję. Szuka kolęd, niestety trafia na coś, co od biedy może za takowe uchodzić, a raczą nas nimi aktorzy, próbując niekoniecznie trafić aranżacją ni to soulową ni bossa nova. Trudno, jak wszyscy to wszyscy, czemu oni maja mieć lżej od nas, niech też się wstydzą. Jeszcze namawianie na pasterkę z której jak co roku się wymigałam.

Podejrzewam, że pytają już tylko pro forma, wiedząc, że to abstrakcyjny punkt programu, przynajmniej dla mnie.

I co jeszcze? To by było na tyle, Wigilia anno domini 2012 przechodzi do annałów naszej kroniki rodzinnej. Cium, cium, na pożegnanie i tato odwozi mnie bym odsapnęła po całym dniu, bo zameldowałam się zaraz z rana by z mamą dopieścić kilka potraw. Gdy mam wysiąść, łapie mnie za przegub i mówi do swojej Zusi. Bo choć pod koniec lutego skończyłam dwadzieścia siedem lat, to wciąż ksywka z dzieciństwa obowiązywała. Za błędy młodości płaci się czasem całe życie.

Uśmiecham się i uwalniam resztę wina ze szkła, by sobie odetchnęło od czerwonego ciężaru.

Ale tak naprawdę to lubię jak mnie tak nazywa, ma to swój urok, jest takie nasze. A jak wspomnę sobie Gabrysia i zdarzenie, po którym się wzruszyłam, to czuję satysfakcję, że tak długo przetrwało. Mianowicie, wracałam bodajże z „Żabki”, a ten niespełna pięcioletni chłopczyk, syn Joli podbiegł do mnie i powiedział, a raczej wyseplenił:

- Pani Zusiu, a mama powiedziała, ze pani pracuje tam, gdzie jest duzo bajek. Cy to prawda?

Powiedziałam mu, że to miejsce to antykwariat i jak mnie odwiedzi, to pozwolę mu przejrzeć dział dla dzieci i będzie mógł sobie wybrać taką z obrazkami. Ale nie była bym sobą, gdybym nie dodała, skąd wie, że mnie tak nazywają. Odpowiedz była bardzo prosta.

- Mama mi mówiła, ze pani to Dominika, ale jak ktoś panią zna od dziecka, to mówi Zuska - przerwał, by zaczerpnąć powietrza .

- A ja znam panią od malucha – by być bardziej wiarygodnym, wystawił przed siebie dłonie, pokazując odcinek około dwudziestu centymetrów, po czym po namyśle zwiększył o dychę jakby nie mógł uwierzyć, że był taki pyci – to mogem mówić do pani, pani Zusko, prawda?

Czy mogłam zaprzeczyć po tak rzeczowym argumencie? Czy mogłam powiedzieć, że mu się pomerdało? Przecież ten facet zna mnie już prawie pięć lat, już wyrósł z pieluch, niech mu będę Zuską. Mówiąc kolokwialnie kupił mnie sobie tym tekstem, wiec godzę się oddać swoje imię z dokumentu tożsamości na rzecz przyjemności, właśnie takich chwil.

A wszystko z powodu jednego dnia, kiedy to mama podając mi kolejną łyżkę zupy mlecznej, zapytała.

- A gdzie jest teraz to mleczko?

Małą piąstką popukałam się po okrągłym brzuszku, a mama dla pewności spyta?

- Taaam, w brzusiu?

Ja z pełną świadomością i powagą kiwając głową i klepiąc się po mym sadełku, upewniłam ją jednym słowem:

- Zusiu.

- Ach! Ty moje skarby. Zusiu, kochane.

Znowu powróciła wizja auta i twarz taty, który zapytał:

- Zusia, wiesz, że zawsze możesz do nas przyjść się wygadać. Nie umiem może doradzić, cóż, jestem tylko starym ojcem, ale cudownie milczę, a wy kobiety czasem tego potrzebujecie.

- Wiem tato. Nie martw się, jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej - tak mu wtedy powiedziałam i poczłapałam na górę. Wchodzę do kuchni by ją tylko oświetlić, bo wiem, że on potrzebuje tej oznaki życia. Wręcz jestem pewna, że podchodząc do okna zatopiona w ciemnościach sypialni, zobaczę jak po chwili odjeżdża, wiedząc, że na dziś, nic więcej nie może zrobić.

Zbierało mi się na płacz, ale nagły skurcz w żołądku był szybszy i nie pozwolił na łzy. Czy te dwie tabletki pomogły tamtej dawce i z siłą uderzyły na rozbrojony winem organizm? Poczułam pulsowanie w skroniach i przeszłość podsunęła wizję, że mogę dostać wylewu jak babcia, co skończy się paraliżem jednej strony ciała. Wystraszyłam się, że zostanę przykuta do łóżka, nie zniosłabym tego. Pamiętam jak odwiedziłam babcię zaraz na drugi dzień, to był okropny widok. Nie można było z nią nawiązać kontaktu, nie wiem czy w ogóle wiedziała, co z nią się dzieje, że mama do nie mówi. Stałam jak skazaniec i czekałam aż matka skończy jej przecierać dłonie, twarz.

Chciałam się poruszyć, ale nagle zaczęłam się zapadać. Rozdzwoniła się komórka, ale w uszach coś od środka stopniowo ją zagłuszało. Narastało, poczułam się jakbym stała obok startującego samolotu, światło stawało się matowe, oddalało i zgasło.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Elorence 28.07.2018
    Coraz lepiej, w sensie, z części na część, podoba mi się coraz bardziej. Wczułeś się w postać Dominiki. To już nie jest randomowa, przypadkowa dziewczyna, która chce pożegnać się z życiem. To dziewczyna z krwi i kości, która nosi na ramionach zbyt wiele, aż wreszcie ją to przerosło. Nie czuje się zrozumiana i wie, że nawet, gdyby się otworzyła, to i tak wszystko pozostałoby bez zmian.
    Ludzie myślą, że najważniejsze są zmiany zewnętrzne. Nie rozumieją, że najgorsze rzeczy dzieją się właśnie w głowie i to one decydują, czy człowiek chce zakończyć swoje życie czy nie, czy jest szczęśliwy czy nie, czy to co dostał mu wystarcza czy nie.
    Dzisiaj poczułam w sobie taką malutką część Dominiki. Miałam za sobą okres, kiedy wstawanie z łóżka było cholernie trudne, a czasami niewykonalne, kiedy wszystko wydawało się za trudne, za ciężkie, niemożliwe.
    Nie chcę się zgłębiać, już dziś za to emocjonalnych tekstów przeczytałam. Powinnam sobie dawkować pewne rzeczy. Zbyt duża ilość emocji wpływa niekorzystnie na moją wrażliwość.

    Zauważyłam kilka drobnych błędów. Mam dziwne wrażenie, że pisząc to, miałeś bardzo fajny rodzaj weny. To na plus, taki ogromny.
    Pozdrawiam :)

    PS: Bardzo podoba mi się ta seria. Bardzo, bardzo.
  • Robert. M 30.07.2018
    Staram się wczuć w rolę osoby pozbawionej wiary w przyszłość, w sens wykonywania jakichkolwiek czynności.
    Sadzę, że pod prawie każdym emocjonalnym uniesieniem różnimy się od Was kobiet, dlatego wrzucając swoje wyobrażenia zawsze istnieje zalążek niepewności, czy aby Dominice nie narzuciłem swoich odczuć. Na szczęście jest proza życia, strzępy słów, które pozostają w pamięci i tym się posiłkuję. Te wszystkie rozmowy z koleżankami ich radość, marzenia, plany, służą mi jako przerywnik do wspomnień, by stała się bardziej naturalna, że tak oględnie się wyrażę, namacalna.
    Największym komplementem dla mnie zawsze jest jak ktoś pisze, że chciałby mieć taką przyjaciółkę, że czytając zdanie kończył swoimi słowami, bo podobnie czuł. Chyba nie ma większej radości dla autora jak czytający opowie z przejęciem o swoich refleksjach, jak bardzo go tekst wciągnął. Sam wiem po sobie, że jak sięgam po książkę i bohater zachowuje podobne zasady, wartości, ma podobne dylematy, to łatwiej mi uwierzyć w jego fikcję, a czasem zapomnieć się.
    Masz rację, że w głowie zaczyna się wszystko i droga ku jaśniejszej stronie księżyca i początek utraty wiary w lepsze jutro. Autosugestia, kreatywni znajomi, pozytywnie nakręcone towarzystwo, kochający rodzice, czy partner/ka który/a w nas wierzy i kreśli naszą wspólna przyszłość to skarb. To właśnie tacy ludzie filtrują tą zgniliznę, która nas dopada, gdy jesteśmy przez chwilę sami i kopie nam te plany. Ja nie wyobrażam sobie swego życia bez takich osób jak wyżej wymienieni.
    Tylko przez wzgląd na to iż nie wypada dopytywać o takie sprawy nie będę zadawać pytań, co się stało, że miałaś taki okres w życiu, który sprawił przykrość, był wegetacją a nie kolejnym choćby rutynowym dniem. Ale jeśli nie sprawi Ci to problemu, to proszę o kilka zdań refleksji, co się stało, że nastąpił przełom i uwierzyłaś w odmianę losu. Czy było taki dzień, osoba, czy stało się to nagle, czy też wmawiałaś sobie.
    Dziękuję za piękny komentarz, poparty osobistymi refleksjami.
    Pozdrawiam.
    P. S. Przepraszam, że tak późno odpisuję, ale jestem poza miejscem zamieszkania i dostęp do netu mam znikomy.
  • Elorence 30.07.2018
    Nie będę się zgłębiać w swoje prywatne odczucia, ale pomogła mi bliska osoba. No i pisanie, czyli możliwość wyrzucenia z siebie absolutnie wszystkiego.
    Przejście z jednego etapu na kolejny, lepszy, było bardzo trudne. Miałam kilka porażek, powtórek z "rozrywki", niechęci i tak dalej, ale udało się.
    Nie czuję się zdrowa, w sensie psychologicznym, ale jest lepiej. Czasami potrafię się odciąć, na krótko chwilę skierować myśli w zupełnie inną stronę. A czasami się poddaję.
    Przecież jesteśmy tylko ludźmi.
    Pozdrawiam :)
  • Robert. M 31.07.2018
    Zawsze to powtarzam, że pisanie to jak rehabilitacja, bardziej pomaga niż psycholog.
    Dlatego Ci wierzę, że przelewając na papier swoje najskrytsze myśli, emocjonalnie
    się oczyszczałaś.
    Tak, jeśli ma się kogoś komu możesz się zwierzyć, jest godny zaufania, to połowa sukcesu.
    Najgorsze są samotne godziny, kiedy nie wierz jak pozbyć się natręta, tego złośliwego
    chochlika, który ci szepcze: jesteś nikim, nie dasz rady, daj sobie spokój, nie osiągniesz niczego itp.:
    To cieszę się, że umiesz sobie przetłumaczyć, że to czasem musi nam pobałaganić, pokręcić się jak zły sen ale przejdzie tylko cierpliwości i trochę dystansu.
    Ja też tak mam i czasem w nerwach pytam Boga, czy mu to sprawia radość, że takie złe chwile, czy też moje złe decyzje dopuszcza do głosu. Ale p chwili wiem, że to dziecinada z mej strony i
    próbuję jak i Ty dalej walczyć, przeczekać lub w ostateczności pogodzić się z niektórymi faktami.
    Dzięki za poświęcony czas.
    Pozdrawiam
  • Canulas 29.07.2018
    " Czy w ogóle kiedyś o kimś wspominasz, tęsknisz. " - znak zapytania uciekł.

    "Skrobnę do tego gościa, przekażę mu kilka ciepłych słów. Wyjęłam skoroszyt i napisałam:

    -Kamilu! " - a to z kolei ciekawe. Napisane poprawnie, ale pod kątem realności testu... Wszak piszaesz do kogoś w tekście, więc raczej gdy się do kogoś pisze wliście czy pamiętniku, czy nawet smsie, raczej się nie zaczyna od myślnika. Ot, ciekawostka. Pod rozwagę.


    "I ten niekomfortowy moment składania życzeń. Jak przychodził czas, gdy miałam podejść i powiedzieć kilka słów, dłonie mi się pociły, poprawiałam spódnicę, zaczynałam gryźć opłatek i czekałam by rodzice powiedzieli swoje a ja tylko przelotnie ich przytulę. " - świetne obserwacyjnie. Ależ Ty masz dryg do niuansów. Cudo wrzutka.

    "I co jeszcze? To by było na tyle, Wigilia anno domini 2012 przechodzi do annałów naszej kroniki rodzinnej. Cium, cium, na pożegnanie i tato odwozi mnie bym odsapnęła po całym dniu, bo zameldowałam się zaraz z rana by z mamą dopieścić kilka potraw. Gdy mam wysiąść, łapie mnie za przegub i mówi do swojej Zusi. Bo choć pod koniec lutego skończyłam dwadzieścia siedem lat, to wciąż ksywka z dzieciństwa obowiązywała. Za błędy młodości płaci się czasem całe życie." - naprawdę, pod kątem spójności, etyki zapisu, wręcz księgarniany zapis. O ile półka w księgarni/biliotece może być (bo przecież nie musi) nobilitacją. Naprawdę - po prostu ładnie.

    "Mianowicie, wracałam bodajże z „Żabki”, a ten niespełna pięcio- letni chłopczyk, syn Joli podbiegł do mnie i powiedział, a raczej wyseplenił:" - chyba można pięcioletni. A jeśli sięupierasz, to bez spacji z obu stron.

    " - A ja znam panią od malucha – by być bardziej wiarygodnym, wystawił przed siebie dłonie, pokazując odcinek około dwudziestu centymetrów, po czym po namyśle zwiększył o dychę jakby nie mógł uwierzyć, że był taki pyci –

    to mogem mówić do pani, pani Zusko, prawda?" - tu się coś rozjechało. Za nisko zjechał tekst.

    "-Ach! Ty moje skarby. Zusiu, kochane." - drobiazg. Uciekł odstęp.


    "Zbierało mi się na płacz, ale nagły skurcz w żołądku był szybszy i nie pozwolił na łzy. Czy te dwie tabletki pomogły tamtej dawce i z siłą uderzyły na rozbrojony winem organizm? Zaczęło mi pulsować w skroniach i przyszło mi do głowy, że mogę dostać wylewu jak babcia" - a tu się muszę przyczepić, bo 4x dookreślenie "mi", to stanowczo za dużo.


    I tyle. Po seansie. Świetnie urwane. TTaakk... serialowo.
    Jest bardzo git (choć się powtarzam).
  • Robert. M 30.07.2018
    Rzeczywiście, tyle błędów to aż wstyd.
    Z wszystkim się zgadzam, nawet to ze spacją od słowa Kamilu jest do poprawki.
    Podziwiam Cię, bo to naprawdę jest talent, by tak szczegółowo wyłapać, wszelkie
    nie dociągnięcia. Dla mnie to ważne, bo mogę w spokoju dopisywać dalsze losy.
    Doceniam również sam fakt czytania tekstów typowo kobiecych. Jakby nie patrzeć,
    to uciążliwe szukać zaciekawienia w tematach przedstawianych z perspektywy dziewczyny
    jej relacji z koleżankami. No chyba, że ktoś patrzy przez pryzmat poprawności, zgodności czasu,
    narracji, następstw danego czynu, jego wpływu na bohaterkę.
    Ale to już poboczna sprawa, niech każdy sobie sam odpowie na takie pytanie.
    Dla mnie najważniejszy jest, że zatrzymałeś się na chwilę i poświęciłeś swój czas, by podzielić się
    Słowem.
    Dziękuję. Postaram się by nie był to tylko monolog i od następnej części dochodzić będą ..no będą,
    by nie zdradzać.
    Pozdrawiam.

    P.S. . Przepraszam, że tak późno odpisuję, ale jestem poza miejscem zamieszkania i dostęp do netu mam znikomy.
  • Canulas 30.07.2018
    Robert. M , spox.
    Czyta się z różnych powodów. Dla treści, bohatera, zaciekawienia nad stylem.
    Ty masz bardzo dużą wprawę obserwacyjną. Wplątujesz różne drobiazgi, które uklimatyczniają, uplastyczniają tekst. Poza tym wychodzisz za pewnie często stosowany szablon; w sensie, że opisujesz z uwzględnieniem szerszej palety zmysłó niż tylko wyświechtane "wzrok" - słuch". Teskty są przeplecione przemyśleniami bohaterki, retrospekcjami czy narracyjnymi wstawkami. Całość jest kapitalnie plastyczna, więc nie ukrywam, że pewne rzeczy sobie po prostu podglądam.
    Wpierdzielić coś jest dość łatwo, ale tu sięrozchodzi o płynność w kompozycji. O jednostajność płynięcia myśli w zapisie. Nie umiem wyrazić lepiej.
    Słowem - jest very git.
  • Robert. M 31.07.2018
    Tak, to chyba jest takie moje, rozkwilanie się nad drobnostkami, szukanie dziury w całym, drugiego dna i wreszcie przeskakiwanie w refleksje. Nie wiem czemu ale lubię czytać takie opowiadania, które na kilkuset stronach zamieszczają mały fragment życia. Nie mogę się jakoś przemóc, gdy piszący pokazuje w skrawku całe zdarzenie, bez uwzględnienia osób postronnych, przelatujących mu myśli.
    To dla mnie jest takim spisaniem by coś wrzucić, by pokazać się na głównej, ale czy tam jest to wszystko, co mamy w głowie? Podejrzewam, że często boimy się przelać myśli, otworzyć. Czasem czytam to, co jest na forum i powiem Ci, że mam ochotę z tych myśli napisać coś życiowego, tylko wiem, że to nie byłoby moje, no i raczej oszustwem. Ale jednego jestem pewny, tam większość jest bardziej sobą niż w swych autorskich opowiadaniach.
    Dziękuję za tyle miłych słów.
    Pozdrawiam
  • Buziak 12.08.2018
    Mnie najbardziej fascynują opisy relacji bohaterki z rodziną, głównie z tatą.
  • Robert. M 12.08.2018
    Od swoich koleżanek wiem, że córki, to jednak do taty to maja taki
    specyficzny stosunek, dlatego główny akcent położyłem na ojca.
    Jestem świadomy, że to troszeczkę kruchy lód i mogę w którejś części
    przesadzić, ale...zaryzykuję.
    Pozdrawiam
  • troxx 12.08.2018
    Doceniam. Ja dwa razy podejmowałem próbę napisania opowiadań, gdzie występowały dzieci i nastolatki. Kompletna klapa.Fajna obyczajówka. Błędami się nie przejmuj. Tak samo mam, że nie zauważam byków. Od tego są redaktorzy ;) By dogłębnie ocenić, muszę poczytać od początku najpierw. :) Pióro lekkie, miłe i przyjemne :)
  • Robert. M 12.08.2018
    Podobno najtrudniej jest napisać coś dla dzieci. One nie kupią byle czego,
    im nie wciśniesz od biedy ciemnoty. Każdy szczegół ma znaczenie i niczego
    nie spiszesz jeśli nie będzie logiczne.
    Nie poddawaj się i próbuj, zapomnij, że jesteś dorosły, a pisz bez skrępowania.
    Na mój chłopski rozum, trzeba wczuć się w tematy młodszych i przede wszystkim
    traktować ich poważnie. Tak przynajmniej traktuje Dominikę, jakby była ma siostrą
    stąd takie paplanie o błahostkach. W końcu musze z nią iść ramie w ramie, to
    moje wypocinowe dziecko.
    Dziękuje za mile słowo, Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania