Poprzednie częściPowrócisz tu

Powrócisz tu 2

Oczywiście za dziecka to wszystko wyglądało bardzo poważnie, każde zdanie wypowiedziane przez sędziwe głowy było traktowane jak wyrocznia. Stąd dziś, po wielu latach, moje wynurzenia będą pewnie zawierać wiele refleksji, a na pewno nie będą stricte referowane. Wszystko to, co dziwiło mnie u mamy, - że tak górnolotnie się wyrażę – jej pasja, wczytywania się w życie innych, nie stanowiło problemu dla Weroniki, mojej kuzynki. Była najprawdziwszą kuzynką, ale cała okolica wiedziała, wróć, sądziła, że wie lepiej od nas i miała nas za siostry. A jak do tego …hm, zamieszania doszło? Jak to się mówi: w najlepszych rodzinach się zdarza. Ciocia, siostra mojej mamy, zapomniała się, jako panna i po rodzinnym konsylium wysłano ją na wieś by tam urodziła. A że była niezamężna, to przesiedziała kilka miesięcy z siostrą i do Krakowa mama wróciła z Weroniką jak swoją. Tak to dawniej dbano o reputację, kombinując z wyjazdami, bądź wyprawiając szybko wesela, a że dzieciaczek rodził się po siedmiu miesiącach, to nie problem, przecież wcześniaki to naturalne zjawisko.

Ale dosyć tego sarkazmu, ludzie byli bardziej bogobojni i daleka jestem od ironii. Tak, tak, dziś by się nam trochę przydało pokory, bo jak mawia moja ciocia: - z tego rozpasania, to już nam się w dupie poprzewracało i nie ma dla nas żadnej świętości.

Ja naprawdę to miałam rodzeństwo, siostrę, niestety zmarła i to nim ja się pojawiłam na tym łez padole. Nazywała się Alina, czyli dokładnie tak jak ja. Pewnie się teraz domyślacie, co przeżywam, wiedząc, że noszę jej znamię, jestem kopią, papierkiem lakmusowym, odbiciem ich pragnień, marzeń, marionetką bez duszy, ciałem, które ma nie pozwolić umrzeć Alinie, tej Pierwszej. Mama nigdy nie zapomniałą o pierworodnej, tamtej dziewczynce, lepszej, która urodziła się kilka lat wcześniej i którą być może, taka ich nadzieja, kiedyś się stanę. Tylko taka możliwość wchodziła w rachubę, tylko to pozwoliłoby zniwelować ból, którego niepodobna ukoić.

Kuzynka Weronika, w ogóle nie była świadoma tego czyją jest córką. Jej było lżej, nie miała takiej wiedzy, ja na swoje nieszczęście podsłuchałam rozmowy obu sióstr. Nie mogłam w to uwierzyć, choć fakty się poukładały w całość, to musiała być prawda. Jak przez mgłę zapamiętałam, że mieszkałam wówczas z tatą i raz nawet odwiedziliśmy ją w tym zapuszczonym domu na wsi, co było dla mnie szokiem. Dla mamy zapewne również, bo przywitała tatę z takim nienawistnym spojrzeniem, że o miłej konwersacji przy kawie i ciastku nie było mowy.

Nie wiem ile Weronika ma lat. To w naszym domu była przemilczane, temat objęty tabu, ale przecież gdzieś musi być jej metryka. Odkąd rodzice stracili ukochana córeczkę, nikt nie odważył się robić przyjęcia urodzinowego, liczyła się tylko niedziela i rytuał przemarszu na cmentarz, gdzie każdy miał pozostawić bukiecik kwiatów. Weronika jak już wspomniałam nie miała określonego wieku i wykorzystywała to podchodząc do tego ambiwalentnie. Udając niesforne dzieciątko, gdy chodziło o wykazanie się dojrzałym podejściem do określonych poleceń i wyrafinowanym cwaniactwem, gdy zagadywali do niej chłopcy o głowę wyżsi. O tak, wtedy to umiała dojrzale i dostojnie gestykulować, przewracać oczyma, a nawet rozprawiać o czytanej „ Annie Kareninie”, z której to powieści, tak naprawdę się nabijała. Zapytałam raz, po co ta cała heca, a moja kuzynka odrzekła ni mniej ni więcej:

- dorośnij Alutka, faceci czują respekt tylko przed wyniosłymi i inteligentnymi babkami, głupiutkie są na sobotnią zabawę. Różniłyśmy się sposobem bycia, temperamentem, no prawie wszystkim i mimo, że była młodsza, to ja cicha i zahukana byłam jej cieniem. A tak chciałam opowiadać jej o wszelkich rozterkach, a nade wszystko o marzeniach. No cóż, nie wszystko ułożyło się w mojej rodzinie tak bym mogła zaliczać kolejne lata, jako ja, a nie Alina po tej Pierwszej.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania