Poprzednie częściProfesor Dzik. 1, cz.1/2*

Profesor Dzik 2. Matka, cz.2/2*

cd.

 

Mamusia, mimo że wyglądała i prawdopodobnie była wiejską kobieciną, nie przelękła się podniesionego głosu groźnego profesora. Też podniosła głos:

– Wiem już, wiem, jak pan się nazywa! Ja chcę rozmawiać z profesorem Dzikiem, a nie z panem! Niech pan poprosi wreszcie profesora Dzika.

– Ostatni raz powtarzam, że nazywam się Szmelter!

– Dyć mówiłam, że słyszę. Zawoła pan profesora Dzika? Jest w pokoju, czy go nie ma?

– Przecież jestem! I nazywam się... – Poczerwieniał na twarzy, wzburzony podniósł ręce do góry i potrząsnął nimi.

– Ło Jezu! Co teraz za niekumate profesory som! – Babuleńka nie była dłużna. Podparła się rękoma pod boki i podniosła jeszcze bardziej głos: – Ja nie chcę z panem rozmawiać, tylko z profesorem Dzikiem. – Trzasnęła obcasem buta w kamienną posadzkę, aż echo się rozniosło. – Z profesorem Dzikiem!

Tego było za wiele dla niego. Wrzasnął: – Już nawet rodzice mnie przezywają, żadnego poszanowania dla nauczyciela! – Odwrócił się na pięcie, prawie wbiegł do pokoju i zatrzasnął kobiecinie drzwi przed nosem.

Zachowanie rozmówcy lekko ją zszokowało. Nie dość, że nie wiadomo czemu uparł się i nie chciał poprosić profesora Dzika, to jeszcze na końcu tak grubiańsko się zachował! I to taki kształcony profesor! To co, że ona jest ze wsi. Pańskie czasy skończyły się. Tak nie wolno, i już!

Krztusiliśmy się ze śmiechu, ale i żal nam się jej zrobiło. Stała chwilę zdezorientowana, ale nie straciła rezonu. Mruczała pod nosem: – Nic nie rozumiem. Co tutaj za nauczyciele uczą. Dlaczego nie chciał zawołać profesora Dzika? – Spojrzała w naszą stronę i zapytała: – Chłopcy, gdzie jest dyrektor szkoły?

Naprawdę była rezolutną kobieciną. Nie dawała się zbyć tak łatwo. Jechała pewnie szmat drogi na wezwanie „profesora Dzika” i będzie go szukała do skutku, wszystkimi sposobami.

W tym momencie zabrzmiał dzwonek szkolny na lekcję. Szybko rzuciłem:

– Proszę pani, Dzik to przezwisko szkolne. Naprawdę nazywa się profesor Szmelter. To właśnie ten nauczyciel, z którym pani rozmawiała.

– To nie mógł mi tego powiedzieć?! – Kobietę prawie zatkało z wrażenia.

– Mówił pani, tylko nie mogliście się zrozumieć. Niech pani jeszcze raz zapuka i poprosi profesora Szmeltera.

– Dziękuję. A memu synowi... Niech no tylko wróci do domu!

– To pewnie nie wina syna, proszę pani. Jest z pierwszego roku? To pewnie zna profesora tylko po ksywce. My też wtedy nie znaliśmy prawdziwego nazwiska. Muszę już iść na lekcję. Proszę zapukać.

– Do widzenia. Dobrzy z was chłopcy. Jeszcze raz dziękuję.

– Do widzenia pani. Życzymy zdrowia.

Korciło nas wielce jeszcze zostać i zobaczyć, jak Dzik ponownie przywita matkę, kiedy już prawidłowo wymówi jego nazwisko – będzie chciała rozmawiać z profesorem Szmelterem. Niestety siła wyższa, a dokładniej rozpoczynająca się lekcja, zmusiła nas do opuszczenia miejsc na widowni „teatru groteski”. Najważniejsze i tak oglądnęliśmy. To było prawdziwe qui pro quo.

 

*wspomnienia, fragment prozy

Średnia ocena: 3.4  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Freya 09.01.2017
    "tylko z profesorem Dzikiem – Trzasnęła obcasem buta" - dlaczego z wielkiej litery?
    Teraz taka sytuacja jest nieco kuriozalna, pomimo szerzonej opinii, że społeczeństwo cofa się w rozwoju. To taki klasyczny lapsus sytuacyjny (niejako sceniczny, wykorzystywany często w kabaretach), niestety, świadczący równie negatywnie o "psorze". Widać, że ksywa Dzik, była w pełni uzasadniona, a może nawet niewystarczająco precyzyjna. Pozdro ;)
  • Zdzisław B. 09.01.2017
    Ksywa "Dzik" była całkowicie uzasadniona :) Więcej opowiadań o nim jest w "zamkniętej" prozie; tu mogę tylko opublikować małą część.

    Co do zapisu dialogów i narracji - przed wysłaniem nie poprawiłem niektórych miejsc, teraz to zrobiłem. Zacytowany przez Ciebie fragment, Freyo, powinien wyglądać tak, jak jest już w tekście (tylko z profesorem Dzikiem. – Trzasnęła obcasem buta).
    Odpowiedź na pytanie:
    - jeżeli po wypowiedzi jest narracja związana z mową (powiedział, krzyknął, zapytał) to wypowiedzi nie kończymy kropką, a po myślniku zaczynamy małą literą (tylko z profesorem Dzikiem – dopowiedziała i trzasnęła obcasem buta). Wykrzyknik lub pytajnik na końcu wypowiedzi nie zmienia tej zasady (tylko z profesorem Dzikiem! – dopowiedziała...)
    - jeżeli po wypowiedzi narracja nie jest związana z mową, to kończymy wypowiedź kropką, a po myślniku narrację zaczynamy dużą literą (tylko z profesorem Dzikiem. – Trzasnęła obcasem buta)

    Jeszcze jedno - piszemy "małą literą, dużą/wielką literą" (nie: z małej litery, z dużej/wielkiej litery).

    Pzdr.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania