Praca

Gdy tylko zadzwonił telefon, Jacek wiedział, że dostanie nową pracę. Podniósł telefon i go sobie przyłożył, żeby słuchać. Zobaczył numer na ekranie i go nie znał, dlatego nawet go nie sprawdzał tylko połączył i spytał.

– Dzień dobry.

– Ja do pana dzwonię, żeby dać panu pracę przy łapaniu ducha, który uciekł i lata.

Jacek wiedział już, że praca nie będzie łatwa, tylko trudna, dlatego nic powiedział, tylko słuchał dalej.

– Słucham – powiedział i kontynuował słuchanie.

– Duch uciekł i wygląda tak strasznie, że straszy ludzi. Lata pod powałą, a ludzie czują strach i szyjące ich dreszcze jak szpilki sopli i lodów, które kłują ich strachem, jakby ich śmierć przeskoczyła. Dlatego dostaniesz prace, jak go przegonisz lub pojmniesz, a potem ja ci zapłacę pieniądze.

– Zrobię to – powiedział Jacek i odłożył telefon, żeby go wyłączyć. Numeru nadal nie znał, ale znał już ducha, który straszył ludzi i napawał ich sromem.

Jacek znał ducha, który straszył ludzi pod powałą i przygotował się tak, żeby z nim wygrał. Najpierw wziął wodę święconą w małym wazoniku. Potem wziął nóż z srebrnym ostrzem, bardzo mocno zaostrzonym, tak że mógł ciachać ekoplazmę na plasterki. Potem wziął jeszcze amulet ochronny, który chronił się na szyi przed duchami i ubrał buty żeby pójść do wyjścia z domu, ale zapomniał klucza. Wrócił po klucz i znowu się odwrócił żeby wrócić do wyjścia. Nawet wyszedł, tyle że zaraz wrócił, bo nie wziął telefonu, który miał numer, którego Jacek jeszcze nie znał, ale z którego dzwonił człowiek, który dał Jackowi pracę z duchem, który straszył ludzi.

Jacek w końcu wziął wszystko i wyszedł. Zamknął drzwi na klucz, pociągnął za klamkę, a potem popchnął, ale drzwi były zamknięte. Dobrze – pomyślał i zszedł po schodach w dół na parter, skąd potem wyszedł na zewnątrz żeby znaleźć ducha.

Po drodze do tramwaju zobaczył na ziemi papierek po gumie do żucia. Życie jest jak ten papierek, który sobie tutaj leży, dopóki ktoś go nie podniesie tylko po to, żeby wyrzucić – pomyślał głęboko, bo go napadła refleksja i poszedł dalej.

Jak już dojechał na miejsce, to wysiadł z tramwaju, do którego wcześniej wsiadł, żeby dojechać na miejsce, bo nie miał samochodu, ani nawet prawa jazdy, bo mówił, że nie potrzebuje, chyba że w taki dzień jak dziś, kiedy chce gdzieś dojechać, no ale wtedy to może przecież tramwajem podjechać gdzie chce. Jak już wysiadł to poszedł do biblioteki, w której był duch. Biblioteka była taka całkiem jak w Ghostbusters, więc nie będę o niej pisał. Duch też był podobny, tylko inny, bo latał pod powałą, a ludzie na dole czytali i sromowali się, bo się bali, czy aby ten duch jest prawdziwy. Jacek wiedział, że jest prawdziwy, dlatego tylko patrzył na niego, a ludzie na niego. Jacek wiedział, że są różne sposoby poradzenia sobie z takimi duchami, jak:

1. Egzorcyzm

2. Zaklęcie

3. Cyrograf

4. Walka fizyczna wręcz.

Jacek wybrał wersję 4., bo był doświadczony w walcze fizycznej, dlatego wiedział, że to działa i będzie najcieńszą linią oporu. A ponieważ duch latał u góry, a on stał na dole, to najpierw wszedł na górę na taki specjalny balkon, tak że był trochę bliżej niego, tak że mógł go już dosięgnąć od spodu nożem ze srebra. Skupił się na podstawie jak pozytywizm. Machnął w jego nogę, ale on odleciał tylko trochę, przez co nie trafił, tylko powietrze, które zrobiło głośne wziu. Musiał zmienić sposób na walkę, żeby wygrać. Sięgnął pod swetr i wyjął wazonik z wodą, która była poświęcona. Rzucił wazonik i trafił, ale w starego człowieka na dole, który dostał w głowę aż mu życie podskoczyło do oczu. Zaklął i zamachnął się znowu. Tym razem też nie trafił, tylko zasłonił się, bo tamten rzucił w niego książkami, ale takimi starymi, które były zamykane na ryngraf.

To się Jacek przekonał, że książka była ciężka i twarda, kiedy poczuł uderzenie w rękę, którą zasłonił twarz. Na szczęście, pomyślał, gdy dosięgnął go papierowy cios, który go zamroczył. Teraz już wiedział, że duch był twardy, mimo że miękki i przezroczysty jak opary absurdu. Jacek zrozumiał, że zaraz zginie, jeżeli czegoś nie zrobi. W tym momencie dopiero przypomniał sobie, co mu kiedyś pokazał stary perski mnich, który robił dywany, że jest taki specjalny znak, który zabija duchy. Jacek zrobił ten znak i duch znikł, a ludzie odetchli i znowu czytali bez sromów.

 

Jacek wrócił do domu i dostał pieniądze.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania