Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Prawdziwa Anarchia

– Jak skończył się świat? Kto zgotował nam atomowy holokaust? To był błąd ludzki? Pomyłka radarów? A może po prostu prezydent USA upuścił swoją poranną kawę na wielki czerwony przycisk? Ja jestem prostego zdania... Jebło to jebło, na chuj drążyć temat?

– Mhmm – odpowiedział niewyraźny głos.

Jasnowłosy mężczyzna siedział na czarnym dizajnerskim fotelu, popijając kawę. Pomieszczenie, w którym się znajdował, przypominało luksusowy apartament.

– Wiesz co? Codziennie gratuluję tego, że kupiłem ten schron… Jeszcze bardziej gratuluję sobie to, że zdecydowałem się na zamontowanie radia… Gdyby nie radio już dawno bym zwariował…

– Nom. – potwierdził jasnowłosy mężczyzna, odchylając się w fotelu. – Nie wytrzymałbym nawet tygodnia…

– Ostatnio w eterze jest całkiem sporo ocalałych… Bóg zamiast manny tym razem zesłał radiostacje czy jak? – zmienił temat rozmówca.

– A cholera ich wie... Może tym razem znaleźli jakiś sklep z elektroniką? – odpowiedział jasnowłosy.

– Pewnie tak… Ocalali, którym skończyło się jedzenie, zaczęli wychodzić ze swoich bunkrów… Niektórzy zasiedlają nawet zniszczone wioski...

Jasnowłosy mężczyzna chciał upić kolejny łyk kawy, jednak zorientował się, że kubek jest już pusty.

– Zaraz wracam… Zrobię sobie więcej kawy. – powiedział jasnowłosy, zdejmując słuchawki.

– Ciebie to chyba nie promieniowanie, a właśnie kawa zabije. – odpowiedział rozmówca ze śmiechem.

Jasnowłosy był w połowie drogi do ekspresu gdy nagle usłyszał krzyk swojego przyjaciela.

– RICHARD!

– John? Co się stało? – zapytał szybko jasnowłosy gdy już założył słuchawki.

– Ktoś jest przed bramą mojego schronu! – powiedział John z paniką w głosie.

– OTWIERAJ ŚMIECIU! – wrzasnął nieznany sprawca, uderzając czymś metalowym o stalowo-żelbetonową bramę.

– To nie może być… o kurwa... – powiedział Richard.

Richard przywołał z pamięci fragmenty transmisji, którą pewnego razu usłyszał.

 

– Ktoś stoi przed bramą mojego schronu… Mam nadzieję, że sobie pójdzie…

– Poszedł… nareszcie…

– Jebany skurwysyn mnie obudził… Już wiem… Chce mnie torturować…

– MAM DOŚĆ KURWA! MAM DOŚĆ! WYJDĘ I GO ZAPIERDOLĘ!

 

To była ostatnia wiadomość.

Nagle od strony drzwi prowadzących do schronu Richarda rozległ się ostry dźwięk, od którego ten aż podskoczył.

– Przyszli też po mnie… Właściwie to mój schron jest w bliskim sąsiedztwie z twoim. – szepnął Richard ze strachem.

Parę dni później.

– ZABIJĘ CIĘ! ZABIJĘ! – krzyknął Richard, odbezpieczając karabin. Następnie skierował do awaryjnego wyjścia.

Wszedł po metalowej drabinie, podpierając się tylko jedną ręką. Chwilę po tym jak otworzył właz prowadzący na górę, gorące letnie powietrze wdarło się do oddzielnego pomieszczenia. Zobaczył, że napastnicy już tam na niego czekali. Trzech z agresorów było uzbrojonych w karabiny AR-15, a pozostała dwójka miła przy sobie P99. Za uzbrojonymi ludźmi stał mężczyzna z paskudną gębą i równie paskudnym jej wyrazem.

– Wybieraj! Rzuć broń albo giń! – powiedział władczym tonem.

Richard powoli wyszedł ze schronu. Odłożył karabin na ziemię, a następnie założył ręce za głowę.

– Hahaha! Wspaniale, że poddałeś się bez walki… Jak się nazywasz? – dowódca zwrócił się do Richarda.

– Richard Sanders.

– Zapomnij o tym. – powiedział dowódca, kręcąc głową. – Od teraz jesteś Śmieć 022. – Możesz zwracać się do mnie Kapitan Michael.

– Śmieć?! – pomyślał zszokowany Richard.

– Chłopcy! Skuć go i przyprowadzić do mnie. – rozkazał Michael.

Dwóch podkomendnych podeszło do Richarda i przyprowadziło go do przed oblicze swojego kapitana.

– Szanowny Kapitanie Michaelu. – odezwał się Richard z udawanym szacunkiem. – Chciałbym wiedzieć, co stało się z moim przyjacielem Johnem.

– Masz na myśli 021?

W tej chwili wielki ciężar spadł Richardowi z serca. Nigdy nie widział Johna, co nie zmieniało faktu, że był jego serdecznym przyjacielem.

– Tak to on Kapitanie. – odpowiedział Richard.

– Dobrze… Wracamy do Black Water! – rozkazał chłodno Michael.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Mex 01.06.2020
    https://www.art-bud.com.pl/budowa-i-projekt-bunkrow-schronow/ O mniej-więcej taki schron mi chodziło. No bo jeśli takie schrony budują w Polsce to dlaczego nie ma takich w Ameryce?
  • Azamer 02.06.2020
    Dobry tekst, szczególnie, gdy momentami czuć tę anarchię z opisu. Przyczepię się do kilku drobiazgów technicznych:
    Częste myślniki na końcu zdań np. "zwariował… –" itp.
    "Jeszcze bardziej gratuluję sobie to, że zdecydowałem" - tu raczej powinno być tego, że
    "– Ktoś stoi przed bramą mojego schronu… Mam nadzieję, że sobie pójdzie… –" - ten cały fragment retrospekcyjny dałbym w cudzysłów albo pochylił lub pogrubił, bo można się pogubić
    "z paskudną gębą i równie paskudnym wyrazem twarzy." - dałbym "i równie paskudnym jej wyrazem"
    Mimo drobnych usterek leci 5, podobało mi się :)
    [Fantastarnia.pl]
  • Mex 02.06.2020
    Dzięki za ocenę zaraz poprawię błędy :)
  • Pan Buczybór 02.06.2020
    Koślawe mocno. W dialogach nie stawia się kropki na końcu zdania. Opisowo jest skromnie i chaotycznie, co nie sprzyja wczuciu się w klimat. Piszesz ogólnie o schronie, o transmisjach radiowych, gościach, co walą w ścianę, ale nie mogę sobie tego wyobrazić - dłuższe, dokładniejsze opisy i również operowanie wyrazami dźwiękonaśladowczymi mogłoby dużo tutaj pomóc. To opowiadanie dla mnie to póki co bardziej szybki szkic, ale z potencjałem, więc zastanów się, czy nie warto byłoby rozwinąć ten pomysł.
    Pozdro
  • Bajkopisarz 02.06.2020
    Słabe. Bardzo, bardzo chaotyczne, niewiele z tego zrozumiałem. Przeskoki z miejsca na miejsce i w czasie, ktoś rozmawia, potem ktoś strzela. Może by się taki dynamiczny wstęp obronił jako zajawka filmu, ale w opowieści nie za bardzo.
    Zerknąłem do Twoich wcześniejszych publikacji i widzę, że wcześniej pisałeś dialogi poprawnie, więc nie wiem skąd nagle ten pomysł z dostawianiem kropek.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania