Prawo do wolności część 2
Na wstępie chciałabym podziękować Rasi. To dzięki niej powstaje te opowiadanie. Wielkie dzięki.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zrobiłam cały talerz kanapek. W tym domu śniadania robię ja. Tak było od zawsze. Codziennie wstawałam pierwsza. Wyjątkiem były soboty, ale jak widać ta do nich, nie należała. Musiałam szybko się nauczyć samodzielności, ponieważ na najbliższych nie mogę liczyć. Ale nie narzekam. Praca zawsze pomaga mi zapomnieć i odciąga mnie od myśli. Wtedy skupiam się na wykonaniu zadania.
Gdy parzyłam herbatę, do naszej przestronnej i nowoczesnej kuchni, weszła moja mama.
- Cześć – usłyszałam jej głos.
- Cześć – odpowiedziałam chłodno. Nadal pamiętałam, co zrobiła wczoraj. Postanowiłam tak tego nie zostawiać.
Odwróciłam się i postawiłam przed nią kubek z herbatą. Sama usiadłam przy stole i próbowałam zacząć rozmowę. Musiałam się dowiedzieć.
- Dlaczego to zrobiłaś? - zaczęłam.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi – te słowa bardzo mnie zirytowały, ale postanowiłam zachować spokój.
- Dlaczego wpakowałaś tatę do więzienia? - nie odpuszczałam.
- A, chodzi ci o wczorajszą kłótnię – mówiła to, jakby naprawdę nic się nie stało. To było nienormalne.
- Przecież wiem, że to wszystko zaplanowałaś. – Nie wytrzymałam.
- Nie zaprzeczam. – Ta rozmowa wydała mi się bez sensu.
- Po co? - huknęłam.
- Nie spinaj się tak! Poza tym wypuszczą Łukasza najpóźniej wieczorem. – Nie mogłam tego słuchać.
- Musiałam pokazać mu, gdzie jest jego miejsce i że nie może mną pomiatać.
- Czyli od dzisiaj będziesz nasyłać na niego policję? - sama nie wiem, czemu to powiedziałam.
- Skończmy już tę głupią rozmowę. – Już dalej nie drążyłam tego tematu.
Przysiadłam się do kanapek i zaczęłam jeść. Nie chciałam dalej o tym myśleć. Ta sytuacja stawała się coraz gorsza. Wiedziałam, że wszystko wymyka się spod kontroli.
Po pięciu minutach przyszedł Mikołaj. Najwidoczniej usłyszał naszą rozmowę i się obudził.
- Dlaczego tak krzyczałyście? - zapytał.
- Wydawało ci się – odpowiedziała mama.
- A gdzie jest tata? - Najwidoczniej Mikołaj nie chciał sprzeczać się o usłyszaną kłótnie.
- Wróci wieczorem – ucięła mama. No tak, lepsze to niż kolejne kłamstwo.
Po śniadaniu każdy wrócił do swoich zajęć. Mikołaj bawił się w swoim pokoju. Matka zachowywała się inaczej, niż zwykle, znowu wykonała parę podejrzanych telefonów. A potem oznajmiła, że wychodzi. Nic nowego. Ja w tym czasie, aby oderwać się od tego wszystkiego, włączyłam muzykę i odrabiałam lekcje, jak przystało na uczennicę.
Nie wiem, ile czasu minęło, ale nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwi frontowych. Nie wiedziałam, kto to mógł być. Dlatego też podniosłam się z mojego krzesła obrotowego i wybiegłam z pokoju. Pokonałam nasz długi korytarz na piętrze i zbiegłam ze schodów. W przedpokoju na dole stał mój tato. Ucieszyłam się na jego widok.
Komentarze (17)
5
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania