●●●Nowy profil Mr. Sowa●●●

Kochana Emily,

Piszę do Ciebie list, aby powiedzieć to, czego nie zdążyłem, gdy byłaś jeszcze ze mną. Wybacz, że zwlekałem z tym pół roku, lecz nie potrafiłem się pogodzić z Twoim odejściem. Podczas tych sześciu miesięcy przestałem żyć, a rozpocząłem egzystencję w samotności, licząc na to, że dzień, który trwa minie jak najszybciej. Zatraciłem się we wspomnieniach, w których byliśmy razem szczęśliwi, natomiast do całej reszty świata miałem stosunek indyferentny. Najgorsza była świadomość, że już nigdy nie będę mógł Ci powiedzieć tego, z czym zwlekałem, gdy byłaś obok mnie. Dopiero gdy było za późno, potrafiłem dostrzec, jak często Cię raniłem, a Ty nie dawałaś po sobie tego poznać. Kochanie chciałbym móc ostatni raz przytulić Cię i przeprosić za to, jakim ignorantem byłem oraz za każdy raz, gdy mówiłaś do mnie z miłością, a ja odpowiadałem z dezynwolturą. Nawet nie chcę myśleć o tym, ile razy przeze mnie płakałaś ukradkiem, gdy ja sobie spałem. Uświadomienie sobie tych wszystkich rzeczy spowodowało, że patrzyłem na siebie z pogardą, a w głowie rodziły się myśli o zakończeniu tego wszystkiego. Ostatni miesiąc był najgorszy, alkohol i narkotyki były przy mnie cały czas, kilkukrotnie balansowałem na cienkiej nitce między życiem a śmiercią. Dwa dni temu byłem gotów opuścić ten świat, jednak chyba nade mną czuwasz. Przetaczając się pijany przez dom w stronę łazienki, gdzie miał się odbyć finał, dostrzegłem na ziemi twoje zdjęcie z zapisanym tyłem. Potrzebowałem chwili, żeby odczytać napis, ale się udało „A kiedy umrę, wyślij mi list” na tym zdjęciu byłaś Ty i Twoja babcia. Przypomniałem sobie, jak po śmierci babci napisałaś do niej list i go spaliłaś, tłumacząc, że znajdowało się w nim to, czego nie zdążyłaś jej powiedzieć. Mówiłaś, że wiara nadaje palonym słowom moc i docierają do właściwej osoby w niebie. Postanowiłem, że zrobię to samo a uczucia i wiara, jaką przeleje na te słowa, poniosą ten list prosto do Ciebie.

Kochanie, oddałbym wszystko, aby dostać, choć minutę z Tobą, abym mógł rzec ostatni raz, jak bardzo Cię Kocham i powiedzieć wszystko, za co jestem wdzięczny oraz bardzo przeprosić za to, że wielokrotnie cierpiałaś przeze mnie w milczeniu. Piszę ten list z wielką wiarą, że zawarte w nim słowa dotrą aż do samych niebios, a Ty usłyszysz to, co chciałem Ci powiedzieć, lecz nigdy tego nie zrobiłem. Byłem głupcem, mając przy sobie największy skarb, którym byłaś ty, nie doceniałem tego i często zachowywałem się jak egoista. Nigdy Ci nie podziękowałem za to wszystko, co dla mnie zrobiłaś oraz jak wiele zmieniłaś w moim życiu. Jedno przypadkowe spotkanie naszych dwóch samotnych dusz wystarczyło, aby wszystko odmienić. Dzień, w którym nasze drogi się spotkały, zostanie w mej pamięci na zawsze, a tak właściwie ten wieczór. Jako samotnik uwielbiałem nocne spacery, gdy dookoła nie było żywej duszy a cisza, która panowała, pozwalała mi się wyciszyć i uporządkować myśli dodatkowo kochałem patrzeć na gwiazdy. Tego wieczoru udałem się na most kolejowy, ponieważ byłem pewny, że nikogo tam nie spotkam, na miejscu jednak czekała mnie niespodzianka. Okazało się, że na środku ktoś siedzi, gdy podszedłem bliżej i zapaliłem latarkę, ujrzałem piękną kobietę, którą byłaś Ty, zaczęliśmy nieśmiało rozmowę finalnie trwającą parę godzin, natomiast na koniec umówiliśmy się na kolejne spotkanie. Po powrocie do domu nie mogłem przestać o Tobie myśleć i cały czas towarzyszyło mi uczucie, którego nigdy wcześniej nie czułem. Na trzecim spotkaniu doszło do pierwszego w moim życiu pocałunku, po którym nie miałem wątpliwości to była miłość. Od tamtej pory kochaliśmy się mimo kłótni, które się czasami zdarzały, stałaś się całym moim światem. Mijały kolejne miesiące, podczas których nie widziałem, że widziałem, jak zaczynam Cię ranić i staję się obojętny. Związek, który tworzyliśmy, stał się, którego drzewo piękno i majestatyczność tworzyłaś Ty, ja zaś byłem chorobą, która zatruwała korzenie, lecz nikt jej nie widział... Przepraszam Emily, że dostrzegłem to za późno... Przeklinałem Boga za tę tragedię, jednak On nie był niczemu winny tylko moja osoba. Teraz postrzegam to jako cena, jaką przyszło mi zapłacić za łamanie skrzydeł Aniołowi, którego mi zesłał w postaci twej osoby. Karą za ten haniebny czyn są puste pomieszczenia w mym domu, a w każdym z nich Twe zdjęcia patrzące na mnie z ram i cisza przenikająca duszę... Mimo iż śmierć, jaka Cię spotkała była winą pijanego kierowcy, to tak naprawdę ja jestem winny... Zabijałem cząstkę Ciebie każdego dnia... W chwili, gdy odchodziłaś, nie było mnie przy Tobie, lecz poczułem ból serca jakbyś mówiła „Kocham Cię i będę tęsknić". Jak za życia tak i po śmierci bądź moją światłością i mym katharsis oczyszczając mą duszę. Świadomość wyrządzonych w Twoją stronę krzywd i niewypowiedzianych słów nie dawała mi spokoju od czasu zamknięcia trumny. Pisząc to, czuję ulgę z każdym słowem, które pojawia się w tym liście. Każda litera zawiera cząstkę uczuć, jakich mnie nauczyłaś, pozostawiając we mnie pustkę, pustkę, jaka mi towarzyszyła przed naszym poznaniem, oprócz niej pozostanie ból i żal jako brzemię do końca mego życia. Odbywając tę pokutę, będę czekać na dzień, w którym Bóg wezwie mnie, abym mógł znów zobaczyć swojego Anioła... Zanim to nastąpi, każdej doby wracać będzie wspomnienie tragicznego telefonu, który odebrałem „Emily potrącił samochód, zginęła na miejscu”. Pocieszam się tym, że wraz ze śmiercią ciała dusza, którą raniłem, zyskała spokój i teraz jest jej dobrze w Domu Ojca... Tęsknie skarbie... Niechaj płomień podsycany wiarą, pozwoli Ci zobaczyć szczerość tych słów...

Przepraszam Kochanie raz jeszcze za krzywdy...

Żegnaj Emily, Kocham Cię...

Wiecznie Kochający M.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Bożena Joanna 15.09.2019
    Niezły numer z Ciebie, ale cd mile widziany. Pozdrowienia!
  • Zaklęty 15.09.2019
    Dalsza część ukaże się niebawem. Również pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania