Poprzednie częściPreludium do chaosu (1)

Preludium do chaosu (50) Sanitarium

(Trochę to trwało, ale może kogoś zainteresuje)

 

- Tam nic się nie zmieniło – powiedział Juri, bawiąc się jedną ręką plastikowymi częściami zabawki. – Zamieniliśmy diabła na coś…kogoś gorszego – dodał, mieszając znowu w kończynach lalki. W drugiej dłoni trzymał papierosa. – Zło ma na twarzy tą samą maskę, jednak szatański rechot pod nią usłyszą wkrótce podwaliny nowego świata. Odradzające się krainy poczują jad nienawiści i nieodwracalnie obrócą się w gruzy, człowieczeństwo zderzy się z bestialstwem, zgliszcza i pogorzelisko przesłonią ład.

- Czym ty go leczysz, człowieku? Wodą ognistą? – Mark zapytał kpiąco.

- Piekielnych myśli nie ugasisz wodą – rzucił obojętnie lekarz. – Jemu chodzi o to, że nasza wolność jest ulotna jak dym, z którym pójdzie ten świat – dodał po chwili.

Wszyscy stali chwilę w milczeniu. Zza zabitych deskami okien dochodził paskudny śmiech wariata karmiącego czarną wronę na spacerniaku. Lena, odprowadzona mętnym wzrokiem przez dziadka, podeszła do spróchniałych sztachet. Zerknęła przez sporą szparę między drewnem. Zauważyła, że teraz wszyscy trzej pacjenci przynosili robaki ptaszysku, wokół którego zaczęli się gromadzić wygłodniali skrzydlaci towarzysze. Lena miała wrażenie, że posilony ptak zerkał dumnie, niczym pogardliwie na pozostałe osobniki żerujące na padlinie.

- Rozdziobią nas kruki, wrony – powiedział Mark, który stanął obok dziewczyny.

- Uczta dla wron – dodała Lena z krzywym uśmiechem.

- Ej, to ja tu jestem specjalistą od cytatów – powiedział Szaman z wyrzutem.

- Jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one – zaśmiał się wysoki żołnierz.

- Jedna jaskółka wiosny nie czyni – dodała Lena.

- Kto się wróblem urodził, kanarkiem… - Szaman nie dokończył, zerknął na wstającego z podłogi Jurija.

- Przestańcie skrzeczeć jak…papugi – pacjent uciszył wszystkich.

Były chirurg spuścił nisko głowę i wziął za rękę dziewczynę. Poprosił ją by usiadła na starym łóżeczku, na którym dawniej musiały zapewne leżakować przedszkolaki. Mebel zaskrzypiał tak przeraźliwe, że przegonił wszystkie ptaki zgromadzone wokół jedzenia na zewnątrz. Jedynie syta wrona przysiadła na pobliskim drzewie, kracząc hałaśliwe i patrząc złowieszczo w ich stronę. Juri Anghel przyklęknął obok wnuczki, schował głowę w dłoniach i zaczął cicho szeptać. Każde jego słowo zagłuszało skrzeczące, czarne ptaszysko. Jednak dziewczyna musiała słyszeć wszystko, gdyż jej oczy wypełniały się łzami.

- Złe wieści mają skrzydła – powiedział cicho Szaman.

Mark nie odpowiedział, patrząc na drżącą rękę Jurija, na którą spadały krople łez Leny. Chirurg mówił długo, nie otwierając oczu. Im dłużej przemawiał, tym coraz więcej czarnych ptaków zaczynało skrzeczeć za oknem. Lena, niczym spowiednik, wsłuchiwała się w słowa dziadka. Pokój wypełniał dźwięk kraczących stworzeń, które teraz na dodatek zaczęły irytująco dziobać w drewniane okno, jakby chciały rozszarpać osoby przebywające wewnątrz. Gdy Juri zakończył swój monolog odwrócił wzrok w kierunku wron. Mark widział, że dziewczyna wyszeptała tylko jedno słowo i podała dłoń dziadkowi. Juri spojrzał na Lenę. Ptaszyska niespodziewanie ucichły, przestały dobijać się do wewnątrz. Wszyscy spojrzeli w tamtą w stronę, oprócz byłego chirurga, który szybkim ruchem wydobył spod materaca niewielki nóż. Nikt nie zdążył zareagować. Juri zacisnął dłoń na rękojeści, spojrzał z uśmiechem na wnuczkę i energicznym ciosem wbił sobie ostrze w okolice serca. Upadł na podłogę wyrywając się z uścisku Marka, który w ostatniej chwili zmienił nieco kierunek ciosu, łapiąc samobójcę za rękaw.

Dziewczyna zakrzyczała przeraźliwie, patrząc jak pożółkły fartuch dziadka przybiera ciemne barwy.

- Coś ty narobił, stary idioto? – Mark klęknął przy blednącym lekarzu.

- Wąż…pożerał własny…ogon - mówił niewyraźnie przymykając oczy. – Czas by się…nim…udławił – dodał z trudem, zamykając powoli powieki.

Za oknem słychać było trzepot skrzydeł odlatujących wron.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • NataliaO 08.02.2017
    NO BARDZO DŁUGO TO TRWAŁO, AŻ ZA DŁUGO!!! ILE JA CZEKAŁAM! :)
    Ciesze się, że wróciło opowiadanie. Bardzo je lubię. Świetnie się czyta historię. Doskonałe jest to opowiadanie. Ma to cos, co rzadko idzie spotkać w historiach...Tu wszystko dobrze, powoli zbudowałeś, dobre imperium ze świetnymi postaciami, wątkami... dobra wystarczy bo wpadniesz w zachwyt ; 5 :) tęskniłam
  • Niepasteryzowany 08.02.2017
    Dziękuję bardzo. Czytelnicy nieliczni, ale wierni ;) Postaram się by na dalszy ciąg nie trzeba bylo znowu czekac miesiącami ;)
  • Freya 08.02.2017
    "Mark klękną przy blednącym" - klęknął
    O jejku, ile to już czasu poleciało, chyba trzeba by poczytać trochu wstecz, żeby załapać o co kaman. Mam nadzieję, że nie przepadniesz tak znowu. Dołożę się do grupy ptasznych cytatów "słowo wyleci ptakiem a wróci kamieniem" - czasem i teges. Pzdr ;)
  • Niepasteryzowany 08.02.2017
    Dzięki pozdrawiam i poprawiam ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania