Problematyczna osoba

Każdy przez to przechodzi. Jeśli jeszcze nie przechodził to na pewno niedługo go to spotka. Nazwałam to "problematyczną osobą". Osoba która kiedyś była bardzo ważna, byliśmy z nią w jakiejś zazwyczaj bliskiej relacji, ale z jakiegoś powodu nie wyszło, popsuło się i koniec. Niestety (choć niektórzy na pewno myślą że sterty, ale wypowiedz ta jest oczywiście moją własną subiektywną opinią) nie kończy się to na amen. Zazwyczaj pozostajemy z daną osobą w tak zwanej neutralnej relacji, a neutralna to zazwyczaj relacja beznadziejna. Masz wybór (wow!) ale czego nie wybierzesz jest kolokwialnie mówiąc do dupy. Zazwyczaj stajemy przed dylematem: odciąć się czy trzymać się tej zdechłej relacji jak ostatniej deski ratunku, jednocześnie nie depcząc doszczętnie nadziei (cholerne stworzenie: nadzieja) co jest efektem ubocznym wyboru pierwszej wersji.

"Should I give up or should I just keep chasing pavements?!" zastanawiała się Adele pare lat temu. Nie wiem co ona wybrała i nie wiem co wybierzecie Wy. Nie chce nikomu narzucać żadnej wersji. Celem mojej wypowiedzi jest chyba ułatwienie wyboru, naświetlenie sytuacji z jak najbardziej obiektywnej strony (a to dość cenne bo zazwyczaj w takiej sytuacji emocje biorą nad człowiekiem górę), choć oczywiście spodziewam się, że niektórym a może nawet większości moje refleksje mogą zdawać się bezużyteczne. Jednakowoż posłużę się tym portalem by egoistycznie przerzucić na papier wszystkie frustrujące mnie myśli, łudząc się, że jednak komuś pomogą w tej - nie ukrywajmy - dość beznadziejnej sytuacji. Wiele nieprzespanych nocy, mijających na wspomnieniach i bezowocnym poszukiwaniu odpowiedzi na latające po głowie pytanie "co teraz?".

Analiza poszczególnych wyjść. Jeżeli wybierzemy opcje ucięcia lub zminimalizowania kontaktu do minimum (sposób oczywiście dowolny jedni wolą fanfary i spektakularne "odchodzę" inni wolą pokłamać, że są zajęci nauką i mogą nie mieć już za dużo czasu na tę relację, nie wnikam) na pewno możemy poczuć pustkę czy samotność, koniec pewnego etapu może być dobijający i co najważniejsze następuje totalna kasacja złudzeń "nic z tego nie będzie" i zdeptanie nadziei "to koniec, pogódź się z tym". No nie łatwo się z tym pogodzić. Przewidywane skutki uboczne: topienie smutków w kieliszku, zajadanie depresji czekoladą, ogólne otępienie i brak chęci życia. Ale co najgorsze po jakimś czasie nawet jeśli względnie otrząśniemy się po "końcu" w głowie może pojawić się cholerna czerwona lampka "może popełniłem błąd, mieliśmy szanse, zniszczyłem je". Tylko od Ciebie i Twojego stanu psychicznego zależy jak to rozpatrzysz. Czy przypomnisz sobie, jak cierpiałeś w tej relacji i stwierdzisz "co ja pieprze? jestem wolny od tej chorej jazdy" czy przypomnisz sobie wszystkie tzw piękne chwile i stwierdzisz "jestem kretynem, przegrałem życie na własne życzenie".

Wybierając opcje ciągnięcia neutralnej relacji i owszem nie mamy tak skrajnych emocji w krótkim czasie, nie wymaga ona nagłego ogromnego przypływu odwagi czy determinacji. Jest bezpieczna i jak to takie relacje mają w zwyczaju - neutralna. Nie dajmy sobie jednak mydlić oczu neutralności, bo bynajmniej nie znaczy to, że jest ona wolna od uczuć i emocji, niestety zazwyczaj nie tych pozytywnych. Charakteryzuje się ona bowiem regularnie zmieniającymi się emocjami z tzw "jest całkiem nieźle", kiedy przytrafi się coś miłego na tzw "bywało lepiej", kiedy stało się coś dobijającego, na co nie masz wpływu i czujesz się do dupy, jednakże nie są to skrajne emocje, bo tak na prawdę cały czas oscylujemy wokół zera. Nie jestem pewna czy to takie dobre właściwie być w zerze, ale nie oceniam. Są jednak pozytywny tego wyboru. Cały czas masz w swojej podświadomości, że jest szansa, jest kilka razy już wspominana nadzieja, że może się coś zmieni i ułoży po naszej myśli. Jednak, czy warto jej się trzymać, kiedy zazwyczaj (chyba w około 80%) kończy się to totalna klęską? Czy warto marnować czas i emocje, być w punkcie zero? Na to pytanie musicie sobie już sami odpowiedzieć. Ale ja sądzę, że nie warto.

Może to Was zdziwi, ale wbrew pozorom której opcji nie wybierzecie, prędzej czy później wszystko się ułoży.

Na podsumowanie tej krótkiej refleksji na temat "problematycznej osoby" chciałabym tylko podkreślić, że nie jestem jakimś psychologiem i wcale nie chce go udawać (choć psychologia bardzo mnie ciekawi nie powiem inspiruje się nią). Jestem zwyczajną dziewczyną i może właśnie dlatego te refleksje przydadzą się innym zwyczajnym ludziom w rozsypce emocjonalnej. Zdaję sobie również sprawę z tego, że nie jestem wszechwiedząca i mogę się w licznych kwestiach mylić. Dlatego będę wdzięczna za opnie w komentarzach np na podstawie swoich własnych doświadczeń. Dziękuje.

Ritta

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania