Próba Anioła - Uczucia (tom I) - Rozdział 6. cz. 1

Tak na wstępie powiem, że razem z siostrą postanowiłyśmy na razie odpuścić sobie fragmenty "Kroniki" na początkach rozdziałów (Taaak... Nie wiecie, o co chodzi... Trudno. Dowiecie się później xD. W każdym razie... Nie mamy jeszcze do końca wyliczone, ile będzie rozdziałów w opowiadaniu, a nie chcemy pisać w ciemno), więc od tego momentu rozdziały będą się składać tylko z tej "treści głównej" (wybaczcie chrzan w tym zdaniu. Jakoś nie potrafiłam tego ująć inaczej xD).

 

Rozdział 6.

 

Nikola

 

- No serio ci mówię! Kretyn dał sobie wbić scyzoryk!

Poczułam niemiłosierny ból w głowie. Nie potrafiłam otworzyć oczu. Pulsowanie w głowie, karku, rękach… Nagle zrobiło mi się niedobrze i uświadomiłam sobie, że coś wypływa z moich ust.

- O! Uwaga, do wszystkich jednostek. Nasza sarenka się obudziła!

Ktoś przetarł mi twarz. Kręciło mi się w głowie, chociaż nawet nie otworzyłam oczu. Spróbowałam się podnieść, ale nie dałam rady. Poczułam coś mokrego.

- No, pij, dziewczyno. Nie możesz się tu teraz odwodnić. - Otworzyłam usta i spróbowałam napić się płynu. Automatycznie się zakrztusiłam. Mężczyzna znowu przetarł mi twarz i ponownie przyłożył do ust butelkę z wodą. Tym razem piłam ostrożniej.

Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Wszystkie odgłosy słyszałam miliony razy głośniej, chociaż były nieco przytłumione. Byłam jak gość z plakietką vip, siedzący w pierwszym rzędzie tuż przy głośniku, podczas koncertu najlepszej kapeli heavy metalu.

- Że niby kto jest kretynem?! Nie moja wina, że ten bachor nagle się zbuntował!

Czułam się tak, jakbym zamiast głowy miała dzwon. Jęknęłam.

- Nawet ona nie może cię znieść! - mężczyzna wyciszył głos i powiedział do mnie szeptem. - No i widzisz, z kim ja muszę pracować? Nic, tylko mi współczuć i najlepiej jeszcze datki dawać.

Nie potrafiłam tego skomentować, a gdybym mogła, nie wiedziałabym jak. Uczucie otumanienia, zmęczenia i bólu całkowicie mnie pochłonęło.

Skup się na sekundę. Gdzie ja właściwie jestem?

Z oporem otworzyłam oczy. Najchętniej ponownie bym je zamknęła. Zobaczyłam rozmazane plamy i szare tło. Spróbowałam ruszyć głową, ale poskutkowało to jeszcze większym bólem szyi.

Chciałam zadać im kilka pytań. “Kim jesteście?”, “Dlaczego mnie porwaliście?”, “Co mi zrobiliście?”, “Jaki chcecie okup?”, ale bałam się otworzyć usta. Bałam się wywołać kolejną falę bólu, więc siedziałam tylko niczym wytresowany piesek i czekałam na komendy. Żadnej jednak nie dostałam.

- Jeśli się już obudziła, to kończmy robotę. - Usłyszałam nowy młody męski głos. Spojrzałam w stronę, z której według mnie dochodził, i starałam się wyostrzyć wzrok. Źródło głosu widziałam chwilowo jako ciemną plamę unoszącą się przy drzwiach.

- Jeszcze nie teraz - odpowiedział ten obok mnie. Prawdopodobnie najstarszy z nich. - Musimy czekać na wiadomość od szefa.

- Zgadzam się z Antysocjal. Dzisiaj już nie dostaniemy od niego wiadomości - powiedział trzeci. - Zakończmy to teraz, póki jeszcze nie ma większego problemu. To my tu nadstawiamy karków dla jego wygody. Załatwiliśmy naszą część, a w dupie mam to, czy poszczęści mu się dalej.

- A gdzie kultura dla starszych? Jak wam mówię, że czekamy, to poczekamy. Z takimi, jak on, lepiej nie bawić się w “załatwiłem swoje, teraz wypłata i wypad”.

Przebiegłam źrenicami po kawałku pomieszczenia, które widziałam. Wszędzie szarości. Zobaczyłam kształty podobne do kwadratów. Okna?

- Dobra, wiesz co? Ty se tu czekaj do usranej śmierci na tę wiadomość, a ja sobie zapalę.

Usłyszałam westchnięcie mężczyzny obok.

- Ci młodzi. Chcesz ich czegoś nauczyć, to będą jak guma. Nawet cegłą niczego do łba nie wbijesz, bo wróci do ciebie dwa razy szybciej.

- On ma rację. Nie możemy czekać. Wiesz, kim ona jest - odezwała się plama przy drzwiach.

- Wiem, kim jest nasz pracodawca.

- Jeśli pojawi się rozgłos, to my “znikniemy w niewyjaśnionych okolicznościach”. - Starszy nic nie odpowiedział. - On już ma, czego chciał. Ja bym się jej pozbył. - Plama przy drzwiach zniknęła za drzwiami.

“Ja bym się jej pozbył”? Zrobiło mi się zimno. Przecież porywacze nie zabijają swoich zakładników. Przecież wtedy nie mają szans na okup. Wiadomość o rychłej śmierci chyba rozjaśniła mi umysł.

Muszę stąd uciec. Poruszyłam się nieco i całkowicie zrezygnowałam z tego planu. Poczułam łzy spływające po policzkach. Boli, boli, boli. Dlaczego to musi tak potwornie boleć?

- No już. Nie rozklejaj się. Jeszcze na to za wcześnie. - Po raz kolejny przetarto mi twarz, po której zaczęło spływać jeszcze więcej łez.

Naprawdę umrę? Umrę, nie przeżywszy dorosłego życia? To nie jest wiek na śmierć. Ludzie powinni umierać ze starości, mając u boku kogoś bliskiego. Jestem za młoda, by umierać.

- Ej! Dobra, chodźcie tu! Zabieramy ją! - krzyknął w stronę drzwi.

Nie, nie, nie! Nie możecie! Nie możecie mnie zabić! Nie skończyłam jeszcze nawet szkoły!

Chciałam poprosić o to, by mnie wypuścili, ale wydawałam z siebie dźwięki gorsze niż skomlenie psa.

Nikt nie wszedł do pokoju, więc mężczyzna wstał i otworzył drzwi.

- Hej! Słyszycie?! Kończymy robotę!

Po jakimś czasie przyszła pozostała dwójka. Wszyscy podeszli do mnie i wstrzyknęli mi coś w ramię. Po chwili zaczęli się rozmazywać jeszcze bardziej. Przymknęłam powieki i poczułam, jak rozpinają mi ręce i nogi. To dlatego nie mogłam się ruszać?

- Te… Mówił ci już ktoś, że gnój z ciebie? - sama nie wiem, który zapytał.

- Większość trzymała to zdanie za zębami. - odpowiedział mu inny.

- A ta mniejszość?

- Prędzej czy później arcymile się wyciszała.

Powoli opadałam z sił. Czułam, że zasypiam.

- To nic osobistego - któryś z nich szepnął do mnie. - Robota nie najlepsza, ale żyć z czegoś trzeba. Wiesz, rodzina, żona, trójka dzieci, pies, dwie ryby i tego typu rzeczy. Biedny ja muszę wykładać na to z kiesy.

 

Obudziłam się na chodniku. Nie wiedziałam, która była godzina, lecz pewne było to, że trwała noc. Drżałam na całym ciele. Muszę stąd uciec. Podpełzłam do ściany budynku, który był niedaleko, i się o nią oparłam. Spróbowałam wstać i runęłam na beton, zdzierając sobie skórę z ramion i kolan. Zaczęłam płakać. Dlaczego skończyłam w takim miejscu? Czym zawiniłam?! Chciałam tylko przetrwać w tym społeczeństwie, nie dać się zrujnować przez zazdrość i zawiść innych! Skuliłam się. Noc była tak zimna, że czułam się, jakbym zamarzała.

Nagle poczułam nostalgię i zauważyłam kogoś po drugiej stronie. Przeszedł przez ulicę i zaczął coś do mnie mówić. Nie usłyszałam ani słowa. Mimo załzawionych oczu dostrzegłam, że miał kasztanowe włosy. Wyciągnął do mnie dłoń, którą od razu chciałam uchwycić, ale moja ręka płynnie przepłynęła przez jego i mocno zderzyła się z brukiem. Przetarłam oczy i spojrzałam na niego. Patrzył na mnie ze smutkiem.

Tak bardzo chcę go przytulić.

Podparłam się na rękach i chciałam go objąć, ale ponownie nie spotkałam się z żadnym oporem i spadłam, raniąc sobie twarz i dłonie. Podniosłam się lekko i ponownie spojrzałam na chłopaka.

Teraz patrzył na mnie z wyrzutem, a ja tak bardzo pragnęłam go przeprosić.

Zaczęłam szeptać, że go przepraszam, potęgując tym samym ból gardła, ale on ciągle wpatrywał się we mnie tym samym wzrokiem. Starałam się mówić coraz głośniej, czując, że zdzieram sobie gardło. Ciągle płacząc, położyłam się na chodniku i schowałam twarz w dłoniach.

Kiedy podniosłam wzrok, szatyn kucał nade mną, jednak jego wzrok był zimny. Tak zimny, że ciarki przeszły przez moje ciało. Podniosłam się szybko na kolana i znów się rozpłakałam, reagując na ból. Złączył swoje dłonie między kolanami.

- Wyglądasz żałośnie. Twój ukochany zapewne wiele by poświęcił, gdyby cię teraz ujrzał. - Uśmiechnął się szyderczo i mnie pocałował.

Chciałam się wyszarpnąć, ale mocno chwycił mnie jedną ręką w pasie. Zacisnęłam zęby, by go ugryźć. Odsunął się i znowu uśmiechnął. Nie udało mi się? Byłam pewna, że coś poczułam.

- Lepiej bądź grzeczna i nie próbuj więcej takich sztuczek. - Przycisnął kciuk do mojego kolana, w miejscu, gdzie zdarłam sobie skórę. Szybko wciągnęłam powietrze. - Rozumiemy się? - Zaczął przyciskać coraz mocniej, dokładając mi kolejną dawkę bólu. Jęknęłam i zaczęłam machać głową. - Grzeczna dziewczynka - powiedział.

Dlaczego mnie to spotkało? Dlaczego to musi tak boleć? Nie mogę umrzeć szybko? Nie mogli wstrzyknąć mi czegoś i to zakończyć? Tak bardzo pragną, bym cierpiała?

- A teraz spokojnie - szepnął mi do ucha.

Nie zamierzałam się sprzeciwiać, wciąż miał dłoń na moim kolanie.

Włożył mi rękę pod koszulkę. Zaczęłam się szarpać. Zacisnął dłoń na mojej nodze. Krzyknęłam.

Pocałował mnie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • katharina182 04.02.2017
    "- Ci młodzi. Chcesz ich czegoś nauczyć, to będą jak guma. Nawet cegłą niczego do łba nie wbijesz, bo wróci do ciebie dwa razy szybciej." Najlepsze zdanie: ) aż wybuchłam śmiechem.
    "Biedny ja muszę wykładać na to z kiesy." - Nie miało być: (...) muszę wykładać na to z własnej kapsy.

    Długo kazałas czekać na koleiny rozdział. Już myślałam że opuściłas opowi.
    Było brutalnie dzisiaj; ) ale i Ciebie to normalka; P
    Rozdział świetny. Umiejętnie przedstawiłas odczucia bohaterki.
    Mam nadzieję że kolejna część pojawi się szybciej.
    Tak skończyłaś że teraz z niecierpliwością będę czekać na ciąg dalszy.
    Koniec gadania... oczywiście piąteczka ode mnie.
    Pozdrawiam serdecznie
  • NikoRetka 04.02.2017
    Dzięki wielkie ^.^
    Co do zdania z kiesą - Myślałam przez chwilę, czy dać jedno, czy drugie, ale że nie ma to większego znaczenia, a obie wersje są dobre, uznałam, że zostawię tak, jak dałam na początku. Wydaje mi się, że słowo "własnej" też nie jest jakieś szczególnie ważne xD
    Przepraszam, że tak długo mnie nie było. Od teraz już będę wchodzić częściej. Siostra też powinna za niedługo zacząć pisać (musimy omówić kilka spraw, zanim zacznie). Cieszę się, że rozdział się podobał xD Ja właśnie lecę nadrabiać zaległości u Ciebie xD
  • katharina182 22.03.2017
    Hej:-) czułam się zobowiązana powiadomić cię że druga część mojej "książki" pojawi się jednak szybciej na opowi.
    Zwiastun już jest a pierwszy rozdział dodaj już pierwszego kwietnia.
    Jak będziesz mieć ochotę to zapraszam:)

    A tak z innej beki... kurczę ja chcę ciąg dalszy u Was!!!
    Co jakiś czas tu zaglądam i ciągle nic:P
    Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć dużej dawki weny.

    Pozdrawiam;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania