Pragnienie

"Cholera, cholera, cholera! Już tak dobrze szło."

Patrzę na zegar ścienny i nie mogę uwierzyć, że tak niewiele brakowało. Teraz jednak wskazówki wydają się przesuwać trochę do przodu i trochę do tyłu jak kompletnie nawalone, w rezultacie czego, odnoszę wrażenie, że nie wychodzą poza 15.40.

– "Niech to szlag!"

Jeszcze kilka lat temu nie byłoby żadnego problemu, ale od czasu kiedy zaczęli się brać za regulowane każdego, nawet najmniejszego aspektu życia, zacząłem się stresować, a momentami nawet bać. W domu to jeszcze nie kłopot, ale w biurze…

– "Może dam radę?" – kiełkuje mi w głowie myśl podlewana resztkami optymizmu – "Może wytrzymam bez tego?"

Jakby na zawołanie moje pragnienie się wzmaga. Stres przypuszcza atak. Wiem, że kiedy już wstanę będę musiał to zrobić. Nie chcę wstawać.

Wstaję. Dopatruję się w tym autonomicznego działanie mojego mózgu, który wydaje się robić to bez konsultacji ze mną?

- "Ze mną czyli z kim?"

Zdaje się, że rozwikłanie tej zagadki będę musiał odłożyć na później. Bronię się bo nie mogę uwierzyć, że już idę, a jednak idę. Uśmiecham się do współpracowników. Staram się żeby wszystko wyglądało naturalnie, ale kiedy się starasz żeby wszystko wyglądało naturalnie twoje ruchy zaczynają przypominać ruchy nieboszczyka z filmu WEEKEND U BERNIEGO, a może to tylko wrażenie?

- "Nie, nie, nie! Teraz reżyseruje cię strach!" – nakręcam sam siebie - "Ale głupoty przychodzą ci do głowy, ćwoku." <Reżyseruje cię strach.>, co za brednie, debil jesteś!"

Jednak jest w tym dużo prawdy. Naturalnie czy nie, przetaczam się przez biuro. Nie nazwę tego chodem bo czuję jakbym nie panował do końca nad swoimi kończynami, a ogólnie jestem giętki jak w najlepszych czasach podstawówki. Człapię. Pocieszam się, że może nikt nie zwraca na mnie uwagi, ale chyba jednak wiedzą. Strach zawsze widać, strach czuć.

Widzę drzwi. Tam idę. Wszystko co powinienem teraz wiedzieć ulatuje mi z głowy jak wiedza niektórych uczniów przed ważną klasówką. Panika.

– "Która ręka?"- próbuję sobie przypomnieć. – "Która ręka, do diabła?! Nikt się nad tym przecież nigdy nie zastanawia półgłówku!" – karcę się zasłużenie – "Palant."

W takich sytuacjach chciałbym żeby coś się wydarzyło, coś co zatrzyma na chwilę świat. Nigdy nic takiego się nie dzieje. Samolot nie wpada przez okno, nikt nie wjeżdża na świni wprost z windy do biura, nikt nie dostaje zawału.

Jestem już coraz bliżej drzwi. Jestem rozpędzony.

- "Niech się dzieje co chce, trudno" – pomyślałem odważnie.

Oszukuję się. To nie odwaga, to desperacja.

Otwieram drzwi. Widzę, że oprócz kontrolera nikogo nie ma w środku więc jego uwaga z całą pewnością skupi się na mnie.

– Co będzie? – pyta kontroler.

– Krótko – odpowiedziałem próbując nadać mojej odpowiedzi trochę luzu, ale bez powodzenia – "Wyczuł że się stresuję, to pewne."

– Dzisiaj jeszcze pana tu nie widziałem, prawda? – upewnia się kontroler.

– Nie, nie było mnie tu dzisiaj, nie – odpowiadam niepotrzebnie powtarzając słowa i czekam na kolejne pytanie.

– Czy znane są Panu ustalenia Unii Europejskiej, które weszły w życie w tym tygodniu? – zapytał kontroler.

– Tak, chyba tak – odpowiadam niepewnie – Zdaje się, że zmieniły się odległości i teraz ma to być około czterdziestu dwóch i pół centymetra od ściany – odpowiadam zadowolony.

– W porządku, ale chwileczkę – kontynuuje kontroler – A czy pamięta Pan o rozporządzeniu Ministerstwa regulującego wybór stanowiska w związku z rozszerzeniem ochrony danych osobowych i wizerunku?

– Nie, to chyba coś nowego – odpowiadam wiedząc, że moja w miarę dobra passa się skończyła.

– To nowość, więc proszę się jak najszybciej z tym zapoznać – mówi kontroler i wręcza mi małą, na oko, stu stronicową książeczkę.

Chowam książeczkę do kieszeni marynarki.

– Wszyscy, którzy nie zaczną w przyszłym tygodniu stosować nowych wytycznych narażą się na karę grzywny w wysokości pięciuset złotych i dziesięciu punktów karnych – lojalnie ostrzega mnie kontroler zawierając w brzmieniu tego zdania całą urzędniczą powagę.

– Tak, naturalnie – odpowiadam. – Czy to wszystko bo resztę procedury już znam – pytam licząc na to, że nie zostanę na wyrywki spytany z jakiegoś paragrafu, co nierzadko mi się zdarzało w przeszłości.

– To wszystko – informuje mnie kontroler tonem przypominającym o tym, że to on jest tu panem.

Idę kilka kroków i udaję się do miejsca najbardziej oddalonego od kontrolera, zgodnie z przepisami. Ustawiam się pod ścianą, a rozpinając suwak rozporka zastanawiam się kiedy, do diabła, sikanie stało się tak skomplikowane.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Marzycielka29 28.08.2015
    Dałam 5 gdyż podobały mi się opisy, przemyślenia. Co do poprawności; cyfry, godziny, daty itd... Piszemy słownie. Zwroty typu pan, pani, wy, ty itd...z małej litery chyba, że wplatasz np. list w tekst, albo jest to na początku zdania. I taka mała rada ode mnie zastąpiłabym słowo kontroler w paru miejscach, bo się powtarza;) Reszta super:)
  • Angela 28.08.2015
    Zakończenie mnie rozwaliło, piszesz na luzie, z wielką swobodą. Co do błędów, jak powyżej : ) 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania