Poprzednie częściPowrót do przeszłości

Powrót do przeszłości 2

Julka, po powrocie do domu, rozważała wszystkie za i przeciw, uslyszane od weterynarza. Uszykowała kolację.

-Kamila! Chodź jeść!-krzyknęła do siostry.

Po chwili do kuchni wtoczył się wózek.

-Już przyszłam. Zadowolona?!?-sarknęła Kamila.

-Wiesz, że nie o to mi chodziło! Jedz i słuchaj co mówię. Załatwiłam nam wyjazd na Mazury.

-Po jakiego hu*a?!? Wiesz, że nie lubię wychodzić na dwór i nienawidzę Mazur!!!

-Gówno prawda! Zawsze chciałaś się tam przeprowadzić i hodować konie!!! Marzyłaś o mieszkaniu na wsi!-krzyczała młodsza z sióstr.

-Ale, jak sama zauważyłaś, to było kiedyś. Teraz nie mam zamiaru jechać do jakiejś zabitej dechami wsiury. Koniec kwestii.-odpowiedziała beznamiętnie starsza.

-Posłuchaj no! Od wypadku widzisz tylko czubek własnego nosa! Liczysz się tylko Ty i nikt poza tym! Wiesz, że stadnina ma problemy? Konie mogą zostać sprzedane, nasz ośrodek przestanie istnieć! Chcesz tego?!?

-A co ja niby mogę zrobić?!? Ta jeb*na szkapa, którą miałam od źrebięcia, nadaje się już tylko na kabanosy! Ja z resztą też!!!

Julka nie wytrzymała. Podeszła do siostry i wymierzyła jej siarczysty policzek.

-Co Ty odpi**dalasz Jula!-zawołała Kamila, pocierając uderzone miejsce.

-Jesteś powalonym złośliwcem. Jeśli Ty nie chcesz jechać, to ja pojadę. Znalazłam osobę, która może pomóc Nice. Jeśli Ty jej nie chcesz, ja będę na niej jeździć. A że Tobą nie ma się kto zająć, pojedziesz ze mną. Wyjazd za trzy dni. A teraz wynoś się z kuchni.-to mówiąc, Julka wypchnęła wózek z siostrą na korytarz i zamknęła jej drzwi przed nosem.

Wieczorem napisała meila do mężczyzny, którego namiary dostała od weterynarza. Opisała sytuację ze szczegółami. Zapytała o wolny termin. Zdziwiona, dostała odpowiedź po piętnastu minutach.

 

"Droga Pani Julio!

Z tego, co Pani napisała, wnioskuję, iż jest Pani bardzo dzielną i cierpliwą młodą kobietą. Weterynarz, o którym Pani pisze, jest moim uczniem i przyjacielem. Pani historia bardzo mnie zaintrygowała i z chęcią postaram się Pani pomóc. Proszę przyjechać w dogodnym dla Pani terminie. Nie obiecuję, że pobyt tutaj, przyniesie jakikolwiek rezultat. Z góry ostrzegam, że może też przynieść skutek odwrotny od zamierzonego. Może też nie pomóc wcale. Jeśli zdecyduje się Pani na przyjazd, proszę nie zabierać ze sobą:

laptopów, telefonów komórkowych, wszelkiego rodzaju sprzętów elektronicznych i elektrycznych, pracy papierkowej, ponieważ nie ma tu zasięgu i elektryczności. Pyta Pani o cenę. Nie prowadzę restauracji i nie mam określonego cennika. Wszystko zależy od długości pobytu, zabiegów wykonanych w ramach pomocy zwierzęciu i mojego wkładu w rezultat. Jeśli to Pani odpowiada, proszę o kontakt meilowy. Nie mam telefonu, a odpisuję Pani od przyjaciela.

Z wyrazami szacunku, Jan Rybak."

 

Dziewczyna była zaskoczona taką odpowiedzią. Jednak nie zastanawiała się długo i odpisała, że warunki jej odpowiadają i przyjadą w najbliższy piątek.

 

"W takim razie zapraszam. Boks dla konia i wyżywienie będą gotowe. Dla Pań przygotuję pokój i wyżywienie. Będę czekał.

Jan Rybak."

 

Zadowolona Julka zamknęła laptopa i poszła spać.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania