Poprzednie częściPrawo do wolności - Prolog

Prawo do wolności część 7

Z rozmyślań wyrwało mnie głośne dobijanie się do moich drzwi. Po raz kolejny w spokoju nie mogłam skończyć mojej historii. To matka waliła i waliła.

- Magda, otwieraj te cholerne drzwi! - usłyszałam warkot mamy. W jej głosie dało się wyczuć gniew. Przypomniałam sobie, że nadal żyję w tym świecie i muszę stawić czoła wszystkim problemom, jakie były przede mną. Musiałam podnieść się z łóżka. Znowu lekki zawrót głowy dał mi się we znaki. Przekręciłam kluczyk. Matka nacisnęła na klamkę i z impetem otworzyła drzwi. Na szczęście zdążyłam odskoczyć.

- Dlaczego nie odpowiadasz? Wołałam cię chyba z dziesięć razy. - Jej twarz była rozwścieczona. Jeszcze nigdy nie widziałam jej w takim stanie.

- Musiałam zasnąć i nic nie słyszałam. Przecież wiesz, że mam twardy sen - odpowiedziałam smutnym głosem.

- Spakowałaś się już? Mamy niewiele czasu. - Miałam nadzieję, że to tylko sen.

- Nie. Ja nigdzie się nie wybieram. A właściwie to dlaczego się wyprowadzamy? - Nie wiem, co chciałam osiągnąć tym pytaniem.

- Posłuchaj, nie masz nic do gadania! Wyprowadzamy się i już. To nie jest czas na tłumaczenia. Za kwadrans widzę cię spakowaną na dole. A jeśli nie, to pożałujesz tego i to bardzo. - Matka potrafiła tylko krzyczeć.

- Nie zabronisz mi zostać z ojcem! - Próbowałam przeciwstawić się. Myślałam, że to może mi pomóc. Tak bardzo nie chciałam się wyprowadzać. A ten krok oznaczał rozpad rodziny. Już nikt z nas nie miałby do czego wracać.

- A właśnie, że zabronię! Zresztą nie wiem z kim ty chcesz zostać? Interesuje cię narkoman. Świetna przyszłość. A jeśli zdecydujesz się na ten krok, to wiedz, że nie będziesz miała do czego wrócić, ja cię nie przygarnę. Trafisz do bidula albo do poprawczaka. Powinnaś być mi wdzięczna, że cię urodziłam - Słowa matki zabolały mnie. Trafiły w serce, coś we mnie pękło. Poczułam się niepotrzebna, niekochana. Gdyby tato był teraz z nami na pewno nie pozwoliłby na coś takiego.

- Czekamy z Mikołajem na dole. - Trzaśnięcie drzwiami znaczyło tylko to, że nie mogę się sprzeciwić.

Z moich oczu uwolniły się łzy. Lały się ciurkiem po moich policzkach, moczyły rozpuszczone włosy. Kucnęłam i pozwoliłam wypłynąć wszystkim emocjom, które nazbierały się przez ten czas.

- Madziu, pakujesz się? - usłyszałam głosik mojego braciszka.

- Właśnie będę zaczynać. Chcesz mi pomóc? - Starałam się ogarnąć.

- Jasne – twarz Mikołajka pojaśniała, ale tylko troszeczkę.

Mimo woli podniosłam się, otarłam łzy i przypomniałam sobie, gdzie mam walizki. Wspólnie w szybkim tempie pakowaliśmy moje najpotrzebniejsze rzeczy.

Po dziesięciu minutach wszystko było gotowe. Z lekkim trudem pokonałam schody i zaniosłam bagaże na dół. Przy drzwiach frontowych stały jeszcze dwie walizki mamy i dwie torby Mikiego. A więc tak wyglądała wyprowadzka z domu.

- Dobrze, że już jesteście – głos mamy nieco złagodniał – Mikołaj wskakuj do samochodu, my zaraz przyjdziemy. - Miś ubrał się i pobiegł.

- Magda, przepraszam cię. Dzisiaj padło za dużo przykrych słów. Ja wcale nie chciałam cię zranić. Po prostu jestem bardzo zdenerwowana. Gdy dotrzemy na miejsce porozmawiamy sobie szczerze i wszystko ci wyjaśnię. - Słowa matki wydawały się szczere choć do końca jej nie ufałam.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • lea07 17.10.2016
    Opowiadani jest świetne <3. Naprawdę rewelacja. Daję 5 :D
  • Alicja 17.10.2016
    Miło to słyszeć :)
  • Tina12 17.10.2016
    Super rozdział.
    5
  • Alicja 17.10.2016
    Dziękuję :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania